6. Jak się poznaliście ? cz.4
Sideswipe:
Dziś masz misję razem z jakimś mechem. Nie wiedziałaś, jak wygląda, ale słyszałaś o kilku jego akcjach oraz znałaś jego imię. Imponowało ci poczucie humoru bota.Pierwszy raz zdarzyło ci się zaspać, a o twoim humorze lepiej nie wspominać.
Szybko zgarnęłaś z biurka potrzebne ci rzeczy i wybiegłaś z kwatery, prawie że taranując innych. Po drodze nakrzyczałaś na jednego z mechów.Wszystko było gotowe do rozpoczęcia misji. Brakowało tylko twojego partnera, a już myślałaś, że jesteś spóźniona. Po jakimś czasie do pomieszczenia wszedł mech o srebrnym lakierze z bananem na twarzy.
- Wszystko gotowe ? - zapytał.
- Od dobrego kwadransu. - burknęłaś. - Dłużej się nie dało ?
- Skarbie złoty ! - zawołał. - A to nie ty na mnie krzyczałaś, dzisiaj ?
Twoje optyki się poszerzyły, a twarz przybrała lekko niebieskiej barwy. Szybko się odwróciłaś i skierowałaś w stronę waszego statku.
- Nie, na pewno nie. - odpowiedziałaś poważnie. - Może się przedstawisz ?
- A gdzie są moje maniery ? - podszedł do ciebie. - Sideswipe.
- Fajnie, ruszamy ? - weszłaś na pokład, nie czekając na jego odpowiedź.Skierowałaś się do kokpitu i wpisałaś współrzędne docelowe. Mech przyszedł i usiadł na miejscu drugiego pilota. Spojrzał na ciebie i chwilę tak patrzył. Ty nic sobie z tego nie robiłaś. Skupiłaś się na pilotowaniu statku.
- A ty ? - zapytał nagle.
- Co ja ? - zdziwiłaś się.
- No jak masz na imię ? - wytłumaczył, nie spuszczając z ciebie wzroku.
- Dowiesz się w swoim czasie. - odparłaś. - Teraz skup się na misji.
Na tym wasza rozmowa się skończyła, aż do czasu lądowania.
Dreadwing:
Twoja pierwsza misja zakończyła się fiaskiem. Stałaś właśnie przed obliczem Lorda Megatrona i przechodziłaś zawały jeden po drugim. Twoje nogi były jak z waty. Czekałaś tylko, aż Megs skończy i ukara cię w jakiś sposób. Wydawać by się mogło, że jego wrzaski nigdy się nie skończą. Jednak Lord przerwał, gdy do pomieszczenia wszedł granatowy mech ze złotymi wstawkami.Doszedł do miejsca obok ciebie i uklęknął przed obliczem Megatrona. Zanim się wyprostował, spojrzał w twoje przestraszone optyki. Widział w nich zebrane już łzy, a ty sama byłaś blada. Można powiedzieć, że wyglądałaś, jakbyś szła na zgaśnięcie.
- Lordzie Megatronie... - mech obok zamyślił się.
- Tak Dreadwing ? - warknął Lord.
- Potrzebuję jakiejś przynęty na Autoboty... Znaleźliśmy relikt w jednej z kopalni i potrzebny nam ktoś, kto posłuży jako przetarg... - granatowy con mówił to dość wolno, jakby wymyślił to na poczekaniu. I tak było.Były gladiator zastanowił się chwilę, a następnie przeszył cię spojrzeniem.
- A myślałem, że już na nic się nie przydasz [T.I.]... - warknął. - Bierz ją, nie chcę widzieć jej na optyki przez najbliższy czas...
Dreadwing posłusznie wyprowadził cię z mostka. Miałaś cały czas spuszczoną głowę, a twoja iskra podchodziła ci do gardła. Nogi także dały o sobie znać i gdyby nie mech stojący obok, pocałowałabyś podłogę.
- Masz za słabe nerwy... - zaśmiał się.Ty jedynie mruknęłaś, ciche przepraszam. Na co bot pokręcił głową z dezaprobatą.
Cliffjumper:
Dzisiaj jest twój szczęśliwy dzień - dostałaś awans. Razem z przyjaciółmi postanowiłaś to uczcić. Późnym wieczorem, wybraliście się do pobliskiego klubu. Ty i twoje przyjaciółki ubrałyście się dość skąpo. W końcu trzeba sza! Weszłyście do środka. Ty, razem ze swoimi dwoma towarzyszkami, postanowiłyście zająć stolik w rogu sali. Po napoje poszli wasi kumple.Zaczęłaś rozmawiać z jedną ze swoich koleżanek, gdy do waszego stolika podszedł mężczyzna. Na oko mógł mieć około trzydziestki. Miał przylizane, brązowe włosy z czerwonymi pasemkami. Ubrany był dość luźno, konkretnie w czerwono-czarną flanelę i dżinsy. Na głowie sterczał mu kowbojski kapelusz. "Kowboj", bo tak nazwałaś go sobie w myślach, usiadł obok ciebie i rozłożył się.
- A ty tu czego? - zapytałaś, nieco zgorszona jego obecnością. W sumie go nie znałaś, więc nie ma się co dziwić. Facet, zamiast odpowiedzieć, mrugnął do ciebie, a twoje towarzyszki zachichotały. Poczułaś, że się rumienisz.
- Przyszedłem podziwiać super laski. - uśmiechnął się zawadiacko. - Cliffjumper. - ściągnął twoją, dotąd leżącą na stole dłoń i ucałował ją.Szybko ją wyszarpnęłaś, obdarzyłaś go wściekłym spojrzeniem, wstałaś i odeszłaś od stolika.
Postanowiłaś wyjść na tyły budynku, gdyż uważałaś, że tam będzie najspokojniej.Idąc ciemno oświetlonym korytarzem, w końcu dotarłaś do drzwi. Wyszłaś na zewnątrz, zatrzaskując je za sobą i odcinając się od dudniącej muzyki. Zorientowałaś się, że nie wzięłaś swojej kurtki i zaczęło ci być zimno. Potarłaś ramiona w nadziei, że choć trochę się rozgrzejesz.
Nagle usłyszałaś złowrogi chichot. Odwróciłaś szybko głowę w stronę dźwięku i nie napotkałaś nic prócz zacienionej ściany. Zaniepokojona chciałaś wrócić do środka, lecz drzwi się zacięły i ani drgnęły. Musiałaś nimi za mocno trzasnąć.Gdy się odwróciłaś zrezygnowana, doskoczył do ciebie rosły i barczysty mężczyzna. Docisnął cię do ściany, jego ciało praktycznie się stykało z twoim.
- Co tu robisz, kotku ? Sama ? Na tym mrozie ? - szepnął ci do ucha. - Przecież tu jest niebezpiecznie... - skrzywiłaś się, gdyż śmierdziało od niego alkoholem i zdechłą rybą.Lekko przestraszona zaczęłaś się szarpać, przez co napastnik tylko mocniej cię docisnął.Chwilę później nacisk zniknął, a ty sama upadłaś na ziemię. W oczach zebrało ci się trochę łez, przez co nie widziałaś dokładnie. Jedynie dwie "plamy" - jedną całą czarną, drugą od góry czarno czerwoną po niebieski czy bardziej granatowy dół. Widziałaś, jak kolorowa plama powala jednolitą i na koniec kopie ją.
- Nie tak powinno się traktować damy ! - rozpoznałaś głos "kowboja"albo jak wolał - Cliffjumpera, który swoją drogą podszedł do ciebie i "postawił" do pionu. Miałaś nogi jak z waty, przez co podtrzymywał cię, abyś nie upadła.
- To chyba twoje... - miał z lekka zatroskany ton głosu. Wyciągnął rękę z twoją kurtką.
- Dziękuję... - odebrałaś swoją własność i niepewnie spojrzałaś mu w oczy. Były tak elektryczno-błękitne, że przypominały ci się Karaiby i piękne morze.
- Too... Przedstawisz mi się ? - zapytał po chwili milczenia.Stałaś chwilę w osłupieniu, spojrzałaś mu za plecy i niepewnie powiedziałaś: "[T. I]". Elektrycznooki "kowboj" uśmiechnął się lekko i zaprowadził cię do środka.Po udanej reszcie imprezy zaproponował ci, że cię odprowadzi do domu. Zgodziłaś się od razu. Gdy nadeszła chwila rozłąki, pożegnałaś go namiętnym pocałunkiem.
WheelJack:
Jako bezfrakcyjna nie miałaś zbyt dużo do roboty. Całe dnie przesiadywałaś w swojej kryjówce, wychodziłaś z niej tylko po energon, ewentualnie na krótki zwiad. Akurat dziś trafił się dość upalny dzień, przez co w jaskini (twojej kryjówce) było strasznie duszno. Wyjątkowo postanowiłaś wybrać się na dłuższą przejażdżkę. Czytałaś trochę o Włoszech w internecie, jednak chciałaś sama je poznać. Skierowałaś się w stronę niedalekiego lasu, jeździłaś po nim, dopóki nie usłyszałaś dźwięku pracujących wierteł. Pojechałaś w jego stronę. Ku twojemu (nie)zaskoczeniu były tam cony.
Transformowałaś się i po cichu zakradłaś się bliżej. Ześlizgnęłaś się na niższą półkę skalną. Oględziłaś wzrokiem kopalnie, a twoją uwagę przykuli KnockOut i Breakdown, którzy nadzorowali pracę Vechiconów. Zeszłaś na kolejną niższą półkę, zdjęłaś z pleców snajperkę i ułożyłaś się na ziemi. Wycelowałaś w głowę psa stróżującego aka Breakdowna.
Zanim nacisnęłaś na spust, usłyszałaś głośny huk. Spojrzałaś w tamto miejsce, teraz wszystkie pracujące cony leżały bezdechu. Chwilę później z ukrycia wyskoczył dobrze zbudowany, biały mech przyozdobiony dwoma cienkimi paskami, jednym czerwonym a drugim zielonym, robiąc tzw. kamikadze.
Chwilę go obserwowałaś, zanim postanowiłaś mu pomóc. Podczas gdy on rzucił się w wir walki z Breakdownem, ty zdejmowałaś Vechicony, jeden po drugim. Z każdą chwilą było ich coraz mniej, aż w końcu Decepticony wycofały się.Miałaś zamiar już wracać, jednak pech sprawił, że półka, na której stałaś, zarwała się. Spadłaś w dół i zostałaś przysypana przez skały. Ostatnie co widziałaś to bot biegnący w twoją stronę...
~*~
Tutaj przy Cliffie pomagała mi fallenangel110, a przy Jackiem SunshineTfp. Bardzo wam za to dziękuję 😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro