Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wyciekał#8


- Co robicie?

Przerażony niespodziewanym towarzystwem próbowałem odepchnąć od siebie Marcela. Nie poszło dokładnie po mojej myśli. Chłopak stracił równowagę moim nagłym wierceniem i skończyłem z powrotem na biurku przygnieciony jego ciężarem.

- Dzielę się swoim ciałem z Księciem Balonowym – wyjaśnił Wampir nie dając mi się podnieść.

- Po co? – Dopytywała podchodząc w naszym kierunku.

- To bardzo dobre pytanie, Fiona...

- Nie opowiadaj żadnych głupot!

Marcel z szerokim uśmiechem zatkał dłonią moje usta i kontynuował:

- Widzisz, Fiona, kiedy dwoje ludzi bardzo się kocha to lubią współdzielić się ciałami. Całują się, trzymają za ręce i spędzają każdą możliwą chwilę wspólnie.

Dziewczyna kiwała głową chłonąc każdego jego słowo, które było totalną bzdurą. Od samego słuchania robiło mi się niedobrze. Co on próbował wpakować jej do tej głowy? Fiona miała zbyt dobre i naiwne serce, wpływ Wampira mógł skrzywić jej światopogląd.

- Dlatego połączyliście się tym dziwnym żelkiem? – Zapytała szczerze zafascynowana jego bezsensownymi słowami.

- Dokładnie, – z zadowoleniem pokiwał głową, jakby właśnie udało mu się przekonać kogoś do kupna dziurawej skarpetki – to znacznie lepsze od zwykłego ślubu. I patrz, jak pięknie się skrzy, lepiej od pierścionka zaręczynowego!

Dziewczyna w ekscytacji przyznała mu rację. Zażenowany przewróciłem oczami. Żelek skrzył się w świetle, by był zrobiony z syropów i żelatyny. Było to zwykłe załamanie światła w gęstym ciele, nie widziałem w tym niczego pięknego.

- To znaczy, że się pobierzecie?

- Pewnie, że tak.

Odpowiedź Marshalla mnie zszokowała. Gniewnie zacząłem się szarpać, kopać i odpychać od siebie Wampira. Czy on był jakiś ułomny?! Co on właśnie powiedział osobie trzeciej? Brakowało już tylko, żeby Fiona rozniosła tą wieść w świat. Zrobiło mi się słabo na samą myśl. Jeżeli to wyjdzie z tych czterech ścian... nie chciałem sobie tego nawet wyobrażać. Marcel tym mocniej dociskał się do mnie, im mocniej starałem się uwolnić. To wszystko musiało sprawiać mu przyjemność, zbyt dobrze go znałem. Wampir uwielbiał mnie upokarzać na każdy możliwy sposób.

- Wybacz, Fiona, dałabyś nam moment? Moja Księżniczka jest nieśmiała, a naprawdę chciałbym skończyć, co robiliśmy.

- Pewnie!

Dziewczyna nie zastanawiała się nawet przez chwilę. Ignorując moje błagalne spojrzenie i tłumione krzyki, opuściła mój gabinet. Marcel z uśmiechem obserwował moje bezowocne próby uwolnienia się.

- Wiesz, że im bardziej liżesz moją dłoń, tym bardziej pogarszasz swoją sytuację? To jest nawet podniecające na swój sposób.

Zażenowany nie chciałem tego nawet komentować. Ze złością odepchnąłem go od siebie, już nie miał powodu tak mnie trzymać.

- Czy ty zwariowałeś do reszty?! – Wrzasnąłem, gdy wreszcie uwolnił moje usta.

- Niespecjalnie – wzruszył ramionami unikając mojego ciosu.

W życiu na nikogo się nie zamachnąłem. To był pierwszy raz, kiedy wymierzyłem cios na kogokolwiek. Teraz nie marzyłem o niczym innym, jak zdzielić Wampira i zostawić bolesny, czerwony ślad na jego policzku. Może w taki sposób jego niewydarzona jadaczka nauczyłaby się czegokolwiek.

- Dlaczego powiedziałeś to wszystko?! Czy ty w ogóle wiesz, co ona musiała teraz sobie pomyśleć?!

- Jakie to ma znaczenie? Kochasz ją, czy co? – Zapytał gniewnie mrużąc oczy.

Czy on był na mnie zły? To niepoważne. Jedyną osobą mającą prawo do wściekania się w tej chwili, byłem ja i nikt inny. Marcel zrobił to wszystko celowo, byłem o tym przekonany. Z tym swoim „super" słuchem, musiał wiedzieć o przybyciu dziewczyny, jak tylko przekroczyła próg mojego królestwa. Cokolwiek rodziło się w jego głowie, to wszystko było częścią jakiegoś chorego planu.

- To muszę ją kochać, żebyś nie opowiadał bzdur? – Zapytałem już znacznie spokojniej.

Odetchnąłem ciężko zbierając swój rozbity zdrowy rozsądek. Krzykiem niczego i tak nie zmienię.

- Przecież nie skłamałem i nie zniszczyłem jej niewinności, dokładnie, jak chciałeś.

Niedowierzająco pokręciłem głową. Jak bardzo różni od siebie musieliśmy być, że chłopak nie widział w tym wszystkim żadnego problemu?

- Nic z tego nie chciałem.

- Pragnę ci przypomnieć, że to nie ja obejmowałem cię nogami i jęczałem z podniecenia.

- J-ja... ja wcale nie jęczałem! – Zawołałem czerwieniąc się po same uszy.

Z wypiekami na twarzy rzuciłem w niego zmiętą kartką. Wampir z kpiącym uśmieszkiem patrzył, jak papier ląduje u jego stóp. Może gdybym zmiażdżył ją lepiej, doleciałaby, chociaż do jego piersi.

- I to miałoby mnie zaboleć? Już bardziej bolały twoje paznokcie na moim karku.

- Nie masz za grosz wstydu...

- Ja nie mam? – Zapytał gniewnie – Ja, chociaż nie wypieram się czegoś, co zrobiłem i nie twierdzę po zrobieniu tego, że sytuacja nie miała miejsca!

Zaciskając usta wyminąłem Wampira. Uparcie chwyciłem za łączący nasz żelek i wbrew jego woli pociągnąłem go na zewnątrz.

Marshall Lee

Nie do końca chciałem, żeby to wyglądało w ten sposób. Byłem poirytowany, dlatego powiedziałem to wszystko. Jak mógłbym zachować się inaczej? Balonowy nie potrafił być szczery sam ze sobą. Gdyby tylko jego usta były tak skore do wyznań, co jego ciało, byłoby znacznie łatwiej. Posłusznie wyszedłem za Księciem plując sobie w twarz, że nie spróbowałem, chociaż załagodzić trochę sytuacji. Zdecydowanie wolałem kończyć żartem, wtedy atmosfera między nami nie byłaby taka ciężka. Bałem się... Bałem się, że mogłem wszystko zepsuć. Nawet, gdy brał mnie za dziecinnego, aroganckiego czy za zwyczajnego dupka, było to znacznie lepsze od prawdziwej nienawiści. Balonowy mógł mówić, co tylko chciał, nie był zdolny do darzenia kogoś tak negatywną emocją. Książe był zwyczajnie zbyt dobry na to..., Jeżeli kogoś takiego doprowadziłbym do nienawiści, nie wybaczyłbym sobie. Gdyby Fiona nam nie przeszkodziła, sytuacja mogłaby wyglądać inaczej. Czy to takie żałosne mieć nadzieję, że zamglony wzrok Księcia mógł mieć jakieś inne znaczenie? Że to wszystko nie było spowodowane tylko zwykłym wyzwaniem? Przecież, jak można całować w taki sposób kogoś, do kogo kompletnie nie ma się żadnych uczuć? Nie bardzo chciałem w to wierzyć, a z drugiej strony, nie miałem żadnych podstaw uważać inaczej.

W milczeniu obserwowałem rozmowę Księcia z Fioną. Zaciskając pięści na przedramionach walczyłem ze swoimi wewnętrznymi pragnieniami. Ogarniał mnie gniew ilekroć widziałem ich wspólnie.
„Do mnie też się tak uśmiechaj!", krzyczałem w myślach zagryzając wargę.

- Macie już ustaloną datę ślubu?

Naiwne oczy Fiony błyszczały w podekscytowaniu. Czasami dziękowałem losu, że dziewczyna jest tak naiwna. Nawet, jeżeli Balonowy miał do niej jakiekolwiek uczucia nie zauważy tego, dopóki nie zdzieli jej wyznaniem prosto w twarz. Znając charakter Księcia, to nigdy się nie wydarzy. Dawało mi to przewagę. Z naszej trójki tylko ja potrafiłem jakkolwiek działać.

- Nie będzie żadnego ślubu – Balonowy westchnął ciężko, uśmiechając się w ten słodki sposób – Marshall Lee opowiadał głupoty.

- Słyszysz to, Fiona? Dałem mu swoje serce na dłoni, a on postanowił je zmiażdżyć.

- Przecież ty nie masz serca – warknął posyłając mi zniesmaczone spojrzenie.

- To niemiłe, Książę – zbeształa go dziewczyna dając się złapać na moje smutne oczy – Co jeżeli Marshall szczerze wyznał ci swoje uczucia?

- O, właśnie! Dlaczego za mnie decydujesz o wszystkim?

- C-co...?

Zaskoczony chłopak cofnął się pod naszym podwójnym atakiem. Wiedziałem, naiwna i niewinna strona Fiony mogła się czasem do czegoś przydać. Z trudem zwalczyłem ochotę posłania mu triumfalnego uśmiechu. Może i w moim towarzystwie pozwalał sobie na ostrzejsze reakcje, ale przy niej nic nie mógł powiedzieć. Musiałem to wykorzystać.

- Czuję się taki wykorzystany... - przybierając żałosną minę zwróciłem się do Fiony – Robię dokładnie wszystko, co by tylko chciał i więcej. Pomagam mu się zrelaksować, nasza sytuacja jest dość stresująca dla niego. Przytulam go i całuje... nawet sprawiam, że z przyjemności zaczyna wyciekać...

- Co ty próbujesz jej powiedzieć?! – Zaczerwieniony Książę chwycił za moje ramię zaczynając mną potrząsać – Do reszty straciłeś rozum?!

- Ja mówię tylko prawdę.

Byłem niesamowicie dumny z tej jednej wymuszonej łzy. Nie spodziewałem się, że jakiekolwiek jeszcze w sobie mam. Był to historyczny moment dla mnie. Zamierzałem opowiadać tę historię naszym dzieciom. Historię pod tytułem „Jak uwiodłem waszą matkę".

- Myślę, że Marcel zasłużył na nagrodę – oznajmiła poważnie dziewczyna – W końcu obiecałeś wynagradzać jego dobre zachowanie. Marcel zasługuje na nagrodę też za twoje złe zachowanie.

- Chyba mu nie uwierzyłaś? – Niedowierzający Książę puścił mnie zwracając się do Fiony – On łże, nic z tego, co powiedział nie jest prawdą.

Dziewczyna w zamyśleniu ważyła swoją odpowiedź. Z przepraszającym uśmiechem powiedziała:

- Na własne oczy widziałam, jak robi to, co powiedział. Czy chwilę temu nie przytulał cię i całował? Było tam też sporo śliny, więc zdecydowanie wyciekałeś.

Swoje parsknięcie musiałem zakamuflować kaszlem. Twarz Balonowego przybrała kolor dojrzałego pomidor, nie miał nawet, jak się kłócić. Nie chciałem być tym dziecinnym, ale zdecydowanie wygrałem dzisiejszą potyczkę. Im bardziej starał się jej wytłumaczyć, tym bardziej się pogrążał.

- Nie żądam niczego strasznego na swoją nagrodę – mruknąłem przybierając najniewinniejszą minę, na jaką było mnie stać – Marzy mi się randka tylko we dwoje.

- Absolutnie się nie zgadzam!

- Na czym polega randka? – Zapytała Fiona ignorując głośny sprzeciw Balonowego.

- Niczym trudnym – popędziłem z wyjaśnieniem, zanim chłopak zdobyłby jej uwagę – Randka to spotkanie dwóch osób przy wspólnym posiłku, później jakiś spacer i oglądanie gwiazd.

Tyle wystarczyło, żeby wygrać na swoją stronę dziewczynę. Jej wzrok wynagradzał mi przerwanie naszej wcześniejszej akcji, była wstanie załatwić mi coś znacznie lepszego.

- Zgódź się, Książę Balonowy! To wszystko brzmi, jak świetna zabawa!

- J-ja... - chłopak zawahał się pod rozpromienionym spojrzeniem Fiony, zdecydowanie miał, co do niej słabość – W porządku...

Objąłem go w pasie nachylając się, żeby tylko on mógł usłyszeć to, co właśnie zamierzałem mu powiedzieć:

- I to wszystko zakończone upojną nocą, podczas której będziesz wyciekał ze wszystkich otworów swojego ciała – dodałem szeptem przygryzając płatek jego ucha.

- Zatem ustalone! – Zawołała nieświadoma Fiona – Idziecie na randkę!

Nie mogłem powstrzymać dzikiej satysfakcji, która wypełniła mnie na widok przerażonej miny Balonowego. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro