sechs - Drugie spotkanie <3
Będzie troszkę krócej :c Ps. piszę w 3 osobie :P (tym razem)
Optimus:
Jak co dzień szłam do sklepu po artykuły spożywcze dla mamy. Skręciłam w dość niebezpieczną uliczkę , ale co poradzę na to , że nie ma innej drogi. Przynajmniej nie od mojego miejsca zamieszkania. Idąc korytarzem stworzonych z kamienic zatrzymała mnie trójka starszych nastolatków.
-Wyskakuj z kasy!-powiedział jeden z nich.
-Nie mam pieniędzy-odpowiedziałam.
-Nie kłam , mnie nie oszukasz...-podszedł i zaczął szarpać moją torebkę. Próbowałam mu ją wyrwać , ale to na nic. Chociaż miałam przewagę , chłopak zdenerwował się i rzucił mną o ziemię. Cała trójka już chciała zwiewać , lecz wtedy usłyszeliśmy dźwięk ciężarówki , która po chwili transformowała się w robota. To był on! Sam Optimus Prime , ten sam co uratował mi życie jakiś czas temu , ten wokół którego krążą moje myśli już od dawna.
-Chłopcze , oddaj torebkę tej damie-rzucił w stronę złodziei swym anielskim głosem. Chłopak który jeszcze przed chwilą zgrywał kozaka , uciekał gdzie pieprz rośnie wraz z swoimi koleżkami.
-Dziękuję Optimusie ...znowu-wstałam z ziemi , podniosłam swoją torebkę i podeszłam do robota.
-Nie masz za co dziękować (twoję imię)-odpowiedział z troską w głosie. Optimus Prime pamięta moje imię!-Uważaj na siebie ...-transformował się i odjechał , a ja zostałam tam sama. Teraz nie obchodziły mnie już zakupy , na które i tak trzeba było iść ....od dziś w mojej głowie było miejsce dla Optimusa ....i tylko niego.
Bumblebee:
Znów siedziałam na krawężniku , tym razem słuchałam muzyki z mojego walkmana. Wydarzenia z przed tygodnia (mam na myśli dwa roboty) nie opuszczały mojej głowy. Bumblebee był ogromnym słodziakiem , co prawda był wielkim robotem , ale zapamiętałam go raczej jako małego słodkiego robocika. Ciekawe czy jeszcze kiedyś tu przyjedzie - pomyślałam. W tym momencie moja kaseta została wciągnięta przez igłę magnetofonu . No super - byłam pełna złości.
-Czemu się tak złościsz?-usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się , a przede mną stał Bumblebee!
-A ....magnetofon wciągnął taśmę mojej ulubionej kasety.-odparłam ze smutkiem.
-Znam kogoś kto może ci pomóc , ale musisz ze mną jechać...
-Tata mi nie pozwoli-byłam smutna , dorośli zawsze wszystko psują.
-W takim razie , ja ją wezmę i zawiozę do naprawy ....oddam ci ją za kilka dni gdy będzie gotowa ...dobrze?
-Dobrze-podałam kasetę robotowi.
-Nie martw się Ratchet umie naprawić wszystko!-krzyknął rozpromieniony na wspomnienie o przyjacielu- to dla niego bułka z masłem.
-Naprawdę?-spytałam.
-Tak , kiedyś jak tata ci pozwoli to pokażę ci arkę i przedstawię moich przyjaciół , myślę , że chętnie poznają moją przyjaciółkę- Bumblebee powiedział , że jestem jego przyjaciółką , robot powiedział , że się przyjaźnimy!
-Super!-odpowiedziałam tylko. Komunikator Bee dał znać , że czas wracać na arkę.
-Muszę już jechać , do zobaczenia!-transformował się i odjechał a ja patrzyłam jak znika za jednym z pagórków.
Jazz:
Siedziałam na ziemi w statku arce , zwanej przez autoboty bazą . Martwiłam się o Jazz'a przyznam. Chociaż znałam go od kilku minut , bardzo się martwiłam. Zauważyłam przywódcę autobotów , Optimusa Prime'a.
-Co z nim Optimusie?-podeszłam do robota i zapytałam.
-Ratchet , robi wszystko co w jego mocy. Dziękuję ci , że nas powiadomiłaś , Jazz to bardzo silny wojownik . Myślę , że przeżyje.- powiedział by mnie udobruchać.
Prime usiadł obok mnie , czekaliśmy razem. Optimus dbał o swoich żołnierzy , nie byli dla niego tylko wojownikami , ale także przyjaciółmi.
-Udało się , Jazz żyję!-krzyknął Ratchet. Wstałam z ziemi , Optimus powtórzył moją czynność i wspólnie pobiegliśmy w stronę pokoju gdzie znajdował się Jazz.
Leżał na metalowym stole w pracowni Ratcheta. Optimus podszedł do niego pierwszy.
-Wszystko dobrze?-spytał.
-Myślę , że tak ...gdyby nie (twoje imię) już bym nie żył...-powiedział- gdzie ona jest? Muszę jej podziękować. - Niepewnie podeszłam do stołu na którym leżał robot.-Bardzo ci dziękuję.-Położyłam ręce na stole. Robot delikatnie chwycił moją dłoń w geście podziękowań.
Speszyłam się lekko , było to przyjemne uczucie , jeszcze nigdy żaden chłopak nie złapał mnie za rękę ...a co dopiero jeszcze robot ...
-Nie...nie ma za co-odpowiedziałam-dobrze się czujesz?-spytałam by zapomnieć o stresie.
-Dobrze , naprawdę ci dziękuję-uśmiechnął się-Optimusie-zwrócił się do przywódcy-nie wiem jak to się stało ...jeszcze nigdy żaden głupi Seeker mnie nie pokonał!-krzyknął.
-Spokojnie Jazz...zawsze jest ten pierwszy raz...-powiedział Prime.
-Rozumiem, mógłbyś odwieźć (twoje imię) do domu?-spytał.
Po kilku minutach siedziałam już w przetransformowanym Optimusie. Nawet gdy przekroczyłam próg domu , nie mogłam zapomnieć o Jazz'ie.
Starscream: Dzisiaj znów odwiedziłam wujka. Poprosił mnie abym posiedziała w jednym miejscu i nie przeszkadzała. Oczywiście wybrałam Hangar , gdzie ostatnio spotkałam wielkiego samoloto-robota.
-Starscream...-powiedziałam gdy podeszłam do samolotu , a on się transformował.
-O to znowu ty-skrzyżował ręce.-Dziś też uważasz , że jestem piękny?-spytał. Zawstydziłam się , on chyba nigdy już mi tego nie odpuści.
-Chcę wiedzieć czemu tu jesteś?-powiedziałam stanowczo zmieniając temat.
-Megatron mnie wywalił-odparł.
-Agh...czy ty nie wiesz , że ja nie wiem kim jest Megatron?-odpowiedziałam.
-Megatron jest....-przyjrzał mi się - jest takim robotem...jest dobry-to ostatnie słowo jakby nie mogło mu przejść przez gardło.-Do tego chroni świat i tak dalej...-wtedy jeszcze nie wiedziałam , że kłamie.
-Wow...-odpowiedziałam-więc ty też jesteś obrońcą świata? Ale czemu Megatron cię wywalił?-Starscream się skrzywił.
-Bo nie umie dobrze rządzić , jak ja będę rządził to będę to robił rozważnie...na razie się tu ukrywam , ale widzę , że moja kryjówka już została odkryta , więc czas ją zmienić.
-Czekaj..nie! Nie zmieniaj swojej kryjówki...proszę- polubiłam tego dziwaka.
-No tak ...nie pomyślałem o tobie , wtedy zniknął by twój obiekt westchnień-zaśmiał się , zrobiło mi się głupio. Robot chyba to zauważył.-Tylko się droczę-zrobił zadziorny uśmiech.
Zaczęłam się śmiać z jego miny.
-Nie śmiej się , leciałaś kiedyś myśliwcem?-spytał.
-Nie...
-To jak przyjdziesz kolejnym razem , masz okazję . Taka promocja ...tylko proszę nie wzdychaj mi tutaj-znów zrobił głupią minę , a ja nie mogłam powstrzymać śmiechu- A teraz przykro mi ale muszę zapaść w stan hibernacji.- Uśmiechnięta wybiegłam z hangaru , zatrzymując się przy wyjściu by jeszcze ostatni raz spojrzeć na Starscream'a.
Megatron:
Wyszłam właśnie z arki autobotów. Udało mi się załapać z nimi kontakt , gdy jeden z nich mnie uratował. Szłam sobie spokojnie , ale nagle przede mną pojawił się ten ogromny straszliwy robot.
-Widzę , że wykonujesz mój rozkaz ...w takim razie nie powinienem , być tak nie miły ...nie sądzisz?-machnęłam tylko głową na tak.-Ja też , choć musisz poznać moich żołnierzy....i Starscream'a.-na ostatnie słowo prychnął.
Weszliśmy do fortecy bazy Decepticonów.
-Starscream! Co to za syf! Czy wy nie umiecie sprzątać broni!-Wydarł się na szaro-czerwonego robota. Wystraszyłam się.- To jest....-zdał sobie sprawę , że nie zna mojego imienia.
-(twoję imię)-szepnęłam...
-(twoje imię)-powtórzył-Od dzisiaj to ona jest moją prawą ręką....-powiedział dumnie. Oniemiałam.
-Ale Megatronie!-krzyknął Seeker swoim krzykliwym głosem.-Jak to?
-Jest mądrzejsza niż ty Starscream....
-Człowiek mądrzejszy niż ja! Niż ja!-wykrzyczał.
-Tak! Lepiej siedź cicho jeśli nie chcesz być kupą złomu!-ryknął Megatron. Jeszcze nikt nigdy nie stanął w mojej obronie. Przywódca uderzył Starscream'a tak że wylądował w drugim końcu pomieszczenia.
-Zgoda! Zgoda!-krzyczał seeker.
-Czy ktoś ma coś jeszcze do powiedzenia?-spytał reszty.
Nikt nawet nie śmiał się poruszyć , a co dopiero sprzeciwić Megatron'owi.
-Tak myślałem- poczułam , że mu na mnie zależy , pewnie tylko dlatego , że jestem jego kluczem do zwycięstwa ...ale to zawsze coś...
Megatron zaprowadził mnie do zbrojowni i kazał wybrać broń. Wszystkie były ciężkie , ale w końcu coś wybrałam. Powiedział , że to na wszelki wypadek gdyby któryś z tych przygłupów chciałby coś mi zrobić.
Nauczył mnie nawet strzelać...
Soundwave:
Poszłam do wypożyczalni filmów po jakiś romans. Lubię je czasem obejrzeć , a że w moim garażu mam nawet telewizor ...stwierdziłam , że samotny seans z towarzystwem popcornu i coli to idealny pomysł. Gdy wróciłam , przed moim garażem leżał ten sam walkman. Podniosłam go i zabrałam ze sobą.
-Soundwave-powiedziałam , a ten się transformował.
-Znalazłaś mnie-odparł-to dobrze...polubiłem cię.
Oniemiałam na jego słowa.
-Polubiłeś?-próbowałam się upewnić , ale ten milczał.-Może chciałbyś obejrzeć , ze mną film?-pokazałam kasetę.
-Czemu nie , na razie Megatron mnie nie potrzebuje.-wskazałam by usiadł na ziemi , niby to nie kulturalne , ale chciałabym mieć całą kanapę , a nie w częściach.
Żeby nie wyszło nie ładnie także usiadłam na ziemi. Zaczęliśmy oglądać film.
-Nie rozumiem-powiedział gdy dwójka bohaterów się pocałowała-to dziwne-jego mechaniczny głos był dziwny , nie film , czy on nigdy nie oglądał romansu? A no tak jest robotem....
-To nic dziwnego...-odparłam-ludzie tak robią gdy są w sobie zakochani...
-Rozumiem, nadal uważam ,że to dziwne. A co jeszcze robią zakochani ludzie?-jego pytanie mnie zawstydziło.
-Na przykład: trzymają się za ręce , chodzą na randki , spędzają ze sobą dużo czasu...-zaczęłam wymieniać , to było trochę nie zręczne. Tym bardziej , że Soundwave zapomniał o filmie i uważnie słuchał mojego monologu.
-Rozumiem-odparł.-A co to miłość?-spytał.
No teraz to myślałam , że zwariuję , jak on nie mógł tego wiedzieć?
-Miłość jest wtedy kiedy czujesz do kogoś wielkie przywiązanie ...kiedy chcesz z kimś spędzać każdą chwilę swojego życia ....i gdy chcesz by ta osoba zawsze była szczęśliwa.
-Rozumiem-powiedział tylko.
Zapadła cisza , którą przerwał , jego komunikator.
-Do zobaczenia-powiedział i wybiegł. Zostawiając mnie w szoku...
Jeśli to czytasz zostaw komentarz :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro