5. Ogród i bukiet
Wrota od dużej, Książęcej komnaty zostały otwarte, a przez ich próg wychylił się chłopak.
- Seonghwa, śniadanie już jest goto... - przerwał chłopak. - Seonghwa!
- Cicho, bo go obudzisz. - odpowiedział i wrócił do przeczesywania brązowowłosej czupryny młodszego chłopaka, który nadal spał wtulony z blondyna. Nowoprzybyty chłopak podszedł, do nie śpiącego.
- Nie wiem co się tutaj wczoraj działo, ale dlaczego on nie jest w swojej komnacie? Nie powinien być z tobą. - wyszeptał, ale zaraz tego pożałował, ponieważ dostał dłonią w tył głowy od przyjaciela.
- Nic się nie działo San, Yeosang bał się burzy, więc do mnie przyszedł. Sam mówiłem mu żeby przychodził kiedy będzie chciał, choć nie sądziłem, że będzie to takowa sytuacja. - odparł Książę.
- W końcu musisz go obudzić, śniadanie czeka. - podział Choi.
- Tak naprawdę nie śpię, słuchałem tylko o czym mówicie. - odezwał się Kang zachrypniętym głosem i z zamkniętymi jeszcze oczyma. Dwójka przyjaciół drgnęła, nie spodziewając się, iż młodszy nie śpi.
- Zostawiam was już, przyjdźcie zaraz na posiłek, proszę. - powiedział San, na co Seonghwa skinął głową.
- Nie przeszkadza ci to, że cię przytulam? - spytał blondyn, młodszego chłopaka.
- Nie, jest mi ciepło. Lubię przytulanie. - odparł i jeszcze bardziej wtulił policzek w pierś wyższego. Tamten się tylko uśmiechał i kontynuował przeczesywanie włosów chłopca.
- Niestety, ale musimy wstawać, Yeosang. - odparł i zaczął się podnosić. Usiadł na łóżku, a zaraz po nim młodszy. Kang nagle wyskoczył z łóżka i spojrzał na starszego w szeroko otwartymi oczyma. - Co się stało? - spytał zdezorientowany.
- P-przecież jesteś K-księciem. Jestem na tyle nieodpowiedzialny, że wszedłem ci do łóżka, wstyd! - powiedział z żalem chłopak i padł na kolana, spuszczając w dół głowę. Seonghwa widząc to, szybko wstał i złapał Yeosanga za rękę, ciągnąć go do góry, by nie klękał.
- Yeosang! Wstań, ale to już!
- Przepraszam. - powiedział tylko i bardziej się skulił, dalej pozostając na ziemi.
- Wstań. To jest rozkaz. - odparł władczo. Chłopak posłuchał danego mu nakazu i teraz stał przed blondynem, z dalej spuszczoną głową. - Wiesz co maluchu? Zazwyczaj moi przyjaciele nie zwracają się do mnie oficjalnie, ty też nie musisz. - odparł.
- Muszę zachować należyty szacunek.
- Oh, daj spokój. Przed chwilą tuliłeś się do mnie, wcześniej rozmawiałeś normalnie, lecz teraz nagle, przypomiało ci się, iż jestem Księciem? - prychnął. - Spójrz na mnie. - powiedział, a Yeosang wykonał polecenie.
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj. - odparł i złapał chłopca za rękę. Wyszli z Komnaty.
Szli korytarzami dostojnego zamczyska, którego ściany co chwilę były przyozdobione obrazami w przeróżnych obramowaniach. Yeosang szedł zaraz za wyższym, próbując nadążyć za, dalej ciągnącym go za rękę, chłopakiem. W końcu zatrzymali się przy dużych drzwiach, które zostały im otwarte przez dwóch strażników. Weszli do naprawdę wielkiego pomieszczenia, gdzie na środku stał wielki stół. Zapełniony był różnorakimi potrawami. Pięć krzeseł było już zajętych. Przy ławie siedziało dwoje Książąt - bracia Księcia Seonghwy oraz jego kuzyn wraz z dwoma braćmi Choi. Seonghwa dostrzegł, iż przy stole brakuje Królewskiej pary - jego rodziców.
- Gdzież jest matka ma wraz z ojcem? - spytał, oczekując odpowiedzi i nie zwracając się tak naprawdę do konkretnej osoby.
- Rodzice zostali zaproszeni do Królestwa Wschodniego, dlatego też nie mogą uczestniczyć w dzisiejszym śniadaniu. Nie będzie ich prawdopodobnie cały dzień, o ile nie dwa. - odezwał się jeden z braci Park.
- Dobrze, zajmij miejsce Yeosang. - odparł Seonghwa. Młodszy się posłuchał i bez żadnej dyskusji, usiadł na krześle i przysunął się do Królewskiego stołu. Na początku niepewnie spojrzał na najstarszego z Książąt, a gdy tamten gestem zachęcił go do jedzenia, ten zaczął kosztować różnorakich potraw przyrządzonych przez utalentowanych kucharzy. Yeosang tak naprawdę nie zjadł zbyt dużo. Nie był do tego przyzwyczajony, pochodził z nieco biednej rodziny, więc czasami brakowało im jedzenia, a już na pewno nie cieszyli się ucztami. Dlatego też podczas spożywanego śniadania czuł się nieco nieswojo, oczywiście nie dając tego po sobie poznać. Po posiłku wracał wraz z blondwłosym do komnat i gdy Kang był już przy swojej, wyższy go zatrzymał.
- Idź się szybko przebierz, bo chcę cię dzisiaj gdzieś zabrać. - odparł i puścił mu oczko, zaraz po rozczochraniu jego brązowych włosów.
Młodszy wzruszył ramionami, gdy straszy zniknął za drzwiami swej komnaty i postanowił pospieszyć się z przebieraniem. Ubrał kolejną fioletową koszulę z małymi, złotymi wstawkami, a do tego czarne, materiałowe spodnie. Yeosang przeglądając się w lustrze, pomyślał, że fioletowy zostanie jego ulubionym kolorem. Uśmiechnął się sam do siebie i w odbiciu szklanej powłoki dostrzegł blond czuprynę wystającą zza drzwi. Odwrócił się więc do uśmiechającego się Seonghwy i podszedł bliżej.
- Gdzie chciałeś mnie zabrać? - spytał.
Wyższy z nich wyciągnął tylko dłoń w stronę drugiego, za którą tamten tylko chwycił i obydwoje wyszli z sypialni Kanga. Hwa trzymał rączkę młodszego do momentu, aż wyszli na zewnątrz zamczyska. Yeosang gdzie by nie spojrzał - widział kwiaty. Kolorowe płatki na łodyżkach i drzewa o pięknych koronach, przyozdobionych zielonymi listkami. To miejsce było naprawdę piękne! Park tylko obserwował młodszego jak rozgląda się po Królewskim ogrodzie z wielkimi oczyma. Yeo naprawdę lubił kwiaty, a taki widok, zadbanych i różnorakich roślinności, zapierał mu dech w piersiach. "Wow" to jedyne słowo, które zdołało opuścić jego, lekko rozchylone w zdziwieniu, wargi.
- Pomyślałem, że może chciałbyś zrobić ze mną jakiś bukiet, który później wysłalibyśmy do Pani Kang. - odezwał się Książę.
- Masz na myśli moją mamę? - spytał niższy.
- Tak, ostatni bukiet, którego ty kwiaty zrywałeś, został jej przekazany. Tym razem masz jeszcze większy wybór kwiatów. - powiedział blondyn.
- Oh. Które z nich mogę zerwać?
- Zerwij te, które ci się spodobają. - odpowiedział z lekkim uśmiechem na twarzy, który powiększył się na widok ucieszonego chłopca. Seonghwa pomyślał wtedy, że chce go uszczęśliwiać jak najczęściej tylko się da.
Park oglądał zafascynowanego Yeosanga, który dobierał piękne kwiaty do kolorowej wiązanki i co jakiś czas zrywał kolejne, proponując mu je. Kang oczywiście przyjmował kwiatki od starszego. Na samym końcu, gdy młodszy oznajmił, iż bukiecik jest gotowy, Hwa podał mu fioletową wstążkę, którą tamten starannie obwiązał kwiaty i uśmiechnął się szeroko do wyższego, ciesząc się z rezultatów jakie otrzymał. W tamtej chwili Yeosang wyglądał jak dziecko, bawiąc się doskonale wśród kolorowych roślin, biegając od jednego końca ogrodu, do drugiego, przeskakując przy tym niektóre grządki. W oczach starszego wyglądał jak mały króliczek wypuszczony na kwiecistą polankę, cieszący się z wolności. Fakt, ostatnie dni chłopiec spędził w większości, w zamku, więc być może miał prawo cieszyć się z takowej wolności. Z Książęcych rozmyślań został wyrwany przez krzyk jednego z zamkowych służących. Mężczyzna szybko przybiegł z wieścią.
- Książę Seonghwa. - odparł i pokłonił się. - Mam wieści.
- Proszę, mów.
- Książę jest wezwany do komnaty rozmów, strażnicy spotkali dwie osoby przy granicy, jeden z nich, z innego Królestwa, ją przekroczył! - oznajmił.
- Przekroczył granicę?! Z jakiegoż to Królestwa?
- Południowego, Wasza Wysokość. - odparł sługa.
- Dobrze, możesz wrócić do zamku, zaraz tam będę. - powiedział Park.
- Książę! Jednym z ludzi przy granicy był Wasz sługa! - dodał jeszcze mężczyzna.
- Choi San?! Dlaczego miałby...? - spytał jakby samego siebie, a niedawno przybytego już przy nich nie było. - Chodź ze mną Yeosang. - powiedział władczo i ruszył przed siebie szybkim krokiem, nie oglądając się za siebie, a młodszy próbował go dogonić.
"Co San mógł robić przy granicy...?" Pomyślał Yeosang przyspieszając kroku, nie móc dogonić poddenerwowanego Księcia.
****
Proszę bardzo, rozdzialik!
Wreszcie go skończyłam, co prawda prawie o wpół do 5 rano, ale warto było.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro