●Jak się poznaliście? #3
💫Peter:
Byłaś właśnie w szpitalu odwiedzić chorą kuzynkę Lydie Martin. Czekałaś na korytarzu ,bo na razie wstęp miała tylko jej mama - Natalie. Siedzisz tam już jakieś 2 godziny dlatego postanowiłaś kupić sobie jedzenie. Gdy już zjadłaś i wróciłaś mogłaś wejść już do kuzynki. W środku oprócz Lydi był jeszcze przystojny brunet ,ale po minie kuzynki wyraźnie mogłaś stwierdzić ,że coś nie gra a ,że ty zawsze masz głupie pomysły więc nawet w tym momencie kiedy wieje grozą musisz coś odwalić. Facet stał przy łóżku Twojej kuzynki ,a po jego lewej stronie została szczotka do zmiatania podłogi i wyglądało to jakby dopiero co ją odłożył.
- No to pan jak skończył już zmiatać to może wyjść. -gdy to powiedziałaś Lydii od razu poprawił się humor ,ale o obcym facecie nie można tego powiedzieć.
- Wiesz radziłbym Ci zwracać uwagę do kogo i co mówisz. - gdy to powiedział zbliżył się lekko do Ciebie.
- No wiem ,że praca sprzątaczek jest bardzo ważna ,ale możesz już iść no bo chyba już skończyłeś prawda .... - i tu zrobiłaś przerwę bo nie znałaś jego imienia ,ale on jakby czytał Ci w myślach i powiedział - Jestem Peter i daleko mi do sprzątaczki droga (Y/L).
Zanim mogłaś mu zadać pytanie skąd zna Twoje imię Peter się ulotnił i zostałaś sama z Lydią.
💫Parish:
Szykowałaś się właśnie na lekcje samoobrony na ,które nie dawno się zapisałaś. Chciałaś trochę poduczyć nowych ciosów ,bo jakieś podstawy to znasz ,z tego co słyszałaś najpierw wchodzi się pojedynczo do pokoju i tam się ustala co potrafisz. Wszystko było by git ,ale ty czasami przy przypływie adrenaliny możesz naserio coś komuś zrobić więc tamten nauczyciel musi być porządny bo skończy w szpitalu. Chciałaś nauczyć się mniej więcej samokontroli nad tym co robisz i miejmy nadzieję, że wyjdzie.
Gdy byłaś na miejscu poszłaś prosto do przebieralni i się przebrałaś w strój sportowy. Chwilę czekałaś w kolejce i gdy nadeszła Twoja kolej weszłaś do ciemnego pomieszczenia. Z tego co mogłaś zauważyć to na środku było lekkie światło a tak to ciemność. Gdy chciałaś podejść do światła ktoś złapał Ciebie za ręce nie pozwalając Ci się ruszyć. Gdy Twój napastnik chciał Ciebie wywalić zrobiłaś tak ,że gdy spadaliście zmieniłaś miejsce i teraz nieznajomy był pod Tobą. Zobaczyłaś przystojnego mężczyznę, który pewnie był tym całym nauczycielem samoobrony. Chciałaś coś powiedzieć ale zauważyłaś ,że gdy chciałaś się wyrwać to pewnie walnełaś go w nos ponieważ leciała z niego krew. Szybko wstałaś pomogłaś facetowi wstać.
-Poczekaj tu zaraz przyjdę z apteczką. -powiedziałaś to a chłopak tylko kiwną głową.
Szybko pobiegłaś do jakiejś kobiety i poprosiłaś ją o apteczkę i pognałaś do rannego. On siedział na ziemi dlatego też to uczyniłaś a,by mieć lepszy dostęp do krwiawiącego nosa. Gdy skończyłaś bandażować nos zaczęliście rozmawiać ,a ty go przepraszać.
-Na prawdę nic się nie stało zapomnijmy o tym. Jestem Parish.- pochwili namysłu odpowiedziałaś.-Miło mi (Y/N).
💫Brett:
Razem ze Scott'em i Stiles'em szliście w stronę boiska. Dzisiaj był wyjątkowy dla Ciebie dzień Twój pierwszy mecz lacrosse. Trochę się stresowałaś ,ale od razu jak nałożyłaś swoją bordową koszulkę drużyny z napisem ,,17" z tyłu Twój humor diametralnie się zmienił na lepszy. Byłaś strasznie podekscytowana, wczoraj specjalnie po lekcjach poszłaś z chłopakami poćwiczyć przed dzisiejszym meczem. Mieliście grać z bardzo dobrą drużyną z ,,Devenford Prep".Jesteś jedyną dziewczyną w całym składzie ,ale nikomu to nie przeszkadza nawet trenerowi nawet bardzo Ciebie polubił.
Staliście całą trójką wpatrując się na rozgrzewających się przeciwników. Wszyscy chłopacy na boisku nie mieli koszulek tylko biegali i ćwiczyli z gołą klatą i z tego co zauważyłaś każdy miał kaloryfer. ( no sorry jesteśmy kobietami i niestety nie da się nie zauważyć takich szczegółów xd) Staliście chwilę i się przyglądaliście. Chłopaki z zazdrością w oczach ,a ty z niemałym podziwem. Nagle z waszych rozmyśleń wyrwał was gwizdek trenera i czym prędzej pobiegliście w jego stronę.
-Już do mnie! Ruszcie te swoje leniwe dupska - krzykną ,jak zawsze miło trener.- Dzisiaj macie to wygrać wy nieroby jedne. Stiles proszę graj normalnie ,bo moja babcia lepiej od Ciebie gra i biega ,a nie żyje.
- Jaki trener zabawny znowu ten sam żart.- Stiles próbował coś zdziałać ,ale nie okłamujmy się ,to trener.
-Stylinski czy ja Ci wyglądam jakbym żartował! - pokazał na swoją twarz przybliżając się do biednego Stiles'a, on tylko pokiwał głową na ,,nie". - No właśnie więc dupa w troki! I to do wszystkich! Już na boisko. - ostatni raz krzykną ,a cała drużyna i ty oczywiście wzięliście kaski i ruszyliście w stronę przeciwnej drużyny.
Najpierw jak zawsze zaczęliście od przywitania i potem zaczęła się gra. Szło Ci bardzo dobrze tylko jedyną uciążliwą rzeczą było to ,że ktoś z przeciwnej drużyny wypalał Ci dziurę w plecach . Przez kask mogłaś zobaczy tylko jego błękitne prawie szare oczy.
Strzeliłaś już 2 bramki a Scott 1 ,ale nadal był remis. Biegniesz właśnie z piłką w stronę bramki przeciwników ominęłaś już prawie wszystkich zawodników ,którzy chcieli Ci zabrać piłkę tylko został bramkarz i nieznajomy niebieskooki chłopak. Szybko myśląc nie miałaś jak go ominąć a ,że był lekko schylony wbiegłaś na jego ugięte kolana i się wybiłaś a ,że były ostatnie sekundy to w powietrzu rzuciłaś piłkę i trawiłaś w ostatniej sekundzie. Po chwili cała drużyna przybiegła do Ciebie i zaczęły się uściski, okrzyki radość, część chłopaków zdjęli koszulki i zaczęli krzyczeć i biegać szczęśliwie obok przegranej drużyny. Gdy chciałaś wyjść z uścisków chłopaków z drużyny ,to nagle Scott wziął Ciebie na baran i razem z Tobą biegał po boisku.
Po jakiś 15 minutach biegania i krzyków radości weszliście do szatni, Ty oczywiście do damskiej gdzie byłaś sama. Piłaś właśnie wodę gdy ktoś zapukał do drzwi powiedziałaś ciche ,, proszę'' ,a w drzwiach stanął ten sam chłopak ,który wpatrywał się w Ciebie przez cały mecz.
- Hej nie źle dziś grałaś. - powiedział chłopak i się lekko uśmiechną.
- Nieźle? - zapytałaś i podniosłaś lekko prawą brew do góry.
- No może trochę lepiej niż ,,nieźle" ale i tak gram lepiej. - powiedział ,ze stoickim spokojem.
- Własnie doskonale pokazałeś na meczu. - powiedziałaś z chytrym uśmieszkiem.
- Dziewczynom daję fory.- jego uśmiech się powiększył ,na co ty tylko prychłaś .
-Dobra nie przyszedłem tutaj aby się kłócić kto lepiej gra choć to oczywiste ,że ja ,ale przyszedłem tu po to ,aby zaprosić Ciebie na moją pizze pocieszenia.- powiedział.
- Z nieznajomymi się nie umawiam. - powiedziałaś z bananem na twarzy.
- Więc miło mi Brett Talbot i mam przyjemność rozmawiac z...?
-(Y/N)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro