XIII
n/a
Proszę włączyć piosenkę, nadaje klimatu w trakcie czytania
~ Seul, Korea Południowa,godzina 00:25~
Brunet wszedł do klubu i od razu zaczął kaszleć przez zmieszany odór potu, dymu papierosowego oraz alkoholu. Usiadł na jednym z wysokich krzeseł barowych i zaczął wpatrywać się w parkiet, na którym tańczył rozgrzany i jednocześnie nagrzany tłum.
- Co podać? - przyjemny damski głos ze znajomym akcentem rozszedł się tuż przy jego uchu skutecznie zwracając jego uwagę i zmuszając go do odwrócenia głowy od wysokiego blondyna, który pochłonięty był przez zabawę. Patrzył teraz w szmaragdowe oczy wysokiej dziewczyny o delikatnej, europejskiej urodzie, uroczych, drobnych ustach pociągniętych ciemną, bordową szminką i włosach długich do pasa oraz delikatnie falowanych w tym samym odcieniu mlecznej czekolady z kasztanowymi refleksami co kilka lat temu. Miała na sobie obcisłą, firmową kamizelkę, która opinała jej idealną figurę i dodatkowo uwydatniała jej spory biust. Miała odkryty brzuch, płaski jak blat baru, który obsługiwała, zamiast typowych, pracowniczych spodni garniturowych, jej kształtną pupę opinały aż nieprzyzwoicie krótkie shorty z czarnego dżinsu. Mężczyzna mimowolnie oblizał wargi i kończąc lustrować barmankę wzrokiem, znów spojrzał na jej urodziwą twarz i gdy w szmaragdowych oczach zabłysnęła mała iskierka zrozumienia, po jego wargach zaczął błąkać się krzywy uśmieszek. - Mino... - wyszeptała w końcu dziewczyna uśmiechając się od ucha do ucha i wychodząc zza baru stanęła na przeciwko mężczyzny przyglądając mu się uważnie i nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
- Gabrielle... Co ty tu robisz?
- Pracuje, nie widać? - zapytała z uśmiechem i podeszła jeszcze bliżej zmuszając bruneta żeby zszedł ze stołka i uściskał ją serdecznie. - Ile to już minęło?
- Zaraz stukną trzy lata. Cholera, czemu nie mówiłaś, że jesteś w Seulu? Opowiadaj co u ciebie.
Mężczyzna zajął swoje wcześniejsze miejsce, a szatynka wróciła na miejsce pracy opierając się łokciem o czarny blat baru i stukając długimi, pomalowanymi czarną emalią paznokciami o swój policzek.
- Jakoś tak, nie pomyślałam o tobie... A co u mnie? Całkiem w porządku. Studiuje, mam pracę, chłopaka i maleńkie mieszkanie na obrzeżach miasta. Jest mi tu lepiej niż w Prowansji.
Brunet zaśmiał się serdecznie przypominając sobie sielskie obrazki przecudownej prowansalskiej wsi i jednocześnie brudne, zatłoczone ulice Seulu.
- Od jak dawna tu jesteś?
- Za chwilę minie rok...
- I po tym roku dalej uważasz, że lepiej jest tutaj?
- Mhm.
Mężczyzna uniósł tylko brwi i odchrząknął delikatnie nie mogąc zrozumieć punktu widzenia młodszej.
- Poczekaj, za chwilę przestanie być tak różowo i nie będziesz marzyła o niczym innym, jak żeby wyrwać się z tego miejsca.
- Zobaczymy... A tymczasem, czego się napijesz?
- Soku pomarańczowego.
Szatynka zaśmiała się krótko jednak widząc poważną minę rozmówcy posłusznie nalała do kieliszka pomarańczową ciecz.
- A co u ciebie i Namtae?
Mino drgnął niespokojnie słysząc imię blondyna i momentalnie stracił swój dobry humor.
- Właśnie po niego przyjechałem. To znaczy on nie wie, że po niego.
- Nie jesteście razem?
- Nie. To znaczy tak. Znaczy nie. Ale tak. Może. Sam nie wiem, to cholernie skomplikowane...
- Cały czas mam wrażenie, że to moja wina.
- Nie twoja tylko moja i Taehyuna. Ty byłaś tylko dodatkiem do tego całego cyrku.
- No, nie do końca... Nie wiem co opowiadał ci Taehyun, ale wtedy w Paryżu, to nie była jego wina.
Brunet odstawił z trzaskiem szkło na blat i szerzej otworzył oczy.
- Jak to twoja?
- Tu jest trochę za głośno, chodźmy porozmawiać na zaplecze... - dziewczyna obeszła bar dookoła i znowu stanęła obok mężczyzny czekając aż ten, otrząśnie się z pierwszego szoku i ruszy za nią w stronę ciężkich, metalowych drzwi na końcu klubu.
- Yoonji, zastąpisz mnie na trochę? - drobna dziewczyna o czarnych, długich do ramion włosach kiwnęła delikatnie głową i przeniosła się kawałek dalej, tam gdzie jeszcze przed chwilą stała Francuzka.
Po drodze dziewczyna chwyciła z ziemi dwie drewniane skrzynki po owocach i dwie butelki coli. Otworzyła następne drzwi i owiało ich chłodne, nocne powietrze. Rzuciła skrzynki na ziemię i usiadła na jednej pozbywając się zębami kapsli z napojów. Pociągnęła długiego łyka i spojrzała na bruneta, który stał niepewnie przy metalowych schodach nie wiedząc do końca jak się zachować.
- Siadaj Mino. Nie gryzę przecież. Przy okazji, masz może ognia? - niewiadomo skąd między jej zębami pojawił się cienki, nieodpalony papieros.
- Jasne, że mam.
Starszy rzucił w jej stronę zapalniczkę i w końcu zdecydował się usiąść obok. Sam również wyciągnął z kieszeni spodni paczkę i odpalił używkę zaciągając się długo.
- Może, zacznijmy od początku...
~*~
~Mała wioska gdzieś w Prowansji, Francja, godzina 1:03~
- Em, Taehyun, chciałbyś pojechać ze mną do Paryża na weekend? - zapytała szatynka dosiadając się do niego na ławeczce i wyciągając dłoń po papierosa.
- Hm, dlaczego nie. Mino nie chciał mnie tam zabrać, ucieszy się, że mamy okazje zobaczyć miasto zako...
- Ale ja nie mówię o Mino. Mówię tylko o nas. - przerwała mu młodsza oddając używkę. Mężczyzna zerknął na nią kątem oka i westchnął zaciągając się jagodowym dymem.
- A po co mielibyśmy jechać do tego Paryża?
- Muszę złożyć papiery na uczelnie, a boje się, że się zgubie. Wolałabym nie gubić się sama...
- Ah, no dobrze, mogę pojechać, ale jak tylko coś wysuniesz to przysięgam, że wsiadam w pociąg i wracam tutaj.
- W porządku. W takim razie pakuj się, pociąg odjeżdża za trzy godziny.
- Czekaj, co? Ale to oznacza, że odjeżdża o czwartej nad ranem.
- Dokładnie tak.
Szatynka wstała z ławeczki i weszła z powrotem do domu zostawiajac blondyna samego na pastwę zimnej, sierpniowej nocy.
~ Kilkanaście godzin później, Paryż, Francja~
Wszystko co robili było niezwykle chaotyczne, zaczynając od pocałunków, a na mocnych pchnięciach bioder kończąc. Szatynka mocno wbijała paznokcie w jego barki odchylając głowę do tyłu i co i raz wzdychając rozkosznie. Wyższy mocno przypierał ją do metalowej ściany kabiny w łazience i zaciskał dłonie na jej pośladkach starając się utrzymać ją w tej samej pozycji. Błądził ustami po jej bladej szyi zostawiajac na niej mokre ślady i gdy dziewczyna po raz pierwszy wydała z siebie głośny okrzyk rozkoszy, przyspieszył ruchy bioder doprowadzając ją na sam szczyt. Dziewczyna pościła jego ramiona i stanęła na ziemi na własnych nogach czekając aż jej towarzysz doprowadzi się do porządku. Poprawiła swoją krótką, czarną sukienkę i przeczesała palcami włosy uśmiechając się do blondyna, który z satysfakcją ułożył dłoń na jej talii i wyprowadził z łazienki z powrotem na parkiet. Od razu wpadli w wir imprezy wtapiając się w roztańczony tłum i znajdując sobie miejsce na parkiecie.
Nie rozmawiali ze sobą zbyt wiele w trakcie całego weekendu, który spędzili w mieście zakochanych, ale robili mnóstwo innych ciekawych rzeczy, które nie wymagały wypowiadania jakichkolwiek słów. Taehyun był zauroczony pięknem miasta i nie ważne jak bardzo absurdalnie to brzmi, na te trzy krótkie dni zapomniał o tym, że gdzieś w małym, ceglanym domku czeka na niego jego chłopak. W pełni poddał się urokowi młodej dziewczyny, która owinęła go sobie wokół palca szybciej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać...
~*~
~ Seul, Korea Polidniowa, godzina 00:57~
- Boże święty... Jak mogłem nie zauważyć, że coś jest nie tak po tym waszym wypadzie. Czekaj, naprawdę pieprzyłaś się z nim w kiblu w jakimś klubie w Paryżu?
- Mhm. Nie powinnam tego mówić, ale było nieziemsko.
- Zdaje sobie z tego sprawę, mam go przecież na codzień... - spojrzeli na siebie w dziwny sposób i zaczęli się śmiać z absurdu całej tej sytuacji. - Jakie to wszystko jest pochrzanione. - mruknął w końcu brunet upijając kolejnego łyka słodkiego napoju. - W sensie nasz związek. Przecież my powinniśmy już dawno się rozstać i do siebie nie wracać, a trzymamy się siebie jak jakiejś pieprzonej deski ratunkowej... Zdradzaliśmy siebie nawzajem w dodatku z tą samą laską, przyznaliśmy się do tego, kłóciliśmy się o pierdoły, takie jak kolor kanapy albo imię dla kota, serio, przez kota Taehyun wyprowadził się na prawie miesiąc, mam wrażenie, że bardziej się nienawidzimy niż kochamy, a mimo to, dalej jemy razem śniadania i śpimy w jednym łóżku. - gdy skończył mówić zaciągnął się papierosem i podał go swojej towarzyszce, która uśmiechnęła się tylko i w odpowiedzi mruknęła:
- Popieprzone to wszystko, ale może tak musi być. Pamietam jak was poznałam. Byliście w sobie zakochani po uszy i mieliście gdzieś resztę ludzi bo liczyliście się dla siebie tylko wy. Myślę, że dalej tak jest, tylko obaj macie problem z mówieniem o uczuciach. Ogólnie z porozumiewaniem się ze sobą.
- Pewnie masz racje. Stęskniłem się za tobą, Gabrielle.
- Ja za tobą też, Mino.
Chłopak przysunął się bliżej niej i objął ramieniem opierając głowę na ramieniu. Rzucił wypalonego papierosa na ziemie i zdeptał go czubkiem buta po czym westchnął głośno i przymknął oczy.
- Ja naprawdę chcę żeby było dobrze. Zależy mi na nim i naprawdę go kocham, ale mam wrażenie, że ciągle się mijamy. Na przykład teraz. Musiałem wyciągać z jego przyjaciela gdzie go znajdę żeby zabrać go do domu, bo doskonale wiesz jaki jest po alkoholu. Może zrobić coś głupiego albo... Albo nie wiem. Martwię się o niego.
- W takim razie leć do niego. Dobrze było cię zobaczyć po tylu latach.
- Tak, ciebie też. Dziękuje za tą rozmowę. Odzywaj się czasem do oppy, wyskoczymy razem na drinka, tylko może nie z tobą w roli barmanki.
Zaśmiali się serdecznie i wstali ze skrzynek po czym uściskali serdecznie. Brunet wrócił po schodkach do baru i znalazł blondyna przy barze gdzie siedział z jakimś chłopakiem, który był ewidentnie starszy od niego. Mino poczuł jak coś się w nim gotuje, i zaciskając szczękę podszedł do chłopaka i zabrał mu z ręki kieliszek z kolorowym drinkiem.
- Myślę, że na dziś ci już wystarczy picia. Jedziemy do domu.
- A ty kim jesteś? - zapytał trzeci mężczyzna szorstko i podejrzliwie spojrzał na Mino.
- Jego chłopakiem, który właśnie zabiera go do domu. Chodź Namtae, zbieramy się. - przykucnął przez młodszym, który posłusznie wdrapał mu się na plecy i oplótł nogami w pasie, a głowę oparł mu na ramieniu. Wymaszerował z klubu chwiejnym krokiem, ponieważ wcale nie tak łatwo było nieść na plecach dobrze zbudowanego dwudziestotrzylatka. Ułożył go na siedzeniu pasażera, samemu wślizgując się na miejsce kierowcy i ruszył w stronę ich wspólnego mieszkania.
~*~
Hola amigos!
Doznałam dziś w nocy weny na nowy rozdział, dlatego napisałam go w trzy godziny i oddaje do waszej dyspozycji jako najdłuższy rozdział w historii tego ficzka (1700 słów bez notatki).
Ta historia kończy przygody naszych gołąbków w Prowansji i niestety wracamy do szarego Seulu, jednak z pewną przyjaciółką, która dalej będzie mieszać w namsongowym romansie.
Mam nadzieję, że dało się zdzierżyć i to chyba tyle.
Enjoy,
- Alex =^.^=
PS: Nawet nie wiecie jak bardzo brzydzę się sobą przez ten tragiczny opis kursywą w środku rozdziału. Mam ochotę zwymiotować przez to, jak bardzo popsułam namsonga w tym momencie :")
PS2: Nie sprawdzone, kontynuuje poszukiwania bety :/
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro