Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I.4.

4. Zapomnienie.

Hostessa Monika pojechała do siebie taksówką, którą Patryk opłacił z góry. Nie dyskutowała z bogatym facetem. Uznała, że i tak za mało go naciągnęła. Parę drinków i taksówka?

Patryk uznał, że był w porządku i nie zamierzał więcej zajmować myśli tą kobietą. Niestety, ale nie umiał tak samo prędko wyrzucić z głowy ślicznotki, która poprzedniego dnia ta zawróciła mu w głowie. Też Moniki.

Na szczęście, weekend minął szybko. Patryk zdążył odwiedzić jeszcze mamę i zwyczajnie odpocząć, bo wiedział, że od poniedziałku zacznie się prawdziwa harówka.

Wygrany kontrakt z potentatem motoryzacyjnym był wyzwaniem, ale Patryk Pilarczyk lubił wyzwania zawodowe. Zabrał się więc do pracy z największym entuzjazmem, który zaczął gasnąć dopiero koło piątku. Okazało się bowiem, że jego najodważniejsze plany trzeba nieco utemperować. Zaczynało brakować ludzi, zakontraktowane dostawy nie przyszły na czas i oczekiwane terminy się rozjechały. – Cholera! Przecież tak dobrze wszystko zaplanowałem – psioczył, siedząc w swoim biurze projektowym i patrząc na małą halę produkcyjną przez okno.

Praca jednak wyszła mu na dobre. Zapomniał o kobiecie, która w poprzedni weekend nie mogła wyjść mu z głowy.

W piątek wieczorem zdecydował się pójść na większe zakupy, bo brakowało mu już w domu podstawowych produktów spożywczych. Jedynie barek miał pełny, ale to nie rozwiązywało problemu głodu w weekend. Patryk nie lubił stołować się w restauracjach. Cenił sobie domowe posiłki i choć kiepsko gotował, wolał to niż niepewne jedzenie w miejscach publicznych. Do mamy chodził na obiady tylko w niedziele. Duma nie pozwoliłaby mu prosić ją o gotowanie dla niego częściej.

W wielkich sklepach nie czuł się najlepiej. Przytłaczały go tłumy i hałas. A raczej kakofonia niepotrzebnych dźwięków. Przecież odgłosy z hali produkcyjnej robotów mu nie przeszkadzały. A jednak, tam było wszystko, a od wielkopowierzchniowych sklepów Patryk bardziej nienawidził tylko jeżdżenia po wielu sklepach. Tak więc, Auchan Bonarka musiał mu wystarczyć.

Kiedy już zapakował do wózka wszystkie potrzebne produkty z przygotowanej w domu listy i skierował się w stronę kas, jego wzrok padł na kobietę z wózkiem przy kasie. To była tancerka Monika tym razem ubrana swobodnie, w dżinsy i t-shirt. W nosidełku samochodowym miała niemowlę. Wypakowała zakupy na taśmę kasy, a z drugiej strony podszedł jakiś facet, który pomógł jej w pakowaniu. – A więc ma rodzinę – pomyślał z żalem i postanowił zapomnieć o kobiecie, która w krótką chwilę zrobiła mu takie zamieszanie w sercu.

Wieczorem Patryk pojechał do pierwszego lepszego klubu, żeby odreagować stresujący tydzień, przykry zawód i znaleźć zapomnienie. Najlepiej w ramionach innej kobiety. Takiej na jeden wieczór.

Usiadł przy barze, zamawiając sobie wódkę z colą i lodem, bo drink wyglądał „męsko", a Patryk nie przepadał za whisky. Gorycz rudej nie przemawiała do jego kubków smakowych. Patryk stanowczo lubił słodycz. Co zabawne, kompensował sobie jej nadmiar gorzką czarną kawą, ale przecież nikt nie jest aż tak monotematyczny, żeby nie próbować innych smaków. Nabawiłby się cukrzycy jeszcze przed trzydziestką, a póki co, było mu bliżej do czwórki z przodu, a ciągle cieszył się idealnym zdrowiem.

Tego wieczoru trafiła mu się wysoka brunetka, zupełnie nie w jego typie, ale bardzo ładna. Przysiadła się do niego przy barze i spytała czy postawi jej drinka.

– Właściwie, przyszedłem tu dziś po to, żeby postawić ci drinka – odpowiedział z szelmowskim uśmiechem.

Z tego wieczoru Patryk zapamiętał tylko, że miała na imię Iwona. Jej opowieści wpadały mu jednym uchem, a drugim wypadały. Starał się skoncentrować na urokach jej ciała, bo było na czym. Kiedy wypili drinki, poprosił ją do tańca, a kiedy oboje wystarczająco się nakręcili, zaproponował jej drinka w domu. Zgodziła się. Chyba też jej się podobał.

Następnego poranka powtórzyła się historia z poprzedniego tygodnia. Patryk zrobił kawę i śniadanie, a potem zamówił kobiecie taksówkę, dając jej znać, że nie był zainteresowany kontynuacją znajomości.

Tak minęły mu następne tygodnie. Cały tydzień ciężko pracował, a w piątek wieczorem polował w różnych barach na przygodne kobiety. Udało mu się zapomnieć, bo przestał się zadręczać. Doszedł jednak do wniosku, że to nie jest życie dla niego. Co z tego, że co weekend bzykał inną piękną kobietę, skoro poza pracą jego życie było puste jak wydmuszka? Nie miał nawet przyjaciół. Postanowił, że z tym koniec.

Na ostatni piątek maja Patryk miał zaproszenie na galę „Startup roku 2018" organizowaną przez krakowski magistrat w porozumieniu ze stowarzyszeniami gospodarczymi. Długo rozważał sens pojawienia się na takiej imprezie, ale w końcu uznał, że może zaryzykować i tam pójść. Zawsze przecież mógł się ewakuować. A jednak nie zaprosili go bez powodu. Stał się wschodzącą gwiazdą małopolskiego biznesu po tym, jak obroty jego firmy wzrosły trzydziestokrotnie od początku roku. No i te innowacje...

31 maja Patryk Pilarczyk, twórca i prezes zarządu Legonomic Industries, odebrał z rąk prezydenta miasta nagrodę, której się nie spodziewał. W ten sposób, zupełnie niechcący, wszedł do krakowskiej śmietanki towarzysko-biznesowej i pozwolił się otoczyć ludziom, którzy chcieliby pławić się w jego blasku i korzystać z jego pieniędzy.

Ze względu na nagrodę, nie wypadało mu ewakuować się z imprezy. Wyjście po angielsku nie wchodziło w grę, kiedy oczy wszystkich były skierowane na niego.

Z gali wyszedł późno, lekko podchmielony, żeby znieczulić stres, i w towarzystwie jednej z modelek, których pokaz miał uświetnić galę. Kobieta była młoda, piękna jak z obrazka i poruszała się tak zmysłowo, że Patryk zarzucił z miejsca swoje postanowienie, że koniec z niezobowiązującymi podrywami. Pojechali taksówką do jego domu, gdzie świetnie się bawili.

To była naprawdę dobra zabawa. Marika, bo tak miała na imię jasnowłosa modelka, od razu zaznaczyła, że nie interesują jej żadne związki, bo ma na głowie karierę. Patrykowi pierwszy raz się coś takiego zdarzyło. "Zabawa, to co innego". Naprawdę tak powiedziała.

Kiedy obudził się rano, dziewczyny już nie było. Zostawiła mu wizytówkę z odbitym buziakiem ze szminki. Patryk spojrzał na imię, nazwisko i numer komórki, po czym wrzucił wizytówkę do kosza. Powtórzył sobie postanowienie. – Koniec z babami.

Patryk, zgodnie ze swoim postanowieniem, przestał zaliczać w weekendy bary i panienki. Uznał, że skoro stał się przypadkowo osobą publiczną w Krakowie, trzeba bardziej dbać o swoją reputację. Skupił się na pracy, bo uznał, że to wychodziło mu najlepiej.

Lato 2019.

Legonomic Industries działało, jak dobrze naoliwiona maszyna. Niezwykle rzadko zdarzało się, że Patryk musiał interweniować. Po kilku miesiącach jednak takie „wpadki" zaczęły się przytrafiać częściej. Prezes Pilarczyk nie był specjalistą od kontaktów międzyludzkich, a zarządzanie zasobami pracowniczymi było dla niego prawdziwym wyzwaniem. Ponieważ jednak był ambitny i bardzo zależało mu na tym, żeby wszyscy pracownicy byli zadowoleni z pracy u niego, zorganizował szkolenie dla swoich kierowników.

Wrzesień 2019.

W jeden z wrześniowych weekendów Patryk zabrał swoją ekipę do oblegane w tym sezonie hotelu w Białce Tatrzańskiej, wynajął małą salę konferencyjną i zaprosił dwie firmę, która miała przeszkolić jego i kadrę Legonomic Industries w zakresie zarządzania zasobami ludzkimi.

Pierwsze szkolenie przeprowadziła firma Foxnet Consulting, zarządzana przez ekscentryczną mieszkankę stolicy, doktor nauk matematycznych, Wioletę Lisiecką. Niecodzienne metody szkoleniowe młodej pani prezes bardzo spodobały się Patrykowi, a jeszcze bardziej jego ekipie. Szczególnie jednemu z inżynierów, który zaliczył już pierwszego wieczoru spotkanie marzeń z piękną i bardzo temperamentną warszawianką.

Bogdan opowiadał o tym spotkaniu jeszcze przez dobry miesiąc, wychwalając łóżkowe wyczyny pani prezes. Podobno zostali przyjaciółmi, ale Patryk nie wierzył w takie przyjaźnie. – Nie powinno się łączyć relacji łóżkowych z biznesowymi, zawsze ktoś kiepsko na tym wyjdzie – uznał. Nie zrezygnował jednak ze współpracy z firmą prezes Lisieckiej, bo szkolenia prowadziła genialne, a taki był przecież cel.



Piąteczek, więc wpada Patryczek (oj, dosłownie ;-)). Jak myślicie? Co z tym postanowieniem mu wyjdzie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro