Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20

POV. Andy

Stałem jak wryty nie wierząc w to co widzę....

Ryan leżał na łóżku podłączony do respiratora ale żył...

Nie musiałem czekać długo by ujrzeć jego piękne lecz zmęczone tęczówki

- Rye... - moje oczy po raz kolejny zaszły łzami

Chłopak rozłożył ramiona a ja bez zastanowienia ruszyłem wprost do niego. Słone krople spływały po moich policzkach nie wiedząc czy nie zrobię krzywdy brunetowi jeśli przytulę go tak jak chce dlatego stanąłem obok zanosząc się płaczem

- Już dobrze Fovv'sik.... - powiedział po czym pociągnął mnie za dłoń tak, że teraz leżałem na łóżku tuż przy nim

- Ryan ja nie mogę... Jeszcze zrobię ci krzywdę.... - próbowałem wstać by nie dotknąć bruneta lecz jego silne - co jest dziwne zważywszy na tą sytuację - ramiona doszczętnie mi to uniemożliwiły

- Nie pierdol Andy. Niczego bardziej teraz nie potrzebuje jak ciebie, więc łaskawie zamknij te swoje seksowne usteczka bo ci pomogę - spojrzał w moje przekrwione oczy i uśmiechnął się zwycięsko kiedy zauważył pojawiające się rumieńce na mojej twarzy

- Jesteś takim idiotą Rye - pokręciłem głową ale uśmiech nie schodził mi z buzi

- Ale jakim przystojnym - zaśmiał się dzięki czemu moje połamane serce pomału składało się w całość - Odpocznij, źle wyglądasz - zamruczał tuż przy moim uchu

- Tak, za to ty wyglądasz olśniewająco - zakpiłem bawiąc się naszymi splecionymi palcami

- Ja zawsze wyglądam świetnie Fowler... Przyzwyczajaj się - cmoknąłem jego nos po czym ułożyłem się na ramieniu bruneta

Poważna rozmowa może poczekać do później....

POV. Ryan

Gdy w końcu mogłem przytulić blondyna do siebie poczułem jakby wszystkie złe emocje wyparowały a na ich miejscu znalazł się Andy...

Nie jestem zmęczony ani obolały. Nie jest mi smutno ani źle z powodu Brook'a....

Czuję się wolny i....

Szczęśliwy?

Tak, to dobre określenie.

Blondi spał na mojej piersi a jego gęste włoski były rozrzucone po mojej klatce. Zmęczone oczy przysłaniały ciemne - jeszcze mokre - rzęsy natomiast między zarumienionymi policzkami, rozchylone usteczka uroczo mlaskały niczym niemowlę przy spaniu.

Wyglądał jak anioł....

Nie mogę uwierzyć, że mam kogoś takiego tylko dla mnie....

Podczas mojej rozmowy z Brooklyn'em uświadomiłem sobie, że zakochałem się w tym nieśmiałym choć tak idealnym w tym co robi - chłopaku. Zdaje sobie sprawę iż to niebezpieczne ale nie mogę go odtrącić...

Zasługuje na wszystko co najlepsze i mimo, że ja ideałem nie jestem to będę się starał być takim dla niego.

Przymknąłem oczy a dzięki charakterystycznemu zapachowi mojego blondyna odpłynąłem wraz z nim...

POV. Jack

Po całej akcji z Rye'm, Harvey'em oraz rozhisteryzowanym blondynem postanowiłem się odizolować...

Moja głowa nie była w stanie zmieścić tyle emocji naraz, więc najzwyklej w świecie gram w fifę - po tysięcznym razie uspakajania Cobban'a w końcu mi się udało. Szatyn zasnął pozostawiając mnie samemu sobie w skutku czego właśnie bije jego rekordy bramek

- Co za bezsens... Kto normalny gra Madrytem? - zakpiłem pod nosem zmieniając drużynę

- Chyba muszę założyć jakieś zabezpieczenia na XBox'ie - zaśmiał się Cobban a ja o mało zawału nie dostałem

- Japierdole Miiikeyyy - zapiszczałem jak dziewczynka ale to nie moja wina, że nie mam już dziś nerwów do tego

- Oj nie przesadzaj nie wyglądam tak źle - prychnął pauzując mi grę

- O tu - wskazałem palcem na swoje czoło - Tu się jebnij chuju - dokończyłem i obserwowałem jak mina Cobban'a zmienia się z sekundy na sekundę

- Ahh tak? To w takim razie. O tu - wskazał na swoje usta - Tu mnie pocałuj idioto - przybliżył się do mojej twarzy, która teraz znajdowała się kilka milimetrów przed Mikey'em - No proszę.... Buzi księciu - zamruczał tuż przy moich wargach

- Seks księżniczko - odpowiedziałem po czym brutalnie wpiłem się w wargi szatyna - Za mój zawał nie usiądziesz na tyłku przez tydzień - złapałem chłopaka za rękę ciągnąc go na moje kolana

- Yhm - odpowiedział kiedy ścisnąłem jego pośladki

Zjechałem ustami na szyję chłopaka zasysając się raz za razem w innym miejscu natomiast dłońmi błądziłem pod jego spodniami. Wstałem z Mikey'em po czym rzuciłem go na łóżko i zawisnąłem nad nim znów łącząc nasze wargi. Nie cackając się w zmysłowość szybko pozbyłem się ciuchów szatyna zostawiając go w samych bokserkach następnie łapiąc go za nadgarstki, przyszpiliłem je nad głową

- Nie dotykasz siebie ani mnie rozumiesz? One mają się stąd nie ruszać chyba, że na prawdę mam cię przywiązać - mruknąłem i polizałem skórę chłopaka tuż za uchem dzięki czemu na jego ciele pojawiły się ciarki

- Dobrze - wyjęczał kiedy otarłem się swoim kroczem o jego

Wstałem z łóżka i szybko zerwałem z siebie ubrania po za bokserkami a z szuflady wyjąłem żel i prezerwatywę

- Jeśli się dotkniesz lub mnie to kończę i nie pozwolę ci dojść Mikey - spojrzałem w jego piękne niebieskie oczy doszukując się zawahania lecz gdy go nie znalazłem postanowiłem podroczyć szatyna

Ułożyłem się między jego nogami delikatnie wkładając opuszki palców pod gumkę od bokserek. Jeździłem dłońmi w jedną i w drugą stronę, raz lekko ściągając bokserki a za następnym znów zakrywając penisa chłopaka.

Mikey starał się nie ruszać widziałem po nim jak ciężko mu jest nie rzucić się na mnie w tej chwili ale miałem plan...

A mianowicie chcę doprowadzić go na skraj by to był jego najintensywniejszy orgazm w życiu.

Po jego morderczym wzroku zdecydowałem już pozbyć się naszych bokserek, więc oby dwie pary Clein'ów leżą gdzieś teraz na podłodze a moje dłonie niby od niechcenia ocierają się o stojącego kutasa szatyna. Pochyliłem się nad nim i krótko złączyłem nasze usta po czym przyssałem się do jego sutka. Moja ręka raz ściskała penisa chłopaka a raz jeździła wzdłóż jego nasady, zataczając kółeczka przy czubku. Natomiast mój język lizał w koło sutka Cobban'a co chwila go podgryzając. Definitywnie akompaniament jęków szatyna jest lepszy od jakiejkolwiek muzyki. Na sam dźwięk jego nierównego oddechu czy stęków mój kolega prosi się o uwagę, ba ja nawet jestem pewien, że mógłbym dojść tylko od słuchania go

- Proszę kochanie - wydyszał chłopak w momencie gdy moje zęby ugryzły drugiego sutka szatyna a dłoń zacisnęła się na jego jądrach

- O co prosisz aniele? - zapytałem podnosząc się by znaleźć się twarzą przy jego ustach

- Zrób coś Jack. Dotknij mnie ale błagam zrób cokolwiek - wyskomlał patrząc się na mnie prosząco

- Nawet nie wiesz jaki piękny teraz jesteś - pocałowałem czule jego usta, nawilżając dłoń żelem

Wciąż delikatnie całując chłopaka bez ostrzeżenia wszedłem dwoma palcami w jego dziurkę

- Ohhh kurwa - zajęczał podczas gdy ja robiłem nożycowate ruchy w ciele Mikey'a

- Ale nie przeklinamy słoneczko - powiedziałem mocniej się wbijając w szatyna

- Przepraszam... Uhhh... Jack błagam... Szybciej - zacisnął dłonie na ramie łóżka podczas gdy ja świetnie się bawiłem raz zwalniając a następnie przyspieszając ruchy ręką

Wróciłem głową na poziom penisa chłopaka po czym delikatnie czubkiem języka polizałem go od nasady aż po samą górę. Spuściłem lekko głowę w dół zasysając się na koniuszku jego członka. Dołożyłem trzeci palec i pracowałem co raz szybciej głową, wsłuchując się przy tym w piękne odgłosy Mikey'a dzięki, którym wiedziałem, że wszystko co robię sprawia mu nieskazitelną przyjemność

- Kochanie... Ja.. Ja zaraz dojdę - te słowa były dla mnie niczym pedał do naciśnięcia gazu na pustej jezdni

Wyciągnąłem swoją dłoń z pomiędzy pośladków chłopaka następnie ubierając na siebie gumkę. Nawilżyłem jeszcze dziurkę Mikey'a po czym wbiłem się w niego do samego końca

- Za mój zawał słodki będę cię pieprzył tak mocno, że będziesz mnie błagał bym przestał - szepnąłem mu w wargi kiedy tłumił swoje jęki w moich ustach

Nie dostałem sprzeciwu a po twarzy chłopaka nie widziałem niczego po za przyjemnością, więc zacząłem poruszać się szybko by za chwilę jednak zwolnić - pragnąłem tego ostrego seksu ale nie kosztem bólu Cobban'a. Dlatego dopiero po jękach oraz głębokich wdechach chłopaka zacząłem zagłębiać się w nim cały raz za razem uderzając coraz mocniej

- Jack czy ja mogę... - zapytał łapiąc moje ramiona

Owszem złamał zasady ale szatyn tak doskonale się na mnie zaciskał, że nie było mowy o jakimkolwiek zaprzestaniu. Pchałem coraz niechlujniej, uderzając tylko pod jednym kątem dzięki czemu chłopak wręcz wykręcał się pode mną

- Błagam mocniej - pisnął wbijając paznokcie w moje plecy

Biodra piekły mnie niemiłosiernie a członek pulsował z ogromnym bólem. Z czoła lał mi się pot a z pleców krew

- Boże kochanie jesteś tak wspaniale ciasny, że uhhh... Nie wytrzymuję - zajęczałem głośno kiedy Mike owinął swoje nogi wokół moich bioder tym samym dając mi jeszcze lepszy dostęp do siebie - Lubisz gdy wbijam się w twój wykurwiście idealny tyłek prawda słoneczko? - zapytałem coraz bardziej uderzając  w prostatę chłopaka

- Tak Jack, tak bardzo... W chuj dobrze - jęknął łącząc nasze usta po czym przygryzł moją wargę  eksplodując pomiędzy naszymi ciałami

- O kurwa - krzyknąłem w momencie gdy Mikey zacisnął się na moim penisie powodując mój natychmiastowy orgazm

Chciałem przedłużyć jakoś spadającą z nas rozkosz ale trzęsące się ciało szatyna po dopiero przebytym orgazmie mi to uniemożliwiło

- Boże.... Kocham cię Jack - powiedział kiedy opadłem na łóżko wtulając się w klatkę Cobban'a

- Bo właśnie wypieprzyłem cię niczym typowy playboy? - parsknąłem śmiechem na co szatyn pocałował moje spocone czoło

- Nie Jack'ie - uśmiechnął się czule - Chociaż za to też - wybuchłem śmiechem ale rozpromienione spojrzenie szatyna uspokoiło mnie - Kocham cię za wszystko. Twoją cudowną osobowość, to jak radzisz sobie podczas kryzysowych sytuacji. Twoją dorosłość podczas akcji i to jak po powrocie do domu zachowujesz się jak kompletne dziecko. Gdy uśmiechasz się promiennie rozjaśniając w ten sposób mój dzień czy kiedy budzę się przy tobie o poranku mając od razu dobry humor. Kocham twoją opiekuńczość wobec mnie ale również to, że nie traktujesz mnie jak gangstera a człowieka. Dajesz mi miłość, radość, szczęście, bezpieczeństwo. Kocham cię za wszystko - patrzał wprost w moje zaszklone oczy oczekując odpowiedzi ale jedyne co byłem w stanie zrobić to połączyć nasze usta

Czule oddawałem każdą jego pieszczotę czując jak łzy spływają po moich policzkach

- Też cię kocham - powiedziałem w końcu kiedy ścierał słone struszki na mojej twarzy

Wtuliłem się w pierś szatyna zapominając o całym bożym świecie. W tej chwili liczył się tylko on i ja, nic więcej....

-----------------------------------------------------------
Kochani z okazji tego ze przez dobre 3 dni was meczylam o to nagroda ❤ piszcie czy wam się podobało bo jak wiecie moje drugie seksy ❤ kocham mocniutko ❤ komy! komy! komy!
25⭐+20💭= next ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro