Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 38

POV. Andy

Po naszej upojnej nocy wróciliśmy następnego dnia. Mack przez kilka dni nabijał się ze mnie, jęcząc w moim towarzystwie.

Byłem więcej niż pewny, że Bee powiedział Mikey'owi o wszystkim - co niestety wiąże się z tym iż Duff też wie - ale miałem to gdzieś.

Tego wieczora odkryliśmy przed sobą wszystko. Nie ma już rzeczy o której któryś z nas by nie wiedział. Zapieczętowaliśmy swój związek miłością, zaufaniem, szczerością. Jeszcze dużo nauki przed nami i wiem o tym ale mamy czas.

Naszą wspólną wieczność.

Jak codziennie obudziłem się obok najwspanialszego chłopaka na ziemi. Otworzyłem swoje zaspane oczy a widok jaki ujrzałem rozczulił mnie doszczętnie. Zazwyczaj to ja leże na torsie Ryan'a owijając go swoim ciałem lecz dziś było inaczej. Brunet przytulił się do mnie niczym dziecko do pluszaka. Burza loczków spoczywała tuż przy moim nosie - co łaskotało nie miłosiernie - ale jego twarz zwrócona była ku górze. Szeroki uśmiech wpełzł na moją buzię widząc cicho mlaszczącego szefa najgroźniejszego gangu w tym kraju. Nachyliłem się po czym skubnąłem górną wargę chłopaka. Nie musiałem czekać długo by poczuć usta Rye'a na tych moich. Całowaliśmy się powoli i subtelnie nie przyspieszając a po prostu napawając się tą chwilą.

Po jakimś czasie odsunęliśmy się od siebie z uśmiechem na ustach

- Dzień dobry - powiedziałem cicho wpatrując się w czekoladowe tęczówki Ryan'a

- Dzień dobry - odpowiedział równie cicho następnie podnosząc się by za chwile zawisnąć nade mną

- Jakie mamy dzisiaj plany, proszę pana? - zapytałem chichocząc pod nosem

- Zabieram cię na przejażdżkę - na twarz bruneta wpłynął jeden z tych chytrych uśmiechów co spowodowało, że jedna z moich brwi uniosła się

- Ahh tak? A może ja nie chce? - starałem się zachować powagę lecz chyba słabo mi to wychodziło, bo zmartwiona mina Bee nagle zmieniła się na tą typową wszystkich bad boy'ów

- Wiem co zrobić byś zmienił zdanie - odparł pewnie ale za nim zorientowałem się o co może chodzić, brunet usiadł na moich biodrach po czym zaczął mnie łaskotać

- O nieeee! Rye błagam przestań!!! Kurwaa - wiłem się po łóżku płacząc ze śmiechu kiedy ten debil mnie napastował i najwyraźniej nie próbował przestać

- Dobra! Dobra! Pójdę ale skończ - wyskomlałem w końcu, nie mniej jednak podziałało

- Ubierz te czarne rurki masz w nich świetny tyłek - powiedział schodząc ze mnie z zwycięskim uśmieszkiem

- Dupek - skomentowałem próbując opanować oddech

- Mam się wrócić? - zapytał stojąc w progu

- Kocham cię ale idź już. Głodny jestem - śmiech Beaumont'a rozniósł się echem po pokoju lecz posłusznie ruszył do kuchni

Wstałem w końcu z łóżka i skierowałem się do szafy.

Wraz z Ryan'em stwierdziliśmy, że skoro mieszkam w jego pokoju to moje rzeczy też powinny tu być.

Jak Bee chciał, wcisnąłem swój tyłek w czarne rurki a do nich ukradłem żółty sweterek bruneta. Gdy już mniej więcej ogarnąłem swoje blond włosy zszedłem do kuchni gdzie czekał na mnie Bee z talerzem gofrów

- Siadaj i jedz - uśmiechnął się podając mi śniadanie

- Kochanie wiem, że mówiłem iż jestem głodny ale nie przesadziłeś troszkę z ilością? - zaśmiałem się wcześniej przelotnie całując go w policzek

- Zostaw w razie co, Mikey zje - prychnąłem sięgając po słodkość z konfiturą

Jakieś 15 minut później po zjedzeniu 4 kawałków, resztę Rye zaniósł Cobban'owi gdyż ja miałem dość. Ubrałem buty i zacząłem poprawiać swoją grzywkę

- Lecimy księżniczko - nagle za mną pojawił się brunet powodując mój mały zawał

- Powiedz tak jeszcze raz a skończysz na ręcznym przez najbliższy miesiąc - chłopak na moje słowa jedynie zakpił po czym złapał mnie za dłoń i wyciągnął z domu - Czym tym razem zawieziesz nasze seksowne tyłki? - zapytałem uśmiechając się uroczo

- Poczekaj tu - powiedział puszczając moją dłoń by ruszyć w stronę garażu

Stałem jak taki kołek wpatrując się w róg villi gdy chwilę później usłyszałem ryk silnika. Nie zdążyłem mrugnąć okiem a chłopak podjechał obok mnie srebrną Yamahą

- O japierdole - szepnąłem powstrzymując kolegę w bokserkach

Ryan wyglądał lepiej niż kiedykolwiek. Siedział na motorze w czarnych rurkach doskonale podkreślające jego umięśnione nogi. Skóra pod wpływem nachylenia się bruneta do kierownicy - napięła się na jego plecach oraz bicepsach powodując moje wstrzymanie oddechu.

Chyba jednak odwołam ten celibat .

Czarny kask zasłaniał tą cudną twarz lecz byłem pewny, że przez moje zachowanie, chytry uśmieszek na nią wstąpił

- Wsiadasz? - podał mi kask pokazując miejsce za sobą

- Bee ja jestem w swetrze - spojrzałem na niego jak na idiotę lecz ten wybuchł śmiechem

- Uwierz, pomyślałem o tym - z kierownicy ściągnął drugą kurtkę, którą zauważyłem dopiero teraz - To jak? - podniósł szkło uśmiechając się czule

- Jesteś niemożliwy - pokręciłem rozbawiony głową następnie ubierając na siebie rzeczy od chłopaka

Przerzuciłem nogę przez motocykl i usiadłem za nim. Mocno wtuliłem się w jego plecy, obejmując go w tali a brunet włączył maszynę

- Trzymaj się małpko - założył szybkę po czym bez uprzedzenia ruszył z pod posiadłości

Rye pędził jak zawsze kiedy ja miałem wrażenie jakbym latał.

Z początku byłem wystraszony i gdyby to było możliwe chłopak by się zrzygał przez mój mocny uścisk ale po czasie poluźniłem swoje dłonie oraz lekko się wyprostowałem. Czułem się niesamowicie, mknąc po ulicy omijając wszystko w koło, z ogromną prędkością. Ludzie patrzeli na nas z szeroko otwartymi oczami a my nic sobie z tego nie robiąc, jechaliśmy dalej.

Na światłach Rye musiał się zatrzymać co zrobił, od razu się prostując. Zjechałem dłońmi na jego biodra by choć na chwilę ulżyć swoim mięśniom - tak również je posiadam. Przez pasy zaczęli przechodzić ludzie.

Nie którzy nic sobie z tego nie robili, inni zerknęli tylko na bestię chłopaka ale niestety puste panny zjadały mojego chłopaka wzrokiem.

Bee pod koniec świateł zaczął się bawić, poruszając gazem lecz wciąż trzymając hamulec co powodowało głośne ryki motoru. Dziewczyny jakby myśląc, że to do nich - oby nie, bo brunet będzie miał przejebane - postanowiły ukazać swoje wdzięki Ryan'owi. Kręciły tyłkiem, mrugały, jedna z nich nawet pokazała mu cycki co skończyło się moim środkowym palcem, uniesionym wysoko do góry.

W końcu ruszyliśmy dzięki czemu trochę odetchnąłem - nie mniej jednak wciąż miałem ochotę udusić tego idiotę. Rye kierował się pod górę, więc objąłem go mocniej bojąc się, że zlecę co najwyraźniej mu się spodobało gdyż przyspieszył. Po kilku mocniejszych zakrętach - gdzie byłem pewny iż wylądujemy na ziemi - dojechaliśmy na wzgórze. Chłopak zgasił motor a ja szybko się od niego odsunąłem następnie wstając i ściągając kask. Rzuciłem nim w bruneta - ale skubany ma refleks i oczywiście go złapał - po czym podszedłem do ogrodzenia oddzielającego jezdnię od urwiska

- Co jest blondi? - chwilę później Beaumont stał już obok mnie

- Spierdalaj - fuknąłem, odsuwając się kiedy chciał mnie objąć

- Andyyy - przeciągnął znów do mnie podchodząc

- Pojeździj sobie z tymi dziwkami - chłopak wybuchł głębokim śmiechem irytując mnie jeszcze bardziej

- Kochanie czy ty jesteś zazdrosny? - zapytał odwracając mnie do siebie oraz kładąc dłonie na moich biodrach

- Zazdrosny? Nie pochlebiaj sobie - założyłem ręce na siebie patrząc tylko i wyłącznie na krajobraz miasta

- Andy - powiedział cicho kładąc palce na moim policzku bym na niego spojrzał

- Co? - odparłem mordując go wzrokiem

- To ciebie kocham, pragnę i chcę. A nie jakieś puste lalunie - wyjaśnił wciąż szepcząc - Nie musisz być zazdrosny o nikogo, bo do ciebie należy moje serce jak i całe ciało - dodał uśmiechając się czule

- Ale będę! Nie ważne czy zerknie na ciebie dziewczyna, chłopak lub nawet stara babcia. Będę zazdrosny o każdą osobę, która spojrzy na ciebie tak, jak tylko ja mogę. Bo ty jesteś mój i nikt inny nie ma do tego prawa! - krzyknąłem za każdym słowem wbijając mu palec w klatkę piersiową - One od początku się do ciebie przymilały a ty jeszcze durniu zacząłeś się popisywać - dokończyłem już trochę płaczliwym tonem

- Ojj skarbie - mruknął tylko, następnie wpijając się w moje wargi

Tak bardzo nie chciałem by teraz mnie całował lecz równie bardzo nie mogłem oprzeć się tym ustom. Położyłem dłonie na jego piersiach a on swoje otulił w okół mojej talii. Przechyliłem głowę i uchyliłem usta dając dostęp brunetowi, który wykorzystał, od razu nade mną dominując. Całowaliśmy się pomału lecz brutalnie a Rye doszczętnie wykurzył ze mnie całą złość, która jeszcze przed chwilą kipiała wewnątrz mnie. Odsunęliśmy się od siebie by złapać oddech lecz nasze twarze wciąż były blisko siebie. Otworzyłem oczy spoglądając w tęczówki Bee w których od razu zatonąłem

- Kocham cię - szepnął a kąciki moich ust uniosły się lekko ku górze

- Ja ciebie też - odpowiedziałem szczerze dzięki czemu mogłem zobaczyć uroczo marszczący się nos chłopaka kiedy obdarzył mnie swoim najpiękniejszym uśmiechem, zarezerwowanym jedynie dla mojej osoby

Rye przestawił motor tak, by stał bokiem do ogrodzenia a kaski założył na kierownicę. Usiadł na motocyklu zapraszając mnie do siebie.

Zamierzałem usiąść za nim tak, jak wtedy gdy jechaliśmy ale on miał chyba inne plany, bo złapał mnie za biodra po czym przyciągnął do siebie. Przełożyłem nogę i wylądowałem prawie na udach chłopaka ale przynajmniej przodem do niego.

Oglądaliśmy z Bee zachód słońca napawając się swoim towarzystwem. Wtuliłem się w jego tors kiedy on jedną ręką miział mój bok a drugą trzymał splecioną z moją. Spojrzałem w górę i złożyłem pocałunek na jego szyi. Za chwilę kolejny tyle, że odrobinę wyżej.

I jeszcze jeden...

Następny...

Aż w końcu znalazłem się na jego szczęce.

Przygryzłem delikatnie policzek bruneta lecz gdy chciał coś powiedzieć zaatakowałem te pełne usta.

Rye kilka razy prosił o dostęp, którego mu nie dałem po czym sam przygryzłem jego wargę. Wykorzystując fakt iż brunet się tego nie spodziewa, wsunąłem język do jego ust by tym razem go zdominować. Zaciekle walczyłem o wygraną słysząc ciche sapnięcia chłopaka tłumiące się w moich wargach ale w końcu Bee złapał mnie za pośladki i przysuwając do siebie moje ciało, mocno je ścisnął. Pisnąłem mało męsko doszczętnie tracąc kontrolę nad pocałunkiem.

Zakończyłem pieszczotę z charakterystycznym mlaśnięciem następnie opierając swoje czoło o wargi bruneta. Siedzieliśmy w ciszy a jedynym dźwiękiem były nasze urwane oddechy. W końcu słońce zaszło już całkowicie a z mojego żołądka wyrwało się błaganie o jedzenie

- Skoczymy coś zjeść? - Rye szepnął a ja pokiwałem głową w zgodzie

Zszedłem z motoru po czym schyliłem się po kaski, co Bee musiał oczywiście wykorzystać, dając mi intensywnego klapsa w pośladek

- Ty nie wyżyty dzieciaku - prychnąłem ubierając kask temu idiocie

- To twoja wina! Było się przede mną nie wypinać - uśmiechnął się następnie robiąc z ust dziubek

Pokręciłem rozbawiony głową i zamknąłem szkło w jego kasku co zakończyło się obrażonym Ryan'em. Założył ręce na siebie i stwierdził, że nigdzie się nie ruszy póki nie dam mu buzi, więc wstałem ze swojego miejsca.

Zdjąłem kask.

Rozsunąłem szkiełko.

I dałem mu soczystego buziaka

- Zadowolony? - zaśmiałem się z zachowania tego dorosłego mężczyzny

- Nawet nie wiesz jak bardzo - uśmiechnął się promiennie

Po raz kolejny usiadłem za brunetem po czym ubrałem swój kask. Ryan zamknął swój i ruszył. Zjechaliśmy z górki szybciej niż na nią wjechaliśmy przez co o mało nie dostałem zawału. Mknęliśmy po ulicy między samochodami stojącymi w korku a co drugi kierowca posyłał nam gniewne spojrzenie bądź fuck'a.

W końcu znaleźliśmy się obok plaży. Bee zatrzymał motocykl na parkingu dając mi znać, że to koniec wycieczki. Przyczepiliśmy kaski do kierownicy następnie trzymając się za ręce skierowaliśmy się w stronę stojących obok siebie budek z jedzeniem całego świata. Przechodziliśmy obok żywności z brazyli, chin, grecji, włoch. Nie zabrakło tu żadnego z krai, stawiając nas w trudnym wyborze.

Po kilku spekulacjach zdecydowaliśmy się na makaron ze szpinakiem oraz brokułami a na deser Rye wziął sobie lody natomiast ja tiramisu.

Siedzieliśmy przy stoliku z dużym parasolem dojadając ostatnie kawałki posiłku gdy do głowy przyszedł mi świetny pomysł. Brunet nie zwracał na mnie uwagi wciągając swoje lody, więc wykorzystując sytuację wstałem od stołu z zamiarem wyniesienia papierowej miseczki lecz nim to zrobiłem całkiem ''przypadkiem'' moje tiramisu wylądowało na głowie chłopaka

- Andyyy!!! - krzyknął a deser spadał mu z włosów na spodnie

Wybuchłem niekontrolowanym śmiechem mając gdzieś, że większość ludzi się na nas patrzy

- Taak kochanie? - zapytałem między salwami padaczki

- Tak się bawić nie będziemy - wstał z krzesła na którym wisiała jego skóra po czym szybko przerzucił mnie przez swoje ramię - Mogła by pani popilnować naszego stolika przez chwilę? - kobieta pokiwała głową ukrywając swój śmiech kiedy ja walczyłem o życie, wierzgając się na barku Ryan'a - Dziękuję - odpowiedział następnie ruszając ze mną w kierunku wody

- Nie! Rye błagam! Przepraszam! - piszczałem gdy chłopak zdejmował buty na piasku

- Cmoknij mnie w tyłek skarbie - prychnął zagłębiając się w wodzie

- Bee bo na prawdę dostaniesz celibat! - krzyknąłem w ostateczności ale nie zrobiło ta na nim wrażenia gdyż dosłownie po tych słowach rzucił mną do morza

Nie było jakoś specjalnie głęboko lecz kiedy się wynurzyłem woda sięgała mi do łopatek

- Jesteśmy kwita - odparł z chytrym uśmieszkiem poprawiając moje włosy, które przylegały mi do twarzy

- Jeb się - założyłem ręce na siebie i ominąłem bruneta by wyjść z wody

- A ty gdzie? - zapytał ciągnąc mnie za biodra do siebie tak, że nabiłem się tyłkiem na jego członka - Spokojnie skarbie, to potem - zaśmiał się odwracając mnie do siebie gdy moja twarz pokryła się krwistą czerwienią

- Nienawidzę cię Beaumont - syknąłem patrząc się w wodę

- Też cię kocham - mruknął i podniósł mój podbródek by wpić mi się w usta

Oddałem szybki pocałunek po czym odsunąłem się od tego idioty

- Teraz mnie zaniesiesz do domu - wysunąłem ręce w górę jak dziecko

Ryan pokręcił rozbawiony głową ale podniósł mnie - specjalnie trzymając ręce na moim tyłku - a ja oplotłem go nogami w tali. Chłopak wyszedł z wody i wsunął nogi w buty po czym ruszył po nasze kurtki. W pewnym momencie ścisnął mnie mocniej za pośladki przez co jęknąłem w jego koszulkę

- Nie obmacuj mnie Beaumont... Wciąż cię nienawidzę - mruknąłem chowając głowę w zagłębieniu jego szyi

- Nie obmacuje cię Fowler. Masz mokre spodnie i trzeba je wyżymać zanim posadzisz ten seksowny tyłeczek na moim motorze - prychnąłem dodatkowo rozbawiając bruneta - Dziękujemy - powiedział do kobiety wciąż pilnującej naszych rzeczy następnie je zabierając, skierował się na parking - Spróbuj na nim usiąść a będziesz wracał do domu na piechotę kochanie - postawił mnie na ziemi i zniknął przy jakimś straganie

- Kiedy twój chłopak kocha motor bardziej niż ciebie co nie? - zagadnęła do mnie niska brunetka stojąca kawałek dalej

- Tak, dokładnie coś takiego - zaśmiałem się następnie wyciągając dłoń w jej kierunku - Andy jestem - dziewczyna podała mi swoją rękę szeroko się uśmiechając

- Lily - odparła skanując mnie wzorkiem

Ryan'a nie było jeszcze przez jakieś 10 minut tak samo jak chłopaka brunetki - Lee - ale jakoś specjalnie nam to nie przeszkadzało. Śmialiśmy się w niebo głosy tak na prawdę rozmawiając o niczym śmiesznym. Kiedy po raz kolejny Lily doprowadziła mnie do łez obok niej pojawił się wysoki blondyn

- Kim on jest do cholery? Nie ma mnie kilka minut a ty już znajdujesz sobie nowego fagasa? - syknął na dziewczynę lecz ta nic sobie z tego nie zrobiła

- Spokojnie, tylko rozmawialiśmy - powiedziałem, uśmiechając się niepewnie

- Zamknij mordę! Pytałem się ciebie o zdanie mały śmieciu? - podszedł do mnie i złapał za koszulkę rwąc jej kawałek przy samej szyi

- Lee uspokój się do kurwy! - krzyknęła brunetka szarpiąc go za rękę

- Posłuchaj mnie uważnie. Radzę ci go postawić chyba, że po za obitą mordą marzysz jeszcze o wizycie w szpitalu - jak na zawołanie obok nas pojawił się Ryan

Chłopak mnie puścił - albo rzucił jak kto woli - po czym podszedł no mojego bruneta

- Za kogo ty się uważasz śmieciu, żeby mówić mi co mam robić, co? - ryknął na Bee ale on zaśmiał mu się w twarz

- Wiesz do kogo mówisz? - złość w głosie Ryan'a była słyszalna dosyć wyraźnie lecz ten debil chyba nie zdawał sobie z tego sprawy

- Kim on jest? - zapytała mnie cicho Lily

- To mój... To Ryan Beaumont - odpowiedziałem nie pewnie, w końcu Rye nie określił kim dla siebie jesteśmy ale to teraz mało ważne, jest mój i to się liczy

- Japierdole - powiedziała brunetka jakby sama do siebie - Lee chodź. Idziemy - podeszła do swojego chłopaka, próbując zabrać go od Bee

- Posłuchaj dziewczyny, póki jestem spokojny - poradził mu czym rozzłościł blondyna jeszcze bardziej

- Ty mały kurwiu - już miał się zamachnąć kiedy przed Ryan'em stanęła Lily

- Lee, to Beaumont - wyjaśniła a chłopak nagle zbladł na twarzy przez co cichy chichot wyleciał z moich ust

- Tak bardzo przepraszam! Poniosło mnie... Myślałem, że ten blondyn podrywa moją dziewczynę. Nie wiedziałem, że jest tutaj z tobą. Proszę wybacz mi - zaczął wręcz błagać Bee przez co nawet jego dziewczyna nie wytrzymała i parsknęła śmiechem

- Spierdalaj i niech więcej cię tu nie widzę - ryknął brunet a chłopak posłusznie wsiadł na motor i odjechał razem z Lily

Pomachałem jej na pożegnanie po czym zawiesiłem się na szyi Beaumont'a

- Mój groźny bandyta - uśmiechnąłem się uroczo

- Nic ci nie jest? I czego on chciał? - zapytał z troską w głosie, sprawdzając moje ramiona

- Nie, jest okej. Rozmawiałem sobie z jego dziewczyną a mu się włączył guzik zazdrość - prychnąłem patrząc w oczy chłopaka

- W takim razie macie dużo wspólnego - odparł przez co dostał ode mnie w ramię

- Koniec! Zawieź mnie do domu i śpisz dziś na kanapie mój drogi - syknąłem ubierając kask

Rye wybuchł śmiechem następnie kładąc jakiś śmieszny koc na motorze

- Siadaj blondi - powiedział kiedy sam już znajdywał się przy kierownicy

- A po chuj to? - wskazałem na materiał po czym znalazłem się za chłopakiem

- Żebyś mi skóry nie zmoczył - odparł jak gdyby nigdy nic ale znowu ode mnie dostał, tym razem w plecy

Ruszyliśmy do domu jak przedtem jadąc z najwyższą dozwoloną prędkością.

Zmęczenie oraz bark słońca dawał o sobie znać i gdyby nie fakt, że mi zimno pewnie bym zasnął.

Ryan tuż po naszej wspólnej nocy opracował sobie sposób na moją osobę.

Dwa razy w tygodniu wstaje na ranny trening ale potem ja dostaje śniadanie do łóżka. Później cały dzień mnie wymęcza, zabierając w różne miejsca a gdy wracamy jestem tak padnięty, że po wejściu do domu zasypiam. Wtedy brunet idzie do gabinetu zrobić swoje i gdy kończy, rusza na wieczorny trening.

Co prawda odpowiada mi taki plan tygodnia tylko dzisiaj chciałbym położyć się z nim. Wiem iż jego praca jest trudna przede wszystkim i sam się na to pisałem - no może nie zupełnie ale się jednak zakochałem - nie mniej jednak marzę o wieczorze, który mógłbym spędzić z brunetem.

Nim się obejrzałem byliśmy już pod domem. Rye wjechał do garażu po czym zgasił silnik i zdjął kask. Widząc moją zmarnowaną osobę, zaśmiał się cicho następnie pozbył się również mojego okrycia głowy i wziął mnie na ręce. Wszedł do domu - witając się z Mack'iem - ruszając od razu na schody. Położył mnie na naszym łóżku po czym ściągnął mokre rzeczy, zostawiając mnie zupełnie nago. Rzucił na łóżko swoją bluzę oraz czyste bokserki i ubrał mnie ja dziecko. Okrył kołdrą kiedy ja pomału odlatywałem w objęcia Morfeusza

- Dobranoc kruszynko - szepnął, składając pocałunek na moim czole

Ostatnie co słyszałem to zamykane drzwi...

-----------------------------------------------------------
Dzień dobry kochani ❤ jestem po WF w końcu od pol roku 😂😂 ale żyje ! ❤
Jak się podoba? ❤ ponad 3000 słów moi drodzy ❤ czujcie moja dobroc 😂😂❤ komy chce ❤
35⭐+30💭= next ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro