Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

***

Większość osób lubi wiosnę, jest jedną z lepszych pór roku. Wszystko ożywa, jest zielono, wszędzie unoszą się zapachy kwitnących kwiatów. Do tego przylatują ptaki, robi się cieplej a przy okazji zbliżają się wakacje.

Wszędzie w tym czasie jest tak pięknie ale istnieje pewne miasteczko, w którym tą porą jest szaro i ponuro. Zupełnie jakby ktoś zgarnął z niego całe piękno i wyrzucił je za jego teren. Zresztą, nie ma co się dziwić. Samo w sobie wytwarza nieprzyjemną aurę.
W ostatnie wakacje działo się tu sporo i może przez to Derry zyskało taki wygląd. Po każdym mieszkającym tutaj widać zmęczenie i smutek, jakby im czegoś tu brakowało. Zdecydowanie chęci do życia.

Choć są pewne wyjątki. Przechodząc ulicami możemy spotkać dzieci i młodzież, zawsze roześmiani wprowadzający choć trochę koloru w to szarobure miasto. I pewien dzień miał być jednym z tych najbardziej kolorowych.

***

- Dziękuję za dzisiejszą lekcję, mam nadzieję że zrozumieliście wszystko dokładnie. - odparł z uśmiechem nauczyciel chemii a zarazem wychowawca mającej tu lekcje klasy 3.

- Oczywiście, że zrozumieliśmy profesorze. - odpowiedział za całą klasę niski brunet, na co większość wywróciła oczami i zaczęła pakować plecaki.

- Momencik, siadajcie jeszcze! Panie Tozier a pan gdzie się wybiera? Do ławki proszę. - Profesor złapał chłopaka za nadgarstek i sam zaciągnął na miejsce, ponieważ tamten zaczął popisywać się przed całą klasą. Był z niego typowy śmieszek, jedna z najbardziej lubianych osób w klasie. A mowa tu o Richiem.

Kiedy wszyscy siedzieli już w ławkach Pan Waller wziął do ręki stosik małych, prostokątnych kartek.

- Kristy, zapraszam do mnie. Będziesz mi na chwilkę potrzebna. - na wezwanie wychowawcy wysoka blondynka z kucykiem na głowie wyszła na środek klasy a ten wręczył jej stosik.

- A więc moi drodzy, pragnę wam przedstawić najświeższą wiadomość. Nasz szkolny samorząd po raz kolejny nas nie zawiódł i przygotował coś świetnego dla każdego z was.

- Kogo interesują jakieś postanowienia naszych ukochanych, rządzących szkołą czwartoklasistów. - Znowu odezwał się czarnowłosy chłopak.

- Ostrzegam Richardzie, jeszcze jedno słowo a wyląduje Pan w kozie do końca jutrzejszego dnia.

- A więc zażyczył sobie Pan jedno słowo, pomyślmy może nad całym zdaniem.

- Ani mi się waż chłopcze. - Mężczyzna spoglądał na wychowanka wzrokiem pełnym mordu.

- Hmm. Może słyszał pan, że w zeszłym tygodniu przespałem się z pańską żoną? - Odpowiedział Richie ze zwycięskim uśmiechem, podczas gdy reszta klasy wybuchnęła gromkim śmiechem.

- Dobrze, skoro Pan Tozier dostał już to czego chciał możemy przejść do dalszego ciągu informacji. Uspokójcie się! - cały czerwony profesor krzyknął na klasę. To wcale nie tak, że wiedział o wielu zdradach małżonki. Ale czegoś takiego się nie spodziewał.

Klasa przeniosła swoje spojrzenia z Richiego na nauczyciela i czekała na kolejne informacje. Po niecałej chwili została już tylko jedna osoba, której wzrok wciąż tkwił w jednym punkcie.

- Halo, Panie Kaspbrak. - Ktoś machnął ręką przed oczami chłopaka - Panie Kaspbrak, wszystko w porządku? - głos nauczyciela ocucił ucznia.

- Tak, tak w porządku. Przepraszam. - odezwał się brunet i powędrował wzrokiem za nauczycielem.

- E-edie, co z t-tobą? - szturchnął go kolega z ławki - Bill Denbrough. Chłopak dużo się jąkał, nie była to jego wina ale przez to razem z brunetem byli prześladowani przez szkolnych łobuzów.

- Ja... Nie ważne, tam była po prostu taka wiewiórka.

- Widzę w-właśnie, jaki bardzo Richard jest r-rudy. Poza tym m-musimy potem  p-pogadać. - William również odwrócił głowę i wyczekiwał przemowy nauczyciela.

- A więc jak mówiłem zanim mi przerwano - skierował wzrok na ostatnią ławkę pod ścianą, gdzie siedział sprawca zamieszania - samorząd szkolny zorganizował dla was konkurs. Jedyne co musicie zrobić przed startem, to znaleźć sobie osobę do pary, najlepiej kogoś z kim macie bardzo dobry kontakt. Zadania mają być przewidziane w części dla par, więc uważajcie proszę z wyborem, bo nie chcemy żadnych nieporozumień- zaśmiał się profesor.

- W-wchodzę w to, a ty? - Edward został ponownie szturchnięty przez towarzysza.

- Ja? Ty? Oszalałeś? Z kim masz zamiar w ogóle iść?

- O t-tym właśnie chciałem z t-tobą p-pogadać a p-przy okazji znaleźć ci jakąś dziewczynę d-do pary. - Zielonooki brunet mrugnął oczkiem i odwrócił wzrok od przyjaciela. W głowie Eddiego bardzo szybko powstał mętlik, który chwilę później zastąpiła kolejna informacja z ust wychowawcy.

- Kristy będzie stała przy drzwiach, każdy kto zechce niech podejdzie i weźmie formularz zgłoszeniowy, wypełniamy go na spółkę z partnerem. Teraz już możecie wychodzić. - po ostatnich słowach można było usłyszeć głośne przesuwanie krzeseł po podłodze.

Kilka osób wyszło z karteczkami, inni zupełnie na nie nie spojrzeli. Jeden z chłopców czekał do końca by wziąć swój kawałek papieru. I podczas tego czekania zobaczył, jak pewna osoba, również wychodząc jako jedna z ostatnich, wzięła kartkę. Widział jak starannie ją złożyła i schowała do kieszeni.
Rozpoznał w niej wysokiego okularnika.

—————————————————————
Mam na to pomysł i liczę, że wypali
Nie kojarzę żeby było już z Reddie coś podobnego a jeśli tak to przepraszam :((

W ogóle ja mam wrażenie, że staram się to jakoś dobrze zacząć a potem wychodzi kicha
Sprawdzałam ze 100 razy więc jest raczej dobrze

Dedykacja rozdziału dla Wolfharduwa żeby jej foch minął

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro