Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

X

Blondyn uderzał rytmicznie pięścią o swoją wystającą kość biodrową i z papierosem między zębami podśpiewywał pod nosem jakąś piosenkę, która aktualnie biła rekordy na wszystkich listach przebojów w Korei. Strzepnął niedbale popiół do małej ceramicznej miseczki, która służyła jako popielniczka i tanecznym krokiem przeszedł do okna, które otworzył na oścież.

Kroił właśnie pomidora, gdy po pomieszczeniu rozszedł się dźwięk muzyki i mocny zapach męskich perfum. Brunet, który wszedł do pomieszczenia, ułożył dłonie na jego biodrach i zaczęli razem kołysać się w rytm piosenki, którą po chwili zaczęli śpiewać drąc się w niebo głosy i fałszując niemiłosiernie. Krążyli po całej kuchni zapominając o całym świecie i co jakiś czas zatrzymując się na chwilę, by skraść sobie krótki i niewinny pocałunek. Złotawe promienie porannego słońca niemiły się w jasnych włosach młodszego sprawiając, że wyglądał jak piękna, nierealna istota, która wpadła tylko na chwilę by rozbudzić domowników. Ich chwile beztroski przerwało nieśmiałe chrząknięcie szatynki, która stała w progu i od jakiegoś czasu przyglądała im się z brzydkim grymasem na różowych ustach. Mino puścił Taehyuna całując go jeszcze przelotnie w szyję i zajął miejsce przy okrągłym stole. Blondyn podrapał się po karku i zażenowany spuścił wzrok, całkowicie zapominając o ich współlokatorce, która dołączyła do nich poprzedniego wieczora.

- Ekhem... - odchrząknął zabierając z blatu koszyczek z pieczywem i stawiając go na stoliku obok tacy z wędlinami i talerzem z pomidorami. - Jak się spało? - zapytał spoglądając krótko na szatynkę, która znowu siedziała z rękami pod stołem i nie wyglądała jakby zamierzała w ogóle spojrzeć na przygotowane przez Taehyuna jedzenie.

- Całkiem dobrze, chociaż dosyć długo nie mogłam zasnąć... - uniosła sugestywnie brwi i posłała rozczarowane spojrzenie blondynowi.

- Oh, naprawdę? - rzucił Mino unosząc delikatnie brwi i uśmiechnął się półgębkiem widząc wpływające na policzki blondyna rumieńce. - Co ci przeszkadzało?

- Materac jest ciutek za twardy... - mruknęła niechętnie i drążącą dłonią sięgnęła po kawałek bagietki.

Przy stole zapanowała niezręczna cisza przerywana jedynie przez odgłosy budzących się do życia ptaków, które przyjemnie ćwierkały umilając tej ciekawej gromadce posiłek.

- Pyszne śniadanie kochanie. - powiedział w końcu brunet nie mogąc już znieść tej dziwnej atmosfery, która unosiła się w domku państwa Lacroix, w upalny, sierpniowy poranek.

- Lizodupiec... - mruknęła pod nosem Gabrielle biorąc do ust kolejnego gryza kanapki z pomidorem.

Najstarszy mężczyzna zacisnął szczękę i zazgrzytał nieprzyjemnie zębami błagając w myślach by ta dwulicowa lalunia zadławiła się w końcu bagietką.

- Lepiej bym tego nie ujął, mademoiselle, jednak nie chętnie stwierdzam, że swoimi uwagami utwierdzasz mnie tylko w przekonaniu, że naprawdę nie grzeszysz inteligencją... - odgryzł się gorzko mężczyzna wstając od stołu i podchodząc do okna. Słysząc kolejną, w zasadzie nieuzasadnioną, obelgę pod swoim adresem, dziewczyna podskoczyła na swoim krześle i odkaszlnęła cicho. - Ruszaj szybciej szczęką Gabrielle - Mino celowo przeciągnął ostatnią sylabę wypowiadając jej imię i po chwili zamyślenia dokończył: - Kwiaty same się nie podleją i chwasty nie zerwą...

- Przepraszam, że co? - zapytała wytrzeszczając oczy i marszcząc gniewnie brwi.

- No proszę, nie dość, że brzydka i głupia, to jeszcze pamięć szwankuje... - słysząc słowa swojego chłopaka, blondyn parsknął niekontrolowanym śmiechem i otarł niewidzialną łzę z kącika oka. - Taehyun powiedział ci wczoraj, że zostajesz tu pod warunkiem, że będziesz pomagać nam w ogrodzie. Dlatego właśnie dziś, po jedenastu dniach ciężkiej pracy w pocie czoła, my poleży na kocyku, a ty będziesz wykonywać polecania zostawione przez panią Lacroix.

- Ale...

- Nie ma żadnego "ale". Załóż lepiej coś luźnego, bo ta sukieneczka może się porwać jak będziesz pielić róże... - dodał mężczyzna mierząc nastolatkę krytycznym okiem.

- Tak naprawdę boisz się, że Taehyun będzie wolał patrzeć na moje cycki niż na twoje mięśnie. - odpowiedziała opryskliwie pewna, że tym razem udało jej się zgasić Azjatę, jednak obaj mężczyźni zaczęli śmiać się tak serdecznie, że sama miała ochotę uśmiechnąć się chociaż jednym kącikiem ust.

- Nie wiem czy nie przeceniasz swoich możliwości, cherie... - odezwał się w końcu blondyn szurając głośno krzesłem o marmurową posadzkę i zbierając naczynia ze stołu. - Czekaj na nas przy szopie z narzędziami. - wstawił wszystko do zlewu i opuścił kuchnie chcąc zapalić kolejnego papierosa, jednak dopiero później dowiedział się jak karygodny błąd popełnił...

~*~

Opierał się plecami o nierówną powierzchnie ściany rytmicznie uderzając palcami o drewno. Czuł niewyjaśnione napięcie w powietrzu, który pojawiło się wraz z nadejściem Mino i Gabrielle, która miała na sobie jedną z koszulek bruneta i stare, podziurawione ogrodniczki znalezione zapewne w jednej z szaf na poddaszu. Blondyn uniósł delikatnie brwi widząc dziewczynę w tym konkretnym stroju, jednak w odpowiedniej chwili odwrócił głowę i przybysze nie byli w stanie zauważyć dziwnego wyrazu jego twarzy.

- To co mam robić? - zapytała nagle potulna dziewczyna, trzepocząc słodko rzęsami i wywołując tym odruch wymiotny u najstarszego z towarzystwa.

- Weź konewkę i szlauch. Na razie zajmiesz się podlewaniem róż i malw naokoło domu, zobaczymy ile ci to zajmie i wtedy zdecydujemy co dalej. Jakbyś czegoś potrzebowała, to będziemy leżeć o tam. - blondyn wskazał palcem na mały obszar pokryty piaskiem wokół niewielkiego, czystego jak łza jeziora. Wręczył dziewczynie wielką, metalową konewkę, objaśnił jak działa studnia i chwytając Mino za rękę, ruszył byle szybciej na maleńką plaże.

Dosyć sprawnie poszło im rozstawienie parasoli i leżaków, dlatego bez zbędnych ceregieli zdjęli z siebie koszulki i powoli weszli do chłodnej wody. Pływali od brzegu do brzegu rozmawiając przy tym o równych, nieistotnych sprawach i dopiero gdy poczuli zmęczenie, postanowili odpocząć na suchym lądzie. Taehyun leżał na miękkim kocu znalezionym gdzieś w domu i głaskał po mokrych włosach Mino, który głowę opierał na jego torsie i bawił się zerwaną z trawnika stokrotką.

- Mino? - zaczął Tae nie mogąc pozbyć się nieprzyjemnie kującego uczucia niepokoju, które towarzyszyło mu odkąd po śniadaniu opuścił kuchnię.

- Tak słońce?

- Co zaszło między tobą i Gabrielle w kuchni, że przyszła ubrana w twój t-shirt i nagle była niezwykle chętna do pracy?

~*~

W zasadzie nie wam nic do powiedzenia, także...

Enjoy,
-Alex =^.^=

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro