1. Zostań tu ze mną
Drobny chłopiec ostrożnie poruszał się między liściastymi drzewami i gęstymi krzewami. Była wiosna, więc wszystko zakwitło, a wokół było zielono. Brunet przechadzał się, co jakiś czas potykając o małe lub te większe korzenie. Pragnął uzbierać piękny bukiet leśnych kwiatków i ziół dla swojej mamy. Wybór był naprawdę wielki, więc już po kilku minutach kwiatowa wiązanka była prawie skończona. Właśnie. Prawie...
- Brakuje mi tych pięknych elfich kwiatków! Najbardziej pasowałyby fioletowe, ależ gdzie one są? - odezwał się sam do siebie młodzieniec. - Ah! Widziałem je blisko granicy, to naprawdę niedaleko. - powiedział i przyspieszonym krokiem, zmierzał ku wspomnianego miejsca.
Chłopak zerwał trzy piękne kwiaty, lecz stwierdził, że przydałyby się kolejne dwa i będzie mógł wracać do swego domku. Brunecik nie zwracał większej uwagi na to gdzie zmierza, ponieważ zbyt bardzo był zafascynowany kolorowymi płatkami, i długimi łodyżkami zbieranych przez niego roślin.
Gdy zerwał trzeciego kwiata - tego ostatniego - przed sobą usłyszał ciche chrząknięcie. Podniósł więc głowę i spojrzeniem przejechał po całej sylwetce nowego towarzysza. Od eleganckich czarnych lakierek, poprzez schludny, ozdobny strój, aż po piękne oczy, jak się okazało, mężczyzny. Brązowowłosy po chwili zorientował się z kim tak naprawdę miał doczynienia. W oczach drobniejszego można było dostrzec momentalny strach z domieszką zachwytu. Mężczyzna był naprawdę piękny, lecz chłopiec nie wiedział jak zareaguje na jego obecność. Nieco speszony spuścił wzrok uciekając nim gdzieś na bok i dalej klękając na przetartych kolankach, ukłonił się.
- K-książę Seonghwa. - odezwał się młodszy. Czekał na jakąkolwiek reakcję ze strony tego drugiego. Złapał na krótkie źdźbło trawy i urwał kawałek nerwowo bawiąc się nim w dłoniach.
- Dlaczego przeszedłeś przez granicę nieproszenie? Masz jakiś cel? - spytał spokojnie wysoki blondyn.
- N-n-nie, nie mam żadnego, wasza wysokość. Zbierałem kwiaty na bukiet i n-nie zauważyłem kiedy przekroczyłem granicę, przepraszam! Błagam o wybaczenie! - jęknął młodszy i splótł palce modląc się, by mógł jak najbardziej wrócić do domu.
- Jak się zwiesz? Zdradź mi swoje imię.
- Yeosang, Kang Yeosang. - odpowiedział szybko dalej utrzymując wzrok w świeżej, zielonej trawie.
- Podnieś głowę, spójrz na mnie. - rozkazał Hwa, a Kang od razu zrobil co mu nadano. Blondyn podszedł bliżej i złapał klęczącego za podbródek. - Jesteś ślicznym chłopcem. - rzekł. Yeosang naprawdę nie spodziewał się od niego komplementu. Patrzył tylko na niego, a policzki zaczęły go lekko piec. - Wstań proszę. - dodał. Młodszy zrobił tak jak mu powiedział i utrzymał długi kontakt wzrokowy.
- M-mogę iść do swojego domu, proszę, Wasza Wysokość?
- Poczekaj. - odezwał się i z powrotem jego długie, blade palce powędrowały w stronę podbródka chłopca. Złapał za niego i przekręcił lekko jego twarzyczkę w prawo, potem lewo. Oglądając ją w profilów. Uśmiechnął się delikatnie. Położył swą prawą dłoń na ramieniu Yeosanga. Chłopiec poczuł przyjemną falę przechodzącą przez ciało, a jego dotychczasowe zielone rożki zmieniły swój kolor na fioletowy. Kolor tegoż królestwa.
Brunecik zamrugał parę razy, nie wiedział o co chodzi tutejszemu władcy. Dlaczego to zrobił? Dlaczego dał mu pozwolenie na wejście do jego królestwa, skoro wtargnął jako intruz?
- Uroczy z ciebie Elfik. Zostań tu ze mną. - powiedział. Młodszy wytrzeszczył oczy.
- A-ale jak to mam zostać?! Muszę wrócić do domu, do mamy!
- Nie podnoś tonu. - odparł poważnie Książę. Niższy z nich spuścił głowę i splótł razem dłonie. - Czy powiedziałem ci byś spuszczał głowę?
- N-nie. - odpowiedział i z powrotem powędrował wzrokiem do wyższego. - Przepraszam.
- Chodź za mną. - odparł i zaczął iść w swoim kierunku, za to Yeosang nawet się nie ruszył. Blondyn odwrócił się z powrotem. - Powiedziałem, chodź. - wymamrotał przez zaciśnięte zęby. Młodszy przestraszony podszedł do niego. Seonghwa wyciągnął dłoń w stronę chłopaka, a tamten złapał za tę zimną, nieco ogrzewając ja swą ciepłą rączką. Wyższy chlopak niespodziewanie ruszył w tylko sobie znanym kierunku. Yeosang grzecznie za nim podążał, lecz gdy zobaczył królewski, elfi zamek, zaczął stawiać opór. Blondyn spojrzał na niego pytająco.
- Co miałeś na myśli mówiąc bym został, Panie?
- Zostań ze mną w zamku.
- A-ale ja mam rodzinę! Panie, proszę!
- Ah! Nie sprzeciwiaj się. Żyłbyś w lepszych warunkach niż do tej pory, mały elfiku. - powiedział Blondyn.
- Co mi po tym, skoro nikogo tutaj nie znam, nie pasuję tu! - odezwał się rozpaczliwie młodszy.
- Chodź.
- Nie, proszę! - krzyknął zapierając się nogami o ziemię, próbując uciec od nasilającego się uścisku silnej dłoni, tym razem na nadgarstku młodszego. Blondyn zaciągnął bruneta siłą do dostojnego zamczyska, widząc zdziwionych i chętnych do pomocy strażników, powiedział, że da sobie radę sam oraz, by nie dotykali bruneta.
- Panno Soojoo, jest na tym piętrze jakaś niezajęta komnata? - spytał Książę nadal trzymając nadgarstek, nieopierającego się już Yeosanga, u którego ledwo co można było dostrzec łzy zbierające się w oczach.
- Jak najbardziej Panie. Komnata naprzeciwko Pańskiej jest wolna. - odpowiedziała niska kobieta, uchylając głowy.
- Idealnie. Od teraz ten młodzieniec będzie ją zamieszkiwał, proszę przygotować mu coś do jedzenia oraz jakieś ładne odzienie.
- Dobrze Panie. - odparła służka i zaczęła zmierzać w stronę nadwornej kuchni, by na rozkaz ,wraz z kucharzami i kucharkami urządzić pyszny obiad dla Yeosanga. Seonghwa za to wprowadził młodszego do komnaty, usadził na łóżku i zmierzył go wzrokiem.
- Bądź grzeczny, niedługo obiad, prawdopodobnie zagoszczę tu niebawem. - odparł, zamknął drzwi oraz je zakluczył. Nie wiedział nawet, że młodszy dał upust emocjom i zaczął cicho szlochać. A płacz stawał się coraz to głośniejszy, lecz nie na tyle, by ktoś spoza komnaty miałby go usłyszeć. Chłopak czekał niecierpliwie na obiad, chciał jeszcze porozmawiać z Księciem Seonghwą, lecz nie doczekał się jego wizyty przy tym posiłku. Zrezygnowany leżał przez długi czas na łóżku, oglądał pokój bądź wąchał bukiet zebranych kwiatów, który tu ze sobą zabrał. Nadeszła pora na kolację. Yeosang został także przyodziany w elegancką, ale jednocześnie wygodną, białą koszulę i dopasowane do tego spodnie. Miał także przyszykowaną piżamę i strój na jutro.
- Przepraszam! - zaczepił jedną ze służek. - Czy Książę Seonghwa zjawi się na dzisiejszej kolacji? - spytał, zasiadając do małego stołu.
- Książę dzisiaj nie da rady, miał się zjawić, lecz musiał coś zrobić i trochę mu to zajmie. - odpowiedziała kobieta zgodnie z prawdą, rozkładając porcelanowe talerze i posiłki na stole.
- Dobrze, dziękuję za informację. - odparł i nieco posmutniał. Zjadł kolację w przygnębiającej ciszy i mimo z początku myślał, że nie da rady zasnąć, kraina snów szybko zabrała go do siebie, a wszystkie spięte mięśnie rozluźniły się. Mógł odpocząć.
Zasnął z myślą, o tym kiedy będzie mógł znów porozmawiać z Księciem i czy kiedyś jeszcze wróci do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro