I
Biegli w deszczu trzymając się za ręce i śmiejąc się z własnego nieszczęścia. Wpadli w bramę jednego z podwórek w biedniejszej części miasta i zaczęli śmiać sie jeszcze głośniej, jednak dalej trzymali się za ręce. Taehyun oparł się czołem o czoło swojego towarzysza i przyparł go do muru budynku. Ułożył dłonie na jego klatce piersiowej i westchnął cicho czując na policzkach ciepły oddech chłopaka. Z początku ręce bruneta wisiały bezwładnie wzdłuż ciała, jednak pod wpływem nagłej potrzeby, ułożył je na biodrach młodszego i przysunął go bliżej siebie, praktycznie pozbywając się jakiejkolwiek przestrzeni między nimi. Blondyn spojrzał mu w oczy, po czym przeniósł wzrok na pełne, malinowe usta Mino. Nie czekając ani chwili dłużej, i bojąc się, że przyjaciel sie rozmyśli albo ucieknie, delikatnie połączył ich wargi w słodkim, aczkolwiek bardzo niepewnym pocałunku, na który brunet odpowiedział niemal bez wahania, szybko pogłębiając pieszczotę i zmieniając ją w niezwykle intymny i namiętny gest. Obaj nie zdawali sobie sprawy ile czekali na ten moment. Odsunęli się od siebie słysząc otwierane drzwi jednej z klatek przy której stali. Taehyun objął swojego przyjaciela w talii i wtulił głowę w zagłębienie jego szyi wciągając do płuc zapach jego męskich i pozornie ciężkich perfum, które idealnie mieszały się ze słodkim zapachem jego skóry w kolorze karmelu i tworzyły mieszankę, która uspokajała blondyna i sprawiała, że zapominał o wszelkich troskach. Mino zaczął delikatnie głaskać jego plecy i delektował się bliskością młodszego. Uwielbiał przeczesywać palcami jego tlenione włosy, które zawsze pachniały słodkim, owocowym szamponem do włosów. Ubóstwiał drobne ciało blondyna w swoich ramionach lub gdy to Tae wtulał się w niego, albo nieśmiało łapał za rękę. Z nim wszystko było proste i naturalne, jak oddychanie. Nie wymagał od niego nic, ani nic nie oczekiwał. Chciał tylko żeby był i żeby nic się nie zmieniało bo teraz bylo między nimi idealnie. Nie byli razem, chociaż gdzieś w głębi Mino pragnął mieć go tylko dla siebie. Pragnął tego tak mocno, jak pragnął pocałunku, który przed chwilą miał miejsce i był wyrazem wszystkiego co obaj czuli. Zaczynał go już męczyć fałszywy związek z Hyolyn, która i tak go zdradzała, praktycznie na jego oczach. Odkąd po raz pierwszy zobaczył Taehyuna na szkolnym korytarzu, czuł, że wiele się zmieni. I zmieniło, w rzeczy samej. Jednak teraz, wszystko zaczynało się sypać. Zbliżały się wakacje, czas rozłąki. Brunet wybiera się już na uczelnię wyższą, przed Taehyunem będą jeszcze dwa lata gnicia w liceum. Obaj tak cholernie bali się rozstania, braku swoich uśmiechów i rozmów na dachu szkoły. Starszy bał powiedzieć się Tae co czuje, ponieważ nie chciał zostać odrzucony. Tkwił w tej znienawidzonej przez wszystkich przestrzeni pomiędzy związkiem, a przyjaźnią. Bał się przekroczyć granicę, która właściwie została złamana w momencie tego pocałunku. Chcąc pozbyć się kolejnej niepotrzebnej nikomu do szczęścia linii oddzielającej go od szczęścia, dlatego wsunął jedną z chłodnych dłoni pod czarny materiał golfu, którym swoje drobne ciało okrył młodszy, drugą zaś ostrożnie zsunął na pośladek blondyna i zacisnął nieznacznie. Taehyun wspiął się na palce zaskoczony, wbił paznokcie w umięśnione ramiona bruneta, a z jego gardła wyrwał się krótki i zduszony jęk połączony ze słodkim westchnieniem.
- Może pójdziemy do mnie? - mruknął starszy wprost do ucha blondyna i uśmiechnął się sam do siebie czując dreszcze, które co i raz przechodziły wzdłuż kręgosłupa Tae, wywołane przez bliskość obiektu jego westchnień oraz przez palce Mino, który kręcił maleńkie kołeczka w dolnej części pleców blondyna, znajdującej się tuż nad brzegiem czarnych dżinsów.
- Mhm... Zdecydowanie powinniśmy pojechać do Ciebie hyung. - odpowiedział mrukliwie młodszy i czując jak dłoń bruneta wsuwa się delikatnie za materiał jego spodni, jęknął przeciągle wtulając głowę mocniej w zagłębienie szyi Mino. - Przestań proszę, nie tutaj... - jego głos drżał, a oddech był nierówny.
- No dobrze księżniczko. W takim razie chodźmy do mnie. - odpowiedział chłopak i zabrał dłonie z ciała Taehyuna, po czym skradł krótkiego całusa z jego ust i łapiąc za rękę, wyprowadził z bramy budynku.
~*~
Po całym mieszkaniu rozchodziły się urocze jęki, pomruki i westchnienia, zatraconych w sobie mężczyzn, których ciała pasowały do siebie idealnie i były swoimi zupełnymi przeciwieństwami. Delikatny, kruchy i ulotny jak powiew wiosennego wiatru chłopak o alabastrowej skórze, uwodzicielskim spojrzeniu i blond włosach oraz zadziornym, a jednocześnie tak delikatnym i wrażliwym charakterze. Drugi zaś był męskim, nieustępliwym i upartym jak osioł brunetem o skórze w kolorze karmelu, ciemnych oczach o twardym, nie znoszącym sprzeciwu wyrazie, szerokich, umięśnionych ramionach i zachrypniętym, niesamowicie seksownym głosie. Był pewny siebie, a pewnego rodzaju sensualność biła od niego na kilometr jak jedyna w swoim rodzaju aura, jednak wbrew pozorom bardzo łatwo było go skrzywdzić, a w stosunkach z blondynem zmieniał się w potulnego baranka zachowującego dystans, jakby młodszy był posągiem greckiego bóstwa stojącym w muzeum jako najpiękniejsze dzieło sztuki w całych zbiorach, a jedno nieodpowiednie słowo czy dotyk mógłoby je zniszczyć. Każdy gest, pocałunek i każde pchnięcie bioder było w ich wykonaniu było idealne, tworzyli razem najpiękniejszą z możliwych kompozycji. Każdy kto widział ich razem był w stanie to potwierdzić, jednak oni sami zdawali się tego nie dostrzegać. Pragnęli siebie nawzajem, potrzebowali swojej obecności, ale żaden nie umiał wypowiedzieć tego na głos i użyć dwóch najpiękniejszych i najprostszych słów na tym świecie.
~*~
Dzień dobry wszystkim, którzy trafili na tego ficzka w mniej lub bardziej zamierzony sposób!
Potrajktujcie to jako wstęp, albo zapowiedź, ponieważ startuje z tym ff na poważnie dopiero w połowie kwietnia. Będzie to bardzo luźne opowiadanie, które pozwoli mi zrealizować się w bardziej artystyczny sposób niż przy "Can We Play Longer?" . Stwierdziłam, że chyba pisanie Yoonkooka czy jakiegokolwiek innego shipu z bangtanami mnie już zwyczajnie nudzi, dlatego nietypowo mamy namsongi, które są najbardziej prawdziwym shipem z jakim się w ogóle spotkałam ;;; Ale wracając... Mam nadzieje, że przypadnie wam do gustu i polubicie tą serie tak bardzo, jak lubię ją ja.
Dobra, to chyba tyle... Rozpisałam się jak szalona, wybaczcie. Chyba pozostaje mi tylko zwyczajowe pożegnanie...
Enjoy,
- Alex =^.^=
PS: okładka jest bardzo tymczasowa, nie traktujcie jej poważnie, właściwa będzie zrobiona przez Kasuminya , ktorej dziękuje za to, że zachęciła mnie do pisania tego ficzka. Lowe eomma❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro