III
Jedna z trzech pierwszych klas szła korytarzem do sali muzycznej gdzie mieli mieć zajęcia z jedyną trzecią klasą w szkole. Szkolną tradycją były warsztaty ze starszymi uczniami, które miały pomóc postawić pierwsze kroki na scenie młodszym, początkującym artystom i otworzyć ich na krytykę i surową ocenę publiki. Mieli zostać wybrani do duetów, w których skomponują piosenkę i sami stworzą tekst oraz ułożą własny, lub odtworzą jakiś układ taneczny. Haczykiem było to, że to drugoklasiści wybierali partnerów, a młodsi nie mieli nic do gadania. Profesorowie całkowicie się nie mieszali do projektów, mogli co najwyżej powiedzieć czy muzyka jest dobrze skomponowana albo czy tekst jest prawidłowo podzielony.
- Z kim chciałbyś pracować? - zapytał Hanbin stukając w ekran swojego telefonu i odpisując na wiadomości swojego starszego brata.
- A jak Ci się wydaje? - parsknął blondyn rozpinając prowokacyjnie kolejny guzik koszuli i poprawiając włosy. Chciał wyglądać dobrze dla Minho. Upewnić się, że to jego wybierze i będą mogli spędzić ze sobą więcej czasu.
- Dalej myślisz, że jak rozepniesz koszule i słodko zatrzepoczesz rzęsami, wybierze Cię do tego projektu? - odparł Kim unosząc brwi i w końcu zaszczycając przyjaciela kpiącym spojrzeniem.
- A ty dalej myślisz, że jak będziesz łamał szkolne zasady i zrobisz marny pokaz aegyo, Bobby cię zechce? - Taehyun ze zwycięskim uśmiechem obserwował jak cała pewność siebie opuszcza ciało niższego i jak bardzo stara się nie okazać złości. Nie mając przygotowanej riposty na tak ostre słowa, Hanbin po prostu prychnął lekceważąco i wywrócił oczami mamrocząc coś niezrozumiałego pod nosem.
Weszli do sali, w której od jakiego czasu trwała lekcja klasy trzeciej. Wszyscy w skupieniu notowali nuty i w idealnej ciszy przyglądali się jak profesor demonstruje prawidłowe metody strojenia instrumentów smyczkowych. Gdyby nie siwy mężczyzna, który zaanonsował przybycie klasy pierwszej, nikt pewnie nie zwróciłby na nich uwagi. Stanęli przed grupą i skłonili się nisko po kolei mówiąc swoje imiona. Potem pomogli starszym kolegom odsunąć ławki pod ścianę i ustawili się w szeregu, tak by wszystkich było dokładnie widać. Nietypowo liczba osób w ich klasie była większa niż liczba drugoklasistów, dlatego trzeba było utworzyć jedno trio. Wszyscy dobierali się w pary, liczba osób malała. Kilkoro uczniów podchodziło do Tae i Bina, jednak ostatecznie wybierali kogoś innego. Nagle ni z tego ni z owego, przed przyjaciółmi wyrosło dwóch starszych studentów. Obaj uśmiechali się ciepło i trzymali ręce w kieszeniach czarnych dżinsów.
- Taehyunnie, chciałbyś ze mną pracować nad tym projektem? - zapytał Minho świdrując spojrzeniem blondyna i uśmiechając się półgębkiem.
- O-o-oczywiście, że tak. Będę czuł się zaszczycony. - uśmiechnął się młodszy uroczo i nie mógł powstrzymać napływającej do wszystkich komórek jego ciała radości.
- Boże, co za pierdzielenie... - mruknął stojący do tej pory z boku Bobby, a właściwie Kim Jiwon, najlepszy przyjaciel Mino i drugi najlepszy uczeń w szkole. - Patrz i podziwiaj "mistrzu podrywu"... - uniósł brwi do góry i podszedł do szatyna, który odsunął się od całego towarzystwa.
- Hanbin, słuchaj. Zróbmy ten projekt razem, potem wyskoczymy na jakąś kolacyjkę i może przyjemny deser w moim apartamencie... - im dalej brnął w ten monolog, tym bardziej zniżał głos i tym bardziej przybliżał swoją twarz do twarzy lekko sparaliżowanego chłopaka.
- J-j-jasne. Szczególnie mam ochotę na ten deser. - odparł Kim pokrywając się purpurą na twarzy. Taehyun ze swojego miejsca zauważył rosnące plamy czerwieni rozlewające się po jego szyi i to, jak bardzo drżą mu ręce. Spojrzał na Minho z rozdziawionymi ustami i pokręcił głową, jakby próbując przekazać, że ta sytuacja nie ma prawa skończyć się dobrze. Śmiech Jiwona rozniósł się po całej sali niesiony delikatnym pogłosem. Nie chcąc by ktokolwiek słyszał dalszy ciąg rozmowy, przyjaciel Mino nachylił się do Hanbina i wyszeptał mu wprost do ucha.
- Może jednak wolisz przyspieszyć deser i zjeść go przed daniem głównym? - korzystając z bliskości młodszego delikatnie musnął wargami płatek ucha młodszego i złożył słodki pocałunek na jego szyi. Ciałem młodszego Kima wstrząsnął przyjemny dreszcz, a zapach perfum Bobbiego, doprowadzał go na skraj wytrzymałości. Nagły przypływ niezwykle przyjemnego ciepła w podbrzuszu skłonił go do podjęcia ostatecznej decyzji.
- Tak, hyung. Chyba chce zjeść deser przed daniem głównym.
- W takim razie będę na Ciebie czekał przy bramie po lekcjach.
- Mhm. Tak będzie idealnie, a teraz się odsuń, bo ktoś coś zobaczy i zaczną gadać. - wydukał chłopak opierając się o chłodną powierzchnię ściany.
- Co zobaczą? - zapytał szatyn przenosząc jedną dłoń na plecy młodszego i zsuwając ją niżej, w spodnie mniejszego. Delikatnie zaczął ściskać pośladki Hanbina i wprost delektował się przyspieszonym oddechem swojego partnera. - Problem w twoich spodniach? - szepnął przyprawiając chłopaka o kolejny dreszcz.
- Po prostu mnie puść. Zobaczymy się po szkole. - wypełniony frustracją warknął na Bobbiego i odszedł od niego by ukryć się w bezpiecznych ramionach wyższego do siebie Taehyuna i móc spokojnie ochłonąć.
~*~
Przez cały dzień nerwowo zerkał na zegarek, pierwszy raz w swoim życiu tak bardzo pragnąc końca lekcji.
- Minoooo - zawył przeciągle na trzy minuty po rozpoczęciu ostaniej lekcji. - Ile jeszcze do dzwonka?
Chcąc nie chcąc brunet zerknął na złotą tarcze zegarka i wywrócił oczami.
- Boo, niewiele zmieniło się od MINUTY. - celowo położył nacisk na ostanie słowo, bu podkreślić jak mało czasu minęło, od kiedy ostani raz usłyszał to pytanie.
- Ooo, jak uroczo. Dawno tak do mnie nie mówiłeś... - westchnął uśmiechając głupkowato i wpatrując w znudzoną twarz Mino.
- Boże, Jiwon, jaki ty jesteś głupi... Czasami zastanawiam się czemu się z tobą przyjaźnię... - wymruczał z rezygnacją.
- Bo dzięki mnie polubiłeś penisy. - odparł z pełną powagą szatyn.
- Cholera, masz racje. Dobrze, że nie wchodziłem w bliższą znajomość z twoim. - parsknął starszy i uśmiechnął się tak szeroko, że z jego oczu zostały szparki tak wąskie, że nie wszedłby między nie nawet palec pani od fizyki, na której lekcji siedzieli.
- Boże, widzisz i nie grzmisz! - krzyknął ciut za głośno Kim i uniósł ręce do góry w geście bezradności.
- Bóg, może nie grzmi, ale ja mogę zagrzmieć przynosząc gradobicie kartkówek, które zmiażdżą wasze oceny z siłą ilu newtonów?
- Dwustu dwudziestu pszem pani profesor! - odpowiedziała chórem klasa.
- Kim, Song, zostajecie po lekcji. A teraz otwórzcie podręcznik na stronie osiemdziesiątej piątej i wykonajcie notatkę.
- Pszem pani psor, ale ja nie mogę zostać. - wypalił szatyn przypominając sobie o umówionym spotkaniu.
- A bo?
- Ponieważ pies mojej siostry, babci, kuzynki miał brata a ten brat był psem ojca, kupla, sąsiada i on zdechł i urządzamy pogrzeb. Wie pani, każdemu należy się godny pochówek i takie tam... - mówił Bobby patrząc na swoje dłonie i zastanawiając się co jeszcze będzie musiał wymyślić żeby przekonać kobietę do zmiany zdania.
- Przestań pieprzyć Kim i przy...
- Pszem pani psor, ale on nie ma jeszcze kogo pieprzyć! - krzyknął jakiś śmieszek z tylu klasy, który od razu pożałował tego co powiedział spotykając się z groźnymi spojrzeniami przyjaciół siedzących w pierwszej ławce.
- Park, zostajesz po lekcjach. Wracając do Ciebie skarbie. Przyznaj się, że masz randkę i będzie po sprawie. Nie mieszaj w to Bogu ducha winnych zwierząt... - kobieta patrzyła na niego znad okularów i pierwszy raz od trzech lat można było dostrzec jakikolwiek ruch w kącikach jej ust.
- Naprawdę?
- Naprawdę.
- Wie pani, że panią kocham? - zapytał Jiwon patrząc się na kobietę z wielkim bananem na twarzy.
- Poczekaj do następnej kartkówki słońce, zobaczymy czy dalej będziesz mnie tak kochał...
Cała klasa gruchnęła śmiechem, a Mino szepnął na ucho przyjaciela:
- Jeszcze tylko 50 minut, a gumki są w drugiej szufladzie po lewej...
~*~
Nie wiem co tu się wydarzyło, ale proszę bardzo cieszcie się z DoubleB, Namsong ostrzej wjedzie już za sekundę, także no...
Enjoy,
- Alex =^.^=
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro