Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

004

W środę od rana zajmowałam się praniem. Podziemna pralnia była mega przerażająca i kompletnie różniła się od wystroju całego domu. Było tu ciemno, ściany były czarne, a lampy były umieszczone w czerwonych żyrandolach. Jak w Greyu trochę, gdyby nie te pralki.

Skończyłam segregować wszystko na kolory, a tego kuźwa sporo było. I szczerze? Zmęczyło mnie to. Jeszcze do tego było tak cholernie duszno w tym małym pomieszczonku bez okien. Porażka.

W pewnym momencie po prostu nie wytrzymałam i ściągnęłam szary T-shirt i zostałam w czarnym staniku sportowym. Przewiesiłam koszulkę przez szeroką szlufkę od białych spodni i wytarłam czoło. Mam nadzieję, że zapamiętałam co powiedziała mi Claire i zrobię wszystko poprawnie. Eh. Wszystko tu musiało być perfekcyjne.

Nagle drzwi trzasnęły i po schodkach ktoś zbiegł, nim mogłam zareagować.

Wyprostowałam się i stanęłam twarzą w twarz z Malikiem... Który był bez koszulki. Mierzyliśmy się przez chwilę i dam sobie rękę uciąć, że cały się spiął. Albo coś spowodowało to machinalnie, albo zrobił to celowo, żebym podziwiała jego wyćwiczone ciało. Cóż. Tak czy siak podziwiałam.

-Co książę robi w tych jakże skromnych progach? - przełknęłam gule w gardle i uśmiechnęłam się. Za to on oblizał wargi, przez co lekko zawirowało mi w głowie. Jednak nie traciłam pewności siebie.

-Podziwiam widoki - uśmiechnął się i podszedł bliżej, tak, że dzielił nas jedynie krok. Uniosłam brew. Próbuje mnie uwieść?

-Wiem, jest na co popatrzeć. Ale pracuje, więc mów co chcesz skarbie i uciekaj. - ułożyłam usta w dziubek i patrzyłam na niego wyczekująco.

-Teraz? Hmm... - zbliżył się jeszcze bardziej i złapał w palce kosmyk moich włosów. - Teraz chcę Ciebie. Na tej pralce.

Zamurowało mnie. Jest przystojny, ale bez przesady, facet chyba myśli, że może sobie ot tak mnie przywłaszczyć.

-Wyjaśnijmy sobie coś złociutki. Nie jestem tu po to, żeby spełniać twoje zachcianki seksualne, tylko wyprać ci gacie, posprzątać w pokoju lub zrobić jeść. Więc bądź łaskaw potraktować mnie z szacunkiem, bo od problemów z wackiem masz burdel - powiedziałam, mierząc mu palcem w klatę. Nie będzie mnie księciunio poniżał!

-Czy wyglądam na kogoś, kto korzysta z usług prostytutek? - zmrużył oczy. Wkurzyłam go ewidentnie. Ups?

-A nie, bo nie miałbyś tego namiotu w spodniach teraz - prychnęłam, pokazując palcem w dół.

-To akurat twoja wina - odparował. A co ja niby zrobiłam? Zjechałam go przecież!

-Nie ponoszę odpowiedzialności.

-A powinnaś.

-Słyszałeś kiedyś o czymś takim jak ręczny?

-Ty chyba nie wiesz z kim rozmawiasz - warknął, całkowicie zmieniając nastawienie. - Jestem Zayn Malik, nie rucham byle czego, nie walę sam, a laski same wskakują mi do łóżka.

-Typowe - ziewnęłam.

-Jesteś taka bezczelna i bezwstydna - podszedł i złapał mnie za boki, wbijając w nie palce.

Jednak nie poddałam się jego zagraniu. Odepchnęłam go, a on pokręcił głową.

-Jestem Olivia Randy, nie oddaje się byle komu - powiedziałam, bez ani jednej chamskiej nuty w głosie. Miły ton. Zbiłam go z tropu.

Myślał przez chwilę, patrząc mi wściekle w oczy. Nie wiedział co zrobić. Czyżbym była pierwsza, która mu odmówiła?

-Przyszedłem po deskę - warknął w końcu i cały napięty odwrócił się, wziął z półek w rogu pomieszczenia to czego chciał i wyszedł. Bez słowa.

Czyżbym uraziła jego dumę?

***

-Claire? - westchnęłam, gryząc śliwkę. - Mam pytanie.

-No w końcu! Siedzisz i miętosisz ten owoc od dziesięciu minut, wiedziałam, że coś cię gryzie. - położyła ręce na biodrach, zaprzestając krojenia papryki. Zakręciłam się na krzesełku przy blacie i spojrzałam jej w oczy.

-Jak wiele dziewczyn Zayn tu przyprowadza? - mruknęłam.

-Podoba Ci się?

-Claire!

-No dobra, dobra! - westchnęła, siadając naprzeciwko mnie. - Niewiele. W ogóle to w sumie sam nikogo nie przyprowadza. Raczej to za nim chodzą, wiesz jak to jest, nie dość, że kasę ma, to jeszcze przystojny. A co?

-Po prostu... nic. - chciałam uniknąć odpowiedzi, lecz wzrok Claire odwiódł mnie od tego pomysłu. - Miałam z nim dziś przykre doświadczenie. Wiesz, mam poczucie własnej wartości i nie pozwalam sobą pomiatać. On chyba tego nie wie - Zmarszczyla brwi. Chyba nie zrozumiała. - W każdym bądź razie się zawiodłam. Myślałam, że to w porządku ziomek, ale jest taki jak wszyscy bogacze. A ja takich ludzi po prostu nie trawię. Zbyt pewny siebie i arogancki.

-Nie zawsze piękno idzie w parze z dobrym charakterem, no nie? - pogłaskała mnie po ramieniu. - Zbytnio bierzesz to do siebie. Nie przejmuj się, on już po prostu taki jest. I będzie.

Wstałam od blatu i pomogłam Claire. Przez okno dostrzegłam Zayna jeżdżącego na desce. Był wyraźnie zdenerwowany i nie potrafił się skoncentrować na jeździe.

Może Claire nie ma racji? Może nie musi taki być.

//

Te opowiadanie będzie zawierało dużo dialogów. W ten sposób najlepiej ukazać Olivie, jej charakter i poglądy, bo to bardzo kontaktowa postać 😜

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro