Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29. Pocałunek pod jemiołą

Mark: Czekałaś na Mareczka w salonie, bo mieliście iść na świąteczny targ. Mimo, że często bywałaś w dormie to czułaś się trochę niezręcznie, ponieważ zazwyczaj kiedy tu byłaś byliście tylko we dwoje, a teraz gdzieś tu był jego przyjaciel Lucas. Nie znałaś go dobrze. Był głośny i cały czas się popisywał i jakoś Cie nie interesował. Ty już jego tak. Nawet bardzo. Czułaś to, ale nie chciałaś dopuszczać do siebie tej myśli.
Stałaś w wejściu do kuchni cierpliwie czekając na Marka kiedy w zasięgu twojego wzroku pojawił się Lucas.
- T/I? Czekasz na Marka?
Kiwnęłaś głową.
- Oh, trochę mu jeszcze zajmie. Szuka drugiej skarpetki do pary.
- Spoko. Poczekam.
- Może usiądziesz?
- Nie. Dobrze mi sie stoi. - przystanęłaś z nogi na noge. Bardzo chętnie byś sobie siadła.
- No chodź. - złapał Cie za rękę i przyciągnął w głąb kochani. Staliście blisko siebie. Uciekałaś wzrokiem wszędzie gdzie się tylko dało, byle nie patrzeć na niego. Lekko Cie onieśmielał.
- Spójrz do góry.
Powędrowałaś wzrokiem w górę. Staliście idealnie pod jemiołą. Zrobiłaś krok w tył, ale zanim całkiem się cofnęłaś, Lucas szarpnął za twoją rękę, którą cały czas trzymał i pocałował Cie dość namiętnie. Zszokowana otworzyłaś szeroko oczy i odepchnęłaś go.
- Lepiej niż Mareczek? - uśmiechnął się zwycięsko.

Renjun: Byłaś w dormie Dreamów. Przyszło pare chłopaków z innych unitów, bo mieliście robić pierniczki. Przez ten czas dobrze się bawiłaś dokuczając sobie z Renjunem. Cała kuchnia była wypełniona śmiechami i magią świąt. Dostałaś lukrem po twarzy, więc poszłaś do łazienki zmyć go z siebie, żeby strasznie się nie kleić. Idąc do niej zauważyłaś jemiołę wiszącą na korytarzu. Zalałaś się rumieńcem na myśl o tym, że mógłbyś stanąć pod nią z Renjunem.
Szybko umyłaś twarz i wyszłaś z łazienki. Przy ścianie stał Doyoung.
Ukłoniłaś się z uśmiechem na co chłopak odpowiedział tym samym, więc go minęłaś i skierowałaś się do kuchni.
Zatrzymał Cie jednak jego głos.
- Możemy porozmawiać?
Odwróciłaś się. O czym hyung Renjuna chciałby z tobą rozmawiać? Może nie wie co mu kupić na prezent?
- Co się stało? - spytałaś przystając. Starszy podszedł do Ciebie, nieśmiało się uśmiechając.
- Chciałem spytać... Jak tam z Renjunem?
- Um... ch-chyba dobrze. Nie rozumiem dlaczego pytasz.
- Oh... to jest między wami coś poważnego?
Wbiło Cie w podłoge. Nie wiedziałaś w sumie jak odpowiedzieć. Byliście przyjaciółmi. Co prawda byłaś w nim zakochana, a on był dla ciebie po prostu dobry. Nie wiedziałaś czy coś do Ciebie czuje.
Po chwili ciszy spojrzałaś na Doyounga i rzuciłaś ciche 'raczej nie'.
- To dobrze. - odetchnął.
Byłaś zaskoczona jego reakcją. Może nie uważał żebyś była wystarczająca dla Renjuna? Uderzyła w Ciebie fala smutku i chciałaś odejść, ale w tym momencie Doyoung zrobił coś czego w życiu byś się po nim nie spodziewała. Pocałował Cie delikatnie w usta i uciekł. Stałaś zmieszana nie widząc co zrobić. Odruchowo spojrzałaś nad siebie zauważając jemiołe. Dotknęłaś palcami ust, które jeszcze chwile temu zostały pocałowane przez hyunga twojego obiektu westchnień.
- Co do cholery...

Jeno: -

Haechan: Grałaś z NCT 127 w 7 minut w niebie. Czekałaś tylko, aż butelką zakręci Haechan i wypadnie na Ciebie. Jednak nie do końca stało się jak chciałaś. W końcu butelka wskazała Ciebie, ale kręcił nią Johnny. Po pomieszczeniu rozniosły się odgłosy typu 'ouuu' i klaskanie Taeyonga. Spojrzałaś na Haechana. Też na Ciebie patrzył. Z jego oczu nie mogłaś nic wyczytać.
- Idziesz? - spytał Johnny.
No dobra przecież nie musicie się całować. Posiedzicie sobie 7 minut i tyle. Prawda? Czym ty sie stresujesz... Ah może tym, że Johnny był kiedyś twoim crushem.
Wstałaś z podłogi i poszłaś za starszym do garderoby. Kiedy zamknęły się za wami drzwi, w pomieszczeniu zapadła kompletna ciemności. A ktoś z pokoju krzyknął, że czas już leci.
Stałaś w bezruchu nie widząc gdzie dokładnie jest Johnny. Chłopak jakby czytał Ci w myślach, wyciągnął telefon i puścił na szafe światło wyświetlacza. Staliście na przeciwko siebie. Rozejrzałaś się dyskretnie.
- To... co tam u ciebie T/I?
- Kto trzyma jemiołe w szafie? - spytałaś ignorując jego pytanie.
- Co? Ah. - spojrzał w górę. - To szafa Yuty. Zawsze znajdzie pretekst żeby pocałować Sichenga.
Uśmiechnęłaś się.
- No tak...
Wasze dłonie zetknęły się kiedy Johnny się poruszył. W powietrzu było czuć gęstą atmosferę. No halo, to był pieprzony Johnny. Uderzyły Cie nagle wszystkie stare emocje i uczucia do niego. Nawet nie myślałaś teraz o Haechanie za drzwiami. Chłopak cały czas na Ciebie patrzył jakby pierwszy raz miał okazję tak dobrze Ci się przyjrzeć. On chyba też czuł to napięcie w powietrzu. Pochylił się w twoją strone, a ty zbliżyłaś twarz do jego. Chciałaś tego, ale nie chciałaś. Nie wiedziałaś czy to dzieje się naprawde. Chłopak musnął delikatnie twoją warge. Zrobiłaś to samo. W tej chwili chciałaś tego pocałunku. Do drzwi zapukał Taeil.
- 3 minuty!
Dałaś ponieść się chwili i kiedy Johnny wpił się w twoje usta, oddałaś pocałunek.

Jaemin: Pierwszy dzień świąt. Jaemin przyszedł do twojego domu na zaproszenie twoich rodziców. Oglądaliście twój album ze zdjęciami z dzieciństwa. W pewnym momencie twoja mama go zabrała mówiąc, żebyś już go nie męczyła bo ona potrzebuje jego pomocy. Nana oczywiście chętnie poszedł za twoją mamą. Usiadłaś sobie pod kominkiem i czekałaś, aż twój chłopak wróci. Minęło parę minut. Usłyszałaś jak chłopak wszedł do salonu. Nadal siedziałaś tyłem do pokoju czekając, jak Nana usiądzie obok. Tak też zrobił.
- Patrz co mam. - uśmiechnął się podnosząc nad wami gałązki jemioły.
- Skąd?
- Nieważne. Ważne, że mam.
Uśmiechnęłaś się do niego i złożyłaś ciepły pocałunek na jego ustach.

Chenle: Poszłaś na łyżwy z Chenle, Jungwoo, Kunem i Jisungiem. Dwójka młodszych chłopaków niemal natychmiast znalazła się na lodowisku. Kun poszedł po gorąca czekolade dla wszystkich, a ty i Jungwoo poszliście do szatni odnieść rzeczy. Bardzo lubiłaś Jungwoo. Byliście ze sobą blisko. Uważałaś, że jest strasznie uroczy i lubiłaś z nim rozmawiać.
- Oppa co chciałbyś na świąta? - spytałaś. Tylko kiedy nie było przy tobie Chenle zwracałaś się do reszty chłopaków 'oppa' , bo tak naprawdę ze wszystkimi miałaś dobre relacje, ale Chenle się na Ciebie za to często gniewał. No zazdrośnik z niego.
- Od Ciebie? Hm... Powiem Ci na ucho! Podejdz.
Zrobiłaś jak kazał nastawiając ucho.
- Chce. Nasz. Pocałunek. - wyszeptał powoli każde słowo. Zaśmiałaś się. Komuś się tu chyba włączył tryb 'Jestem uwu wszyscy mnie kochajcie'.
- Jasne. Może kiedyś. - pstrykłaś go w nos. Złapał Cie za rękę i zrobił swoją uwuśną minke.
- No prosze~ Chenle się nie dowie.
- Przestań już sobie żartować i chodź do chłopaków. - wyszarpałaś swoją rękę. Przestało Ci się już to podobać.
- No dobrze. Idz pierwsza. - odsunął się.
Ruszyłaś i w tym czasie chłopak podstawił Ci noge. Obrócił i od tak pocałował.
- Oops. Niechcący. - uśmiechnął się uroczo i postawił Cie na równe nogi. - Chodź T/I. Chłopcy na nas czekają. - wyszedł krzycząc 'jemioła'.

Jisung: Twoi rodzice pojechali do Polski na święta, a ty ledwo wybłagałaś ich żebyś mógła zostać pod opieką chłopaków. Na Wigilii byli wszyscy chłopacy z NCT. Nawet ci co nie obchodzą świąt (raczej tak jest, nie wiem). Starsi pozwolili sobie na kilka kieliszków alkoholu. Yuta aż za wiele. Wszyscy byliście w pokoju głównym. Panował hałas jak na 18 chłopów. Jisung zostawił Cie na chwile, aby z resztą Dream team pochwalić się prezentami. Jego miejsce obok Ciebie zajął Yuta.
- Wszystko w porządku? Strasznie dużo dziś wypiłeś. - zagadałaś.
- Jasne. Jest super, ekstra. - dopił kieliszek. - Patrz tylko jak Moon klei się do Sichenga, a mój Winko się uśmiecha jakby mu się to podobało. - prychnął.
- Jesteś zazdrosny?
- Ja? Nie. Oszalałaś? - zaśmiał się pijacko. - Sicheng jest mój i każdy to wie. Taeil ma dziś dzień dziecka niech sie nim nacieszy.
Ewidentnie jego słowa kipiły zazdrością. Chciałaś jakoś oderwać go od złych myśli, więc wstałaś i wyciągnęłaś do niego rękę.
- Nie siedź jak stary pryk i chodź zatańczyć.
- Sylwester już czujesz młoda? - spojrzał na Ciebie obłąkanym wzrokiem. Wzruszyłaś ramionami. I tak Ci się nudziło.
Po chwili już tańczyliście we własnym rytmie do kolęd.  Skupiliście na sobie uwage reszty.
- Prowadze. - powiedział Japończyk i tanecznym krokiem poprowadził Cię pod jemiołę. Nie wiedziałaś co się świeci. Chłopak rzucił przelotne spojrzenie na Winwina, żeby upewnić się, że będzie widział co zrobi. Złapał Cie w pasie, przyciągnał i pocałował ledwo celując w twoje usta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro