Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23

POV. Andy 

Jak codziennie obudziłem się sam w łóżku.

Minął tydzień odkąd Rye wyjawił swoją orientację ekipie. Myślałem, że będą mi dogryzać lub spoglądać z obrzydzeniem lecz nic takiego nie miało miejsca. Zamiast tego pytają jak się czuje, czy czegoś mi nie trzeba albo najzwyczajniej w świecie mnie niańczą na zmianę....

Co już irytuje okropnie....

Tydzień temu Taylor pozwolił brunetowi wracać - pomału czego on nie zrozumiał - do zajęć. Tylko, że ten idiota od razu po tych słowach poszedł na trening bo jak stwierdził ''Już wystarczająco odpoczął''.

Przez cały ten czas widzę się z chłopakiem tylko na śniadaniu. Rano wychodzi kiedy śpię a wieczorem wraca również podczas mojego snu. Nie raz starałem się na niego poczekać by chociaż chwilę spędzić w jego towarzystwie nie mniej jednak zawsze kończy się tak samo. Czasem przelotnie cmoknie mnie w usta a gdy przyjdę do jego gabinetu czy na siłownie to nawet nie zwróci uwagi, że tam jestem...

Nie oczekuje iż nagle wszystko rzuci by zająć się moją osobą ale mógłby poświęcić mi chociaż chwilę...

Przez ten cały czas nie usłyszałem nawet pytania o moje samopoczucie nie wspominając o jakimkolwiek wyznaniu miłości....

Jakbym nie istniał...

Już nawet Mack ma mnie dość przez to, że ciągle przesiaduje z nimi

- Oddałbym wszystko by obudzić się w twoich objęciach... I w nich pozostać do końca świata - powiedziałem w przestrzeń - Boże Andy ty nie ogarze - pokręciłem zrezygnowany głową następnie wstając z łóżka

Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze i mogę stwierdzić, że wyglądam strasznie...

Podkrążone oczy bez blasku, tłusta grzywka opadająca na czoło...

Wyglądam niczym zwłoki a to tylko dlatego, że nie ma cię przy mnie.....

Ruszyłem pod prysznic by chociaż trochę pomóc sobie w udawaniu iż wszystko jest w najlepszym porządku.

Taa Andy oby tak dalej...

Ciepły strumień spływał spokojnie po moim zmęczonym ciele przyprawiając mnie o dreszcze. Stojąc pod natryskiem wody mój umysł samoistnie schodził na nie wygodny dla mnie temat...

Kocham Rye'a a on raczej mnie ale jak mam mu powiedzieć, że czuje się mało ważny?

Wyjdę na egoistę i pępek świata przez co wyniknie kłótnia czego nie chce...

Zirytowany samym sobą wyszedłem w ręczniku do pokoju gdzie - o dziwo - latał Rye

- No twoja chwila Fowler - powiedziałem sobie w myślach po czym jak najlepiej umiałem - co raczej wyszło tragicznie - wyszedłem do niego

- Czego szukasz Bee? - zapytałem po dłuższej chwili gdy brunet po raz kolejny nie zwrócił na mnie uwagi

Ryan spojrzał na mnie pierwszy raz od dłuższego czasu przez co miałem nadzieję, że w końcu poświęci mi chwilę - bardziej mylić się nie mogłem

- Ubierz coś bo się rozchorujesz - rzucił po dokładnym przeleceniu mnie wzrokiem następnie wychodząc

- Japierdole - mruknąłem rzucając się na łóżko - Czy ja proszę kurwa o zbyt wiele? - spytałem sufitu kierując swoje słowa do Boga

Po dłuższym użalaniu się nad sobą zrobiło mi się zimno, więc skierowałem się do szafy. Miałem zamiar ubrać dres Rye i zatopić smutki w lodach na kanapie lecz w oczy rzuciły mi się moje białe rurki

- No dobra Fovv's - rzuciłem sam do siebie sięgając bo najobciślejsze spodnie z szafy oraz różową bluzę. Ułożyłem swoje niesforne włosy i gotowy po raz kolejny dzisiaj spojrzałem w lustro - Jeśli teraz mnie nie zauważy to pierdole Ryan jest hetero - dodałem sobie odwagi po czym wyszedłem z pokoju

Przed sprawdzeniem orientacji bruneta - jakkolwiek to brzmi - zdecydowałem zjeść małe śniadanie. Usiadłem przy blacie po czym zabrałem się za tosty zrobione przez Alex. Jadłem w ciszy zastanawiając się jak mam uwieść bruneta skoro nawet nie raczy zwrócić na mnie uwagi.

Najedzony popiłem posiłek jeszcze sokiem i ruszyłem do siłowni - z tego co zdążyłem zauważyć Ryan powinien robić sobie teraz trening.

Pewnym krokiem wszedłem do pomieszczenia gdzie - jak sądziłem - siedział Beaumont.

Chłopak podciągał się na drążku tyłem do mnie, więc dobrym pomysłem wydawało mi się go wystraszyć. Kiedy schodził w dół wskoczyłem mu na plecy następnie składając mokry pocałunek na jego szyi. Rye przestał ćwiczyć zatem zszedłem z niego a on odwrócił się przodem do mnie

- Blondi jestem zajęty - okej nie tego się spodziewałem

- Ale przydałaby ci się chwila przerwy.. Może masz ochotę na coś orzeźwiającego? - przygryzłem wargę, kładąc dłonie na biodrach bruneta

- W sumie podałbyś mi wodę? - skinął głową na podłogę a ja zażenowany tym iż chłopak nic nie widzi po prostu spełniłem jego prośbę

Ruszyłem pod ścianę kręcąc tyłkiem tak by wyglądało to naturalnie po czym pochyliłem się wypinając w jego stronę i - jak najwolniej można było - podniosłem butelkę

- Proszę - podałem mu napój uśmiechając się uroczo

- Dzięki Andy - mrugnął następnie wracając do treningu

Tak po prostu mnie olał...

Wyszedłem wkurwiony z siłowni od razu zmierzając do mojego pokoju. Jebłem się na łóżko i zakryłem twarz poduszką. Niemy krzyk wydobył się z moich ust a na policzkach poczułem łzy

- Jestem beznadziejny - powiedziałem załamany przytulając się do kołdry - Nawet własnego chłopaka nie umiem napalić - pociągnąłem nosem pozwalając swoim uczuciom wyjść na światło dzienne

Chłopak....

Tak pięknie to brzmi ale przecież między nami tak na prawdę nie wiadomo czym jesteśmy...

Ani przyjaciółmi...

Ani parą...

Nawet znajomi z korzyściami odpadają bo brunet mnie nie chce....

Boże jesteś takim przegrywem Andy....

Po kolejnym użalaniu się nad sobą w dzisiejszym dniu stwierdziłem, że spróbuje jeszcze raz. W końcu czego się nie robi dla odrobiny uwagi

- Jaki ja jestem zdesperowany jezuuu - wcisnąłem białe stringi na swój tyłek następnie ubierając za dużą bluzę Ryan'a, która sięgała mi za udo

Roztrzepałem swoje włoski i skierowałem się do gabinetu chłopaka.

Brunet siedział na swoim fotelu zawzięcie rozmawiając z kimś przez telefon.

Podszedłem bezszelestnie do biurka następnie odsuwając papiery na bok oraz siadając na samym środku. Majtałem nogami przypadkowo ocierając się jedną stopą o udo Rye'a ale jak przedtem zero reakcji. Szybko wskoczyłem na jego kolana tym samym ukazując swoją skąpą bieliznę, która również nie zrobiła żadnego wrażenia na chłopaku.

Otarłem się o krocze Ryan'a zatapiając dłonie w jego włosach po czym zacząłem rytmicznie poruszać biodrami oraz ciągnąć za końcówki jego loczków lecz i tym razem nic z tego nie było. W końcu postanowiłem pierdolić jego rozmowę tym samym wbijając się w wargi Ryan'a. Brutalnie wsadziłem swój język do jego buzi oraz położyłem jego dłoń na swoich pośladkach.

Nie sądziłem iż tym zachowaniem zdziałam w ogóle inne zachowanie niż zamierzałem

- Andy rozmawiam. Przestań i zajmij się sobą - powiedział wracając do konwersacji a ja biegiem ulotniłem się do pokoju

Padłem na podłogę, rycząc jak dziecko

- Co jest z nim kurwa nie tak? - wydarłem się, wstając na nogi szybko podchodząc do szafek

Zacząłem zrzucać wszystko na podłogę, mając totalnie w dupie czy to ważne przedmioty. Wyjebałem całą szafę na dywan a łóżko rozjebałem po całym pomieszczeniu. W końcu rzuciłem w lustro budzikiem bruneta tym samym roztrzaskując je w drobny mak. Przyjrzałem się pękniętym kawałkom w których odbijała się moja zawiedziona osoba.

Czułem się gorzej niż dziwka....

Sam fakt, że odrzucił mnie po raz kolejny nie boli tak jak to iż zbłaźniłem się przed nim w całości...

- Jesteś żałosny Andy - zbluźniłem swoją skompromitowaną osobę w myślach następnie ubierając pierwsze lepsze bokserki oraz spodnie - Jeśli teraz nie zadziała to pierdole to wszystko - wytarłem łzy znów kierując się do gabinetu

Wziąłem kilka głębokich wdechów po czym złapałem za klamkę. Ryan już nie rozmawiał a siedział w jakiś papierach

- Bee możemy porozmawiać? Proszę - starałem się powstrzymać łzy nadchodzące do moich oczu

- Czy ty blondi nie możesz zrozumieć, że jestem zajęty? To na prawdę nie może poczekać aż skończę? - powiedział obojętnie wyprowadzając mnie z równowagi doszczętnie

- Kurwa aż skończysz? Ale powiedz gdy ja będę już spał czy może rano kiedy obudzę się a ciebie nie będzie? Masz mnie w dupie od dobrego tygodnia! Mało tego nawet nie widzisz, że potrzebuję cię chociaż na chwilę do chuja! - wydarłem się powodując podnoszenie się bruneta z krzesła

- Andy rozumiem ale czy ty możesz zauważyć, że ciężko pracuje i nie mam czasu na.... - nie dałem mu skończyć a łzy same wypłynęły z moich oczu

- Pierdol się Beaumont - opuściłem z trzaskiem pokój od razu ruszając na schody

Zbiegałem jak najszybciej by za chwilę opuścić dom tego idioty. Żwawo szedłem przed siebie nie zwracając uwagi na zachodzące słońce czy zmieniającą się pogodę.

Uhh nienawidzę go jednak tak bardzo go kocham....

Czy on musi być takim jebniętym chujem?

Zwolniłem tępo wchodząc na nie znaną mi ścieżkę

- Tak Fowler jeszcze się zgub - skarciłem sam siebie podążając dróżką wprost przed siebie

W pewnym momencie ktoś złapał mnie za ramiona i przyłożył coś do twarzy. Próbowałem się wyszarpać lecz rozchodzący się zapach przyprawił mnie o mroczki przed oczami. Pomału zacząłem odpływać a w mojej głowie kręciła się istna karuzela...

Gdzie jesteś kiedy cię potrzebuję Bee?

Po tym pytaniu nastała ciemność.... 

-----------------------------------------------------------
Kochani dodaje dziś drugi ze wzgledu ze długo nic nie było ❤ ogólnie nie zabijcie mnie 😂😂 kocham pamietajcie 😂 Komy! ❤ bo motywuja równie mocno co Gwiazdki!
25⭐+20💭= next! ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro