Rozdział 10
Po zamknięciu drzwi podszedłem do łóżka wciąż uporczywie trzymając blondyna za rękę. Usiadłem na pościeli a chłopak tuż obok zapatrzony w nasze dłonie
- Andy rozpakujemy to dziś? - zapytałem po dłuższej chwili
Spojrzałem na twarz Fovv'sa, z której mogłem wyczytać mnóstwo emocji naraz. Począwszy od strachu przez ulgę aż do - minimalnej ale jednak - radości. Trudno było stwierdzić co teraz czuje nie mniej jednak wiem, że mnie potrzebuje. Nie zostawię go samego po tym wszystkim.
Zmęczone oczy spojrzały w te moje a na twarzy ukazały się cudne dołeczki chłopaka. Oddałem uśmiech po czym wstałem po siatki i ułożyłem je na łóżku. Andy bez słowa usiadł na środku a cała zawartość toreb wylądowała przed nim. Wyglądał zupełnie niewinnie i uroczo gdy sprawdzał ''czy aby na pewno bluzy, które - sobie - kupiłem nie są jego''.
Siedziałem oglądając poczynania chłopaka z uśmiechem na ustach. Nie zauważyłem nawet kiedy połowa moich zakupów leżała na kupce Andy'ego. W końcu wszystko zostało porozdzielane, więc pomogłem blondii przenieść jego rzeczy do pokoju na przeciwko po czym sam pochowałem swoje. Kiedy skończyłem zbliżała się moja pora wyjścia do Harvey'a. W nowych spodniach oraz czarnej bluzie z czerwonymi rękawami ruszyłem moim cudeńkiem w stronę centrum.
POV. Mikey
Odkąd się obudziłem po pobiciu brunet nie odstępuje mnie na krok - i nie mam tu na myśli Rye'a.
Siedzi ze mną w pokoju, je posiłki nawet próbował wejść do łazienki. Jedyna wolna chwila bez niego to treningi - ale od jutra ponoć zaczyna z nami - nie żeby mi to przeszkadzało. To miłe iż tak się troszczy no ale błagam! Ile można?!
Rozjebany na łóżku leżę i wpatruję się w sufit delektując ciszą panującą w moim pokoju - która długo nie potrwała
- Mikeeey - brunet wszedł do pomieszczenia od razu rozsiadając się obok mnie - Chodźmy gdzieś! Tak dawno nie wychodziłem w ogóle z tego domu... Proszę noo - marudził tuż nad moim uchem
Nie byłem z nim jeszcze nigdzie..., ba ja nawet nie wiem czy mu nie chodziło o jakiś hetero klub... Chociaż po dzisiejszej akcji i tych jego komentarzach w moim kierunku można stwierdzić jakiej jest orientacji - przynajmniej mam taką nadzieję...
- Okej - odpowiedziałem po chwili
- Eh no dobra to wtedy ja już pójdę i... zaraz czekaj, czekaj co?! - wydarł się następnie zamykając mnie w uścisku - To zbieraj się księżniczko za godzinę wychodzimy! - wstał z łóżka i po prostu wyszedł
- Zajebiście się wpakowałeś Cobban - prychnąłem ruszając do szafy
Stałem przed lustrem sprawdzając swój dzisiejszy outfit i mogę przyznać, że wyglądam świetnie - ta skromności to uczyłem się chyba od Rye'a - prychnąłem poprawiając włosy.
Czarne dopasowane rurki do moich zgrabnych nóg cudnie opinały się na tyłku. Biała koszulka w serek w której moje obojczyki oraz szyja eksponowały się jak z rzeźby. Na górę oczywiście skóra w końcu należę do gangu. Uśmiechnąłem się sam do siebie w momencie gdy drzwi od pokoju otworzyły się. Spojrzałem na Duff'a który zamierzał najwyraźniej coś powiedzieć ale jego usta zostały otwarte natomiast oczy wytrzeszczyły się jak pięciozłotówki.
Stwierdziłem, że skoro on może to ja też. Zacząłem od dołu - przylegające ciemne jeansy doskonale podkreślające jego długie smukłe nogi, później biała bluzka na długi rękaw w czarno - czerwone paski na rękawach. Włosy ułożone nisko zasłaniając jego cudną buźkę. W końcu mój wzrok spoczął na twarzy bruneta. Przygryzł wargę przez co na mojej twarzy pojawiły się rumieńce
- Jack możemy już iść - powiedziałem nie pewnie gdyż chłopak w dalszym ciągu zjadał mnie wzrokiem
- Coo? Aaa tak chodźmy - odpowiedział odwracając się na pięcie
Ruszyłem za nim po drodze informując Steve'a iż wychodzimy.
Ze względu na ładną pogodę postanowiliśmy się przejść - jeszcze w domu ustaliliśmy, że idziemy do klubu pod którym wszystko się ''zaczęło''. Szliśmy w przyjemnej ciszy ukradkiem spoglądając na siebie przez co na naszych twarzach co chwila gościły szerokie uśmiechy.
Po jakimś czasie byliśmy na miejscu. Usiedliśmy przy barze a brunet zamówił nam po drinku. Szczerze zdziwiło mnie, że Jack zachowywał się tak swobodnie jak na gejowski klub. Striptizerzy tańczyli, inni ocierali się o siebie w rytm muzyki a ja popijałem shota za shotem - czy to źle iż pierwszy raz nie dostrzegam żadnego dobrego towaru? W pewnej chwili jakiś wysoki blondyn podszedł do mnie z cwanym uśmieszkiem - oho na to czekałem - pomyślałem odwzajemniając gest
- Co taki uroczy chłopiec robi tu sam? - zapytał kładąc mi dłoń na udzie subtelnie je ściskając
- Nie jest sam - warknął Jack który w trybie natychmiastowym strzepnął rękę chłopaka z mojej nogi następnie mordując go spojrzeniem
- Nie widzę żeby był podpisany - odpyskował blondyn wyrównując wzrostem Duff'owi
Zaczęli się pomału przepychać kiedy obok nas pojawiła się ochrona
- Co się dzieje Jack'ie? - zapytał jeden z goryli
- Ten szmaciarz przystawiał się do mojego chłopaka - ryknął a ja zamarłem
Chłopaka? Coś mnie ominęło? i Kurwa w którym jebanym momencie? Przez moje zamyślenie nawet nie ogarnąłem kiedy blondyna już przy nas nie było
- Co to kurwa miało być?! - powiedziałem z wyrzutem
- Idziemy! - brunet ryknął zaciskając szczękę po czym złapał mnie za rękę siłą wyprowadzając na zewnątrz
- O chuj ci tam chodziło Jack?! Jaki chłopak czego ja kurwa nie wiem? - wydarłem się kiedy byliśmy na zewnątrz
- Przepraszam za tamto okej? Możemy wrócić już do domu? - zapytał spokojnie nawet na mnie nie patrząc
- Nie, póki nie powiesz mi co się tam odjebało Duff - powiedziałem twardo
- Boże byłem zazdrosny dobra ?! - krzyknął a mnie aż zatkało
Zazdrosny? O co? Przecież my nawet... kurwa
- Jack mogłeś... - nie dane mi było skończyć
- Podobasz mi się Mikey... Nie chciałem by tak wyszło ale kiedy on położył swoje łapska na osobie która nigdy nie będzie moja coś we mnie pękło i nie mogłem na to pozwolić nie kiedy siedziałem obok... Prze.. - tym razem ja nie mogłem słuchać jego pieprzenia
Wpiłem się nachalnie w jego wargi.
Z początku nie oddawał pocałunku i już miałem się wycofać kiedy chłopak przyciągnął mnie bliżej. Jego dłonie zacisnęły się na moich biodrach a moje położyłem na policzkach bruneta. Nasze delikatnie ocierające się o siebie wargi z każdą sekundą poruszały się coraz szybciej. W końcu niecierpliwość wzięła górę a Jack pogłębił pocałunek dzięki dostępowi którego udzieliłem. Język Duff'a idealnie współgrał z moim w dzikim tańcu o dominację. Przez brak powietrza niechętnie odsunęliśmy się od siebie zostawiając nie skończony pojedynek na później
- Może jednak wrócimy już do domu - zaproponowałem gdy chłopak oparł swoje czoło o to moje
- Myślę, że to świetny pomysł - powiedział odsuwając się ode mnie delikatnie
Nieśmiało złapałem jego dłoń w swoją na co Jack spojrzał w dół. Uśmiechnął się do mnie promiennie wzmacniając uścisk po czym ruszyliśmy w stronę villi.
Weszliśmy od razu kierując się do mojego pokoju. Nie zdążyłem dobrze zamknąć za nami drzwi a już byłem przyciśnięty do ściany. Jack brutalnie zaatakował moje usta ale podobało mi się to.
Starałem się oddawać każdy pocałunek w tempie jaki nadał chłopak. Jego ręce pozbawiły mnie kurtki więc by nie być mu dłużnym bluzka bruneta również leżała na podłodze. Zacząłem po omacku iść w stronę łóżka a kiedy znaleźliśmy się obok niego pchnąłem Jacka na nie samemu siadając okrakiem na kolanach Duff'a. Jego dłonie intensywnie ściskały mi pośladki przez co z moich ust wylatywały ciche jęki wprost w usta bruneta. Jack wstał ze mną na rękach następnie kładąc mnie na łóżku po czym zawisł nade mną. Zaczął rozpinać mi spodnie wciąż penetrując moje podniebienie swoim językiem. Chłopak zaczął zdejmować swoje odzienie a w mojej głowie zapaliła się lampka
- Jack'ie - powiedziałem cicho kładąc ręce na jego piersi delikatnie odsuwając od siebie
- Hmm? - zapytał spoglądając mi w oczy z lekkim zmartwieniem
- Nie chce żebyśmy zaczęli w ten sposób... - odpowiedziałem odwracając wzrok w kierunku szafy by nie spotkać się z jego zawiedzionym spojrzeniem
- Honey ejejej spójrz na mnie proszę - zamruczał cicho spokojnym głosem - Nie musimy tego robić - przejechał dłonią po moim rozgrzanym policzku kiedy wróciłem oczami w te jego - Zależy mi na tobie nie na tym by cię przelecieć Mikey - wytłumaczył po czym lekko się uśmiechnął
- Dziękuję - odpowiedziałem zawstydzony a chłopak pocałował mnie delikatnie w usta następnie wstając by zdjąć spodnie
Przecież dopiero co powiedziałem, że nie chce...
Patrzałem na niego z bólem w oczach a na jego twarzy pojawił się uśmiech
- Nie myśl sobie idziemy spać - parsknął
Jestem pewien iż moje policzki wyglądem przypominają pomidora w tym momencie.
POV. Andy
Leżałem sam w pokoju a najmniejszy huk, wiatr czy nawet cień przyprawiał mnie o dreszcze. Bałem się...
Cholernie się bałem. Zło tego miejsca powodowało u mnie atak paniki. Ile razy nie próbował bym zasnąć za każdym jednym budziłem się z płaczem.
Nie chciałem tego zrobić, nie chciałem tu być ale czy w domu chciałem? Tata nie pozwalał mi na dosłownie nic. ''Siedź w pokoju i nie wychodź to dla twojego dobra'' - powtarzał za każdym kolejnym razem kiedy chciałem po prostu się przewietrzyć. Nie miałem przyjaciół a uczyłem się w domu. Byłem jak zwierzę w klatce - cóż teraz też jestem tyle, że wychodzę, mam znajomych a mój właściciel wygląda jak grecki bóg.
Nigdy nie zastanawiałem się nad moją orientacją bo nie miałem po co lecz kiedy zobaczyłem bruneta w naszym domu o mało nie padłem na zawał. Dosłownie nie liczyło się dla mnie, że mogę zginąć za najmniejszy zły ruch był tylko on..
On i jego czekoladowe tęczówki w których tonąłem. Jeden jego uśmiech sprawia, iż nogi się pode mną uginają ale..
No właśnie ale. Porwał mnie...
Przez niego prawie zostałem... Uhh to jego wina, że tu jestem. No ale..
Tak znowu ale. Jest mi tu lepiej niż w domu, mimo wszystko chłopak mógłby mnie traktować jak śmiecia a zamiast tego troszczy się i dba o moje bezpieczeństwo.
Jego oczy kiedy zauważył, że coś jest nie tak. To przejęcie cholerne przejęcie moją osobą...
Kiedyś miałem jeszcze mamę. To ona się ze mną bawiła, później robiła wieczory filmowe. Dała wypić pierwszy alkohol. Z nią rozmawiałem na każdy temat ale umarła...
Pewnego razu tata wrócił bez niej a mój świat zawalił się..
Próbowałem zasnąć ale po raz kolejny wiatr za oknem mi na to nie pozwolił. Nie mogłem dłużej wysiedzieć w tym miejscu...
Wstałem i szybko przekroczyłem drzwi. W całym domu było ciemno. Nawet nie miałem pomysłu gdzie teraz iść. Wtedy zauważyłem uchylone drzwi od pokoju bruneta. Pomału przekroczyłem próg następnie ruszając do łóżka Ryan'a. Wspiąłem się obok chłopaka po czym zacząłem mu się przyglądać.
Jego brązowe kosmyki zakrywały delikatną skórę a rysy jego twarzy niewinne jak nigdy dodawały mu cholernego uroku.
Był piękny..
Aż za bardzo...
Przejechałem opuszkami palców po jednym z policzków przez co chłopak gwałtownie się poruszył. Otworzył oczy a widząc mnie przed sobą usiadł
- Co się stało Fovv'ie? - zapytał
- Jja.. się boję... - za jąkałem się spoglądając na swoje dłonie
- Chodź tu blondi - powiedział po czym przesunął się bardziej w lewo odkrywając wolną część łóżka
- Jja.. mam tu z tobą.. - poczułem piekące policzki a mój głos załamywał się z sekundy na sekundę
- Zawsze możesz wrócić do siebie - szepnął ale wizja tego co tam na mnie czeka rozwiała moje wątpliwości
Wpakowałem się szybko pod kołdrę leżąc praktycznie na końcu materaca przez co Rye zaśmiał się na moje zachowanie. Nie mogąc się ułożyć wierciłem się po całym łóżku. Potem było mi za ciepło a później jednak za zimno. W końcu fuknąłem oburzony i usiadłem ze skrzyżowanymi rękoma - nienawidzę cię Ryan'ie Beaumont.
Chłopak jakby czytając mi w myślach - a bardziej słysząc oraz czując co wyprawiam - zaśmiał się następnie ciągnąc mnie za rękę tak, że teraz leżałem na jego torsie. Objął moje biodra a drugą ręką bawił się moimi włosami. Spalony ze wstydu nie wiedziałem co mam zrobić ale przez przyjemne uczucie jakie dawał mi chłopak pomału odpływałem.
W pewnym momencie usłyszałem '' Dobranoc blondi'' na co mimowolnie się uśmiechnąłem - uwielbiam cię Ryan'ie Beaumont.
-----------------------------------------------------------
Dzień dobry Ludki! ❤ po raz kolejny speszyl for ju OdbytFowlera 😂❤
15⭐+10💭= next ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro