Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

V

Dochodziła godzina pierwsza w nocy kiedy telefon Taehyuna zawibrował.

Masz wiadomość od użytkownika Song Minho.

Song Minho: Przepraszam, że pisze tak późno, ale czy moglibyśmy się spotkać jutro po lekcjach? Chciałbym zacząć już prace nad projektem, jeśli chcemy żeby wyszedł idealnie.
Odczytana: 1:08

Nam Taehyun: Oczywiście, że tak. Mam coś ze sobą zabrać?
Odczytana: 1:10

Song Minho: Tak. Swój piękny uśmiech i gitarę.
Odczytana: 1:10

Zamiast odpisać, blondyn odłożył telefon na szafkę nocną i zakrył usta dłonią by nie krzyknąć i nie obudzić rodziców przyjaciela.

Nam Taehyun: Tylko, wiesz hyung, mój uśmiech nie jest wcale piękny...
Odczytana: 1:23

Song Minho: nawet tak nie mów Taehyunnie. Dla mnie jest idealny.
Odczytana: 1:27

Blondyn nie był w stanie napisać już nic, ponieważ jego serce zaczęło bić nadzwyczaj szybko a oddech stał się nierówny i urywany. Tae, opanuj się, on ma dziewczynę, po prostu chce być miły... Pomyślał chłopak i usiadł na łóżku jak oparzony słysząc hałas na dolnym piętrze. Starając się być jak najciszej, opuścił pokój Hanbina i zszedł po schodach na dół, by zastać uśmiechniętego od ucha do ucha przyjaciela, przypartego do ściany przez Bobbiego, który właśnie wyszeptał coś na ucho Kimowi, w odpowiedzi na co szatyn delikatnie pocałował swojego partnera, jednak starszy szybko przeniósł dłonie na biodra Bina, a następnie na pośladki, które delikatnie ścisnął, na co niższy zareagował cichym westchnieniem. Ich sylwetki wyglądały na idealnie dopasowane, Namtae widział tylko ich kontur w świetle wpadającego przez okno księżyca, jednak był w stanie stwierdzić, że to to, o czym ciagle ględził niższy. O idealnym dopasowaniu. Jak biel i czerń. Afrodyta i Hefajstos. Jak jedwab i ciernie. O sile przyciągania działającej na przeciwieństwa i o tym jak idealną harmonię tworzą, gdy się ze sobą zetkną. Dokładnie to było widać w trakcie tej sceny. Ciche pojękiwania Hanbina i szemrzący, gardłowy głos Bobbiego, który nie odrywał twarzy od zagłębienia szyi swojego kochanka, cały czas szepcząc mu coś na ucho. Coś, co wywoływało nieśmiały śmiech u młodszego. W jednej chwili potrafili się ze sobą droczyć i żartować, młodszy uderzał pięścią w pierś szatyna i słaniał się na nogach ze śmiechu, by za sekunde jęczeć rozkosznie w jego usta i wplatać swoje długie palce w miękkie włosy starszego. Taehyun nie mógł oderwać wzroku od tego jak pięknie wyglądali przyklejeni do ściany przedpokoju wykładanej białymi panelami w stylu skandynawskim, złączeni w jedność, która zdawała się być trwała i niezniszczalna. Po prostu idealna. Właśnie takiej jedności pragnął Taehyun. Tego słodkiego szeptu, delikatnych jak skrzydła motyla ust, znaczących jego szyje czerwonymi śladami. Tej bliskości i prostego kochania. Tak po prostu. Bez zmuszania się do czegokolwiek i bez używania niepotrzebnych słów. Automatycznie przed oczami blondyna pojawił się pewien raper, który przyprawiał go o deszcze samym spojrzeniem, nie mówiąc już o dotyku... Jeśli mieli razem pracować, musiał się ogarnąć. Nie chciał wyjść na łatwego, jednak z drugiej strony był zbyt uległy, żeby przeciwstawić się czemukolwiek. Chciał kochać prawdziwie i prosto. I chciał być tak kochany. Bolało go to, że młodszy od niego o dwa miesiące przyjaciel, dzisiejszej nocy oddał swój pierwszy pocałunek przyjacielowi jego obiektu westchnień. Czuł ukłucie zazdrości, na myśl o tym, że jeszcze nigdy nie całował się z nikim, nawet z żadną dziewczyną. Był zbyt nieśmiały, żeby wykonać pierwszy krok. Może to przez to, że wychował się w domu bez ojca, otoczony przez przyjaciółki mamy, wszelkiej maści ciotki i stryjenki, które widział tylko raz w swoim życiu, a może przez to, że ma charakter samotnika i jest po prostu skryty. Gdy Bobby zdjął kurtkę i zabrał się za rozpinanie bluzy Hanbina, blondyn stwierdził, że najwyższa pora zostawić ich samych. Wrócił spokojnie do pokoju i ułożył się w pachnącej świeżością pościeli otulająca się kołdrą, jak parą ramion, które tak bardzo chciał kiedyś poczuć wokół swojego ciała.

~*~

- Binnie? - zaczął starszy mieszając pałeczkami w swoim smażonym makaronie.

- Hm?

- O której wróciłeś wczoraj do domu? - słysząc te słowa, szatyn zakrztusił się kluskami i otworzył szerzej oczy podciągając wyżej fragment białej wełny, która zakrywała jego szyje przed ciekawskimi spojrzeniami nauczycieli i uczniów.

- Khm... - odchrząknął, po czym zainteresował się nagle swoimi sygnetami. - Koło pierwszej, a co?

- Na pewno?

-Taehyun, nie było nas słychać, prawda? - chłopak patrzył rozpaczliwie na przyjaciela, który zaśmiał się perliście i wrócił do jedzenia swoich nudli.

- Nie, nie było, tylko jak wchodziliście do domu, któryś z was trzasnął drzwiami, ale spokojnie, nie było to na tyle głośno, żeby obudzić kogokolwiek. Usłyszałem, bo po prostu nie mogłem zasnąć, a teraz opowiadaj jak było.

Policzki szatyna oblał krwisty rumieniec i chłopak zacisnął oczy przygryzając wargę.

- Przyjemnie. Nieziemsko. Idealnie. Nie wiem, jak opisać to wszystko bez wchodzenia w szczegóły. Jiwon jest cholernie dobry w łóżku Tae. Tyle powinieneś wiedzieć. - odpowiedział z prędkością karabinu maszynowego i napchał usta makaronem spuszczając głowę na ekran telefonu, który wydał z siebie odgłos nowej wiadomości.

- W takim razie cieszę się twoim szczęściem Bin. - uśmiechnął się Taehyun i wrócił do bezcelowego rozgrzebywania pałeczkami swojej porcji.

- Mogę się dosiąść? - usłyszał tuż przy uchu blondyn krztusząc się obiadem.

- Jasne, Mino. Siadaj, ja już skończyłem - rzucił Hanbin i wstał z miejsca. - Powodzenia Tae, nie opluj go makaronem, bo stracisz jakiekolwiek szanse na to, że cie przeleci... - dodał szeptem szatyn zwracając się do swojego przyjaciela. - Smacznego. - uśmiechnął się uroczo i odszedł oddać swoją tace.

- Dziwny z niego dzieciak. - mruknął brunet oglądając się za pierwszoklasistą, który właśnie wychodził ze stołówki nucąc pod nosem jakaś piosenkę z radia.

- To prawda, jest dość specyficzny, ale da się przeżyć.

- Dlatego tak pasuje do Bobbiego, ale nie przyszedłem do ciebie rozmawiać o nich, tylko o nas.

Słysząc te słowa blondyn znowu zadławił się kluskami i zaczął kaszleć prawie dusząc się jedzeniem.

- Co masz na myśli? - zapytał w końcu odkładając pałeczki i decydując się porzucić posiłek, jeśli chciał przeżyć rozmowę.

- Projekt.

- Ah, No oczywiście, że projekt, co innego mogłeś mieć na myśli rozmawiając ze mną... - blondyn zaśmiał się nerwowo i położył jedną rękę na karku. Minho odwrócił głowę i uśmiechnął się smutno, jakby z rozżaleniem, jednak gdy ponownie spojrzał na chłopaka był całkowicie poważny.

- Zwolniłem cię z ostatnich lekcji, także jak skończysz jeść pojedziemy do mnie. Chciałbym ocenić twoje umiejętności i może trochę lepiej się poznać.

~*~

Jestem totalnym gównem emocjonalnym, nie wiem co czynie, ale macie nowy rozdział skarby...

Trzymajcie za mnie kciuki i wesołych świąt waż życzę ❤️

Enjoy,
- Alex =^.^=

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro