Rozdział 8
!NOTATKA KOCHANI!
Wszedłem z blondynem do centrum. Nie minęła minuta a byłem już ciągnięty za ramię do jednego ze sklepów.
Chwilę później stałem po środku Zary nie wiedząc nawet kiedy się tam znalazłem
- Rye chodź tu i zobacz tą kurtkę!! - zawołał za mną Andy gdy wciąż stałem jak słup
Ruszyłem do chłopaka a w jego rękach zauważyłem faktycznie całkiem niezłą katanę
- Weź ją. Przymierzymy - powiedziałem na co oczy blondyna automatycznie zaświeciły się
Podał mi swoją pierwszą zdobycz następnie ruszając w kierunku spodni. Chodziłem za nim jak pies na smyczy podczas gdy on się świetnie bawił przebierając ciuchy gorzej niż baba. A to za duże, to nie w tym kolorze, w tym będzie wyglądał grubo, to nie pasuje mu do oczu - po prostu jednym zdaniem. Zastrzelcie mnie!
- Andy chodź już do przymierzali jest jeszcze wiele sklepów które chciałbym odwiedzić - powiedziałem głosem męczennika ale zadziałało
Usiadłem na sofie a blondyn schował się za kotarą - na moje szczęście - nie zasłoniętą do końca. W lustrze widziałem go w całym okazaniu. Nie powinienem podglądać ale co poradzę iż ciekawiło mnie jak wygląda bez tych fatałaszków
- Rye nie jestem pewny co do tych spodni - zafukał uroczo gdy wyszedł do mnie w cholernie obcisłych, białych rurkach z dziurami a na widok jego zgrabnych nóg i zajebistego tyłka mój kolega poruszył się a ja musiałem zagryźć wargę, żeby nie jęknąć
- Bierzemy je - skomentowałem na jednym wydechu ale blondyn nie pewny wyboru wciąż obracał się w nich i na nowo pozował przez co ledwo wytrzymywałem na tym jebanym siedzeniu - Andy do kasy już - warknąłem kiedy byłem na skraju
Popatrzał na mnie tymi swoimi oczkami z nutą strachu więc uśmiechnąłem się pokazując, że ''wszystko jest w porządku''.
Następny był H&M w którym nawet ja rozglądałem się za czymś ciekawym. Mój wzrok zatrzymał się na jeansowej bluzie z szarym kapturem. Dalej błądziłem po sklepie szukając do tego jakiś spodni. Padło na jasne rurki z tego samego materiału co bluza tyle, że z przetarciami na nogawkach. Zabrałem ze sobą jeszcze dwie bluzy i razem z blondynem ruszyliśmy do przebieralni. Tym razem to ja robiłem za modelkę przed lustrem . Gdy skończyłem przymierzać ostatnią rzecz po sklepie rozniósł się dzwonek z mojego telefonu. Nie zważając na brak koszulki wyszedłem do Andy'ego i wyciągnąłem telefon
- Rye za ile wrócicie? Szmaty z dołu domagają się specjalnej uwagi - od razu po odebraniu głos wkurwionego Mikey'a obił mi się o uszy
- Co odjebali? - zapytałem w miarę możliwości cicho
- Wyobraź sobie, że zszedłem do nich bo hałasowali i kiedy przekroczyłem próg jeden z nich się na mnie rzucił. Kurwa się uwolniła i próbowała uciec ale skopałem mu tyłek i przykułem mocniej do krat - wyjaśnił szatyn
- Nie długo będę - powiedziałem z zamiarem rozłączenia się
- A Bee! - dodał szybko
- No? - ciekawe czy skończę te zakupy jeszcze dziś
- Lodówka świeci pustkami -roześmiał się a ja już wiedziałem kto wpieprzył mi jedzenie
- Okej Cobban okej -tymi słowami zakończyłem naszą jak mądrą konwersację
Wróciłem wzrokiem na blondyna który rumienił się aż po same uszy po czym rozejrzałem się wkoło siebie i zauważyłem, że wszystkie tęczówki są skierowane na moją osobę. Dopiero po chwili ogarnąłem iż stoję po środku sklepu w dresach i świece gołą klatą. Kobiety pożerały mnie wzrokiem a faceci zabijali zazdrością - no Beaumont oby tak dalej - pomyślałem śmiejąc się pod nosem przez co mięśnie brzucha samoistnie zaczęły się napinać. Moją padaczkę śmiechu przerwał ochrypły głos za mną
- Przepraszam bardzo młody człowieku - oho masz przejebane
Odwróciłem się przodem do mojego rozmówcy którą okazała się niska grubaska z brodawką na policzku
- Słucham? - formalność przede wszystkim Rye
- Jeśli się pan nie ubierze będę musiała panu pomóc - po tych słowach a raczej minie jaką zrobiła brunetka - z włosami bardziej tłustymi od mojego oleju na frytki - wybuchłem śmiechem i byłem pewny, że słychać mnie nawet na parkingu - Dosyć tego - dodała po czym ruszyła w moim kierunku...
Zwiedziliśmy każdy możliwy sklep - począwszy od tych z ciuchami do tych z meblami i dodatkami, byliśmy nawet w supermarkecie - póki po raz drugi nie spotkałem tłuściocha z H&M. Andy wciąż nie mógł złapać oddechu przez ciągły śmiech a raczej jego brak bo po moim siniaku woli dusić go w sobie
- Przestaniesz w końcu? - zapytałem podłamany
Chłopak tylko pokręcił głową na nie
- Długo będziesz się tak nade mną pastwił? - kolejne pytanie
- Dobrze ci tak - wypalił nagle wciąż chichocząc jak dziecko na widok świętego Mikołaja
- A to niby czemu? - naprawdę nie wiedziałem co takiego zrobiłem
- Karma pszczółko - wzruszył ramionami a ja o dziwo zamiast wpienienia na przezwisko poczułem przyjemnie ciepło rozchodzące się wzdłuż mojego kręgosłupa a nie to jednak siniak
- Ale czy to moja wina, że podchodziła do mnie niczym pedofil do pięciolatki? - powiedziałem fukając przy tym podobnie jak blondyn kiedy nie zgodziłem się na jordany które chciał ale za wyśmiewanie mnie stwierdziłem iż to świetna kara
- Mogłeś się ubrać albo chociaż patrzeć pod nogi to byś się nie wyjebał a ona by nie poleciała zaraz za tobą bo na ciebie to leci odkąd przekroczyłeś próg - wybełkotał znów z chichotem
- Uhh zamierzałem - tyle, że najpierw wolałem się nad tobą pastwić. Dodałem już w myślach.
Pięć godzin minęło jak 20 minut z tym urwisem ale przynajmniej uśmiech z jego twarzy nie zniknął. Co prawda po każdym sklepie praktycznie lądowałem w łazience by sobie ulżyć - chyba nigdy nie doszedłem tyle razy co dzisiaj a mój kolega nie ma już siły by się podnieść chociaż to lepiej dla mnie - lub jak to było po H&M. W aptece aby zakupywać coraz to różniejsze leki.
Wracaliśmy załadowanym samochodem po brzegi śmiejąc się i nucąc piosenki z radia - swoją drogą Andy ma chyba najsłodszy głos pod słońcem - a 40 minutowa droga minęła nam o dobrą połowę mniej. Wysiedliśmy a chłopcy z pod drzwi wzięli się za rozpakowanie jaguara
- Ryan masz jedzenie? - od razu po przekroczeniu drzwi rzucił się na mnie Cobban
- Wiesz, że mogłeś zamówić sobie coś? - zaśmiałem się z głupoty szatyna
- Ale liczyłem, że zrobisz nam swoje popisowe danie - zamrugał oczami udając szczeniaka
- Ja też z chęcią skosztuje - dodał Fovvs
- Pomagasz mi - rzuciłem do niego kiedy siatki były niesione do salonu
- To do kuchni - wskazałem na zakupy z marketu - a reszta do mnie do pokoju - powiedziałem a mina blondyna wyrażała więcej niż raffaello - u mnie się to rozdzieli - uśmiechnąłem się słodko
Skierowałem się z zadowolonym z życia Fovv'sem do kuchni. Rozłożyłem potrzebne nam składniki na blacie a resztę pochowałem w szafkach
- To... co dobrego nam przyrządzisz? - zapytał Andy rozsiadając się na stole
- Raczej co my przyrządzimy blondi - odpowiedziałem ukazując swoje białe ząbki
- Rye myślałeś ostatnio nad remontem kuchni? Bo tak właśnie kończą się moje przygody z gotowaniem - odpyskował szczerząc się jak głupek
- Przy tym nie idzie zniszczyć kuchni - powiedziałem po czym ściągnąłem blondynka ze stołu
Stał obok mnie intensywnie patrząc co robię i co chwila zadając pytania. "A do czego to?", "A potrzebne ci to?", "Jak to smakuje?", "Co teraz robisz?", i tym podobne. Zachowywał się jak dziecko ale byłem całkiem spokojny a żeby było lepiej bawiło mnie to, do pewnego momentu kiedy nie oberwałem sosem w twarz. Miarka się przelała - dosłownie - wykorzystując fakt, że Andy "dusi się" śmiechem całe mięso wtarłem mu we włosy. Mielone spływało bo jego buzi a ze mnie skapywało na dół. Mierzyliśmy się wzrokiem potajemnie kątem oka szukając jeszcze jakiejś amunicji gdy do pomieszczenia wszedł Jack
- Chłopaki długo jeszcze bo.. - urwał w środku zdania - Co wam się stało? - zapytał i wybuchł niekontrolowanym rżeniem w naszym kierunku
- Nic wypadek przy pracy albo jak kto woli ryzyko zawodowe - odpowiedziałem podnosząc przy tym ramiona - a czego chciałeś? - dodałem bo przecież po coś przyszedł
- Cobban mi marudzi od kilku godzin i w tym momencie już nawet zaczął mnie gryźć więc błagam zróbcie już mu to żarcie - wyjaśnił po czym wrócił do szatyna
- Sprzątasz ja dokończę - zwróciłem się w kierunku Fowler'a
W ciszy kończyliśmy swoje zadania nie przeszkadzając sobie nawzajem.
Włożyłem lassagnee do piekarnika w między czasie Andy wziął prysznic a ja poszedłem w jego ślady. Po jakimś czasie nałożyłem nam gotowej kolacji natomiast blondyn zawołał ich do stołu
- Boże Rye gotuj mi częściej - bełkotał z pełną buzią Duff
- Pieprz się Jack to tylko dla mnie - odpowiedział mu szatyn na co brunet poruszył sugestywnie brwiami i szepnął mu coś na ucho. Mikey w trybie natychmiastowym zrobił się cały czerwony oraz zaczął się krztusić jedzeniem
- Nie wolno tak na uszko w towarzystwie - powiedziałem rozbawiony
- Ja tylko.. - zaczął Jack'ie lecz nie było mu dane skończyć
- Po prostu jedzmy proszę - speszony Mikey to zabawny Mikey
Jedliśmy w przyjemnej ciszy a mój wzrok co chwila lądował na Andy'm który jadł spokojnie udając, że go to nie rusza ale błysk w jego oczach i rumieńce na policzkach mówiły wszystko.
Pomału wszyscy wracali do swoich pokoi a ja wciąż intensywnie obserwowałem chłopaka
- No co? - zapytał gdy w końcu zostaliśmy sami
- Zupełnie nic - wstałem i odłożyłem naczynia - Uroczy jesteś. A te rumieńce umm - zamruczałem mu do ucha na wychodne po czym ruszyłem do siebie
To był długi dzień - pomyślałem zanim moje powieki całkiem opadły pozbawiając mnie jakiegokolwiek kontaktu ze światem.
-----------------------------------------------------------
Poczujcie moje dobre serce dodaje jeszcze w szkole na niemieckim 😂😂❤ OdbytFowlera ukradłam tekst ale teraz kradne też prawa autorskie do niego 😂😂 chciałabym aby każdy z was napisał jedno zdanie na temat FF❤moze być pochwała badz krytyka ❤ chce po prostu wiedzieć co sadzicie 🙏💗 mam dla was rowniez propozycje moi kochani ❤❤ jeśli pod książka dobijecie do 200⭐ w sobote wpadnie moj urodzinowy maraton dla was ❤ polecajcie, promujcie kochani ❤buziaki ❤
15⭐+10💭= next ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro