Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

032

Patrzyłem na śpiącą twarz mojej dziewczyny. Łzy leciały mi z oczu co jakiś czas, bez żadnego pytania o pozwolenie, a serce waliło i tak cholernie bolało, jak jeszcze nigdy. Wiedziałem, że to ta jedyna. Teraz, patrząc na jej posiniaczoną, pogrążoną w śpiączce farmakologicznej buzię, wiedziałem, że jeśli nie ona, to nikt. Przy niej chcę się zestarzeć, najpierw wziąć ślub, zabrać w piękną podróż poślubną, kupować jej wszystkie rzeczy, o których tylko marzy. Choć wiem, że dla niej pieniądze, ani prezenty nie mają szczególnego znaczenia, dla niej liczą się czyny. Jest najwspanialszą osobą, jaka mogła mi się trafić, będę dziękował za nią Bogu do końca moich dni.

Chwyciłem dłoń śpiącej dziewczyny i pocałowałem knykcie. Przyłożyłem ją do swojego czoła i zaszlochałem po raz kolejny. Od wylewania łez bolała mnie już głowa.

- Tęsknie za tobą - szepnąłem, znów przykładając jej dłoń do ust. Składałem delikatne cmoknięcia, aż nie usłyszałem dźwięku otwieranych drzwi. Obróciłem głowę i dojrzałem Liama, na co uniosłem brew w zdziwieniu. Co on tu robi?

- Słyszałem o wypadku - szepnął, a ja wstałem z krzesła i wypchałem Liama z sali, po czym również wyszedłem.

- Co ty tu robisz? - zadałem pytanie. Naprawdę zastanawiało mnie to, co on non stop robi w miejscu, w którym się miesza. Odkąd Olivia pojawiła się w moim życiu, Liam to zwiastun kłopotów.

- Przyszedłem zobaczyć Olivie - przełknął ślinę, a mnie właśnie oświeciło. Komedia!

- Ty się w niej zabujałeś? - prychnąłem, a on spuścił wzrok. - Dlatego próbowałeś ją do mnie zniechęcić? Przywiozłeś Louise na plażę i podsunąłeś mi Megan, kiedy powiedziałem, że zakochałem się w Liv? - odsunąłem się na krok. - Byliśmy przyjaciółmi.

- Zayn, zrozum mnie kurwa! - podniósł głos, a mnie poniosło. Nie poczułem, gdy po prostu zamachnąłem się i uderzyłem go prawym sierpowym w twarz. Wziąłem głęboki oddech gdy poczułem dłonie mamy Olivii na ramionach, kiedy ciągnęła mnie do tylu.

- Nie zbliżaj się do mnie i Olivii nigdy więcej! - krzyknąłem jeszcze, zanim zniknęliśmy za drzwiami do sali Liv. Wtedy odetchnąłem i poczułem, jak boli mnie pięść. Rozprostowałem palce, aby lekko strzyknęły. - Był moim przyjacielem. Dzięki Olivii otwierają mi się oczy - powiedziałem. Wiedziałem, że jej mama mnie wysłucha. Odwróciłem się w stronę łóżka i milczałem przez chwile, a jedyne dźwięki jakie dało się słyszeć w pomieszczeniu to ciche pikanie pokazujące rytm serca kobiety mojego życia. Usiadłem na krześle. - Jedyni przyjaciele jakich miałem po prostu na mnie żerowali. A ja byłem zbyt ślepy żeby to dostrzec. Kiedy znalazłem osobę, która prawdziwie mnie uszczęśliwia, zacząłem widzieć jak sztuczne były tamte relacje.

- Mądry z ciebie chłopiec - powiedziała po chwili milczenia i dostawiła krzesło obok mojego. Położyła dłoń na moim ramieniu. - I mimo tego, że widziałam jak moja córka płacze przez ciebie, teraz widzę, że dzięki tobie będzie szczęśliwa.

- Wiem, że zdarzyło mi się ją skrzywdzić - powiedziałem cicho, kładąc swoją dłoń na dłoni śpiącej dziewczyny. - Ale chce sprawiać jej uśmiech na twarzy do końca życia. Mogę brzmieć jak głupi, zdesperowany chłopczyk, ale ja tak kocham pani córkę. Nad życie - położyłem głowę na krawędzi szpitalnego łóżka i przytuliłem nasze złączone dłonie do swojej twarzy. Już nie płakałem. Wyryczałem całą wodę ze swojego organizmu. - Niech ona już do mnie wróci - szepnąłem.

I po chwili zasnąłem.










***
Smutno mi strasznie, biedny Zenuś

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro