ღRozdział dwudziesty piątyღ
JESS
- Gdzie wczoraj byłaś? - zapytał Leo, kiedy nasza szóstka szła na próbę dźwięku chłopaków, którzy dzisiaj wieczorem występowali. - Hollie mówiła, że źle się czujesz czy coś.
- Uh, tak... Coś takiego - skłamałam. Od kiedy go to obchodziło? Odkąd zaczął chodzić z Hollie, ledwo znajdował dla mnie czas.
- Oh, już dobrze? - zapytał, a ja skinęłam głową, chcąc aby ta rozmowa się skończyła.
Właściwie spędziłam ostatnią noc sama na podłodze w łazience, zbyt przestraszona, żeby zmierzyć się z Hollie lub kimkolwiek innym. Ale hej, jakby Leo to obchodziło.
Hollie spojrzała na nas przez ramię, kiedy szliśmy ramię w ramię i szybko zmrużyła oczy. Cofnęła się, aby iść blisko Leo i posłała mi spojrzenie, kiedy splątała swoje palce z jego.
Przełknęłam zazdrość i zranienie, po czym skupiłam się na dogonieniu Charliego, Baileya oraz Harveya.
Chłopaki byli w przebieralni, a nasza trójka czekała.
Charlie i Leo niemal natychmiastowo zostali wezwani na próbę dźwięku, a Harvey opadł na skórzaną sofę ze szczęśliwym westchnięciem.
- Idę zobaczyć, czy jest tutaj jakiś automat czy coś... Muszę wyrzeźbić mięśnie - oznajmił Bailey, opierając swoją gitarę o ścianę i ruszając w stronę drzwi. - Chcesz iść? - zapytał mnie, a ja przytaknęłam zanim poszłam za nim, zostawiając Hollie i Harveya w przebieralni.
Po minucie spaceru w ciszy, doszliśmy do automatu, a Bailey wykonał szybki taniec, kiedy zobaczył gumy do żucia.
Przeszukał kieszenie, zanim zmarszczył brwi w zdziwieniu.
- Nie mam przy sobie pieniędzy - jęknął. - Musiałem zostawić je w hotelu.
- Dobrze, mam trochę w torbie - powiedziałam. - Jest w przebieralni, pobiegnę po nie.
- Nie, nie trzeba - zaprotestował Bailey, ale ja już biegłam w stronę pomieszczenia.
HARVEY
Drzwi zamknęły się, kiedy Bailey i Jess opuścili pokój, zostawiając mnie samego z Hollie. Ledwo z nią rozmawiałem odkąd tu przyjechała i z pewnego powodu, wydawało mi się, że mnie nienawidziła.
To sprawiło to bardziej zaskakującym.
Podskoczyłem zaskoczony, kiedy poczułem jej rękę na moim policzku i odwróciłem się do niej.
- Um...
- Harv - odetchnęła, kładąc palec na moich ustach. - Czekałam na to od lat.
- Czekałaś na co? - Zmarszczyłem brwi, odpychając jej palec.
Powinienem wiedzieć, co nadchodzi. Powinienem ją odepchnąć.
Ale nie zrobiłem tego.
W ogóle się tego nie spodziewałem.
Zajęło mi kilka sekund, żeby zarejestrować, co się dzieję. Nie zauważyłem, dopóki mój umysł się nie odblokował i poczułem jej usta naciskające na moje.
Dotknęła dłonią mojego policzka i całowała mnie delikatnie, uśmiechając się w moje usta.
Chwila, co?
JESS
Pobiegłam do szatni, nie chcąc, aby Bailey musiał na mnie czekać.
Otworzyłam drzwi i zmarszczyłam brwi.
Powierzchnia uchyliła się, a ja zobaczyłam Hollie opierającą się i całującą Harveya.
Harvey rozszerzył oczy w zaskoczeniu i szybko ją odepchnął.
- Co do cholery robisz?! - krzyknął na nią, zeskakując z kanapy, a jego twarz stała się czerwona. - Do cholery, Hollie? Leo jest twoim chłopakiem, na litość boską!!
- Ale Harvey, nie obchodzi mnie ten dzieciak... Chcę ciebie. Chcę cię od samego początku - powiedziała, uśmiechając się pod nosem i trzepocząc rzęsami.
- Co ty do cholery myślałaś? - warknął. - Masz chłopaka.
- Wykorzystywałam go, Harvey, nie zauważyłeś? Wykorzystałam go, żeby dostać się do ciebie. Jesteśmy sobie przeznaczeni, Harvey - powiedziała, podchodząc do niego. Odsunął się zdegustowany.
- Odejdź ode mnie, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego - syknął.
Cofnęłam się od drzwi oszołomiona.
Przycisnęłam plecy do ściany i obserwowałam jak Harvey wybiega obok mnie.
Biedny Harvey.
Ale bardziej, biedny Leo!
Jak mogła mu to zrobić? Jak ktokolwiek mógł chcieć wykorzystać i zranić Leo?
Zacisnęłam pięści i wzięłam głęboki oddech, starając się uspokoić.
Musiałam powiedzieć Leo.
Zapukałam do drzwi pokoju Charliego i Leo, a mój brzuch bolał z nerwów. Nie chciałam mu tego mówić.
To mogło by go złamać...
Ale musiałam.
Musiał znać prawdę i musiałam zrobić dobrą rzecz, czyli powiedzenie mu.
Hollie była na dole z Charliem i Bailey, a ja wiedziałam, że Harvey był w swoim pokoju, prawdopodobnie unikając Hollie.
Teraz miałam szansę porozmawiać z Leo sam na sam.
Otworzył drzwi z ręcznikiem owiniętym dookoła pasa, z z jego włosów ociekała woda.
- Ups, brałeś prysznic? - zapytałam i mentalnie spoliczkowałam się za takie głupie pytanie.
Duh.
- Uh, tak. - Zaśmiał się niezręcznie. - Co tam?
- Um, możemy porozmawiać? To ważne - powiedziałam, nerwowo bawiąc się dłońmi.
- Jasne. - Odsunął się, aby mnie wpuścić, a ja usiadłam na jego łóżku.
Obserwowałam jak wraca do łazienki, a po chwili wrócił z niej ubrany w koszulkę i dżinsy, jego włosy wciąż były mokre.
- Okej... O czym chcesz porozmawiać? - zapytał, siadając obok mnie na łóżku.
- Um, właściwie... Muszę ci coś powiedzieć - wymamrotałam, a nerwy ugrzęzły mi w gardle.
Przełknęłam je i zapomniałam o motylkach. Musiałam mu to powiedzieć.
- No dalej. - Leo ziewnął, patrząc na mnie skupiony.
Wzięłam głęboki oddech.
- Okej, w porządku jest tylko powiedzenie ci... Uh, właściwie... holliepocałowałaharveya - wydusiłam, a słowa wypadały z moich ust sto kilometrów na godzinę.
- Co? - zapytał, marszcząc brwi w skupieniu. - Zwolnij. Co próbujesz powiedzieć?
- Leo, przykro mi... Ale Hollie się wykorzystuje. Tak powiedziała, wykorzystuje cię, żeby zdobyć Harveya. Widziałam jak go całowała - powiedziałam szczerze.
- O czym ty mówisz? - Zmarszczył brwi. - Hollie nigdy by czegoś takiego nie zrobiła.
- Zrobiła... Widziałam ją, całującą Harveya. To prawda, przysięgam - powiedziałam, ale Leo wściekle wstał z łóżka.
- NIE - krzyknął, a ja podskoczyłam przestraszona. - Nie, Hollie nie zrobiłaby czegoś takiego. Nawet jej nie znasz...
- Ale... - Starałam się zaprotestować, ale Leo mi przerwał.
- PO PROSTU WYJDŹ - krzyknął, wskazując na drzwi. - I zostaw mnie i Hollie w spokoju. Nie będę słuchał twoich okropnych kłamstw o mojej dziewczynie... Po prostu jesteś o nią zazdrosna. Odpuść.
Łzy złości pojawiły się w jego oczach, a jego ręka trzęsła się, gdy wskazywał na drzwi.
Łzy spływały po moich policzkach, gdy wybiegałam z pokoju. Odwróciłam się do niego, ale zatrzasnął mi drzwi przed twarzą.
Dlaczego mi nie wierzył? Dlaczego myślał, że go okłamuję?
Bo cię nienawidzi - zaśmiał się głos, odbijając się w mojej głowie.
Nienawidzi mnie.
Mój najlepszy przyjaciel mnie nienawidzi.
Ze łzami spływającymi po mojej twarzy, pobiegłam do mojego pokoju hotelowego i zamknęłam się w łazience.
Kiedy zamknęłam się w pomieszczeniu, oparłam się o zlew i krzyknęłam.
Make up spływał mi z twarzy, pozostawiając brzydkie smugi, ale nie obchodziło mnie to.
Nie przejmowałam się już niczym ani nikim. Musiałam przestać.
Nie mogłam tego dłużej znieść.
Szybko przeszukałam i chwyciłam ostre nożyczki, które były mi tak znane.
- Mam dość - krzyknęłam do nich, a głos dołączył do mojego krzyku.
Tak, właśnie tak - zaśmiał się. - Zabij się, dziwaku.
Bez kontroli, wciąż cięłam moje nagdgarstki, ale tym razem przyciskałam ostrze mocniej. Cięłam mocniej, znacznie mocniej.
Krew spływała z ran i biegła wzdłuż mojego ramienia, ale było jej więcej niż zazwyczaj. O wiele więcej.
Zaczęło kręcić mi się w głowie, a ja poczułam się słabo i odrętwiało.
Złapałam za zlew, próbując się przytrzymać, ale nie udało mi się.
Straciłam czucie w nogach i upadłam, a moja głowa upadła na zimne płytki.
Ostatnią rzeczą, jaką usłyszałam było pukanie do drzwi, zanim mój mózg przestał pracować, uciszając myśli.
Zostałam pogrążona w ciemności.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro