V.3.
35. Co nas łączy?
Paulina przez cały dzień zastanawiała się, jak powiedzieć Marcinowi prawdę. Nie mogła zrozumieć, co ją powstrzymywało. W końcu Karolowi powiedziała wprost, wygarniając mu przy okazji to i owo. A jednak myśl o utracie zaufania mężczyzny, który z założenia miał być tylko klinem, jednorazową nagrodą pocieszenia, okazywała się teraz dla niej za trudna. Marcin, ze swoją spontaniczną potrzebą niesienia pomocy, rozweselania jej i sprawiania radości, stał się przypadkowo zbyt ważny, żeby go potraktować w taki sposób.
Był jeszcze inny problem. Pomimo, że spotykali się od kilku tygodni, Marcin tylko raz był u niej, a ona u niego wcale. Nie znali swoich bliskich, a o swojej pracy wiedzieli tylko tyle, ile konieczne. Na początku to ona nie chciała mówić o sobie, a z czasem okazało się, że mieli tak wiele innych tematów, że szkoda było czasu na banały. Oboje lubili w szkole matematykę, hobbystycznie rozwiązywali sudoku i inne japońskie łamigłówki, spacerowali, a od kiedy zrobiło się cieplej przesiadywali nad rzeką. Tematy do rozmów im się nie kończyły, choć spotykali się przynajmniej raz w tygodniu. Paulina w ogóle nie czuła między nimi różnicy w poziomie wykształcenia, choć Marcin skończył tylko technikum budowlane, a ona studia ekonomiczne. A jednak cały czas wmawiała sobie, że nic z tego nie będzie...
Marcin nie miał wątpliwości, że coś będzie, ale tuż przed spotkaniem przez cały dzień zastanawiał się, w co się ubrać, żeby zrobić jak najlepsze wrażenie na Paulinie. Nie mógł się zdecydować. Po pracy odwiedził siostrę, bo poprosiła go o pomoc. Ktoś musiał zostać z jej synkiem, żeby mogła pójść do lekarza.
Kiedy wróciła, spytał ją o zdanie.
– Co myślisz, Misia? Garnitur czy normalnie?
– Ja uważam, że nie powinieneś zgrywać kogoś, kim nie jesteś, braciszku – stwierdziła jego starsza siostra, uśmiechając się. – Mówisz, że ta Paulina cię lubi...
– Chyba tak.
– Zaprosiła cię na kolację, tak? – zachichotała.
– Śmiejesz się ze mnie?
– Nie, zazdroszczę ci. Masz wszystko co najlepsze przed sobą – westchnęła.
– Ty też, Miśka.
– Gadanie. – Machnęła ręką i przejęła synka od brata. – Idź już, bo się spóźnisz na randkę – zaśmiała się. – Dzięki za pomoc, braciszku.
– Zawsze do usług, siostrzyczko – odpowiedział Marcin, po czym pożegnał się z siostrzeńcem i wyszedł.
Jak każdy brat życzył swojej siostrze jak najlepiej, bo ona ewidentnie nie miała dotąd zbyt wiele szczęścia. Jej mąż zginął w wypadku na motocyklu trzy miesiące po ślubie, zostawiając żonę we wczesnej ciąży samą. Od dwóch lat była sama, a jedynym, co przypominało jej o stracie był synek, któremu dała na imię Jakub, tak jak miał na imię jej mąż.
Marcin wrócił do siebie, wziął prysznic, ogolił się, a potem założył czyste dżinsy i niebieską koszulę, która podkreślała kolor jego oczu. Do Pauliny przyszedł punktualnie o dziewiętnastej. Chciał, żeby nie miała wątpliwości, że myślał o niej i postarał się dla niej. Przywitała go w luźnej sukience i rozpuszczonych włosach, piękniejsza niż kiedykolwiek dotąd. Poczuł, jak coś ścisnęło go za serce na ten widok.
– Jesteś taka piękna – westchnął, po czym przyciągnął ją do siebie i pocałował.
Paulina miała wrażenie, że serce jej wyskoczy z piersi, kiedy zobaczyła Marcina w tej niebieskiej koszuli. Nowych dżinsów nawet nie zobaczyła, bo po chwili patrzyła już tylko w jego oczy. Przynajmniej do momentu, kiedy porwał ją w ramiona i pocałował gorąco. O, ja cię nie mogę...
– Mmmm – oderwała się od jego ust tylko na chwilę. – Nie jesteś głodny?
– Jestem – zaśmiał się. – Ale bardziej na ciebie.
– Ale ja umieram z głodu.
– Żartowałem, Paulinko. Ty tu rządzisz.
– A ja nie żartowałam, ale co się odwlecze... – zrobiła efektowną pauzę. – Zapraszam na kolację.
Paulina puściła oko do Marcina i poszła do kuchni. On szybko zdjął buty i podążył za nią.
Godzinę później, najedzeni i zadowoleni siedzieli na kanapie w jej salonie, karmiąc się nawzajem chrupkami. Marcin siedział normalnie, a Paulina oparła stopy o jego udo. Mimowolnie zaczął ją gładzić po nogach, a ona oparła się o zagłówek i lekko przymknęła oczy. Mógłby tak robić zawsze – pomyślała, mrucząc.
– Mruczysz – zauważył.
– Uwielbiam, jak ktoś mi masuje stopy i głaska po nogach – odpowiedziała, nie otwierając oczu.
– Mógłbym nie tylko je głaskać – odparł, po czym uniósł jedną jej stopę do swoich ust i pocałował.
Paulina otworzyła oczy i spojrzała na niego podejrzliwie, szukając objawów zaćmienia umysłu, ale on patrzył na nią przytomnie, nawet jeśli z żarem w oczach. Po chwili zaczął składać na jej nodze drobne pocałunki, które sięgały coraz wyżej. Zszedł z kanapy i uklęknął przed nią, ciągle całując jej nogi. Ten drobny i czuły gest rozpalił ją do białości. Zanim doszedł do kolan, sama przyciągnęła go do siebie i zmusiła, żeby podniósł na nią wzrok.
– Całujesz moje nogi – zauważyła.
– Wiem. Wycałowałbym cię całą, ale nie wiem czy tego chcesz – odparł, patrząc jej prosto w oczy.
– A jeśli chcę?
– Nie musisz mi tego powtarzać – stwierdził, łapiąc ją za pośladki i przyciągając do siebie tak, żeby siedziała na brzegu kanapy, obejmując go nogami.
– Muszę ci coś...
– Pogadamy później – przerwał jej i zamknął usta namiętnym pocałunkiem, a kiedy objęła go rękami i nogami wstał i spytał: – Gdzie masz sypialnię?
– Pierwsze drzwi na lewo – odparła, obejmując go kurczowo. Niby wiedziała, że by jej nie upuścił, ale wolała mieć pewność, że nie spadnie z tej wysokości. To mogłoby być niebezpieczne.
Marcin zaniósł Paulinę do sypialni i delikatnie położył na łóżku. Potem włożył ręce pod sukienkę i powoli przesunął palcami pod jej majtkami z przyjemnością zauważając, że była pobudzona.
– Rób tak dalej – poprosiła, wyrzucając biodra do góry. Sukienka się podwinęła.
Marcin zdjął jej majtki, ciągle patrząc w oczy, ale po chwili opuścił głowę, ześlizgując się wzrokiem po jej brzuchu i udach. Zauważył delikatnie zaokrąglony brzuszek, który uznał za niezwykle seksowny. Paulina podobała mu się również ze względu na pełne krągłości kobiece kształty. Miał ochotę wgryźć się w jej najczulsze miejsce, ale coś mu mówiło, że jego pani potrzebuje delikatności. Ostatnio była inna niż wcześniej. Spokojniejsza, bardziej łagodna. I tak cudownie reagowała na jego dotyk...
Bez wahania zanurzył się między jej uda. Było w tej kobiecie coś takiego, co kazało mu ją wielbić i zamierzał iść za głosem intuicji.
Paulina nie miała pojęcia, że stała się tak wrażliwa. Wystarczyło, że Marcin przesunął palcami pod jej bielizną, a miała ochotę krzyknąć, żeby ją wziął tu i teraz, wypełnił, pozbawiając ją tego nieznośnego uczucia. Jego dalsze działania wcale jej nie pomogły w zachowaniu kontroli nad własnym ciałem, które nagle przestało słuchać głosu rozsądku. Rozkosz wybuchła w niej z ogłupiającą siłą, wyrywając z jej ust głośny jęk, a zaraz potem wyraźnie wyartykułowaną prośbę:
– Wejdź we mnie, bo zwariuję od tej delikatności.
Marcinowi nie trzeba było tego powtarzać. Błyskawicznie pozbył się swojego ubrania, lądując między miękkimi, ciepłymi udami i zagłębiając się w jej wilgotne wnętrze centymetr, po centymetrze. Wolał to zrobić delikatnie, bo po niedawnym orgazmie była jeszcze ciasna, ale jej reakcja tylko go zachęciła.
Paulina objęła go rękami i nogami i przyciągnęła do siebie mocniej. On naparł na nią mocniej i połączył ich usta w pocałunku. I oboje odpłynęli, zatraceni w sobie tak, jak za pierwszym razem.
Obiecany bonusik w tym tygodniu :-) Jak chcecie więcej, trzeba sobie zapracować (instrukcja na mojej tablicy ;-)).
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro