Porwanie / inne + pierwszy pocałunek
Steve: Dzisiaj po raz kolejny szefowa mnie ochrzaniła , że nie zamknęłam pokoju numer 5 i pieski wyszły na korytarz.
-Ale to nie ja...-powiedziałam cichutko.
-Czyli Steve?-spytała z swoim uśmieszkiem.
-Nie...nie Steve-odparłam.
-Wiedziałam , zostaniesz dzisiaj do 21:00- chciałam coś jeszcze powiedzieć ale pomyślałam że to nie najlepszy pomysł.
Poszłam do Steve'a siedzącego z pieskami w pokoju 9.
-Zostaje dzisiaj do 21:00 , znowu ....-odparłam.
-Dlaczego?
-Zgadnij...Steve to ty nie zamknąłeś tych drzwi?
-No...no ja -powiedział z miną zbitego pieska-dziękuję że się za mną wstawiłaś-pocałował mnie.Matko! Steve mnie pocałował!!! Odwzajemniłam pocałunek cała w skowronkach.
-Kocham cię-wyszeptałam. Steve został ze mną do 21:00 , a później w ramach przeprosin zabrał na herbatę i odprowadził pod dom. Ten dzień nie był aż taki zły...
Thor: Dzisiaj po raz enty! Pomagałam Thorowi w szukaniu Lokiego, zła chodziłam ślad w ślad za moim chłopakiem.
-Thor....on za często znika, przecież jest już duży....wie jak trafić do domu.-powiedziałam znudzona podziwiając leśną naturę.
-Tylko że on beze mnie tam nie wróci- w jego głosie słyszałam zmieszanie.
Loki się znalazł , jak zawsze....gdzie był tym razem? Siedział na ławce słuchając muzyki z uśmiechem. Podeszliśmy do niego.
-Loki braciszku tu jesteś!-Przytulił go Thor-Tak się martwiłem!-mówiąc to wytrącił mu telefon z rąk.
-Thor!-krzyknął czarnowłosy i podniósł swoją własność z błota.-Super!-krzyknął.
-Chodźmy może gdzieś się przejść!-powiedział Thor i udaliśmy się do miasta.
Podczas Drogi byłam wściekła , Thor już prawie o mnie zapomniał , tak myślałam.
Loki zaciągnął go na Kebaba , Thor zamówił po jednym dla każdego.Usiedliśmy przy stoliku.
-Przepraszam panienko-zaczął-chciał coś jeszcze powiedzieć , ale zamiast tego pocałował mnie. Cała moja złość minęła.Oddałam pocałunek.
-Fuuu....-powiedział Loki. Było by pięknie ....ale jak zwykle on!
Spojrzeliśmy sobie w oczy, Thor nawet przez chwilę zapomniał o swoim braciszku , który stroił dziwne miny , jakby miał zaraz zwymiotować...zjedliśmy a Thor i Loki odprowadzili mnie pod dom...
Loki- Wystraszona siedziałam na najprawdopodobniej innej planecie. Nawet przez myśl by mi to nie przeszło...ale jednak.
-Loki nam podpadł ...ale teraz tutaj przyjdzie i na pewno da nam to czego chcemy.-powiedział jakiś dziwny stwór trzymający w rękach miecz.
-On cię pokona ...jak wszystkich innych ...koleś ja jestem porywana przynajmniej raz na tydzień-odpowiedziałam przyzwyczajona. Mężczyzna przystawił mi ostrze do szyi , postanowiłam ż ejuż się zamknę.
Nie musiałam długo czekać na ratunek , bo mój ukochany pojawił się w mniej niż dwie godziny. Pokonał dwóch pierwszych kosmitów , ale został jeszcze ten ostatni. Mężczyzna podniósł mnie z siadu na nogi i przystawił ostre miecza do gardła. Przełknęłam ciężko ślinę.
-Zostaw ją-powiedział mój chłopak , widziałam jak się denerwuje.
-Najpierw oddaj mi to co zabrałeś! Albo ją zabiję...wybieraj-Loki wyjął z kieszeni płaszcza jakieś dziwne urządzenie i podał je mężczyźnie , ten mnie puścił i pchnął w stronę chłopaka.
-Już wszystko dobrze...-przytulił mnie. Odwzajemniłam uścisk-Zbierajmy się stąd.- Loki teleportował nas na ziemię.
-Loki...-zaczęłam-tak nie może więcej być....mogę przecież kiedyś w końcu zginąć ...albo ty możesz.
-Wiem .....przepraszam-powiedział z miną zbitego psiaka.
-Nie przepraszaj mnie tylko.....-nie dał mi dokończyć , tylko mnie pocałował. Odwzajemniłam pocałunek.-mnie ...nie narażaj więcej-dokończyłam.
-Już nigdy ....nie pozwolę aby cię skrzywdzili-uśmiechnął się...
Bruce: Dzisiaj dostałam przepiękną 6 z chemii. A to wszystko tylko dzięki Brucowi! Zaprosiłam do mnie chłopaka od razu po szkole. Kupiłam przekąski i picolo. Postanowiłam , że trzeba to opić. Gdy chłopak przyszedł rzuciłam mu się na szyję i zaczęłam dziękować.
-Ale ...ale za co mi dziękujesz?-spytał zaskoczony.
-Za chemię! Dostałam 6! 6 Bruce!-uśmiechnięta podałam mu kubeczek z napojem.
-Widzę ,że bardzo się cieszysz , więc ja także. Nawet kupiłaś szampana dla dzieci....nie przesadzasz? Jutro szkoła...-Zaśmialiśmy się.
Stwierdziliśmy że pouczymy się do sprawdzianu z anglika. Tym razem to moja specjalność.
-Okej a teraz powtórz za mną-powiedziałam-What do you like this movie? To pytanie do zadania 2 , odpowiedź na nie-uśmiechnęłam się. Bruce posłusznie wykonywał to co mu powiedziałam aby zrobił.
-I love you-powiedział a ja się zaśmiałam.
-I love you too-odpowiedziałam.
I wtedy stało się coś niesamowitego , Bruce zbliżył się do mnie i złożył pocałunek na moich ustach , odwzajemniłam go , ale speszony chłopak szybko się odsunął. Jak gdyby nigdy nic chciał powrócić do rozwiązywania zadań , on i te jego różowiutkie policzki, moje także były różowiutkie.
-Kocham cię Bruce...-powiedziałam do okularnika , a on zrobił uśmiechniętą słodką minę-słyszał pan...panie chemiku?-spytałam.
-Tak...to jedyny głos którego słucham- wróciliśmy do nauk...i rozwiązywania zadań...
Bucky: Znowu z Bucky'iem wybraliśmy się na zakupy. Chłopak chyba po prostu...kocha je robić. Z uśmiechem spacerowaliśmy po sklepach.
-To dla ciebie-powiedział Buck podając mi do rąk kolejnego misia- Bakuś ...niedługo nie będę miała gdzie ich trzymać....mam w nich całe łóżko-zaśmiałam się.
-Nie szkodzi - odparł.
-Chodźmy może ...hmmm...teraz ja chcę ci zrobić prezent!-wręcz krzyknęłam. Wybraliśmy się do sklepu z ubraniami.
-Wybierz sobie jakąś bluzę ...ja kupuję-powiedziałam z uśmiechem.
-Na pewno?-spytał.
-Tak
-No dobrze ale ty wybierasz-powiedział rozpromieniony.
-Dobrze-podeszłam do pierwszego z regałów , na wieszaku wisiała ładna bordowa bluza , była wręcz idealna dla Bucky'iego.
Chłopak pokazał mi jak w niej wygląda.
-Ślicznie ci kruszynko-powiedziałam a on się uśmiechnął.
Poszliśmy do kasy , a ja zapłaciłam za bluzę. Wyszliśmy zadowoleni z zakupów.
-Dziękuję-powiedział Buck i mnie pocałował , odwzajemniłam pocałunek. To było tak niesamowite uczucie. Uśmiechnięci wyszliśmy z centrum handlowego a Buck odprowadził mnie pod dom...
lemoncheri
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro