033
Przyjechałem do szpitala o szóstej rano. Mama kazała mi pojechać się przespać, natomiast ona i pani Randy zostały przy Liv. To naprawdę niesamowite, że tak przywiązała się do dziewczyny, mając z nią o wiele mniej styczności przez dwa miesiące niż ja. I druga sprawa, że naprawdę polubiła się z mamą mojej dziewczyny. Uszczęśliwiało mnie to z lekka, jednak nadal nie potrafiłem szczerze się uśmiechnąć.
Wieczorem po przyjeździe do domu zadzwoniłem do Chloe. Ja i mama Olivii byliśmy tak zaaferowani sprawą, że nikt z nas nie pomyślał o jej najlepszej przyjaciółce. Dziewczyna wpadła w szał i szlochała mi do telefonu, prosząc, żebym dziś zabrał ją tu ze sobą. Tak więc zrobiłem.
Brunetka wpadła do sali w której siedziały mamy i dorwała się na krzesełko obok łóżka. Płakała, można rzec, że wyła. Jak ja całe dwa dni.
- Olivia proszę cię wróć - chlipnęła. - Proszę obudź się - powiedziała ciszej.
- Nie obudzi narazie. W ogóle nie obudzi się sama - powiedziała moja mama, która trzymała za dłoń mamę Olivii. - Została wprowadzona w śpiączkę farmakologiczną przez obrażenia wewnętrzne. Miała połamane żebra z przemieszczeniem. Szczęście w nieszczęściu, że kręgosłup cały - powiedziała ze spokojem, lekko ochrypniętym od płaczu głosem. Wszyscy byliśmy wyżarci psychicznie. Jak jedna osoba może skraść tyle serc? Tylko tak wspaniała osoba, jak Liv. Jestem dumny nazywając ją moją dziewczyną.
- Kto i dlaczego ci to zrobił Livy - przyłożyła dłoń śpiącej dziewczyny do swoich ust. - Kocham cię. Kocham cię i nie przeżyje bez ciebie.
- To jest nas dwójka - powiedziałem, opierając się o ścianę. Nie było już wolnych krzesełek.
- Trójka - powiedziała mama Olivii.
- Czwórka - dodała moja. Uśmiechnąłem się smutno.
- Myśle, że nawet więcej - dodała wchodząca Aimee, z Claire oraz Nico. Przynieśli kwiaty, które postawili obok okna.
- Widzisz pokrako, masz do kogo wracać - szepnęła Chloe, nadal przyciskając dłoń Olivii do swojej zapłakanej twarzy. Sam miałem ochotę płakać.
- Za dużo osób w sali - lekarz wszedł do środka i zostawił otwarte drzwi. - Proszę o opuszczenie pomieszczenia, chciałbym pomówić z matką.
- Co się dzieje? - zapytałem rozdrażniony, kiedy wszyscy po kolei opuszczali sale.
- Proszę wyjść, jeśli matka dziewczyny będzie chciała podzielić się informacjami, zrobi to. Ja natomiast mam obowiązek o stanie zdrowia pacjentki informować jedynie osoby spokrewnione - wyjaśnił, a ja zacisnąłem usta w linię. Odwróciłem się i wyszedłem bez słowa, zamykając za sobą drzwi. Jednak stanąłem tak, aby widzieć twarz pani Beatrice. Jej mina nie wyrażała nic niepokojącego, kiedy lekarz tłumaczył jej rzeczy, których nie mogłem usłyszeć. Po chwili wyszedł, mijając się w wejściu z pielęgniarką, która z wózkiem najpewniej jechała wymienić kroplówkę dla Liv i zrobić różne pielęgniarskie rzeczy, o których nie miałem żadnego pojęcia. Dojrzałem przez szybę, że pielęgniarka poprosiła mamę Livy o wyjście z sali.
- Co powiedział lekarz? - dopadłem do niej od razu, czując się jakbym był w obłędzie. Jestem jak zombie bez mojej Olivii.
- Jeszcze kilka dni i ją wybudzą. Wszystko jest w porządku, Zayn, nie musisz się tak martwić - uśmiechnęła się lekko. - Mówiłam Ci, że tak kochana osoba jak ona by nas nigdy nie zostawiła. Wróci niebawem i wszystko będzie jak dawniej - z jej oczu potoczyły się łzy, a ja ze szczęścia przytuliłem ją do siebie. - Ze złych wiadomości jest tylko to, że miała również dwa złamania w prawej nodze, przez co będzie musiała uczęszczać na rehabilitacje przez miesiąc od całkowitego wygojenia.
Zamarłem.
- Przecież miała wyjeżdżać na studia - powiedziałem, odsuwając się od mamy Liv. - To na pewno utrudni jej wyjazd...
Nie ukrywam, z jednej strony cieszyło mnie to, że będzie przy mnie dłużej. Ale z drugiej strony, oby to nie stworzyło żadnych komplikacji przy rozpoczęciu studiów... cholera.
- Teraz najważniejsze jest jej zdrowie, mam racje? - spojrzała się na mnie z dołu, wzrokiem typowej, kochającej matki. Będę miał wspaniałą teściową.
- Racja, racja - uśmiechnąłem się lekko i znów do niej przytuliłem, po czym odsunąłem się i podszedłem do przeszklonych od połowy drzwi, za którymi widziałem pielęgniarkę krzątającą się wśród wszystkich kabli podłączonych do mojej dziewczyny. I marzyłem, śniłem, pragnąłem, aby już ich nie potrzebowała. Chcę znów mieć ją w ramionach.
***
nudno tak trochę, niedługo obudzimy Olivcie i będzie cacy, nie zostawiajcie mnie tu, czytajcie dalej:(
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro