Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ósemeczka

Od czasu Waszego pierwszego pocałunku minął równy miesiąc.
Dokładnie tyle zajęło chłopakom odrzucenie wątpliwości na drugi plan i zaproszenie Cię na randkę.
Jak to wyglądało?
Otóż...
Dokładnie tak:

Stara wersja

Lloyd: Nastolatek od samego rana kręcił się niespokojnie z jednego kąta na drugi. Zaledwie parę godzin temu wpadł na pomysł zaproszenia (Twoje imię) na randkę. Randkę. To słowo dalej tak obco brzmiało w jego głowie. Chciał to zrobić idealnie. Musiał. Zatrzymał się na środku pokoju, starając opanować niespokojne drżenie rąk oraz blade, zielone światełko wyciekające spod jego palców. Zamknął na moment oczy, biorąc wdech.
Będzie dobrze, pomyślał, wypuszczając powoli powietrze z płuc. Otworzył oczy szybko narzucając na siebie cienką kurtkę i,omal się nie zabijając, wciągnął buty. Czem prędzej wyleciał przez drzwi prawie wyrywając je z zawiasów, biegnąc przed siebie. (Twoje imię) mówiła coś o wyjeździe. Wyjeżdżała za tydzień. Musiał to zrobić dzisiaj, aby mieć pewność, że w czasie kolonii (bo to tam właśnie wybierała się dziewczyna) nikt mu jej nie zabierze. Wystarczy, że zgodzi się wyjść z nim na randkę, a potem... potem to już się samo potoczy. Skręcając po raz pierwszy nieco zwolnił. W prawdziwe był ninja, a wytrzymałość i taki bieg był dla niego jak chleb powszedni, ale chciał to dobrze rozkręcić. Wszedł do jednego ze sklepów, po jedną bardzo istotną w tej sprawie rzecz, a już po jej zakupie był prawie pewien, że na pewno zgodzi się wyjść z nim jeszcze dzisiaj. Co prawda było już późne popołudnie, ale się nie ściemniało. W dodatku... dziewczyna dalej przebywała na Perle, najprawdopodobniej pomagając Nya'i w ulepszaniu swojej dziecinki. Jeszcze raz odetchnął, pozwalając ulecieć wszystkim swoim troską, po czym ruszył w odpowiednią stronę.
Stojąc już na statku, zaledwie parę kroków od niej, znowu poczuł ten niepokój. A jeśli... jeśli jednak się nie zgodzi? Przecież ma do tego pełne prawo. Ten pocałunek... był jednorazowy. W dodatku dziewczyna miała wtedy gorączkę i nawet nie był pewny czy to pamiętała. Powoli zaczął wykonywać małe kroczki do tyłu całkowicie tracąc ją z oczu. Jestem tchórzem, cholernym tchórzem... To tylko zwykłe zaproszenie na randkę, cymbale. Co w tym jest takiego trudnego? Po prostu podchodzisz i się pytasz czy byłaby zaciekawiona podaną przez Ciebie ofertą. Jestem głupi, bo nawet nie potrafię spojrzeć jej w twarz od tego pechowego... W sumie... Kogo ja oszukuje? Podobało mi się... Chciałbym to powtórzyć... I to nie jeden raz. Jednak... aby tak się stało muszę wykonać krok do przodu. To nie jest trudne, jeśli się nie blokujesz. Jeżeli masz pewność, że może się udać.
To może zaakceptuje i przyjmie ofertę.
Uśmiechnął się lekko. Tak. Da radę. Może to zrobić i - co więcej - zrobi to.

- Hm... Wiesz. Chyba akceptuje Twoją ofertę, (złośliwy pseudonim, którym lubisz go denerwować).

W jednej chwili podskoczył, gwałtownie odwracając się w stronę nastolatki, która widząc jego zachowanie cicho się zaśmiała.

- A-ale... Jak Ty...? - wyjąkał cicho, rumieniąc się soczyście.

- Mówiłeś na głos. - wyjaśniła, uśmiechając się lekko, widząc głupią minę nastolatka, który po chwili najwyraźniej się zmieszał. - Oj nooo, nie przesadzaj, przecież się udało, no nie? Przyjęłam ofertę. A co więcej... - w jednej chwili dziewczyna zmniejszyła dzielący ich - niewielki, ale jednak - dystans, ściszając głos do szeptu. - Pamiętam wszystko co działo się podczas mojej choroby.

Zielony ninja nie mógł wydusić z siebie żadnego słowa zupełnie tym wszystkim zszokowany. Po chwili jednak pokręcił głową i uśmiechnął się delikatnie patrząc dziewczynie w oczy. Mocniej ścisnął trzymaną w dłoni rzecz, ukradkiem chowając ją do kieszeni.

- Cieszę się, (Twoje imię). Zarówno z przyjęcia oferty, jak i... - na moment zamilkł, jakby szukając odpowiedniego słowa. - ...naszego małego sekretu.

Jednak słowo randka dalej brzmiała obco w jego głowie.

Kai: Od przeszło miesiąca szatynowi po głowie chodziła tylko jedna rzecz. Nie, nie rzecz, osoba, a jeszcze dokładniej mówiąc - (Twoje imię). Tak. Od ich pierwszego pocałunku minęło naprawdę (według Kai'a) dużo czasu, a on dalej nie mógł zapomnieć jej słodkich ust. Brakowało mu ich, mimo, że codziennie coś do niego mówiły. Brakowało mu ich, mimo, że codziennie się do niego śmiały. Brakowało mu ich, mimo, że codziennie miał je tak blisko. Chciał poczuć ich smak jeszcze raz, jednak tym razem zrobić to inaczej, lepiej, odpowiednio. Właśnie dlatego postanowił zaprosić (Twoje imię) na randkę. Kai był znany w szkole jako flirciarz. I słusznie. Czerwony ninja lubił komplementować dziewczyny, dawać im małe upominki czy zwyczajnie w świecie uśmiechać się seksownie. Jednak jego zachowaniem nieco się zmieniło gdy poznał (Twoje imię). Dla niej chciał to zrobić inaczej. Pewniej. Milej.
Minęło trochę czasu nim wyszedł z domu. Idąc późnym wieczorem przed siebie, trzymając w jednej z dłoni (Twój ulubiony kwiat) ciągle zastanawiał się nad odpowiednimi słowami. Był piątek. Idealny dzień. Jutro sobota. Jeszcze lepiej. Zatrzymał się dopiero, gdy dostrzegł sylwetkę dziewczyny siedzącej na ławce w parku, w którym przesiadywała każdego wieczoru. Uśmiechnął się lekko, ukazując swoje białe, wampirze kiełki.

Dziewczyna mruknęła niewyraźnie, czując słodki zapach kwiata. Podniosła wzrok napotykając na sobie wzrok nastolatka. Pokręciła lekko głową, cicho się śmiejąc na co ten cicho burknął. Otóż chłopak unosił się przed nią w powietrzu, w dodatku do góry nogami, co dla dziewczyny nie było o tyle, co dziwne, co po prostu śmieszne. Często tak robił, co nie przeszkadzało jej w najmniejszym wypadku. Czasem uważała, że to nawet słodkie. Delikatnie odebrała od niego kwiatka, gdy nastolatek usadowił się obok niej na ławce. Zamknęła oczy, wchłaniając słodką woń roślinki, gdy poczuła, jak Kai obejmuje ją delikatnie w pasie. Nie otwierała oczu. Przeszły ją lekkie dreszcze, gdy poczuła jego ciepły oddech.

- Zgadnij jakie masz plany na jutro? - wymruczał cicho do jej ucha.

- Wylegiwać się cały dzień w ciepłym łóżeczku oglądając telewizję i jedząc te dobre ciasteczka? - uśmiechnęła się lekko, zerkając na niego.

- Nie. - odparł stanowczo. - Randka ze mną~

Cole: Znalazł ją dopiero po dłuższym czasie. Siedziała na kamieniu zamaczając dłoń w jeziorze. Robiła nieznane mu wzorki na tafli wody. Podszedł bliżej niej, opierając przednie kończyny o kamień. Wydał z siebie cichy pomruk, na co zaskoczona nastolatka odskoczyła od niego. Przechylił lekko łepek na prawo niezbyt rozumiejąc.

- Wystarszyłeś mnie. Nie rób tak. - skarciła go, na co tylko burknął pakując się na dawne miejsce dziewczyny.

Nastolatka westchnęła cicho i lekko posunęła go, siadając. Ponownie spojrzała na wodę, jednak jej wzrok szybko przeniósł się z powrotem na chłopaka. Brunet położył swój łepek na jej kolana, po czym, wesoło machając ogonem, zaczął lizać ją po dłoni. Pokręciła lekko głową, po chwili zaczynając się cicho śmiać. Jako człowiek, chłopak zwykle jest bardzo poważny i raczej zamknięty w sobie, jednak jako zwierzę zachowuje się bardziej jak beztroski szczeniak. Wilk podniósł głowę, po chwili zeskakując na ziemię. Spojrzał na dziewczynę, która od razu zrozumiała jego jasny przekaz. (Twoje imię) odwróciła się tyłem do niego zasłaniając sobie oczy. Jedynie ciche kroki i co jakiś czas niewyraźne pomruki dawały jej znać, że ktoś w ogóle tam jeszcze był. Poczuła lekkie pociągnięcie. Odwróciła się, już chcąc skarcić go za ciągnięcie swojej bluzki, gdy zobaczyła ja ziemi napis wykonany z odcisków wilczych łapek.
Pokręciła lekko głową.

- Tak. - uśmiechnęła się lekko, po chwili lekko drgając, gdy poczuła, jak chłopak opiera głowę na jej ramieniu, już w swojej ludzkiej postaci.

- Naprawdę? - zapytał cicho, a w jego głosie można było wyczuć nutkę zdziwienia.

Pacnęła go lekko w głowę.

- Dwa razy powtarzać się nie będę. Tak~

Jay:
- Pójdziesz ze mną na randkę? - spytał cicho nastolatek, lekko drżącym i niepewnym głosem, wpatrując się w osobę przed sobą. Po chwili jednak jęknął przeciągle, łapiąc się za głowę. - Au. Mamo, czy naprawdę musisz mnie lać po głowie tą ścierką za każdym razem?

Starsza kobieta zaplotła tylko ręce na piersi, mierząc chłopak wzrokiem. Cicho westchnęła, odgarniając kosmyk siwych włosów za ucho.

- Tak. Muszę. (Twoje imię) zasługuje na coś więcej. No już. Wysil się trochę, synku~ - uśmiechnęła się lekko, kładąc dłonie na biodrach. - To nie takie trudne, jeśli tylko się postarasz.

Chłopak westchnął cicho.
Zamknął na chwilę oczy, po czym znowu spojrzał na kobietę. Wziął lekki wdech i stanął niedaleko niej, przez chwilę zastanawiając się nad dobrym rozegraniem całej sprawy.
Podniósł wzrok na swoją rodzicielkę, gdy po chwili znowu oberwał ścierką po głowie.

- Mamo! - wyjęczał. - Nic nawet jeszcze nie zrobiłem.

- No właśnie. Nic. Ona nie będzie tyle czekać, aż w końcu postanowisz się odezwać, Jay.

Chłopak westchnął tylko, przygotowując się do próby.

- ... (Twoje imię). Wiem, że to może trochę za wcześnie i możesz się nie zgodzić, ale... pójdziesz ze mną na randkę?

(Twoje imię) stanęła jak wryta nie wiedząc za bardzo co odpowiedzieć. Podeszła trochę bliżej chłopaka, który nagle się spiął, czując jej dotyk na swoim ramieniu. Obrócił się w jej stronę, a jego twarz pokryła się czerwienią.

- C-co Ty t-... - nie dała mu dokończyć, przykładając palec do jego ust.

- Pójdę. -uśmiechnęła się delikatnie, powstrzymując cichy śmiech, gdy nastolatek znowu jęknął.

- Mamo!

Zane: Lodowisko zawsze kojarzyło mu się z czymś, czego nawet nie potrafiłby opisać słowami. Z czymś, z czym przywiązany był od samego początku. Jednak, kiedy poznał (Twoje imię) to się zmieniło. Zamarznięta woda przypominała mu jedynie tą dziewczynę i te pamiętne spotkanie.
Nic więc dziwnego, że to było jedno z miejsc, w którym najczęściej się spotykali. Nastolatek opierał się o zabezpieczenia lodowiska, czekając na nią. Często się spóźniała, dlatego już nie przeszkadzało mu to, że od paru ładnych minut po prostu tutaj stoi. Spojrzał na swoje dłonie, odziane w rękawiczki bez palców. Westchnął cicho układając w głowie plan.

- Uhuhu. A co Cię tak późno wzięło na jeżdżenie, hm? - uśmiechnął się lekko, gdy nastolatka wjechała na lód.

- Późno? Dopiero siódma. - mruknął, podjeżdżając bliżej niej.

Dziewczyna tylko wywróciła oczyma, splatając ręce na piersi i mrucząc ciche 'Tiaaa'. Chłopak jednak lekko objął ją w talii, obracając wokół własnej osi, tak, aby ich twarze omal się wręcz stykały ze sobą.

- (Twoje imię) pójdziesz ze mną na randkę? - spytał, patrząc jej w oczy.

Dziewczyna tylko uśmiechnęła się delikatnie.

- Tak...

Morro:
- Nosz kurde, no. - jęknął młodzieniec, rzucając na podłogę koszulkę, którą dopiero co miał na sobie. - Czy ja muszę mieć takiego pecha?

Nastolatka cicho się zaśmiała, przez co już oo chwili spotkała się ze złowrogim spojrzeniem ducha, co ani trochę jej nie ruszyło. Chłopak wyciągnął z szafy koszulkę, którą szybko nasunął na swoje ciało, gdy tylko spostrzegł, jak dziewczyna ukradkiem zerkała na jego tors.

- Wybacz, Kicia, ale sobie nie popatrzysz~ - mruknął z wrednym uśmiechem.

- Nawet nie ma na co. - prychnęła, co ani trochę nie zgadzało się z prawdą.

Splotła ręce na piersi, z powrotem zagłębiając się w jednej ze swoich ulubionych książek, gdy nagle poczuła, jak miękka kanapa usuwa się spod niej.

- Morro. - burknęła, spoglądając na szerzącego się nastolatka.

Chłopak tylko wygodniej przewiesił sobie ją przez ramie po czym ruszył w kierunku drzwi. Dziewczyna drgnęła, próbując się od niego odczepić, co skutecznie jej uniemożliwiał.

- Idioto, jestem w pidżamie! - burknęła, gdy tylko otworzył drzwi.

- A ja zabieram Cię na randkę. - odparł stanowczo z zadziornym uśmieszkiem.

Wyszło słabo, ale za to na następnym rozdział mam pomysł xD
Winc.
Nie zrażajcie się tym czymś xD

Nowa wersja
Już wkrótce

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #ninjago