I.5.
5. Zofia.
Grudzień 2019.
Rok biznesowy 2019 firma Patryka Pilarczyka zakończyła z ogromnym sukcesem finansowym, branżowym i piarowym. Legonomic Industries, dzięki współpracy z Toyota Motor Poland, stał się rozpoznawalną marką i potentatem na polskim rynku w swojej innowacyjnej branży. Prezes nie liczył już nawet zer na swoim koncie, bo ciągle inwestował z rozwój firmy. Jemu niczego nie brakowało. Mama nie chciała od niego pieniędzy, więc wykupił jej i siostrze wczasy i kazał im lecieć na Wyspy Kanaryjskie. On sam nie miał czasu na wakacje, bo wpadł w wir pracy i dzięki temu nie myślał o niczym innym.
Styczeń 2020.
W styczniu Patryk pojechał na tygodniowe szkolenie organizowane przez firmę Wiolety Lisieckiej we Wrocławiu. Tym razem sam, bo była to jednostka treningowo-konsultacyjna wyłącznie dla kadry zarządzającej i właścicieli firm. On był u siebie dwa w jednym – właścicielem pakietu większościowego spółki i prezesem zarządu.
Foxnet Consulting jak zwykle stanęło na wysokości zadania. Oprócz fachowych wykładów i warsztatów, doktor Lisiecka zorganizowała uczestnikom również rozrywkę na najwyższym poziomie. Najlepsze wrocławskie kluby stały przed nimi otworem, ale nie obyło się też bez niespodzianek.
W poniedziałek w hotelu pojawiła się niepozorna drobna szatynka. Przy obiedzie okazało się, że to była przyjaciółka Wiolety Lisieckiej. Zofia Małkowska, tak ją przedstawiła pani prezes. Patryk początkowo nie zwrócił nawet uwagi na kobietę, zajęty żartami Wiolety i obserwacją efektu, jaki wywoływała ona, przeglądając się w męskich spojrzeniach. Fascynował go fenomen femme fatale, a raczej tego, jak to możliwe, żeby tylu mężczyzn – prezesów dużych firm, często mężów i ojców – traciło głowę dla takiej żarówy. On nigdy nie miał ciągot do kobiet, które tak bardzo biły po oczach. Wulgarność go raziła. Wolał dyskretne piękno i stonowaną elegancję.
Patryk spojrzał w zupełnie innym świetle na Zofię dopiero wtedy, kiedy zostali sami przy stoliku w jednym z wrocławskich klubów. To była zupełnie inna dziewczyna niż ta szara myszka, którą Wioleta posadziła obok siebie i przyćmiła swoim blaskiem w hotelu.
Ta Zosia, siedząca przy stoliku w nowej fryzurze i eleganckiej, ale nie ekstrawaganckiej sukience, była śliczna. Kiedy zaczęli rozmawiać, okazała się też bystra, a jej specyficzne, podszyte ironią poczucie humoru bardzo przypadło mu do gustu.
Najpierw opowiedział jej o swojej pracy, potem ona jemu o znajomości z Wioletą, a w końcu dotarli do wspólnej pasji z dzieciństwa – tańca – wiedział już, że nie przejdzie obok niej obojętnie. Pierwszy raz od dawna prezes Pilarczyk trafił na kobietę, która go zainteresowała na tyle, że nie myślał o zaciągnięciu jej do łóżka na jedną noc. On chciał ją odkrywać i przebierał nogami z emocji na myśl o tym.
Po powrocie do hotelu odprowadził ją do pokoju, nawet nie licząc, że pozwoli mu spędzić ze sobą noc. Stało się tak jak przewidział, Zosia pożegnała się z nim już pod drzwiami i życzyła mu dobrej nocy. – Będzie dobra – pomyślał, już marząc o kolejnym dniu w jej obecności.
Następnego dnia Wioleta Lisiecka zaplanowała dla swojej grupy zwiedzanie Panoramy Racławickiej. Patryk widział, że Zosia była podekscytowana, ale też zestresowana i nie rozumiał dlaczego, dopóki nie zobaczył, jak zareagowała na pojawienie się człowieka, który miał wygłosić wykład dla zwiedzających.
Facet też miał na imię Patryk i został przedstawiony jako doktor historii z Uniwersytetu Wrocławskiego. Potocki. Prezesowi Pilarczykowi nic nie mówiło to nazwisko. Zosia za to na jego widok schowała się za plecami jednego z uczestników zwiedzania i prawie uwiesiła się na ramieniu Patryka, który musiał zareagować. Nachylił się więc nad Zosią i szepnął jej do ucha:
– Znasz tego wykładowcę, prawda?
– Kiedyś znałam – odpowiedziała.
– Rozumiem, nie będę drążył, ale gdybyś potrzebowała wsparcia, jestem tu – obiecał swoją pomoc.
I dobrze, że to zrobił, bo niedługo potem podszedł do nich ten właśnie doktorek.
Patryk przysłuchiwał się z niedowierzaniem absurdalnej bajeczce, jaką tamten próbował wcisnąć Zosi. – Przecież każdy głupi by zauważył, że to bujda – pomyślał, ale zobaczył na twarzy nowej znajomej wahanie. – A więc jej jeszcze na nim za bardzo zależy, żeby poznała się na tych bajeczkach – zrozumiał. Postanowił jednak jej pomóc, bo nawet on znał sentencję, którą powtarzała jego siostra, Paulina. Jedno z jej przykazań friendzone brzmiało: „Ramię, na którym kobieta może się wypłakać, może się stać ramieniem, które będzie obejmowało ją już zawsze". W wersji angielskiej, oczywiście, było o wiele mniej subtelne: „A shoulder to cry on becomes a dick to ride on". – A czego się nie zrobi, żeby stać się tym „dick to ride on"? – spytał filozoficznie.
Po kolacji Patryk podszedł do Zosi, żeby zapytać ją o plany na wieczór. On sam nie miał ochoty szlajać się po mieście, więc zorganizował seans filmowy na ich małej sali konferencyjnej. Przygotował oczywiście przekąski i alkohol, które zamówił w hotelowej restauracji. Punktualnie o dwudziestej, tak jak zapowiedział, poszedł po Zosię do jej pokoju.
Dziewczyna wyglądała na nieco zagubioną, ale kiedy zaproponował jej drinka, a potem przysiadł się do niej, uśmiechnęła się przyjaźnie.
Patryk nie umiał już udawać, że Zosia mu się nie podobała. Podobała się jak cholera. Z trudem wytrzymywał z dala od niej i powstrzymywał się, żeby nie rzucić się na nią z łapami. Miał ochotę ją objąć, wciągnąć sobie na kolana i zanurzyć nos w jej włosach, smyrając delikatnie kark. Wyobrażał sobie, że skóra na karku Zosi jest delikatna i wrażliwa i samo to wyobrażenie spowodowało, że poczuł pewien dyskomfort w spodniach. Całe szczęście, na sali „kinowej" było ciemno i nikt tego nie mógł dojrzeć.
Zosia wypiła tylko jednego drinka, ale zamienił on ją w duszę towarzystwa. Patryk nie mógł się nadziwić, że nieśmiała i wycofana dziewczyna zaczęła zawzięcie dyskutować, żartować sobie i stawiać odważne hipotezy. Jeszcze bardziej mu się spodobała.
Kiedy odprowadził ją do pokoju, nie marzył już o niczym innym niż zamknięcie jej w ramionach i doprowadzenie do wrzenia, żeby jej ukryty temperament znalazł w końcu ujście.
Zosia jednak zatrzymała go przed drzwiami i tym razem.
– Nie w ten sposób – poprosiła, patrząc mu w oczy.
– No co ty, Zosia? – Nie chciał słyszeć tej odmowy.
– Oboje jesteśmy pijani. Pogadamy jak wytrzeźwiejesz – wyjaśniła.
Zosia zamknęła mu drzwi przed nosem, a Patryk przez chwilę jeszcze patrzył w nie, jakby nie wierzył. Frustracja grała w nim pierwsze skrzypce. – Czemu jak spotykam wspaniałą kobietę, ona po prostu nie rzuca się na mnie, jak te wszystkie bździągwy? O ile życie byłoby łatwiejsze, gdyby te wyjątkowe można było poznawać tak łatwo, jak pozostałe...
Patryk Pilarczyk był jednak inteligentnym facetem. Wiedział, że na to co dobre trzeba sobie w życiu zapracować, bo tego nauczyli go rodzice. Wziął więc głęboki wdech, powoli wypuścił powietrze i pokręcił głową, wiedząc, że czeka go za chwilę samotna sesja pod prysznicem z myślami o Zosi. Ale nie żałował tego. W końcu trafił na kogoś, dla kogo warto było trzymać ręce przy sobie i używać innych argumentów niż wygląd czy kasa.
Było coś jeszcze. Większość kobiet, z którymi miał ostatnio do czynienia, znała jego status zawodowy i materialny. Zosia poznała go jako zwykłego inżyniera, a i tak go polubiła. Już choćby dlatego warto było nad nią się pomęczyć.
Pamiętacie, jak Zosia poznała Patryka? Teraz możecie przeżyć tę historię jeszcze raz, ale z jego perspektywy :-)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro