II.6.
14. W nietypowej sprawie.
W południe przyszła do niego Marta.
– Przyniosłam kontakt do agencji, panie prezesie – powiedziała, kładąc mu na biurku wizytówkę. Patryk położył palec na ustach.
– Dziękuję – szepnął. – Liczę na to, że jeszcze chwilę pośpi – dodał wyjaśniająco.
– Jasne. – Marta uśmiechnęła się porozumiewawczo i wycofała się z jego biura.
Patryk wybrał zaraz numer z wizytówki.
– Agencja Care Plus, słucham? – Usłyszał po drugiej stronie kobiecy głos.
– Dzień dobry. Dostałem kontakt do państwa od znajomej. Poszukuję niani do noworodka na pełen etat – powiedział.
– W jakich godzinach?
– Na początek sześć godzin dziennie, od ósmej do czternastej. Ale chciałbym kogoś dyspozycyjnego, kto nie boi się nadgodzin, bo w zasadzie mam nielimitowany czas pracy – wyjaśnił.
– To ma być pomoc dla matki dziecka? – dopytała się kobieta po drugiej stronie.
– Nie, to ma być pełna opieka. Dziecko nie ma matki – odparł.
– Och, bardzo mi przykro.
– To nie tak, jak pani myśli – wyjaśnił zaraz. – Jego matka podrzuciła mi syna i szlaja się gdzieś po świecie. Niestety, nie mogę zrezygnować zupełnie z pracy, dlatego chcę godzić jedne i drugie obowiązki.
– Rozumiem. Dyspozycyjna... – Kobieta zawiesiła na chwilę głos. – Studentka może być?
– Studentka? – zdziwił się. Z tego, co wiedział, studenci byli najmniej dyspozycyjnymi z ludzi. Miał kilku w firmie na praktykach, więc był pewien.
– Tak. Dziewczyna studiuje zaocznie. Zajęcia ma w sobotę i niedzielę, więc to nie koliduje z pracą na etat.
– A doświadczenie?
– Zajmowała się już małymi dziećmi.
– A ktoś... dojrzalszy? – Nie chciał powiedzieć „dorosły", bo to by zabrzmiało dziwnie.
– Kochaniutki, starsze panie nie tylko bardziej się cenią, ale są też strasznie wybredne. Co im zależy, jak mają emeryturę? No i za grosz nie mają cierpliwości do takich maluchów. Może przyjdzie pan do agencji i przedstawię panu nasze kandydatki, a pan sam wybierze?
– Tak będzie najlepiej. Kiedy mogę przyjść?
– A od kiedy potrzebuje pan opieki do dziecka?
– Najlepiej od przyszłego tygodnia.
– To zapraszam na spotkanie dziś lub jutro.
– Będę jutro koło jedenastej. – Policzył sobie czas potrzebny na spotkanie z prawnikiem i ewentualny dojazd.
– Pańskie nazwisko?
– Patryk Pilarczyk.
– Wysyłam Panu adres i potwierdzenie SMS-em, panie Pilarczyk. Do widzenia.
– Dziękuję. Do widzenia.
Patryk się rozłączył i spojrzał na synka, który właśnie się budził. – W takim tempie to nie popracuję dziś za wiele – zauważył. – Ta opiekunka jest na wagę złota.
Niedługo znowu przyszedł Bogdan. Tym razem przyniósł kontakt do detektywa.
– Trochę to zajęło, bo musiałem najpierw dodzwonić się do niego i spytać czy mogę dać dalej kontakt. On sobie dobiera klientów dość specyficznie. Pomaga tylko facetom poszkodowanym przez kobiety. Podobno kiedyś żona perfidnie puściła go kantem...
– Mnie to nie przeszkadza, byle był dobry w tym, co robi – zaznaczył Patryk.
– Jest dobry. Trzymaj. – Bogdan podał mu karteczkę z nabazgranym numerem telefonu.
– Dzięki, Boguś.
Bogdan znowu wyszedł, a Patryk już miał dzwonić do detektywa, kiedy usłyszał głos Pawełka, który przebudził się i zaczynał szukać jedzenia. Wstał więc od biurka, wziął maluszka na ręce, żeby go uspokoić, a potem dał mu smoczek, włożył do wózka i pojechał z nim do pokoju socjalnego, w którym mógł przygotować dziecku mieszankę.
Na miejscu spotkał się z nową pracownicą z działu księgowości i kadr. Nie mógł sobie przypomnieć jej imienia, więc przywitał się uśmiechem.
– I jak się ma maluszek, panie prezesie? – spytała dziewczyna, która mogła mieć nie więcej niż dwadzieścia pięć, może dwadzieścia sześć lat. Patryk pamiętał, że została zatrudniona niedługo po studiach i krótkim stażu w jakimś urzędzie.
– Na szczęście, dziś przez większość dnia śpi, ale muszę mu znaleźć opiekunkę, bo praca z dzieckiem w biurze nie należy do najłatwiejszych.
– A ile on ma?
– Jutro kończy trzy tygodnie.
– A zapisał go pan już do przychodni? – spytała dziewczyna. – Za tydzień powinien mieć bilans, a jak skończy sześć tygodni, pierwsze szczepienie.
Patryk podrapał się po głowie.
– Nie wiedziałem – przyznał. – Cholera jasna! Lekarz, bilanse, szczepienia! Czego ja jeszcze nie ogarniam?
– Mam dobrego pediatrę w mojej przychodni – powiedziała jego rozmówczyni, nie zrażona jego nieogarnięciem. – Mogę przynieść panu numer telefonu.
– Jasne. Bardzo chętnie przyjmę – odpowiedział z wdzięcznością.
Patryk skończył mieszać mleko dla Pawełka, więc pożegnał się i wrócił z wózkiem do swojego biura. Nakarmił malucha i podniósł do w pionie, żeby mu się odbiło po jedzeniu. Gładził maleńkie plecki, które właściwie mieściły się w jego dłoni i nie mógł uwierzyć, że to kiedyś będzie dorosły facet, może i taki wysoki jak on.
Kiedy Pawełek zasnął, Patryk odłożył go do wózka i wybrał numer detektywa.
– Wiktor Szuter, prywatny detektyw – usłyszał po drugiej stronie.
– Patryk Pilarczyk. Dzwonię z polecenia Bogdana Brzęczka.
– Ach, już kojarzę – stwierdził rozmówca. – To pan szuka pomocy w tej nietypowej sprawie?
– Jeśli można tak powiedzieć, to tak – zachichotał nerwowo Patryk. – Usłyszałem już dziś, że zazwyczaj bywa odwrotnie.
– Owszem, ale dlatego właśnie wezmę pańską sprawę. Lubię nietypowe wyzwania. Musimy się umówić w moim biurze. Kiedy może pan przyjść?
– Jutro na dziesiątą mam spotkanie z prawnikiem i na jedenastą w agencji dla opiekunek. Może być dwunasta?
– Może. Ale proszę być punktualnie. Mój czas to pieniądz – pouczył go detektyw. – A mój, to może nie? – sarknął w myślach Patryk, ale za bardzo potrzebował pomocy, żeby zrażać do siebie dobrego detektywa.
– Oczywiście.
– Prześlę panu adres SMS-em.
– Dziękuję. Do widzenia. – Patryk się rozłączył i rzeczywiście po chwili dostał adres. Zapisał go sobie w kalendarzu, jak poprzednie, z datą i godziną spotkania. Pozostało mu zadzwonić do mamy...
Patryk odetchnął głęboko i wybrał numer swojej rodzicielki. Spodziewał się protestów i prawie liczył na opiernicz z jej strony, ale przecież nie mógł przez całe dopołudnie szlajać się po różnych instytucjach z maluszkiem.
– Halo? – usłyszała głos mamy i nabrał powietrza, a potem szybko je wypuścił.
– Mamo, dzwonię do ciebie w nietypowej sprawie...
– Co??? W jakiej?
– Potrzebuję na jutro opieki nad Pawełkiem między dziewiątą a trzynastą – wypalił.
– Nad Pawełkiem? – Julia Pilarczyk z zaskoczeniem przyjęła fakt, że Patryk nadał synowi imię po swoim zmarłym ojcu.
– Tak. Muszę go jakoś nazywać, a nie wyobrażałem sobie dać mu innego imienia – westchnął. – Jest podobny do taty.
– Tak jak i ty – zauważyła jego mama. – Co się stało?
– Muszę jutro rano odebrać wyniki testu genetycznego, odwiedzić prawnika, agencję opieki i detektywa. A, i jeszcze zapisać go do przychodni. To mi zajmie trochę czasu, a nie chcę ciągać małego wszędzie. Jest jeszcze chłodno. Wolę uważać, żeby się nie przeziębił.
– Masz rację, synku. Przywieź go do mnie rano. Zajmę się nim do obiadu.
– Dzięki, mamo.
– Tylko nie zapomnij przywieźć mleka, butelki, pieluch i ubranek na zmianę – przypomniała mu.
– Nie zapomnę. Wożę cały zestaw ze sobą w torbie przy wózku – wyjaśnił.
– No to do jutra.
Julia Pilarczyk się rozłączyła. Nie chciała przyznać tego przy synu, ale imię, które nadał synkowi, trafiło do jej serca. – Widzisz, Paweł, mamy wnuka – powiedziała, kierując te słowa do zmarłego przed kilku laty męża.
Patryk, korzystając z tego, że Pawełek spał, ustawił w biurze elektroniczną nianię i wyszedł do stołówki firmowej na obiad z komunikatorem w kieszeni. Wiedział, że Bogdan zamówił mu coś do jedzenia i się nie pomylił.
– Schabowy dziś był w menu, wiem, że byś nie odmówił – zaśmiał się jego kumpel, podchodząc do niego od razu.
– Dzięki, Boguś. – Patryk poklepał kolegę po ramieniu. – Jestem ci wdzięczny, że trzymasz mnie na powierzchni.
Usiedli razem przy stoliku z talerzami.
– W ogóle nie ma sprawy – zaprotestował Bogdan. – Jesteś w kanale i ja to rozumiem. A jak rozmowa z detektywem?
– Umówiłem się na jutro – szepnął konspiracyjnie Patryk.
– No, to trzymam kciuki. A teraz jedzmy. Schabowy najlepszy na ciepło.
Kochani, rozdział będzie dziś, bo jutro moge nie być dostępna. Idę do nowej pracy. Jak się ogarnę, to zobaczymy, co będzie z porannymi publikacjami, być może trzeba będzie zrobić reorganizację ;-). Ale nie martwcie się, zaplanowane rozdziały się pojawią :-)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro