Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ღRozdział dwudziesty drugiღ

JESS

Była środa, cztery dni po nocowaniu u Leo.

Oczywiście, nie powiedziałam nikomu o tym, co powiedziała Hollie. Nie mogłam.

Co by powiedzieli? Miała rację o mnie jako dziwaku... Właśnie tym byłam.

Nie wpasowywałam się nigdzie... Byłam odludkiem. Byłam tymi płatkami owsianymi na półce w sklepie - zgnieciona, odrzucona i zniszczona. Nie byłam chciana nigdzie i nie zasługiwałam na to.

Jasne, miałam Charliego. Ale definitywnie na niego nie zasługiwałam.

Był idealny.

Byłam sobą - brzydka, bezwartościowa i dziwna.

Nie mogło być gorzej, prawda?

Westchnęłam i kontynuowałam spacer po chodniku. To był długi dzień w szkole, spędzony na unikaniu Nat i jej "paczki", do której teraz należała Hollie.

Super.

Chciałam dotrzeć do domu, żeby pobyć sama. Nie byłam teraz w nastroju na bycie z kimkolwiek, nawet z Charliem.

Skręciłam w rogu ulicy i niemal natychmiast pisnęłam, kiedy moje oczy je zobaczyły.

Natasha, Rhian, Tori i Hollie.

Kurwa.

Przyspieszyłam kroku, spuszczając głowę i starając się nie zostać rozpoznaną.

- Patrzcie kto to, dziewczyny - odezwał się przerażający głos, a Natasha stanęła nade mną z głupawym uśmiechem.

O cholera.

- Oh, popatrzcie, dziwadło - syknęła Hollie, szczerząc się do mnie.

Starałam się oczyścić gardło, ale każda część mojego ciała zdawała się być zmrożona ze strachu.

- Co jest? - warknęła. - Kot odgryzł ci język?

Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk.

- Jesteś pieprzonym dziwadłem - warknęła Hollie, podchodząc do mnie.

Moje serce mocno biło w klatce piersiowej i bałam się, że eksploduje. Starałam się przejść obok nich, ale zasłoniły mi trasę.

- Proszę. - Zmusiłam się do pisku. - Nie chcę żadnych problemów, przyrzekam.

- Problemów? - syknęła Natasha. - Nie spowodujemy żadnych problemów, suko.

- To nasz mały sekret, prawda Jess? - Zaśmiała się Hollie, a jej oczy stały się ciemniejsze. - Leo nie ma już dla ciebie czasu.

Poczułam jak moje oczy wypełniają się łzami, ponieważ to, co powiedziała było blisko prawdy.

Zabrała mojego najlepszego przyjaciela... I nie mogłem nic zrobić, żeby go odzyskać.

- Nie bądź smutna - powiedziała złośliwie Tori, zauważając moje łzy. - I tak nigdy go nie obchodziłaś.

- Nikogo nie obchodzisz - dołączyła Rhian. - Mam na myśli, gdzie twoja mama? Ona też cię zostawiła? Nie mogę jej obwiniać, popatrz na siebie.

Krew zagotowała się we mnie na ich wspomnienie o mojej mamie, a moje serce głośno załomotało w klatce piersiowej.

- Moja mama mnie nie zostawiła - wymamrotałam, nie odważając się im spojrzeć w oczy. - Umarła na raka, kiedy byłam młodsza.

- Gówno prawda. - Natasha zaśmiała się, krzyżując spojrzenie z Hollie. - To tylko przykrywka, prawda? Wstydzisz się powiedzieć wszystkim prawdę... Że twoja mama była taka zawstydzona tobą, że odeszła... Biedna dziewczynka.

Zrobiło mi się gorąco i zaczęłam się pocić. Wiedziałam, że to co mówiła nie było prawdą. Moja mama naprawdę umarła na raka piersi, kiedy miałam cztery lata.

Ale wciąż, te słowa uderzyły we mnie jak strzała, przybijając mnie na wylot.

- Kto ją obwinia? - warknęła Hollie. - Popatrz na siebie... Jesteś dziwadłem. Brzydką, bezwartościową kreaturą, która nigdzie nie należy. Cholera Jess, kiedy zrozumiesz, że nikt cię tutaj nie chce? Po prostu zabij się, jebana dziwko.

Moja głowa opadła, a ciało poczuło się słabe.

Miała rację.

Musiałam się stąd wydostać.

Teraz.

Odepchnęłam je i pobiegłam tak szybko, jak tylko potrafiłam, nie odwracając się.

Pobiegłam do domu i zatrzasnęłam za sobą drzwi.

Tata jeszcze nie wrócił do domu z pracy, dzisiaj pracował do późna.

Bez myślenia, wbiegłam po schodach i zamknęłam się w łazience.

W końcu byłam sama.

Pozwoliłam wylecieć łzom, które długo wstrzymywałam, a one moczyły moje policzki. Kręciło mi się w głowie i miałam sucho w ustach. Całe moje ciało czuło się otępiałe i słabe, wszystko przez głos w głowie.

Dziwadło warknął.

Brzydka.

Bezużyteczna.

Nikt cię tu nie chce.

Zabij się - krzyczał. - Po prostu się zabij, pieprzona dziwko. Nikogo to nie obchodzi.

Nie mogłam tego dłużej znieść. Głos bez przerwy krzyczał w mojej głowie i musiałam go powstrzymać.

Pogubiłam się. Nie mogłam już dłużej tego znosić.

Wygrały.

Krzyczałam i wrzeszczałam, aby głos się zamknął, ale on tylko stawał się głośniejszy.

Dziwadło.

Brzydka.

Bezwartościowa.

Nikt cię tu nie chce.

Po prostu się zabij.

Łzy spływały po mojej twarzy, kiedy przeszukiwałam szafki w poszukiwaniu nożyczek.

- Okej - krzyknęłam do głosu. - Wygrałeś.

Chwyciłam nożyczki i wzięłam głęboki oddech zanim zrobiłam bliznę na mojej skórze, wzdłuż mojego nadgarstka.

Krzyknęłam z bólu, kiedy pojawiła się krew. Pięć nowych cięć wypełniło się ciemnoczerwoną krwią, która spływała po moim ramieniu.

Sprawiłam, że będą głębsze, krzycząc z bólu.

Zasłużyłaś na ból - powtarzał głośno głos w mojej głowie. Zasłużyłaś, żeby umrzeć.

co tu się odwala

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro