Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

003

Kiedy wróciłam na górę, Zayna nie było, jednak drzwi do jego pokoju zostały otwarte. Zestresowałam się, bo nie wiedziałam czy mogę tam wejść bez jego zgody.
Zresztą, co on mi może? Jeżeli nie pozwoli wejść, niech sam sprząta.

Wkroczyłam do pokoju pewnym krokiem, ale kiedy spojrzałam na wnętrze, moja pewność upadła. Co do cholery?!

Łóżko było rozwalone, na podłodze męskie ciuchy, pokruszone czipsy i wiele innych.

-Jakieś żarty? - powiedziałam do siebie. Zamknęłam oczy i odetchnęłam głęboko. Nienawidziłam niehigienicznego trybu życia. W pokoju zawsze miałam czysto. Po prostu obrzydza mnie fakt, ze ktoś może tak szkodzić sobie, nie dbając o swoje otoczenie.

Zabrałam się najpierw za przytarganie kosza na brudne ubrania, który stał w łazience. Skoro ma swoją własną, ma w niej miejsce na rzeczy do prania, to mógłby korzystać! Założyłam rękawiczki i szybko zebrałam wszystkie ciuchy do pudła i odniosłam go na miejsce. Jeszcze nie był do końca zapełniony, więc nie musiałam zabierać go do pralni.

Następnie odkurzyłam i zabrałam się za mycie podłogi. Kiedy kończyłam, drzwi od pokoju zostały gwałtownie otwarte.

-Uwaga...

Nie dokończyłam, bo przerwał mi huk ciała uderzającego o panele.

-...mokra podłoga - bardzo nie chciałam, ale parsknęłam śmiechem. Zayn natomiast nie wyglądał na zadowolonego.

-Masz szczęście, że jesteś ładna. Inaczej bym krzyczał - odparł i wstał. Oparłam rękę na kiju od mopa, a na ręce położyłam brodę i patrzyłam, jak głaszcze się po bolącym tyłku.

-Powinnam czuć się jakoś specjalnie wyróżniona? - chłopak posłał mi uśmiech, który wyrażał raczej kpinę. Ja z niego również teraz kpiłam. - No wiesz, jesteś takim sławnym bad boy'em, a ja zwykłą pracownicą, wow, wzruszające. - złapałam się wolną ręką za serce. Chłopak widocznie był zainteresowany moją osobą. - Mówię ci, napiszą o nas książkę.

-Jesteś niemożliwa - zaśmiał się i podszedł do szafy. - Chyba cię lubię.

-Los się do mnie uśmiecha.

-Mam przeczucie, że sarkazm to twoje drugie imię. - wybrał ciuchy i skierował się do łazienki.  Ja wróciłam do zmywania.

-Nie, Sofia. - mruknęłam.

-Słodko.

-Idź już.

-Jestem u siebie.

-Przywalę ci mopem - zagroziłam mu, więc z udawanym strachem zniknął za drzwiami.

Odłożyłam mopa do wiadra, kończąc sprzątanie. Wyniosłam go i odkurzacz za drzwi, po czym zabrałam się za wycieranie kurzy. Zayn miał cały regał książek, więc albo czytał dużo, albo stały do ozdoby. Nie zagłębiałam się przy tym.  Kiedy skończyłam wycieranie, postanowiłam pościelić mu też łóżko, niech mu będzie. Podeszłam i omal nie poczerwieniałam ze złości. Zebrało mi się na wymioty.

-ZAYN!!! - wydarłam się. Po chwili brunet wszedł do pokoju i musiałam się mocno powstrzymywać, żeby się nie oślinić. Woda skapywała mu z włosów a na sobie miał jedynie ręcznik zawieszony na biodrach. Wow. Bardzo wow. Ale nie na to była pora. Otrząsnęłam się.

-Co tak piszczysz, malutka? - uniósł brwi i oparł się nonszalancko o framugę.

-Słuchaj, szanujmy się! Okej, sprzątam po tobie, ale skoro jesteś na tyle dojrzały, żeby uprawiać seks, to bądź tez dojrzały na tyle, żeby wyrzucić zużytą gumkę do kosza!

Jego mina była bezcenna. Podszedł do łóżka i z obrzydzeniem spojrzał na to, co na nim leżało.

-Wymienisz ze mną pościel? - jego pytanie zbiło mnie z tropu.

-Słucham?

-Bo po imprezie spałem w salonie, nawet mnie tu nie było.

Nigdy się tak nie śmiałam, jak po usłyszeniu tego zdania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro