Rozdział 39
POV. Ryan
Wyszedłem z naszego pokoju pozostawiając zmęczonego blondyna samego.
Marzę o tym, by spędzać z nim całe dnie jak i wieczory ale muszę pogodzić pracę z życiem, a to jedyny możliwy sposób.
Rozsiadłem się w swoim gabinecie po czym rozpocząłem nudną część mojego dnia. Szukałem nowinek o nas w internecie lecz spotkałem się tylko z artykułem odnoszącym się do śmierci Fowler'a. W gazetach to samo ale jeden nagłówek przykuł moją uwagę
''Coraz więcej morderstw na wysokich brunetach''
'' Od ponad tygodnia nasza policja boryka się z tajemniczymi morderstwami na dorosłych mężczyznach. Z naszych źródeł wiemy, że jedyne co łączyło ofiary to wzrost, kolor włosów, oraz oczu. Każdy z zamordowanych jest opalonym mężczyzną w wieku - średnio liczącym - od 24 do 28 lat. Posiadają ciemne włosy oraz oczy a żaden z nich nie należy do niskich osób. Morderstwa są bardzo podobne stąd wiemy, że mamy do czynienia z seryjnym przestępcą. Ofiary są zaciągane w ciemny zaułek gdzie zabójca rozpoczyna tak zwany okres katowania. Najpierw bije poszkodowanych zadając im liczne rany tępym narzędziem - komisarz S. Clark powiadomił nas, iż to najprawdopodobniej metalowy kij do baseballa - dzięki czemu ogłusza ofiarę. Następnie gwałci pokrzywdzonych zabezpieczając się przez co nie ma żadnych dowodów wskazujących kim może być przestępca. Jedyne co można stwierdzić to płeć mordercy gdyż posuwa się do ogromnej brutalności na swoich wybranych. Ostatecznie wylewa na brunetów płyn zapalający oraz rzuca - za każdym razem inną - zapalniczką. Nasza policja jest w potrzasku, dlatego sprawę przejmuje FBI z sąsiedniego stanu. Kiedy zabójstwa się zakończą? Czy morderca mści się? A może za każdym razem znajdywał nie tą osobę co trzeba? Czy mieszkańcy miasta mogą spać spokojnie?''
Nie powiem ale artykuł przyprawił mnie o dreszcze. Co prawda ten idiota może faktycznie być chory psychicznie ale z drugiej strony, może być to osoba, którą skrzywdziłem. Jeśli szuka mnie powinienem zabezpieczyć dom i ograniczyć wyjścia z Andy'm ale jednak jestem szefem mafii. W końcu potrafię się obronić, a gdy najdzie taka potrzeba, zabić.
Nie wiedziałem co dokładnie powinienem myśleć. Na co dzień, mimo wszystko nie spotykam się ludźmi próbującymi mnie zabić.
Przetarłem oczy i złapałem się za włosy
- Myśl Rye... - powiedziałem do siebie jakby miało mi to jakoś pomóc
Skoro morduje tylko osoby podobne do mnie to albo nie wie kim jestem....
Albo daje mi znak, że mam się bać...
Zbliżała się 21 co znaczy, iż za godzinę jest trening. Zostawiłem gazetę na stronie artykułu po czym ruszyłem do siłowni by się rozgrzać.
Zszedłem po schodach zastanawiając się nad ćwiczeniami gdy wpadł na mnie Zach
- Przepraszam szefie - uśmiechnął się i chciał mnie wyminąć
- Zach mam dla ciebie zadanie - skoro mam ludzi nie muszę szukać wszystkiego sam
- Tak szefie? - zapytał, czekając na moje dalsze słowa
- W moim gabinecie na biurku leży artykuł dotyczący morderstw. Weź go i dowiedz się jak najwięcej, jeśli ci się uda dostaniesz największe wynagrodzenie - rozkazałem na co on ochoczo pokiwał głową
Kiedy chodzi o sprawy kryminalne największy pożytek mam właśnie z tego dzieciaka. Ma dopiero 19 lat a rozwiązał więcej zagadek niż nasza policja razem wzięta. Takie zadanie to dla niego pikuś tym bardziej, że wie jaka jest cena. A czym szybciej tym lepiej.
Znalazłem się w końcu w siłowni i zabrałem za rozciąganie. Samo przygotowanie mięśni do wysiłku sporo zajmuje, nie zapominając oczywiście o stawach, by nie nabawić się kontuzji.
Kiedy po około 20 minutach byłem gotowy nadeszła chwila na po napinanie mięśni. Zacząłem od podciągnięć. Najpierw zwykłych lecz po 3 serii były one już z uniesionymi kolanami do brzucha. Sunąłem góra - dół w tym samym czasie podciągając kolana do brzucha i znów spuszczając je prosto. Następnie zawisłem prosto, a nogi napiąłem i prosto unosiłem je przed siebie. Trochę mokry zeskoczyłem na stopy, by podejść do worków skoro mięśnie brzucha, pleców oraz bicepsy były wystarczająco napięte.
Przyszedł czas na trening wytrzymałościowy także teraz hamując swoją siłę napieprzam w bujający się worek. Oddech płynie spokojnie jak przy oglądaniu telewizji lecz pot pokazuje wysiłek wkładający w ćwiczenia. Po kolejnej serii spojrzałem na zegar ścienny, który wskazywał za pięć 22. Złapałem ręcznik po czym truchtem udałem się na podwórko, które dzięki lampom uwieszonym na poddaszu nadawały oświetlenie. Chłopcy z mojej grupy - gdyż ze względu na Fovv'sa przełożyłem ich na wieczór - ustawiali się już na swoich miejscach. Po dwóch minutach zjawił się również Mack, więc spokojnie mogłem zacząć trening
- Panowie dzisiaj będziemy ćwiczyć walki typu kilku na jednego. Jest to ważne ze względu na okoliczności naszej pracy. Musicie wykazać się nie tylko siłą czy techniką ale również sprytem, wytrzymałością i taktyką. Każdy z was zmierzy się sam na trzech, których rozdzielimy później ale najpierw standardowo nasza trasa na wieczory - ekipa pokiwała głowami następnie ruszając w kierunku lasu
Żaden z nas o tej porze nie biegał w środku, gdyż nie wiadomo kiedy nastąpi jakiś atak, więc po prostu biegaliśmy przy początku. Średnica od mojego domu do lasu wynosiła około 20 metrów, dlatego jedno kółko w koło w zupełności im wystarczało. Jest to coś jak obiegnięcie jeziora ale przynajmniej mają dobrą kondycję.
Ruszyłem za chłopakami stopniowo wyprzedzając każdego po kolei. Nie było tu gdzie skakać czy pomóc sobie pokonać odległość po przez salta, więc byłem zdany na swoją szybkość, a jak już nie raz wspomniałem najszybszy z nas był Mikey. To lada wyzwanie prześcignąć go w jego własnej specjalności. Zostawił nawet swojego chłopaka w tyle, by mieć to jak najszybciej z głowy
- Powiedz mi jak on po trzech numerkach pod rząd może mieć w sobie jeszcze tyle siły? - zagadnął do mnie Jack gdy przebiegałem obok niego
- Uwierz mi, seks to dla niego żaden wysiłek - zaśmiałem się po czym włączyłem sprinta
Ominąłem wszystkich znajdując się tuż za szatynem. Chciałem go zostawić w tyle ale on widząc mnie za sobą przestał biegać swoim zwyczajnym tempem i po prostu dał do dechy
- No to teraz jestem w dupie - skomentowałem ze śmiechem ale wciąż utrzymywałem stałą prędkość
Kondycja sama się nie robi w końcu tak. Nim się obejrzałem wbiegłem za Mikey'em na początek naszej trasy
- Kiedyś ci się uda Bee - poklepał mnie po plecach kpiąc ze mnie ale miałem to gdzieś
- Pierdol się Cobban - kopnąłem go pod kolanami przez co wylądował na ziemi
- Jak dzieci - zerknąłem przez swoje ramie, a za mną stała najpiękniejsza osoba pod słońcem
POV. Andy
Przebudził mnie bolesny namiot w bokserkach.
Taa...
Tak się kończą mokre sny z Ryan'em.
Wiedząc, że już nie zasnę, usiadłem na łóżku po czym ruszyłem do łazienki. Umyłem twarz następnie sięgając po telefon na półce. Było 15 minut po 10, więc Bee ma teraz trening. Ubrałem na siebie dres, który nie dawno kupiłem - dobra Rye mi kupił ale to nie ważne - i zszedłem na dół. Opuściłem dom akurat kiedy przybiegł Mikey - pewnie Bee musi być gdzieś za nim. Tak jak myślałem, dosłownie chwilę później, obok szatyna znalazł się Beaumont
- Kiedyś ci się uda Bee - Mike poklepał bruneta po plecach śmiejąc się pod nosem
- Pierdol się Cobban - Ryan kopnął chłopaka tak, że teraz leży rozjebany na ziemi
- Jak dzieci - skomentowałem wybuchając śmiechem, zwracając uwagę tych dwóch idiotów na moją osobę
- Co ty tu robisz słonko? Nie możesz spać? Coś cię boli? - troska w głosie Bee była przeurocza, a samo spojrzenie, którym mnie obdarzył spowodowało mięknięcie moich kolan
- Stęskniłem się - wzruszyłem ramionami oplatając talię bruneta
- Andy mam trening - cmoknął mnie w usta po czym spojrzał w moje oczy - Ale potem mogę się tobą zająć - dodał nabijając swoje kolano na moje wciąż nabrzmiałe krocze
- Popatrzę sobie - poczułem jak rumieńce na moich policzkach osiągają krwistą czerwień, a chłopak naprzeciwko mnie cicho parsknął śmiechem
- Tylko mnie nie rozpraszaj blondi - uśmiechnął się cwaniacko i wrócił do swoich zajęć
Usiadłem na ziemi po turecku uważnie obserwując poczynania mojego bruneta
- Dobra chłopcy dobierzcie się czwórkami - rozkazał a w jego kierunku zaczęli podchodzić Mikey, Jack oraz Nathan - Chłopaki wy znajdźcie sobie kogoś innego ale osobno - wskazał na nich głową co spotkało się z niezrozumiałym wzrokiem szatyna - Nie chce wam zrobić krzywdy - uśmiechnął się ale oni posłusznie się rozdzielili
Każdy stał w czwórce czekając na dalsze rozkazy Bee. Mike jak brunet kazał rozdzielił się ze swoim chłopakiem i stał teraz otoczony trójką chłopaków z tego co mi się zdaje - swojej drużyny
- Co dalej szefie? - zapytał w końcu jeden z nich
- Pokażę wam co miałem namyśli, mówiąc, że nie tylko siła się wam przyda - ustawił się przodem, sam jeden, przy trzech najbardziej napakowanych chłopakach w swojej ekipie - Odwrócę się do was tyłem i dam wam 5 sekund na zaatakowanie. Myślcie rozważnie i przede wszystkim nie polegajcie na swojej technice panowie - ci posłusznie pokiwali głowami a Bee się odwrócił
1...
2...
3...
4...
Jeden z nich ruszył na Ryan'a ale chłopak zdążył doliczyć do 5.
Szybko obrócił się na jednej nodze podczas gdy on wyciągał rękę, by sprzedać mu sierpowego. Brunet uderzył go w twarz, złapał go za ramię i przyciągnął do siebie po czym kopnął nisko pod nogami tak, że tamten upadł. W oka mgnieniu znalazł się przy nim następny. Rye nie obronił jego ciosu ale nie zważając na ból uderzył go w twarz przez co chłopak odchylił się do tyłu. W między czasie podbiegł do niego ostatni lecz Bee sprzedał mu kopa w mostek tym samym go wyjebując. Niestety ten pierwszy zdążył się podnieść i kopnąć mojego bruneta w twarz. Ryan szybko się opamiętał i kiedy tamten miał go uderzyć znów złapał jego wyciągniętą rękę tyle, że kopnął go z pół obrotu. Gdy biegł następny pociągnął go za przedramię i wyjebał przez bark. Jednak kolejny zdążył się podnieść i podejść do niego. Bee obronił twarz, kopnął go pod kolanami po czym uderzył ręką w mostek gdy tamten już leciał - coś myślę, że już nie wstanie. Jeszcze jeden miał siły by walczyć, więc ruszył do chłopaka ale on kopnął go w brzuch, a następnie z tyłu kolana przez co goryl wylądował na klęczkach. Rye obrócił się tym samym zadając ostatni cios, kopiąc go w twarz. Cała trójka leżała na ziemi, nie równomiernie oddychając
- I co ja mówiłem o myśleniu - pokręcił zrezygnowany głową po czym pomógł im wstać - Odpocznijcie - skomentował i zwrócił się do chłopaków - Teraz wasza kolej - wskazał na resztę
Bee przechadzał się pomiędzy chłopakami sprawdzając każdy ich ruch. Raz chwaląc, raz poprawiając. Był władczy i pokazywał się z tej strony, którą ja mogę widzieć tylko w takich chwilach. Najlepsze, że był pociągający, aż za bardzo. Czułem jak robi mi się gorąco gdy tylko zaczynał pokazywać, którąś z opcji jaką ktoś mógł wykorzystać. Lecz nic nie satysfakcjonowało mnie tak jak fakt, że jest tylko mój.
W końcu trening dobiegł końca.
Wszyscy zaczęli się rozchodzić pod rozkazem Bee, a sam chłopak zmierzał w moim kierunku
- Nie zmarzłeś? - zapytał kładąc dłonie na moich biodrach
- Powiem ci, że mi nawet gorąco - przygryzłem wargę ale brunet zrozumiał moje aluzje lub po prostu poczuł mój problem
Pokiwał głową po czym zachłannie wpił się w moje usta. Całował mnie brutalnie nadając ogromnie szybkie tępo ale nakręcało mnie to jeszcze bardziej. Brunet zsunął dłońmi na moje pośladki raz za razem je ściskając, przez co ciche jęki uciekały z pomiędzy moich warg
- Prysznic? - zaproponował kiedy potrzebowaliśmy zażyć powietrza
- Yhm - odwróciłem się szybciej splatając nasze palce i ruszyłem w kierunku domu
Niewiarygodnie prędko pokonaliśmy schody, by znaleźć się w naszym pokoju. Nie bawiąc się w przygotowanie czegokolwiek, Rye przyszpilił mnie do ściany w łazience gdzie jak najszybciej zaczął pozbywać się moich ciuchów, a ja nie byłem mu dłużny, robiąc to samo. Staliśmy nadzy bardzo blisko siebie tak, że czułem jego rosnącą erekcję wbijającą mi się w biodro. Sapaliśmy patrząc sobie w oczy i nic nie było w stanie nas teraz od siebie oderwać
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak trudno mi się teraz powstrzymywać - szepnął chłopak zahaczając swoją wargę
- To tego nie rób Bee. Weź mnie tutaj. Pieprz tak bym do końca życia zapamiętał do kogo należę - również ściszyłem głos, a brunet, który jeszcze przed chwilą był czuły zamienił się w napalonego boss'a mafii, tak jak chciałem
Złapał mnie za ramiona i siłą wprowadził pod prysznic. Pod wpływem siły moje plecy odbiły się od ściany lecz brunet najwyraźniej tego chciał. Odkręcił kran dzięki czemu gorąca woda otuliła moje ciało. Nie musiałem długo czekać by poczuć język chłopaka w swoich ustach. Złapał za moje pośladki prawie wbijając mi paznokcie w skórę, a z pomiędzy moich warg wydobył się przeciągnięty jęk stłumiony przez pocałunek. Bee od razu dobrał się do mojej dziurki wkładając w nią dwa swoje palce lecz ja miałem inne plany. Zjechałem do penisa Rye'a i zacząłem go stymulować a po chwili był już wystarczająco twardy
- Pieprz mnie Ryan - wysapałem podczas gdy chłopak rozciągał moją dziurkę
- Ale - nie dałem mu skończyć ściskając mocniej jego męskość
- Teraz - przygryzłem jego wargę, a on słysząc moje polecenie obrócił mnie brzuchem do ściany
Zjechał dłońmi po moich plecach po czym po raz kolejny ścisnął moje pośladki, następnie je rozszerzając
- Chce cię słyszeć - warknął wchodząc we mnie jednym ruchem
Ból był okropny ale przyjemny. Ryan tak jak chciałem od razu zaczął się poruszać głęboko wewnątrz mnie, ręce wbijając w moje biodra, a na karku robiąc malinkę
- O boże! Mocniej! Proszę - jęczałem dla niego niczym rasowa dziwka ale jemu się to podobało
Przyspieszył ruchy rżnąc mnie właśnie w ten sposób, który mi się śnił za każdym razem doskonale trafiając w moją prostatę. Zjechałem dłonią na swojego penisa chcąc sobie pomóc ale nim zdążyłem go złapać, Rye wymierzył mocnego klapsa w mój pośladek
- Nie waż się dotykać - ryknął przy moim uchu na koniec je przygryzając
- Uhh... Proszę szybciej - wyjęczałem pragnąc jeszcze więcej
Bee wkładał we mnie całego swojego penisa tak mocno, że z każdym uderzeniem obijałem się o ścianę. W końcu nie wytrzymałem dochodząc na ścianę z głośnym jękiem i imieniem mojego skarba
- Na kolana - rozkazał wychodząc ze mnie, a ja posłusznie odwróciłem się i klęknąłem
Bez żadnego ostrzeżenia chłopak włożył swojego penisa w moje usta po czym zaczął poruszać biodrami. Starałem się brać go jak najgłębiej podczas gdy Rye pieprzył moje usta, dłonie wkładając w moje włosy. Przejechałem zębami po kutasie bruneta przez co mocno szarpnął za moją grzywkę. Sapnąłem lecz członek Beaumont'a zagłuszył to. W końcu zassałem się na jego czubku ręce kładąc na jego biodrach
- O kurwa! Andy - Ryan doszedł krzycząc moje imię na całą łazienkę, a ja grzecznie wszystko połknąłem - Byłeś cudowny - podniósł mnie z kolan i czule pocałował w spuchnięte wargi - Kocham cię - szepnął patrząc głęboko w moje oczy
- Kocham cię - powtórzyłem delikatnie całując jego usta
- Chodź - złapał mnie za rękę ciągnąc na zewnątrz
- Bardzo zabawne - odpowiedziałem, a chłopak zaśmiał się pod nosem
Wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka. Położył się obok po czym przykrył nas kołdrą, ciągnąc mnie na swój tors
- Jesteś najcudowniejszym co spotkało mnie w życiu Fovv'ie - powiedział, całując mnie w czoło
- Wiesz, że sam właśnie miałem to powiedzieć? - uśmiechnąłem się po czym mocno wtuliłem w brzuch chłopaka
Przymknąłem oczy i na prawdę zmęczony w końcu odpłynąłem, przysłuchując się biciu serca, mojego Ryan'a.
-----------------------------------------------------------
Ogólnie nie jestem zadowlona z tego rozdziału ale to wam zostawiam opinie ❤ przepraszam ze wczoraj nic nie było ale niestety nie byłam w stanie pisać 😕❤ wynagradzam seksami 😂❤ mam nadzieje ze się podobaja bo z nich rowniez nie jestem zadowolona 😐😐
Kocham mocno ❤
Komy chce ! ❤
35⭐+ 30💭= next❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro