X
Blondyn uderzał rytmicznie pięścią o swoją wystającą kość biodrową i z papierosem między zębami podśpiewywał pod nosem jakąś piosenkę, która aktualnie biła rekordy na wszystkich listach przebojów w Korei. Strzepnął niedbale popiół do małej ceramicznej miseczki, która służyła jako popielniczka i tanecznym krokiem przeszedł do okna, które otworzył na oścież.
Kroił właśnie pomidora, gdy po pomieszczeniu rozszedł się dźwięk muzyki i mocny zapach męskich perfum. Brunet, który wszedł do pomieszczenia, ułożył dłonie na jego biodrach i zaczęli razem kołysać się w rytm piosenki, którą po chwili zaczęli śpiewać drąc się w niebo głosy i fałszując niemiłosiernie. Krążyli po całej kuchni zapominając o całym świecie i co jakiś czas zatrzymując się na chwilę, by skraść sobie krótki i niewinny pocałunek. Złotawe promienie porannego słońca niemiły się w jasnych włosach młodszego sprawiając, że wyglądał jak piękna, nierealna istota, która wpadła tylko na chwilę by rozbudzić domowników. Ich chwile beztroski przerwało nieśmiałe chrząknięcie szatynki, która stała w progu i od jakiegoś czasu przyglądała im się z brzydkim grymasem na różowych ustach. Mino puścił Taehyuna całując go jeszcze przelotnie w szyję i zajął miejsce przy okrągłym stole. Blondyn podrapał się po karku i zażenowany spuścił wzrok, całkowicie zapominając o ich współlokatorce, która dołączyła do nich poprzedniego wieczora.
- Ekhem... - odchrząknął zabierając z blatu koszyczek z pieczywem i stawiając go na stoliku obok tacy z wędlinami i talerzem z pomidorami. - Jak się spało? - zapytał spoglądając krótko na szatynkę, która znowu siedziała z rękami pod stołem i nie wyglądała jakby zamierzała w ogóle spojrzeć na przygotowane przez Taehyuna jedzenie.
- Całkiem dobrze, chociaż dosyć długo nie mogłam zasnąć... - uniosła sugestywnie brwi i posłała rozczarowane spojrzenie blondynowi.
- Oh, naprawdę? - rzucił Mino unosząc delikatnie brwi i uśmiechnął się półgębkiem widząc wpływające na policzki blondyna rumieńce. - Co ci przeszkadzało?
- Materac jest ciutek za twardy... - mruknęła niechętnie i drążącą dłonią sięgnęła po kawałek bagietki.
Przy stole zapanowała niezręczna cisza przerywana jedynie przez odgłosy budzących się do życia ptaków, które przyjemnie ćwierkały umilając tej ciekawej gromadce posiłek.
- Pyszne śniadanie kochanie. - powiedział w końcu brunet nie mogąc już znieść tej dziwnej atmosfery, która unosiła się w domku państwa Lacroix, w upalny, sierpniowy poranek.
- Lizodupiec... - mruknęła pod nosem Gabrielle biorąc do ust kolejnego gryza kanapki z pomidorem.
Najstarszy mężczyzna zacisnął szczękę i zazgrzytał nieprzyjemnie zębami błagając w myślach by ta dwulicowa lalunia zadławiła się w końcu bagietką.
- Lepiej bym tego nie ujął, mademoiselle, jednak nie chętnie stwierdzam, że swoimi uwagami utwierdzasz mnie tylko w przekonaniu, że naprawdę nie grzeszysz inteligencją... - odgryzł się gorzko mężczyzna wstając od stołu i podchodząc do okna. Słysząc kolejną, w zasadzie nieuzasadnioną, obelgę pod swoim adresem, dziewczyna podskoczyła na swoim krześle i odkaszlnęła cicho. - Ruszaj szybciej szczęką Gabrielle - Mino celowo przeciągnął ostatnią sylabę wypowiadając jej imię i po chwili zamyślenia dokończył: - Kwiaty same się nie podleją i chwasty nie zerwą...
- Przepraszam, że co? - zapytała wytrzeszczając oczy i marszcząc gniewnie brwi.
- No proszę, nie dość, że brzydka i głupia, to jeszcze pamięć szwankuje... - słysząc słowa swojego chłopaka, blondyn parsknął niekontrolowanym śmiechem i otarł niewidzialną łzę z kącika oka. - Taehyun powiedział ci wczoraj, że zostajesz tu pod warunkiem, że będziesz pomagać nam w ogrodzie. Dlatego właśnie dziś, po jedenastu dniach ciężkiej pracy w pocie czoła, my poleży na kocyku, a ty będziesz wykonywać polecania zostawione przez panią Lacroix.
- Ale...
- Nie ma żadnego "ale". Załóż lepiej coś luźnego, bo ta sukieneczka może się porwać jak będziesz pielić róże... - dodał mężczyzna mierząc nastolatkę krytycznym okiem.
- Tak naprawdę boisz się, że Taehyun będzie wolał patrzeć na moje cycki niż na twoje mięśnie. - odpowiedziała opryskliwie pewna, że tym razem udało jej się zgasić Azjatę, jednak obaj mężczyźni zaczęli śmiać się tak serdecznie, że sama miała ochotę uśmiechnąć się chociaż jednym kącikiem ust.
- Nie wiem czy nie przeceniasz swoich możliwości, cherie... - odezwał się w końcu blondyn szurając głośno krzesłem o marmurową posadzkę i zbierając naczynia ze stołu. - Czekaj na nas przy szopie z narzędziami. - wstawił wszystko do zlewu i opuścił kuchnie chcąc zapalić kolejnego papierosa, jednak dopiero później dowiedział się jak karygodny błąd popełnił...
~*~
Opierał się plecami o nierówną powierzchnie ściany rytmicznie uderzając palcami o drewno. Czuł niewyjaśnione napięcie w powietrzu, który pojawiło się wraz z nadejściem Mino i Gabrielle, która miała na sobie jedną z koszulek bruneta i stare, podziurawione ogrodniczki znalezione zapewne w jednej z szaf na poddaszu. Blondyn uniósł delikatnie brwi widząc dziewczynę w tym konkretnym stroju, jednak w odpowiedniej chwili odwrócił głowę i przybysze nie byli w stanie zauważyć dziwnego wyrazu jego twarzy.
- To co mam robić? - zapytała nagle potulna dziewczyna, trzepocząc słodko rzęsami i wywołując tym odruch wymiotny u najstarszego z towarzystwa.
- Weź konewkę i szlauch. Na razie zajmiesz się podlewaniem róż i malw naokoło domu, zobaczymy ile ci to zajmie i wtedy zdecydujemy co dalej. Jakbyś czegoś potrzebowała, to będziemy leżeć o tam. - blondyn wskazał palcem na mały obszar pokryty piaskiem wokół niewielkiego, czystego jak łza jeziora. Wręczył dziewczynie wielką, metalową konewkę, objaśnił jak działa studnia i chwytając Mino za rękę, ruszył byle szybciej na maleńką plaże.
Dosyć sprawnie poszło im rozstawienie parasoli i leżaków, dlatego bez zbędnych ceregieli zdjęli z siebie koszulki i powoli weszli do chłodnej wody. Pływali od brzegu do brzegu rozmawiając przy tym o równych, nieistotnych sprawach i dopiero gdy poczuli zmęczenie, postanowili odpocząć na suchym lądzie. Taehyun leżał na miękkim kocu znalezionym gdzieś w domu i głaskał po mokrych włosach Mino, który głowę opierał na jego torsie i bawił się zerwaną z trawnika stokrotką.
- Mino? - zaczął Tae nie mogąc pozbyć się nieprzyjemnie kującego uczucia niepokoju, które towarzyszyło mu odkąd po śniadaniu opuścił kuchnię.
- Tak słońce?
- Co zaszło między tobą i Gabrielle w kuchni, że przyszła ubrana w twój t-shirt i nagle była niezwykle chętna do pracy?
~*~
W zasadzie nie wam nic do powiedzenia, także...
Enjoy,
-Alex =^.^=
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro