Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5


Stanley, Bill i Georgie obierali arbuzy w kuchni. Było to nie lada wyzwanie szczególnie dla sześciolatka jakim był mały Denbrough. Do takich owoców potrzeba siły więc blond włosy chłopak pomagał mu idealnie je przecinać. Jego zachwycony brat z czułością patrzył na tę dwójkę.

Wracając do drugiej pary, mianowicie Richiego i Eddiego, sprawa miała się nieco inaczej.

- Jestem pewny, że to nie przypadek. Po co oni nas tu ściągnęli? Zaraz się dowiem.

Po krótkim spędzeniu czasu z okularnikiem Eddie miał już ewidentnie dość tego towarzystwa. Kto normalny wytrzymuje z kimś takim jak Tozier? No właśnie. Mało kto.

- Eds, spokojnie. - Richie położył dłoń na udzie chłopaka chcąc go zatrzymać.

Popatrzył chwilę to na swoją rękę, to na twarz kolegi i momentalnie się czerwieniąc zabrał z powrotem. Patrzyli jeszcze chwile na siebie a potem Eddie podniósł się chcąc znaleźć przyjaciół wraz z Georgiem.

- To dla ciebie Eddie. - Georgie z uśmiechem wybiegł na powitanie brunetowi i podał mu talerz. Były na nim idealnie pokrojone arbuzy.

- Dziękuję mały, ale tym mnie nie przekupicie - spojrzał na Stana i Billa którzy bacznie obserwowali scenkę.

- Przekupimy? O czym ty mówisz? - odezwał się blondyn.

- Może o tym czemu jesteśmy tutaj z Edsem i to jeszcze od tak po prostu? - Dołączył do nich Richie.

- M-mieliście zająć s-się sobą. - Wzruszył ramionami Bill.

Dwójka chłopców popatrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami. Coś tu nie grało. Za chwilę mieli się dowiedzieć co.

- Przyszedłem tu pobawić się z Georgem, Eddie tak samo. Co wy znów kombinujecie?

- P-po-możecie jedząc a-arbuziki. - Uśmiech, który pojawił się na twarzy Billa był niezręczny.

- Powiedz im albo to się źle skończy Billy. Mówię serio. - Zdenerwowany Stanley trzepnął swojego chłopaka w ramię.

- Powiedzieć co? - Dwójka wstrzymała oddech.

- C-chcieliśmy żebyście s-spędzili z-ze sobą trochę czasu d-do końca następnego m-miesiąca. Wiecie, t-trochę się poznali...

- Mamy początek kwietnia Bill, poza tym znamy się, więc w czym problem?

- Jest problem. Musicie o czymś wiedzieć. - Stan po chwili trzymał w dłoni dwa złote bileciki.

- Okej mam rozumieć, że to wasze bilety wstępu na konkurs? Gratuluję. - Prychnął Eddie.

- My akurat mamy swoje tu. - Bill wyciągnął kolejne kawałki papieru ze spodni.

- Co masz na myśli mówiąc „swoje"? - Zapytał spokojnie Richie.

- Pozwoliliśmy sobie wypełnić pewnien formularz, zamiast pewnych dwóch chłopaków i oddać pewnemu nauczycielowi, który z chęcią przyjął kolejną parę. - Stanley powoli tłumaczył i czekał na reakcję dwójki chłopców.

Nastąpiła chwila ciszy. Ani do Eddiego ani  do Richiego nie dotarło co właśnie usłyszeli. Kasprak wreszcie postanowił się upewnić...

- ŻE CO ZROBIŁEŚ?! - Krzyknął.

- E-eddie, Eddie s-spokojnie. Wyświadczyliśmy w-wam tylko przysługę... - Odparł Bill z ciągłym uśmiechem.

- Georgie dawaj arbuza, muszę ochłonąć.

Chłopiec, który do tej pory stał z boku, podszedł i wręczył brunetowi talerz. Po chwili zaczął połykać owoce. Do wspólnego jedzenia dołączył chłopak, który miał być jego partnerem w konkursie.

- No to teraz jaśniej. W co dokładnie nas wpakowaliście? - Richie rozsiadł się na kanapie i zaczął słuchać.

—————————————————————

To ma około 420 słów
Zajęło mi ponad tydzień
I JEST ZNÓW O ARBUZACH

Już chciałam pisać że może będzie na 24 grudnia ALE ZNAJĄC MNIE to może nie być także
Dobranoc/Miłego dnia❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro