Prolog
Maj 2019.
– Jesteś królem, szefie! Mamy najlepszego prezesa pod słońcem! – wiwatowali pracownicy Legonomic Industries.
Niedawno okazało się, że ich firma wygrała kontrakt na dostawę nowych robotów do spawania precyzyjnego dla Toyota Motor Polska. Z tej okazji Patryk Pilarczyk zorganizował dla swoich pracowników i ich rodzin ogromny festyn integracyjny.
– Dziękuję – odpowiedział do mikrofonu, stojąc przed sporą grupą ludzi, którzy zebrali się na umówionym terenie. – To również wasza zasługa, że ogromny światowy koncern nas docenił. Teraz będziemy musieli pracować jeszcze ciężej, ale bezrobocie nam nie grozi przez najbliższych kilka lat, więc jeśli chcecie brać kredyty, to jest dobry moment – zażartował sobie.
Patryk właśnie to zrobił. Tuż po podpisaniu umowy z potentatem branży motoryzacyjnej kupił dom. Właściwie, sam nie wiedział po co mu był taki duży dom, ale pamiętał jak jego mama zawsze o takim marzyła i cieszył się, że stać go nas coś, na co jego rodzice nie mogli sobie pozwolić ani w jego wieku, ani później. Teraz ojciec już nie żył, a mama mieszkała w mieszkaniu, z którym łączyło ją całe życie i wszystkie wspomnienia. W tym, w którym mieszkała kiedyś z mężem, wychowywała syna i córkę. A on miał willę, w której mieszkał sam.
– Bawcie się, to jest wasz czas – zażyczył swoim współpracownikom. – On poniedziałku zaczyna się ciężka praca dla nas wszystkich, ale myślę, że każdemu się to opłaci. Jeszcze raz wam dziękuję!
Patryk odebrał kilka lekcji podstaw psychologii i zarządzania zasobami ludzkimi na różnych kursach, bo od dziecka był raczej nieśmiały i kiepsko szło mu nawiązywanie znajomości. A jeśli chodziło o przemawianie do dużej liczby osób, to szło mu jeszcze oporniej. Tym razem przeszedł sam siebie, ale i okazja była wyjątkowa. Jeszcze niedawno był głównym inżynierem we własnej firmie produkującej roboty przemysłowe. Teraz został prezesem zarządu spółki, która weszła na giełdę i została od razu okrzyknięta odkryciem sezonu.
Oddalił się od największego skupiska ludzi i stanął z boku. Odetchnął z ulgą.
– Może piwo?
Głos należał do ładnej blondynki, ubranej w uniform hostessy formy kateringowej, która została zaangażowana do organizacji imprezy.
– Nie, dziękuję, nie piję w pracy – odpowiedział uprzejmie.
– Ale przecież to impreza integracyjna – zdziwiła się.
– Nie dla mnie. Ja jestem za wszystko odpowiedzialny.
– To ty zorganizowałeś imprezę? A teraz musisz pilnować porządku w trzeźwości? Fajną masz robotę – zaśmiała się. – Nie zazdroszczę.
– Nie, jestem tu prezesem, muszę się prezentować przed ludźmi – odparł spokojnie, chcąc uciąć temat. Blondynka jednak drążyła.
– To może bezalkoholowe? Mamy w lodówce parę butelek Lecha Free. Nie wiem, kto to zamawia na imprezę, ale u was jest.
– Proszę mi przynieść jedno – westchnął Patryk, chcąc się uwolnić od irytującej hostessy. Co było złego w tym, że chciał przez chwilę postać sam z dala od ludzi?
Niedługo hostessa wróciła z piwem bezalkoholowym dla niego. Uśmiechała się przy tym tak promiennie, że nawet jemu udzielił się jej dobry humor.
– Proszę, bezalkoholowe raz – powiedziała, podając mu butelkę.
– Dziękuję.
Patryk wziął od niej piwo i upił łyk. Było przyjemnie zimne, smakowało lekką goryczką. Nie był fanem piwa, ale na imprezie integracyjnej w plenerze nie podawano zwykle wina. Świeżo upieczony prezes wiedział, że jego ludzie zaczną sobie niedługo pozwalać na więcej i zanim się ściemni, z plecaków i toreb powychodzą w tajemniczy sposób butelki czegoś mocniejszego. Nie zamierzał się w to mieszać. To był wielki dzień dla ich firmy, było co świętować. A Patryk cieszył się, że oni się cieszyli razem z nim.
Na godzinę osiemnastą zaplanowany był występ grupy tańca nowoczesnego. Patryk długo myślał nad tym, co spodobałoby się jego załodze i doszedł do wniosku, że gdyby to była impreza dla samych pracowników, jego inżynierowie ucieszyliby się pewnie z pokazu tańca na rurze. Skoro jednak były tam ich żony i dzieci (a w nielicznych przypadkach mężowie i dzieci), postawił na coś bardziej konwencjonalnego. Sam był wielkim fanem tańca i to od dziecka. Występował nawet kiedyś w zespole pieśni i tańca ludowego, a występy te były jedyną w sobie okazją, żeby zaprezentować się na scenie w grupie. To dodawało animuszu nieśmiałemu chłopcu.
Potrząsnął głową. Dawno nie był już małym nieśmiałym chłopcem. Teraz był mężczyzną, który odniósł sukces. Od kiedy na jego koncie podwoiła się liczba zer, nagle zaroiło się wokół niego od interesowanych kobiet. Był pewien, że ta namolna hostessa jeszcze do niego podejdzie tego wieczoru. Chęć zabawy walczyła w nim z poczuciem przyzwoitości. No, ale jak długo trzydziestoparoletni kawaler może opierać się młodej, ładnej i napalonej lasce? No właśnie. Jak długo?
Kochani Czytacze! Jak widzicie, prolog tej historii dotyczy okresu sprzed kilku miesięcy w stosunku do momentu, kiedy Patryk Pilarczyk poznał Zofię Małkowską. Pewnie wielu z Was domyśla się, dlaczego cofnęliśmy się o tyle miesięcy? Wiem, że tak ;-)
Miłego czytania!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro