secret
- Naprawdę ktoś poprosił cię o wytatuowanie swojej twarzy na pośladku? - parsknął szatyn odwracając głowę w stronę swojego rozmówcy.
- Tak. Zrobiłem to. I to był chyba mój najlepszy tatuaż w karierze. - zaśmiał się starszy obejmując większego ramieniem w talii i przysuwając go odrobinę bliżej siebie, tym samym pozbywając się jakiejkolwiek przestrzeni między nimi.
A młodszy uśmiechnął się delikatnie pod nosem pozwalając oprzeć mu głowę na swoim ramieniu.
- Boże jak tu pięknie... - wyszeptał brunet owiewając przy tym szyję Jeona swoim oddechem, na który chłopak zareagował ledwo wyczuwalnym dreszczem.
- Opowiedz mi co widzisz. Chce jeszcze trochę posłuchać twojego głosu. - odparł większy wtulając policzek w miękkie włosy chłopaka. Zamknął oczy i odetchnął głęboko skupiając całą swoją uwagę na postaci bruneta.
- Od czego mam zacząć?
- Od czego chcesz.
- Widzę ogromne morze. Woda jest krystalicznie czysta i mieni się w zachodzącym słońcu tysiącami odcieni granatu, fioletu i czerni. Na przeciwko nas widzę linię horyzontu, która oddziela niebo od wody delikatną, srebrzystą smugą. Tarcza słoneczna odbija się jaskrawym pomarańczem na niczym niezmąconej tafli morza. Niebo wyglada cudownie. Tuż nad wodą jest złote, przechodzi lekko w pomarańcz, który miesza się z oranżem, by ten mógł stopniowo przejść w karmazynowo - szmaragdową czerwień. Ta piękna czerwień zmienia się w głęboki burgund i znika zatopiona w ciepłym odcieniu malinowego różu, a ten przenika w fuksję z delikatnymi przebłyskami lawendowego fioletu. W istocie, właśnie lawendowy jest następnym kolorem nieba. Lawenda przechodzi w ciemną śliwkę, która stapia się z lekkim i jakby ulotnym odcieniem niebieskiego. Niebieski ten przy pomocy akwamaryny zamienia się w głęboki kobalt niknący powoli w morzu czerni rozświetlonej migotliwymi punktami, które jednak nie lśnią na tyle mocno co twoje oczy, mój Jungkookie. - zakończył płynnie Min z uśmiechem obserwując jak na policzki chłopaka wkrada się lekki odcień purpury.
- Chciałbym to wszytko kiedyś zobaczyć... - wyszeptał młodszy jakby bardziej mówiąc do siebie niż do towarzysza, który odsunął się od niego gwałtownie i chwycił jego twarz w dłonie.
- Jak to chciałbyś zobaczyć? Przecież widzisz na to samo co ja w tej chwili. - rzekł marszcząc brwi brunet.
- Nie, Yoongi. Nie widzę. Widzę tylko ciemność. Wszechobecną, lodowatą ciemność. - szepnął młodszy pochylając się do przodu i opierając się czołem o czoło Mina. - Dzięki tobie po raz pierwszy to zobaczyłem. Pierwszy raz widziałem zachód słońca. I oglądałem go z tobą. Jako światłem i słońcem, które daje nadzieje, na lepsze jutro. Pokazałeś mi barwy, których nigdy nie zobaczę. Zobrazowałeś to, co tak bardzo pragnąłem zobaczyć. Dziękuje.
- Kookie, ja... N-nie wiem co mam powiedzieć... Przez cały ten czas, mówiłem do ciebie jakbyś widział. Boże, jak mogłem tego nie zauważyć? - mruknął rozpaczliwie mniejszy zsuwając powoli dłonie na szyję chłopaka i ostatecznie opierając je na jego karku.
- Nie musisz nic mówić. Tylko zostań. Zostań ze mną i bądź moimi oczami. Odkryj przede mną ciepły i kolorowy świat, jakiego zaznam tylko z tobą, bo nikt inny nie opowie mi o nim tak dobrze jak ty. - jego głos drżał, a każdy oddech przychodził mu z ogromnym trudem. Dłońmi odnalazł wąską talię bruneta i oparł je na niej czekając na odpowiedź.
Yoongi nie wahał się nawet przez chwilę.
- Obiecuję. Obiecuję, że zostanę. Nie zostawię cię, Jungkookie.
Ich rozedrgane oddechy mieszały się ze sobą przez niewielką dzielącą ich od siebie odległość. Min osunął twarz od twarzy młodszego, by zaraz ponownie ją do niego zbliżyć, tym razem całkowicie pozbywając się jakiejkolwiek przestrzeni i delikatnie, ledwo wyczuwalnie musnąć jego usta swoimi. Jednak Jungkook czuł. Czuł i rozumiał wszystko co chłopak chciał mu przekazać. Gdy Min odwrócił głowę w przeciwną stronę by odetchnąć chłodnym, wieczornym powietrzem, szatyn delikatnie trącił jego policzek nosem, wywołując tym uroczy i niewinny rumieniec, którym momentalnie spłonął starszy.
- Nie uciekaj przede mną hyung. - powiedział w końcu chłopak gdy duże dłonie bruneta zsunęły się jakby bezwładnie po jego klatce piersiowej i zniknęły z jego ciała pozostawiając uczucie dziwnej pustki. - Nie zrobiłeś nic złego.
- Zrobiłem. Nie powinienem był naruszać twojej przestrzeni oso...
- Gdybyś ją naruszał, już byś o tym wiedział. Nie odbieraj mi siebie, bo to wszytko co mam.
- Jungkookie... - chłopak w końcu nie wytrzymał i zwrócił się ponownie w stronę większego układając dłoń na jego policzku i delikatnie gładząc kciukiem jego miękką skórę. - Nie mów tak.
- Yoongi, musisz wiedzieć jedną bardzo ważną rzecz. Ja zawsze mówię prawdę. Jeśli mówię, że jesteś wszystkim co mam, to znaczy, że naprawdę tak jest.
Brunet westchnął ciężko nie wiedząc co zrobić. Wszystko stało się tak szybko. Spotkał go przez przypadek. Potem poznawał go przez kilka dni z rzędu spędzając na rozmowach całe dnie. Na pewno nie był w chłopaku zakochany, ale czuł się przy nim inaczej. Czuł się wyjątkowo. Uwielbiał uścisk ciepłych dłoni chłopaka na tych jego, wiecznie zimnych, jak u królowej lodu. Jego głosu mógłby słuchać do końca życia i jeden dzień dłużej, a te piękne sarnie oczy, na które zwrócił uwagę sprawiały, że przechodziły go ciarki. Min zastanawiał się jak takie piękne oczy mogą nie widzieć i nie był w stanie zrozumieć dlaczego tak dobra i czuła istota jak Jeon nie jest w stanie oglądać tego świata. Wydawał się być kruchy i delikatny. Niewinny i słodki jak ciągutka ukradziona z barku dziadka. I był jego. Tego wieczora oddał mu się prosząc o bycie swoimi oczami. Skamieniałe jak dotąd serce Mina, zaczęło bić odrobinę szybciej jakby wprawione w ruch dźwiękiem śmiechu młodszego.
- Hyung?
- Tak, Kookie?
- Chciałbym cię zobaczyć.
- Oh, nie umiem opisywać siebie.
- Nie musisz. Daj mi się odkryć i pozwól, że tym razem to ja będę mówił. Musisz tylko przysunąć się bliżej mnie...
Brunet posłusznie wykonał polecenie chłopaka podsuwając się jeszcze odrobinkę bliżej. Dłonie szatyna spoczęły na jego ramionach przesuwając się delikatnie w górę, wzdłuż szyi i karku, a jego dotyk był tak delikatny, że Min czuł jak każdy włosek na jego ciele unosi się delikatnie i powoli i z każdym dotykiem przechodzi go maleńki dreszcz. Przesuwał opuszkami palców po linii jego szczęki uśmiechając się półgębkiem i sunął w górę po zimnych jak lód policzkach do skroni. Obrysował ostrożnie kształt oczu i dotarł do końca swojej wędrówki do ust. Zamiast ich również dotknąć, przytknął do nich swoje wargi i delikatnie nimi poruszył, po czym odsunął się od mężczyzny i uśmiechnął od ucha do ucha.
- Moja wyobraźnia podpowiada mi, że jesteś niezwykle przystojny.
- Naprawdę?
- Mhm. A twoje usta, pomimo, że spierzchnięte, są cudowne i piękne.
Min nie był w stanie nic odpowiedzieć, więc tylko ponownie wtulił się w ramie młodszego i przymknął oczy rozkoszując się słodkim zapachem lemoniady, szamponu dla niemowląt i słońca, który wydzielał jego towarzysz.
~*~
- Gdzieś ty się podziewał? - krzyknęła od progu różowowłosa dziewczyna w maseczce z aplikacją pandy nałożonej na twarz. - Nie odbierałeś telefonu...
- Wyciszyłem go. Byłem na plaży z Kookiem.
- Człowieku, ja tu odchodzę od zmysłów, a ty nie odbierasz, bo poszedłeś na randkę o zachodzie słońca?
- Yongsun, przepraszam. Nie gniewaj się już. Nie myślałem, że spędzę tam tyle czasu. Nie chciałem cię martwić... - mruknął chłopak skruszonym tonem widząc ułożone w podkówkę usta swojej kochanej siostry
- No już dobrze, no. Ale za karę musisz mnie przytulić, oppa.
- To nie żadna kara. Jesteś przecież moją małą siostrzyczką.
Brunet podszedł do młodszej i delikatnie przyciągnął ją do siebie zamykając w ciasnym uścisku. Ramiona dziewczyny oplotły talię większego a z jej ust wyrwało się ciche westchnienie gdy chłopak zaczął wodzić palcami wzdłuż jej kręgosłupa.
- Tata zawsze mnie tak usypiał. - powiedziała zaspanym głosem, jakby zaraz miała usnąć na stojąco.
- Wiem.
- Dziękuje.
- Ja też. Kocham cię.
- Ja ciebie też, oppa.
~*~
Fluff fluff flufff
Enjoy,
- Alex =^.^=
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro