Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XIII

n/a
Proszę włączyć piosenkę, nadaje klimatu w trakcie czytania

~ Seul, Korea Południowa,godzina 00:25~

Brunet wszedł do klubu i od razu zaczął kaszleć przez zmieszany odór potu, dymu papierosowego oraz alkoholu. Usiadł na jednym z wysokich krzeseł barowych i zaczął wpatrywać się w parkiet, na którym tańczył rozgrzany i jednocześnie nagrzany tłum.

- Co podać? - przyjemny damski głos ze znajomym akcentem rozszedł się tuż przy jego uchu skutecznie zwracając jego uwagę i zmuszając go do odwrócenia głowy od wysokiego blondyna, który pochłonięty był przez zabawę. Patrzył teraz w szmaragdowe oczy wysokiej dziewczyny o delikatnej, europejskiej urodzie, uroczych, drobnych ustach pociągniętych ciemną, bordową szminką i włosach długich do pasa oraz delikatnie falowanych w tym samym odcieniu mlecznej czekolady z kasztanowymi refleksami co kilka lat temu. Miała na sobie obcisłą, firmową kamizelkę, która opinała jej idealną figurę i dodatkowo uwydatniała jej spory biust. Miała odkryty brzuch, płaski jak blat baru, który obsługiwała, zamiast typowych, pracowniczych spodni garniturowych, jej kształtną pupę opinały aż nieprzyzwoicie krótkie shorty z czarnego dżinsu. Mężczyzna mimowolnie oblizał wargi i kończąc lustrować barmankę wzrokiem, znów spojrzał na jej urodziwą twarz i gdy w szmaragdowych oczach zabłysnęła mała iskierka zrozumienia, po jego wargach zaczął błąkać się krzywy uśmieszek. - Mino... - wyszeptała w końcu dziewczyna uśmiechając się od ucha do ucha i wychodząc zza baru stanęła na przeciwko mężczyzny przyglądając mu się uważnie i nie mogąc powstrzymać uśmiechu.

- Gabrielle... Co ty tu robisz?

- Pracuje, nie widać? - zapytała z uśmiechem i podeszła jeszcze bliżej zmuszając bruneta żeby zszedł ze stołka i uściskał ją serdecznie. - Ile to już minęło?

- Zaraz stukną trzy lata. Cholera, czemu nie mówiłaś, że jesteś w Seulu? Opowiadaj co u ciebie.

Mężczyzna zajął swoje wcześniejsze miejsce, a szatynka wróciła na miejsce pracy opierając się łokciem o czarny blat baru i stukając długimi, pomalowanymi czarną emalią paznokciami o swój policzek.

- Jakoś tak, nie pomyślałam o tobie... A co u mnie? Całkiem w porządku. Studiuje, mam pracę, chłopaka i maleńkie mieszkanie na obrzeżach miasta. Jest mi tu lepiej niż w Prowansji.

Brunet zaśmiał się serdecznie przypominając sobie sielskie obrazki przecudownej prowansalskiej wsi i jednocześnie brudne, zatłoczone ulice Seulu.

- Od jak dawna tu jesteś?

- Za chwilę minie rok...

- I po tym roku dalej uważasz, że lepiej jest tutaj?

- Mhm.

Mężczyzna uniósł tylko brwi i odchrząknął delikatnie nie mogąc zrozumieć punktu widzenia młodszej.

- Poczekaj, za chwilę przestanie być tak różowo i nie będziesz marzyła o niczym innym, jak żeby wyrwać się z tego miejsca.

- Zobaczymy... A tymczasem, czego się napijesz?

- Soku pomarańczowego.

Szatynka zaśmiała się krótko jednak widząc poważną minę rozmówcy posłusznie nalała do kieliszka pomarańczową ciecz.

- A co u ciebie i Namtae?

Mino drgnął niespokojnie słysząc imię blondyna i momentalnie stracił swój dobry humor.

- Właśnie po niego przyjechałem. To znaczy on nie wie, że po niego.

- Nie jesteście razem?

- Nie. To znaczy tak. Znaczy nie. Ale tak. Może. Sam nie wiem, to cholernie skomplikowane...

- Cały czas mam wrażenie, że to moja wina.

- Nie twoja tylko moja i Taehyuna. Ty byłaś tylko dodatkiem do tego całego cyrku.

- No, nie do końca... Nie wiem co opowiadał ci Taehyun, ale wtedy w Paryżu, to nie była jego wina.

Brunet odstawił z trzaskiem szkło na blat i szerzej otworzył oczy.

- Jak to twoja?

- Tu jest trochę za głośno, chodźmy porozmawiać na zaplecze... - dziewczyna obeszła bar dookoła i znowu stanęła obok mężczyzny czekając aż ten, otrząśnie się z pierwszego szoku i ruszy za nią w stronę ciężkich, metalowych drzwi na końcu klubu.

- Yoonji, zastąpisz mnie na trochę? - drobna dziewczyna o czarnych, długich do ramion włosach kiwnęła delikatnie głową i przeniosła się kawałek dalej, tam gdzie jeszcze przed chwilą stała Francuzka.

Po drodze dziewczyna chwyciła z ziemi dwie drewniane skrzynki po owocach i dwie butelki coli. Otworzyła następne drzwi i owiało ich chłodne, nocne powietrze. Rzuciła skrzynki na ziemię i usiadła na jednej pozbywając się zębami kapsli z napojów. Pociągnęła długiego łyka i spojrzała na bruneta, który stał niepewnie przy metalowych schodach nie wiedząc do końca jak się zachować.

- Siadaj Mino. Nie gryzę przecież. Przy okazji, masz może ognia? - niewiadomo skąd między jej zębami pojawił się cienki, nieodpalony papieros.

- Jasne, że mam.

Starszy rzucił w jej stronę zapalniczkę i w końcu zdecydował się usiąść obok. Sam również wyciągnął z kieszeni spodni paczkę i odpalił używkę zaciągając się długo.

- Może, zacznijmy od początku...

~*~

~Mała wioska gdzieś w Prowansji, Francja, godzina 1:03~

- Em, Taehyun, chciałbyś pojechać ze mną do Paryża na weekend? - zapytała szatynka dosiadając się do niego na ławeczce i wyciągając dłoń po papierosa.

- Hm, dlaczego nie. Mino nie chciał mnie tam zabrać, ucieszy się, że mamy okazje zobaczyć miasto zako...

- Ale ja nie mówię o Mino. Mówię tylko o nas. - przerwała mu młodsza oddając używkę. Mężczyzna zerknął na nią kątem oka i westchnął zaciągając się jagodowym dymem.

- A po co mielibyśmy jechać do tego Paryża?

- Muszę złożyć papiery na uczelnie, a boje się, że się zgubie. Wolałabym nie gubić się sama...

- Ah, no dobrze, mogę pojechać, ale jak tylko coś wysuniesz to przysięgam, że wsiadam w pociąg i wracam tutaj.

- W porządku. W takim razie pakuj się, pociąg odjeżdża za trzy godziny.

- Czekaj, co? Ale to oznacza, że odjeżdża o czwartej nad ranem.

- Dokładnie tak.

Szatynka wstała z ławeczki i weszła z powrotem do domu zostawiajac blondyna samego na pastwę zimnej, sierpniowej nocy.

~ Kilkanaście godzin później, Paryż, Francja~

Wszystko co robili było niezwykle chaotyczne, zaczynając od pocałunków, a na mocnych pchnięciach bioder kończąc. Szatynka mocno wbijała paznokcie w jego barki odchylając głowę do tyłu i co i raz wzdychając rozkosznie. Wyższy mocno przypierał ją do metalowej ściany kabiny w łazience i zaciskał dłonie na jej pośladkach starając się utrzymać ją w tej samej pozycji. Błądził ustami po jej bladej szyi zostawiajac na niej mokre ślady i gdy dziewczyna po raz pierwszy wydała z siebie głośny okrzyk rozkoszy, przyspieszył ruchy bioder doprowadzając ją na sam szczyt. Dziewczyna pościła jego ramiona i stanęła na ziemi na własnych nogach czekając aż jej towarzysz doprowadzi się do porządku. Poprawiła swoją krótką, czarną sukienkę i przeczesała palcami włosy uśmiechając się do blondyna, który z satysfakcją ułożył dłoń na jej talii i wyprowadził z łazienki z powrotem na parkiet. Od razu wpadli w wir imprezy wtapiając się w roztańczony tłum i znajdując sobie miejsce na parkiecie.

Nie rozmawiali ze sobą zbyt wiele w trakcie całego weekendu, który spędzili w mieście zakochanych, ale robili mnóstwo innych ciekawych rzeczy, które nie wymagały wypowiadania jakichkolwiek słów. Taehyun był zauroczony pięknem miasta i nie ważne jak bardzo absurdalnie to brzmi, na te trzy krótkie dni zapomniał o tym, że gdzieś w małym, ceglanym domku czeka na niego jego chłopak. W pełni poddał się urokowi młodej dziewczyny, która owinęła go sobie wokół palca szybciej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać...

~*~

~ Seul, Korea Polidniowa, godzina 00:57~

- Boże święty... Jak mogłem nie zauważyć, że coś jest nie tak po tym waszym wypadzie. Czekaj, naprawdę pieprzyłaś się z nim w kiblu w jakimś klubie w Paryżu?

- Mhm. Nie powinnam tego mówić, ale było nieziemsko.

- Zdaje sobie z tego sprawę, mam go przecież na codzień... - spojrzeli na siebie w dziwny sposób i zaczęli się śmiać z absurdu całej tej sytuacji. - Jakie to wszystko jest pochrzanione. - mruknął w końcu brunet upijając kolejnego łyka słodkiego napoju. - W sensie nasz związek. Przecież my powinniśmy już dawno się rozstać i do siebie nie wracać, a trzymamy się siebie jak jakiejś pieprzonej deski ratunkowej... Zdradzaliśmy siebie nawzajem w dodatku z tą samą laską, przyznaliśmy się do tego, kłóciliśmy się o pierdoły, takie jak kolor kanapy albo imię dla kota, serio, przez kota Taehyun wyprowadził się na prawie miesiąc, mam wrażenie, że bardziej się nienawidzimy niż kochamy, a mimo to, dalej jemy razem śniadania i śpimy w jednym łóżku. - gdy skończył mówić zaciągnął się papierosem i podał go swojej towarzyszce, która uśmiechnęła się tylko i w odpowiedzi mruknęła:

- Popieprzone to wszystko, ale może tak musi być. Pamietam jak was poznałam. Byliście w sobie zakochani po uszy i mieliście gdzieś resztę ludzi bo liczyliście się dla siebie tylko wy. Myślę, że dalej tak jest, tylko obaj macie problem z mówieniem o uczuciach. Ogólnie z porozumiewaniem się ze sobą.

- Pewnie masz racje. Stęskniłem się za tobą, Gabrielle.

- Ja za tobą też, Mino.

Chłopak przysunął się bliżej niej i objął ramieniem opierając głowę na ramieniu. Rzucił wypalonego papierosa na ziemie i zdeptał go czubkiem buta po czym westchnął głośno i przymknął oczy.

- Ja naprawdę chcę żeby było dobrze. Zależy mi na nim i naprawdę go kocham, ale mam wrażenie, że ciągle się mijamy. Na przykład teraz. Musiałem wyciągać z jego przyjaciela gdzie go znajdę żeby zabrać go do domu, bo doskonale wiesz jaki jest po alkoholu. Może zrobić coś głupiego albo... Albo nie wiem. Martwię się o niego.

- W takim razie leć do niego. Dobrze było cię zobaczyć po tylu latach.

- Tak, ciebie też. Dziękuje za tą rozmowę. Odzywaj się czasem do oppy, wyskoczymy razem na drinka, tylko może nie z tobą w roli barmanki.

Zaśmiali się serdecznie i wstali ze skrzynek po czym uściskali serdecznie. Brunet wrócił po schodkach do baru i znalazł blondyna przy barze gdzie siedział z jakimś chłopakiem, który był ewidentnie starszy od niego. Mino poczuł jak coś się w nim gotuje, i zaciskając szczękę podszedł do chłopaka i zabrał mu z ręki kieliszek z kolorowym drinkiem.

- Myślę, że na dziś ci już wystarczy picia. Jedziemy do domu.

- A ty kim jesteś? - zapytał trzeci mężczyzna szorstko i podejrzliwie spojrzał na Mino.

- Jego chłopakiem, który właśnie zabiera go do domu. Chodź Namtae, zbieramy się. - przykucnął przez młodszym, który posłusznie wdrapał mu się na plecy i oplótł nogami w pasie, a głowę oparł mu na ramieniu. Wymaszerował z klubu chwiejnym krokiem, ponieważ wcale nie tak łatwo było nieść na plecach dobrze zbudowanego dwudziestotrzylatka. Ułożył go na siedzeniu pasażera, samemu wślizgując się na miejsce kierowcy i ruszył w stronę ich wspólnego mieszkania.

~*~

Hola amigos!

Doznałam dziś w nocy weny na nowy rozdział, dlatego napisałam go w trzy godziny i oddaje do waszej dyspozycji jako najdłuższy rozdział w historii tego ficzka (1700 słów bez notatki).

Ta historia kończy przygody naszych gołąbków w Prowansji i niestety wracamy do szarego Seulu, jednak z pewną przyjaciółką, która dalej będzie mieszać w namsongowym romansie.

Mam nadzieję, że dało się zdzierżyć i to chyba tyle.

Enjoy,
- Alex =^.^=

PS: Nawet nie wiecie jak bardzo brzydzę się sobą przez ten tragiczny opis kursywą w środku rozdziału. Mam ochotę zwymiotować przez to, jak bardzo popsułam namsonga w tym momencie :")

PS2: Nie sprawdzone, kontynuuje poszukiwania bety :/

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro