XV
~*~
Rozdział pisany o 5 rano w drodze na maraton przepraszam
~*~
Słońce wpadało leniwie do ich sypialni przez szparę między zasłonami, a w powietrzu wirowały drobinki kurzu. Zwiędły bukiet koralowych i czerwonych róż stał smętnie w kryształowym wazonie bez wody na biurku, a pomięte ubrania leżały rozrzucone dookoła łóżka.
Mino przewrócił się na plecy szeleszcząc przy tym śliskim materiałem kołdry i uchylił powieki mrugając szybko by pozbyć się sennej ciężkości. Wygiął się w łuk i ziewnął szeroko układając rękę pod głową i przewracając się na lewy bok. Uśmiechnął się widząc spokojną i zaspaną twarz drobnego blondyna, który spał w najlepsze skulony. Pogłaskał go delikatnie po policzku i westchnął ciężko czując potworny ból rozchodzący się po większości jego ciała. No tak.
Przypomniał sobie cały wczorajszy wieczór i skrzywił się nieco, zabierając rękę z twarzy młodszego w poczuciu winy. Nie można było nazwać tego bójką, ale normalnym zbliżeniem też nie. To było czymś pomiędzy i ukazywało w idealny sposób okazywało ich uczucia względem siebie.
Miłość, nienawiść, brutalna czułość przepełniona wrzącą namiętnością, chęć zadania sobie nawzajem bólu i żal za krzywdy.
Mężczyzna dostrzegł, że praktycznie cała powierzchnia skóry na szyi blondyna, jest pokryta sino-żółtymi śladami w kształcie jego warg. Na przedramieniu widniało pięć, oddalonych od siebie w małych odstępach ciemniejszych plam, po tym jak zaciskał na nim palce chcąc utrzymać swojego chłopaka w jednej pozycji. Gdzieś spomiędzy jego splecionych ramion przebijało się jeszcze kilka sinych plam mniejszych, lub większych. Song większości z nich nie pamiętał. W ogóle cała ta noc była jakby za mgłą. Pamiętał moment, w którym wyszedł z salonu, a potem to jak krzyczał na Taehyuna, który zamknął mu usta agresywnym pocałunkiem. Dalej wszystko było jednym wielkim haosem: szarpanina, trochę krwi, oddech, który uwiązł głęboko w płucach i nie mógł wydostać się na zewnątrz przez zaciśniętą na szyi dłoń, agresywne i chaotyczne pocałunki oraz później całkowicie niedelikatny i wręcz zwierzęcy seks zakończony płaczem obu stron. Łzy wywołane były bólem fizycznym jak i psychicznym. Jedno, krótkie zdanie wyryło się w pamięci bruneta już na dobre, nie opuszczając go później aż do śmierci.
Żałuje tego, że w ogóle cię poznałem i pokochałem.
Wyszeptane wprost do jego ucha tuż przed siarczystym policzkiem i tym jak Taehyun po raz kolejny nabił się na niego.
Mężczyzna nie mógł już dłużej tego wytrzymać, więc najciszej jak mógł, wyplątał się z szeleszczącej pościeli i po cichu otwierając drzwi wyszedł do łazienki by wziąć gorący prysznic.
Założył zwykłą, czarną koszulkę i luźne, domowe dresy, po czym udał się do kuchni by przygotować śniadanie. Na środku blatu stał kolejny, kryształowy wazon, a w nim suchy, zwiędnięty bukiet żółtych chryzantem.
Wszystkie kwiaty w ich domu były suche i przede wszystkim martwe. Im dłużej Mino wpatrywał się w wyblakłe płatki kwiatów tym bardziej docierało do niego, że symbolizują jego relacje z Taehyunem. Sucha i jakby martwa. Zniknęły dawne czułości, a zastąpiły je kłótnie, pretensje i gorycz. Mężczyzna czuł dziwną lekkość w sercu, jakby to wszystko poszło w zapomnienie. Jakby ta dziwna noc była początkiem czegoś zupełnie nowego. Czegoś nieoczekiwanego i zupełnie innego od ich przeszłości.
W przypływie nagłego impulsu zerwał się ze swojego miejsca i narzucił na siebie kurtkę udając się do pobliskiej kwiaciarni. Kupił bukiet złożony z róznokolorowych frezji oraz złocistych chryzantem oraz koralowe i czerwone róże. Szybko wrócił do domu i najciszej jak umiał wymienił kwiaty na świeże i wziął się za przygotowywanie śniadania.
Gdy wszystko było już gotowe i ustawione na wyspie kuchennej, przygotował sobie herbatę i z kubkiem gorącego napoju stanął przy drzwiach balkonowych dopiero teraz zauważając biały puch leżący na trawnikach i na balkonie ich małego mieszkania. Nie zwrócił uwagi na śnieg gdy dosłownie biegł do kwiaciarni, a wracając miał w głowie coś zupełnie innego. Rzeczywiście, najwyższa pora na pierwszy śnieg.
Wyciągnął telefon z kieszeni dresów i otworzył kalendarz zupełnie nie kojarząc jaki jest dziś dzień.
Sobota, 6 grudnia 2027
Na śmierć zapomniał, że to już, że właśnie dziś mija dokładnie 10 lat od kiedy poznał Taehyuna. Dokładnie 5 lat od dnia ich ślubu i dokładnie 2 lata od rozwodu. Wszystkie ważniejsze wydarzenia związane z ich związkiem miały miejsce właśnie szóstego grudnia.
Huh, no tak. Ślub i rozwód. Pomimo tego wszystkiego, ponownie do siebie wrócili i od półtora roku żyli po prostu jako partnerzy, bez żadnych papierków czy też wiążących krążków, które należało nosić na palcu.
Chude ramiona wsunęły się pod te jego, drobne ciało przylgnęło do niego od tyłu, a miękkie włosy załaskotały w policzek. Żylaste dłonie splotły się na jego brzuchu, a szyje omiótł ciepły oddech. Zastygł w bezruchu i przełknął ślinę nie będąc do końca pewnym co powinien zrobić. Odstawił kubek na półkę i rozluźnił się nieco kładąc dłonie na tych mniejszego. Trwali tak przez chwile napawając się złotymi promieniami słońca wpadającymi do salonu i przede wszystkim swoją czułością. Od dawna nie zaczęli razem dnia i to w dodatku w tak miły sposób. Zazwyczaj obaj robili wszystko byle szybciej i tylko mijali się w korytarzu od czasu do czasu rzucając sobie wymuszone uśmiechy i ciche "dzień dobry".
Blondyn obszedł go dookoła i stanął przed nim delikatnie się uśmiechając. Kąciki ust bruneta również uniosły się lekko ku górze, jednak zaraz wykrzywiły się nieprzyjemnie, gdy jego wzrok zsunął się z twarzy chłopaka, na tors i nogi, które pokryte były siniakami.
- To nic. Nawet nie bolą. - powiedział blondyn podchodząc bliżej i wtulając się w niego z całą ufnością. Przypomniało mu się nagle jak przytulali się jeszcze w czasach liceum, gdy blondyn z dziecięcą wręcz niewinnością przylegał do niego całym ciałem oplatając jego ciało w talii i wciskając policzek w jego pierś. Objął go mocno chcąc schować przed całym złem tego świata i westchnął głęboko wciągając do płuc ten typowy, owocowy zapach jego szamponu.
- Przepraszam, Namtae.
- Za co niby?
- Za wszystko. Za to, że nie umiem kochać cię tak, jak powinienem. Za to, że cię uderzyłem, za zdrady, nie dawanie odpowiedniej uwagi. Czy byłbyś w stanie mi wybaczyć?
Blondyn zacisnął mocniej dłonie na koszulce chłopaka i zacisnął oczy nie chcąc się rozpłakać.
- Oczywiście, że tak. J-ja też przepraszam. Za wszystko. Kocham cię najbardziej na świecie i nie chce cię znowu stracić...
- Nie stracisz. Obiecuje.
Mino nachylił się do niższego i najdelikatniej i najczulej jak umiał pocałował jego drobne, różowe usta układając dłonie na jego talii i przyciągając bliżej siebie.
- Tęskniłem za tym... - wyszeptał Taehyun odrywając się od niego i ponownie ukrył się w jego ramionach przymykając powieki.
- A ja tęskniłem za tobą. Nie ważne co by się nie stało i tak będę cię kochał. Cały czas mocniej i mocniej, nie ważne jak źle będzie. Wrócę do ciebie i będę przepraszam dopóki nie przyjmiesz mnie z powrotem. Może my już po prostu tak musimy? Może nie możemy być szczęśliwi tak łatwo jak inni?
- Mino...
- Nie przerywaj mi, dzieciaku. Na czym to ja... A tak. Nie wiem dlaczego ciągle mamy ze sobą pod górkę, ale wiem... Wiem, że bez ciebie moje życie nie ma sensu. Wszystko jest szare i nudne, a ja nie jestem sobą. Nie wiem jak długo będziemy się szarpać, ale mam nadzieję, że jak najdłużej, bo cholera, nie chcę nie móc cię kochać. A teraz chodź na śniadanie, bo się narobiłem, a za chwilę pieczywo już nie będzie tak chrupiące...
- Chyba rzeczywiście jestem głodny, a chrupiące bułeczki to całkiem dobry argument żeby się od ciebie odkleić. - zaśmiał się blondyn ciągnąc starszego za rękę w kierunku wyspy kuchennej.
~*~
Czas płynął leniwie, jakby zwolnił dla nich, by mogli odbudować swoją relację i nadrobić to stracone półtora roku. Spędzali ze sobą każdą wolną chwilę, a i tak był im mało. Najchętniej w ogóle nie ruszaliby się ze swojego mieszkania i trwali w swoich objęciach czytając książki, rozmawiając, popijając wino, albo oglądając telewizję. Wróciła dawna czułość i delikatność względem siebie, każdy, nawet najmniejszy dotyk sprawiał im przyjemność, jakby nigdy wcześniej nie mieli styczności z drugim człowiekiem, a w szczególności ze sobą.
Spacerowali po zaśnieżonych ulicach Seulu trzymając się mocno za ręce i śmiejąc się z małego francuskiego buldoga, który wbiegł w wielką zaspę ciągnąc za sobą małą dziewczynkę. Może nie powinni, ale nie mogli się powstrzymać. Nagle blondyn się zatrzymał i popatrzył prosto w ciemne oczy wyższego odgarniając mu z oczu kilka kosmyków grzywki.
- Pojedźmy do Prowansji.
- Co? - mężczyzna uniósł brwi, ponieważ jeszcze parę lat temu usłyszał, że noga jego ukochanego nigdy nie postanie na przeklętej, francuskiej ziemi.
- Do tamtego domku na wsi, gdzie poznaliśmy Gabrielle i gdzie doglądaliśmy pasieki.
- Mówiłeś, że nigdy tam nie wrócisz. Poza tym, Gabrielle mieszka w Seulu i pisała, że jej ciotka nie żyje już od trzech lat...
- Oh... Nie miałem pojęcia. No, nie istotne, w każdym razie, chcę tam wrócić.
- Dobrze, zrobię co w mojej mocy, kochanie.
- Kocham cię, wiesz? - zapytał uśmiechając się szeroko młodszy i ręką w czarnej, skórzanej rękawiczce pogładził go po policzku.
- Wiem. Ja ciebie też. Dziesięć razy mocniej.
~*~
Miękki koc w czerwono-granatową kratę leżał rozłożony równo pomiędzy kwitnącymi na fioletowo i biało niskimi krzewami lawendy skutecznie ukrywając ich przed wzrokiem świadków.
Brunet pochylał się nad drobniejszym od siebie chłopakiem ściskając jego biodra kolanami i intensywnie wpatrywał się w jego ciemne jak mocna kawa oczy uśmiechając się przebiegle. Wokół nich rozbrzmiewało leniwe bzyczenie pszczół, a francuskie słońce grzało przyjemnie umilając im popołudnie. Sunął rękami wzdłuż boków blondyna i na chwilę zatrzymał się na żebrach, by zacząć go bezlitośnie łaskotać. Jego donośny śmiech zmącił przyjemną ciszę panującą w ogrodzie, jednak ani jemu, ani starszemu, który po chwili również zaczął się śmiać, w ogóle to nie przeszkadzało. Chłopak wierzgał nogami tracąc nad sobą panowanie i w trakcie tej niewinnej zabawy wpadł na genialny pomysł, który już taki niewinny nie był. Wykorzystując chwilę jego nieuwagi szarpnął się mocniej i przekręcił tak, że teraz to on dominował i szczerząc się jak głupi do sera, obserwował jak uśmiech powoli znika z ust jego partnera, do którego dopiero dotarło jaki cel powziął sobie młodszy. Blondyn nachylił się do niego i nie śpiesząc się nigdzie, musnął jego wargi swoimi. Wystarczyło im kilka sekund, by temperatura wokół wzrosła jeszcze bardziej i lekki pocałunek zamienił się w pełen pasji i pożądania gest. Ich języki stykały się co jakiś czas, sprawiając, że przez ich ciała przechodziły przyjemne dreszcze. Drobniejszy odsunął się by zaczerpnąć oddechu i zaczął składać mokre pocałunki na całej szyi swojego chłopaka wsuwając chłodną dłoń pod lekki materiał jego koszulki, którą stopniowo podsuwał do góry. Brunet nawet nie zauważył, gdy z jego ust zaczęły uciekać pojedyńcze westchnienia, a ubranie znalazło się gdzieś na trawie. Taehyun potrafił doprowadzić go na skraj wytrzymałości samymi pocałunkami, nie mówiąc już o tym co wyczyniał swoim językiem... Ostatnio to on przejął pałeczkę w łóżku i Song nie ukrywał, całkiem mu się to podobało.
- Jak masz zamiar tak się ze mną bawić, to chodźmy do środka... - sapnął Mino. Taehyun pokręcił tylko głową i zaśmiał się cicho podnosząc się do siadu i podając starszemu rękę. Mężczyzna wtulił się w jego klatkę piersiową ciasno obejmując go w talii, a blondyn zaczął głaskać go po włosach i policzku.
- Kocham cię najbardziej na świecie. - powiedział w końcu mniejszy ponownie przerywając ciszę.
- A ja kocham cię zawsze dziesięć razy mocniej, Taehyunnie.
THE END
~*~
Okeeeeeeeej....
To już jest koniec, nie ma już nic, Pricked się skończyło i mogę se iść~
No cóż, nie powiem, że kończę tego fika z niemałą ulgą... Zrobiło się ciężkie i aż nieprzyjemnie było mi je pisać, dlatego stwierdziłam, że to najwyższa pora zakończyć te dziwaczne przygody naszej uroczej parki.
Niewiele mam tu do powiedzenia, co najwyżej dziękuję, za wsparcie i gwiazdki, a cała ta żałość dedykowana jest mojej cudownej eommie - Kasuminya, kocham Cię bardzo i dziękuję, że jako jedna z niewielu osób tak mocno kibicowałaś tej porażce aż do samego jej końca.
Był to mój pierwszy i ostatni Namsong w karierze, nie wiem czy to dobrze, czy źle, ale tak postanowiłam i kropka. Jedyny argument, który by mnie przekonał do ponownego brania się za ten ship to powrót Taehyuna do Winner, a jak wszyscy wiemy, to się nie stanie, tak więc wnioski wyciągnijcie sami...
Au revoir, kocimiętki!
Enjoy,
- Alex =^.^=
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro