Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. Jak się poznaliście ? cz.1

Smokescreen:

W akademii.
Szłaś powoli korytarzem. Było już dobre parę minut po dzwonku. W ręku trzymałaś dat-pad i rozmyślałaś nad zemstą na nauczycielu, który postanowił zapytać cię na wcześniejszej lekcji. Doszłaś do rozwidlenia korytarzy, chciałaś skręcić w lewo. Nagle coś, a raczej ktoś na ciebie wpadł, a ty sama upadłaś na ziemię, upuszczając trzymane urządzenie.

- Wybacz ! Nie chciałem, bardzo przepraszam ! - tym kimś okazał się mech o białym lakierze z czerwonymi i granatowymi detalami, który ukucnął przy tobie.

- Spoko, spoko... To moja wina. - powiedziałaś i spojrzałaś w jego piękne niebieskie optyki.

Bot uśmiechnął się lekko. Podniósł twoją własność i zauważył, "przez przypadek", co czytałaś.

- Na kogo ta zacna pułapka ? - podał ci dat-pad. - Pewnie ci nieźle podpadł...

- Tak... - dalej patrzyłaś mu w optyki.

- Smokescreen jestem. - podał ci dłoń, podnosząc się.

- [T.I.]. - złapałaś jego rękę.

Mech pomógł ci wstać, a następnie pożegnał się i na nowo zaczął biec przed siebie. Ty stałaś tam i patrzyłaś za nim zamyślona.

KnockOut:

Ktoś porządnie zarysował twoje auto i postanowiłaś je wreszcie odświeżyć. Podjechałaś do sklepu z częściami samochodowymi, gdzie kupiłaś czarny spojler. Niestety z wyborem odpowiedniego lakieru miałaś dość spory problem. Stałaś przed półką z puszkami dobre pół godziny i nikt nawet nie raczył do ciebie podejść. W końcu zauważyłaś czerwonowłosego chłopaka, który (na twoje szczęście) także kupował lakier. Podeszłaś do niego.

- Przepraszam... - zagadnęłaś. - Mógłby mi pan pomóc ?

- Zależy w czym ? - uśmiechnął się flirciarsko.

- Potrzebuję rady... - zaczęłaś lekko kokieteryjnie. - Odnawiam auto i nie wiem, który lakier lepszy...

- A jak pomogę, to będę coś z tego miał ? - zapytał z błyskiem w oku.

- Zobaczymy czy rada będzie dobra. - stanęłaś, niby myśląc i uśmiechnęłaś się niewinnie.

- Patrząc na ciebie... - zlustrował twoją osobę lekko pragnącym spojrzeniem. - Krwista czerwień. - podał ci odpowiednią puszkę, patrząc w twoje oczy.

- Spoko. - rzuciłaś i odeszłaś w stronę kasy, zostawiając go patrzącego na twoje biodra.

Gdy zapłaciłaś i miałaś wychodzić, podbiegł do ciebie. Chciał o coś zapytać, ale ty zatkałaś mu usta palcem i podałaś do ręki kartkę z twoim numerem oraz imieniem. Puściłaś mu oczko i odeszłaś z zalotnym uśmiechem. Niedługo potem dostałaś od niego SMS-a, w którym podał ci swoje imię: "KnockOut".

Optimus Prime:

Byłaś jedną z nielicznych, które dostały się do armii. Dzisiaj wstałaś dużo wcześniej niż zwykle, a to tylko z powodu, iż dalej nie umiałaś posługiwać się dokładnie bronią białą. Ubrałaś się i po cichu ruszyłaś w stronę sali treningowej. Weszłaś do środka, ze składziku z bronią wyjęłaś mały nóż oraz sztylet. Nożyk włożyłaś do kieszeni spodni, natomiast sztylet trzymałaś dalej w ręce. Podeszłaś do kukły. Przymknęłaś oczy i przypomniałaś sobie, gdzie znajdują się najsłabsze punkty. Zaczęłaś powoli "atakować". Starałaś się robić to jak najdokładniej. Byłaś pochłonięta swoim zadaniem tak bardzo, że nie usłyszałaś, jak ktoś wszedł do środka i zaczął ci się przyglądać.

"Atakowałaś" kukłę coraz szybciej, jednak po krótkim czasie już byłaś zmęczona. Stanęłaś obok manekina i podparłaś się rękami o kolana. Oddychałaś szybko i płytko.Jednak gdy usłyszałaś obok siebie szelest, zamachnęłaś się ostrzem. Poczułaś uścisk na nadgarstku i zlustrowałaś powód twojej lekkomyślnej decyzji.

- Przepraszam, nie chciałam... - zaczęłaś tłumaczyć się lekko zmieszana. - Nie wiedziałam, że ktoś o tej porze też postanowi ćwiczyć...

- Nie masz za co przepraszać. - uśmiechnął się lekko. - Widzę, że dość szybko się męczysz...

- Nie umiem się posługiwać bronią białą w dokładny sposób. - westchnęłaś.

- Mogę ci pomóc. - stwierdził.

- Będę naprawdę wdzięczna. - uśmiechnęłaś się szeroko. - [T.I.]

- Optimus. - podał ci sztylet do ręki. - Zaczniemy po śniadaniu.

Oboje ruszyliście w stronę stołówki.

Megatron:

Szłaś korytarzem, kierując się do swojej kwatery. Odkąd zaczęłaś służbę u Lorda, nie miałaś okazji poznać go osobiście. Myślałaś, jak on może wyglądać, jednak żadna z wykreowanych przez twój procesor postaw mecha nie była trafna. Przez swoją nieuwagę na kogoś wpadłaś i odbiłaś się od tej osoby, upadając na tyłek. Cicho jęknęłaś i spojrzałaś na postać. Stał przed tobą postawny mech, który wzbudzał spory respekt i szacunek. Jego zbroja była srebrna z fioletowymi detalami. Szybko się podniosłaś i ukłoniłaś.

- Wybacz mi... - zacięłaś się, nie wiedząc, kogo tak naprawdę przepraszasz.

- Dla ciebie jestem Lordem. - warknął.

- Tak jest, sir. - prawie pisnęłaś.Wstrzymałaś oddech i czekałaś, co on zrobi. Mech tylko ominął cię szerokim łukiem i nie zawracał sobie tobą procesora.

Ratchet:

Zostałaś ciężko ranna w ostatniej potyczce z Decepticonami. Jednak nie interesował cię twój stan. Wolałaś, aby twoi przyjaciele z pola bitwy, zostali przebadani jako pierwsi. Nawet jeśli ich rany były tylko powierzchowne. Jednak z każdą chwilą czułaś się gorzej. I właśnie teraz uświadomiłaś sobie, że po prostu się boisz. Wcześniej nie miałaś do czynienia z medykami, unikałaś ich jak ognia. Nagle osunęłaś się po ścianie na podłogę. Twoja rana coraz bardziej cię bolała. Chwilę potem podbiegł do ciebie mech o białym lakierze z pomarańczowymi wstawkami. Na jego twarzy początkowo widziałaś złość, a następnie zmartwienie. Podniósł cię w stylu panny młodej i zaniósł do ambulatorium. Położył cię na kozetce i miał zamiar rozpocząć opatrywanie ran. Spięłaś się, gdy tylko zauważyłaś narzędzia medyczne i zacisnęłaś optyki, jednocześnie próbując się odsunąć.

- Muszę cię opatrzeć, nawet jeśli tego nie chcesz. - mruknął, opuszczając ręce. - Jeśli tego nie zrobię, możemy się więcej nie zobaczyć !

Zdziwiło cię jego ostatnie zdanie. Spojrzałaś na niego pytającym i zaciekawionym wzrokiem, ale w iskrze dalej czułaś lekki strach.

- Zobaczyć ? - zapytałaś trochę drżącym głosem.Medyk jakby zbity z tropu zastygł w miejscu.

- Eee... No na rutynowej kontroli... - zakłopotał się i powoli zaczął opatrywać twoje rany. - Boisz się. - stwierdził po chwili.

Ty nie odpowiedziałaś mu. Twoje myśli zaczęły krążyć wokół jego słów. Byłaś ciekawa, co tak naprawdę miał na myśli.

- Jestem Ratchet. - powiedział, oczyszczając twoje rany na twarzy.

- [T. I]. - szepnęłaś.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro