Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. Jak się poznaliście ? cz.4

Sideswipe:

Dziś masz misję razem z jakimś mechem. Nie wiedziałaś, jak wygląda, ale słyszałaś o kilku jego akcjach oraz znałaś jego imię. Imponowało ci poczucie humoru bota.Pierwszy raz zdarzyło ci się zaspać, a o twoim humorze lepiej nie wspominać.

Szybko zgarnęłaś z biurka potrzebne ci rzeczy i wybiegłaś z kwatery, prawie że taranując innych. Po drodze nakrzyczałaś na jednego z mechów.Wszystko było gotowe do rozpoczęcia misji. Brakowało tylko twojego partnera, a już myślałaś, że jesteś spóźniona. Po jakimś czasie do pomieszczenia wszedł mech o srebrnym lakierze z bananem na twarzy.

- Wszystko gotowe ? - zapytał.

- Od dobrego kwadransu. - burknęłaś. - Dłużej się nie dało ?

- Skarbie złoty ! - zawołał. - A to nie ty na mnie krzyczałaś, dzisiaj ?

Twoje optyki się poszerzyły, a twarz przybrała lekko niebieskiej barwy. Szybko się odwróciłaś i skierowałaś w stronę waszego statku.

- Nie, na pewno nie. - odpowiedziałaś poważnie. - Może się przedstawisz ?

- A gdzie są moje maniery ? - podszedł do ciebie. - Sideswipe.

- Fajnie, ruszamy ? - weszłaś na pokład, nie czekając na jego odpowiedź.Skierowałaś się do kokpitu i wpisałaś współrzędne docelowe. Mech przyszedł i usiadł na miejscu drugiego pilota. Spojrzał na ciebie i chwilę tak patrzył. Ty nic sobie z tego nie robiłaś. Skupiłaś się na pilotowaniu statku.

- A ty ? - zapytał nagle.

- Co ja ? - zdziwiłaś się.

- No jak masz na imię ? - wytłumaczył, nie spuszczając z ciebie wzroku.

- Dowiesz się w swoim czasie. - odparłaś. - Teraz skup się na misji.

Na tym wasza rozmowa się skończyła, aż do czasu lądowania.

Dreadwing:

Twoja pierwsza misja zakończyła się fiaskiem. Stałaś właśnie przed obliczem Lorda Megatrona i przechodziłaś zawały jeden po drugim. Twoje nogi były jak z waty. Czekałaś tylko, aż Megs skończy i ukara cię w jakiś sposób. Wydawać by się mogło, że jego wrzaski nigdy się nie skończą. Jednak Lord przerwał, gdy do pomieszczenia wszedł granatowy mech ze złotymi wstawkami.Doszedł do miejsca obok ciebie i uklęknął przed obliczem Megatrona. Zanim się wyprostował, spojrzał w twoje przestraszone optyki. Widział w nich zebrane już łzy, a ty sama byłaś blada. Można powiedzieć, że wyglądałaś, jakbyś szła na zgaśnięcie.

- Lordzie Megatronie... - mech obok zamyślił się.

- Tak Dreadwing ? - warknął Lord.

- Potrzebuję jakiejś przynęty na Autoboty... Znaleźliśmy relikt w jednej z kopalni i potrzebny nam ktoś, kto posłuży jako przetarg... - granatowy con mówił to dość wolno, jakby wymyślił to na poczekaniu. I tak było.Były gladiator zastanowił się chwilę, a następnie przeszył cię spojrzeniem.

- A myślałem, że już na nic się nie przydasz [T.I.]... - warknął. - Bierz ją, nie chcę widzieć jej na optyki przez najbliższy czas...

Dreadwing posłusznie wyprowadził cię z mostka. Miałaś cały czas spuszczoną głowę, a twoja iskra podchodziła ci do gardła. Nogi także dały o sobie znać i gdyby nie mech stojący obok, pocałowałabyś podłogę.

- Masz za słabe nerwy... - zaśmiał się.Ty jedynie mruknęłaś, ciche przepraszam. Na co bot pokręcił głową z dezaprobatą.

Cliffjumper:

Dzisiaj jest twój szczęśliwy dzień - dostałaś awans. Razem z przyjaciółmi postanowiłaś to uczcić. Późnym wieczorem, wybraliście się do pobliskiego klubu. Ty i twoje przyjaciółki ubrałyście się dość skąpo. W końcu trzeba sza! Weszłyście do środka. Ty, razem ze swoimi dwoma towarzyszkami, postanowiłyście zająć stolik w rogu sali. Po napoje poszli wasi kumple.Zaczęłaś rozmawiać z jedną ze swoich koleżanek, gdy do waszego stolika podszedł mężczyzna. Na oko mógł mieć około trzydziestki. Miał przylizane, brązowe włosy z czerwonymi pasemkami. Ubrany był dość luźno, konkretnie w czerwono-czarną flanelę i dżinsy. Na głowie sterczał mu kowbojski kapelusz. "Kowboj", bo tak nazwałaś go sobie w myślach, usiadł obok ciebie i rozłożył się.

- A ty tu czego? - zapytałaś, nieco zgorszona jego obecnością. W sumie go nie znałaś, więc nie ma się co dziwić. Facet, zamiast odpowiedzieć, mrugnął do ciebie, a twoje towarzyszki zachichotały. Poczułaś, że się rumienisz.

- Przyszedłem podziwiać super laski. - uśmiechnął się zawadiacko. - Cliffjumper. - ściągnął twoją, dotąd leżącą na stole dłoń i ucałował ją.Szybko ją wyszarpnęłaś, obdarzyłaś go wściekłym spojrzeniem, wstałaś i odeszłaś od stolika.

Postanowiłaś wyjść na tyły budynku, gdyż uważałaś, że tam będzie najspokojniej.Idąc ciemno oświetlonym korytarzem, w końcu dotarłaś do drzwi. Wyszłaś na zewnątrz, zatrzaskując je za sobą i odcinając się od dudniącej muzyki. Zorientowałaś się, że nie wzięłaś swojej kurtki i zaczęło ci być zimno. Potarłaś ramiona w nadziei, że choć trochę się rozgrzejesz.

Nagle usłyszałaś złowrogi chichot. Odwróciłaś szybko głowę w stronę dźwięku i nie napotkałaś nic prócz zacienionej ściany. Zaniepokojona chciałaś wrócić do środka, lecz drzwi się zacięły i ani drgnęły. Musiałaś nimi za mocno trzasnąć.Gdy się odwróciłaś zrezygnowana, doskoczył do ciebie rosły i barczysty mężczyzna. Docisnął cię do ściany, jego ciało praktycznie się stykało z twoim.

- Co tu robisz, kotku ? Sama ? Na tym mrozie ? - szepnął ci do ucha. - Przecież tu jest niebezpiecznie... - skrzywiłaś się, gdyż śmierdziało od niego alkoholem i zdechłą rybą.Lekko przestraszona zaczęłaś się szarpać, przez co napastnik tylko mocniej cię docisnął.Chwilę później nacisk zniknął, a ty sama upadłaś na ziemię. W oczach zebrało ci się trochę łez, przez co nie widziałaś dokładnie. Jedynie dwie "plamy" - jedną całą czarną, drugą od góry czarno czerwoną po niebieski czy bardziej granatowy dół. Widziałaś, jak kolorowa plama powala jednolitą i na koniec kopie ją.

- Nie tak powinno się traktować damy ! - rozpoznałaś głos "kowboja"albo jak wolał - Cliffjumpera, który swoją drogą podszedł do ciebie i "postawił" do pionu. Miałaś nogi jak z waty, przez co podtrzymywał cię, abyś nie upadła.

- To chyba twoje... - miał z lekka zatroskany ton głosu. Wyciągnął rękę z twoją kurtką.

- Dziękuję... - odebrałaś swoją własność i niepewnie spojrzałaś mu w oczy. Były tak elektryczno-błękitne, że przypominały ci się Karaiby i piękne morze.

- Too... Przedstawisz mi się ? - zapytał po chwili milczenia.Stałaś chwilę w osłupieniu, spojrzałaś mu za plecy i niepewnie powiedziałaś: "[T. I]". Elektrycznooki "kowboj" uśmiechnął się lekko i zaprowadził cię do środka.Po udanej reszcie imprezy zaproponował ci, że cię odprowadzi do domu. Zgodziłaś się od razu. Gdy nadeszła chwila rozłąki, pożegnałaś go namiętnym pocałunkiem.

WheelJack:

Jako bezfrakcyjna nie miałaś zbyt dużo do roboty. Całe dnie przesiadywałaś w swojej kryjówce, wychodziłaś z niej tylko po energon, ewentualnie na krótki zwiad. Akurat dziś trafił się dość upalny dzień, przez co w jaskini (twojej kryjówce) było strasznie duszno. Wyjątkowo postanowiłaś wybrać się na dłuższą przejażdżkę. Czytałaś trochę o Włoszech w internecie, jednak chciałaś sama je poznać. Skierowałaś się w stronę niedalekiego lasu, jeździłaś po nim, dopóki nie usłyszałaś dźwięku pracujących wierteł. Pojechałaś w jego stronę. Ku twojemu (nie)zaskoczeniu były tam cony.

Transformowałaś się i po cichu zakradłaś się bliżej. Ześlizgnęłaś się na niższą półkę skalną. Oględziłaś wzrokiem kopalnie, a twoją uwagę przykuli KnockOut i Breakdown, którzy nadzorowali pracę Vechiconów. Zeszłaś na kolejną niższą półkę, zdjęłaś z pleców snajperkę i ułożyłaś się na ziemi. Wycelowałaś w głowę psa stróżującego aka Breakdowna.

Zanim nacisnęłaś na spust, usłyszałaś głośny huk. Spojrzałaś w tamto miejsce, teraz wszystkie pracujące cony leżały bezdechu. Chwilę później z ukrycia wyskoczył dobrze zbudowany, biały mech przyozdobiony dwoma cienkimi paskami, jednym czerwonym a drugim zielonym, robiąc tzw. kamikadze.

Chwilę go obserwowałaś, zanim postanowiłaś mu pomóc. Podczas gdy on rzucił się w wir walki z Breakdownem, ty zdejmowałaś Vechicony, jeden po drugim. Z każdą chwilą było ich coraz mniej, aż w końcu Decepticony wycofały się.Miałaś zamiar już wracać, jednak pech sprawił, że półka, na której stałaś, zarwała się. Spadłaś w dół i zostałaś przysypana przez skały. Ostatnie co widziałaś to bot biegnący w twoją stronę...

~*~

Tutaj przy Cliffie pomagała mi fallenangel110, a przy Jackiem SunshineTfp. Bardzo wam za to dziękuję 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro