Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Od pierwszego wejrzenia

Noah x czytelnik

(T.i.)- twoje imię
(I.t.p.)- imię twojej przyjaciółki

Widok nowych ludzi w Alexandrii było niecodziennym widokiem. Wszyscy mieszkańcy byli ciekawi kim i jacy są nowi przybysze. Zadawali sobie różne pytania. Co przeszli tam na zewnątrz? Czy kogoś stracili? Czy są niebezpieczni?
(T.i.) również zdawała sobie podobne pytania. Była bardzo ciekawa. Chciała ich poznać, szczególnie pewnego ciemnoskórego nastolatka. Odkąd zobaczyła go jak z swoją grupą wchodzi przez bramę Alexandrii nie mogła wyrzucić go z swoich myśli.

Deanna urządziła imprezę w swoim domu. Miało to być radosne przywitanie nowych osób.

(T.i.) siedziała na kanapie pod oknem skąd miała dobry widok na całe pomieszczenie, które było pełne ludzi. Od strony kuchni był ustawiony stolik z alkoholem oraz obok stały przekąski. Rozglądała się uważnie szukając w tłumie tamtego chłopaka. Jak na razie jedynymi osobami z tej nowej grupy przyszedł tylko Rick Grimes z swoimi dziećmi oraz ciemnoskóra kobieta. Pozostałych jeszcze nie było, ale impreza niedawno co się zaczęła więc mieli czas by przyjść.

-Kręcisz się jakbyś miała wiewiórę w gaciach.- stwierdziła (I.t.p.). Nastolatka spojrzała na przyjaciółkę rozbawionym spojrzeniem.- Aż tak bardzo on cię kręci? Nie wiadomo kim jest. Może być niebezpieczny.

-Nie zniechęcisz mnie swoimi durnymi domysłami. Nie znasz go więc nie oceniaj.- powiedziała z oburzeniem (T.i.). Czasami (I.t.p.) ją wkurzała. Była ogólnie dobrą osobą, ale czasami za bardzo wywyższała się nad innymi, uważała się za lepszą. Podobnie było w przypadku tych nowych. Niektórzy mieszkańcy Alexandrii mieli do nich dystans jakby bali się że mogą ich czymś zarazić. Według (T.i.) po prostu ich się bali bo nie wiedzieli co ci nowi przeszli będąc tam na zewnątrz. Dziewczyna wiedziała że świat w jakim żyją jest straszny. Nie zawsze mieszkała w Alexandrii więc miała świadomość jak to jest walczyć z żywymi trupami i bać się każdego dnia myśląc że dziś może nadejdzie twój koniec. Zanim trafiła do tego osiedla straciła matkę i młodszą siostrę. To było okropne i mimo że minęło około trzech lat, to nadal ich utrata ją bolała. Miała teraz jedynie tatę, który był bardzo nadopiekuńczy, ale kochała go takim jaki jest.

-Czemu tak siedzicie dziewczyny? Zabawcie się.- podszedł do nich Zack. Chłopak trzymał w ręku kubeczek z piwem.

-(T.i.) czeka na kogoś. Ale ja nie mam zamiaru.- (I.t.p.) wstała z kanapy i spojrzała na dziewczynę.- Lepiej uważaj na niego. I jak coś się stanie, to nie przychodź do mnie z płaczem.- stwierdziła nastolatka po czym wzięła Zack'a za rękę i oboje odeszli.

(T.i.) wywróciła oczami podirytowana. Nie przepadła za chłopakiem swojej przyjaciółki, ale dla świętego spokoju znosiła go bo wiedziała że dla (I.t.p.) ich związek jest bardzo ważny. 

Minęło trochę czasu zanim kolejne osoby z nowej grupy pojawili się na imprezie. (T.i.) poczuła ekscytację gdy tamten chłopak w końcu przyszedł, ale był w towarzystwie dwóch osób. To trochę psuło jej plany bo czuła by się głupio podchodząc do nich. Liczyła że będzie sam. Niezadowolona musiała odczekać trochę czasu licząc aż tamta dwójka chociaż na chwilę odejdzie od nastolatka. I w końcu ten moment nadszedł. (T.i.) przeczesała włosy dłonią i wstając poprawiła trochę zgniecioną przez siedzenie na kanapę sukienkę. Uczuła jak serce szybciej zaczyna jej bić gdy szła w kierunku nastolatka. Nie miała wprawy w zagadywaniu do ludzi, ani tym bardziej w podrywaniu więc miała lekką tremę.

-Cześć.- dziewczyna uśmiechnęła się przyjaźnie gdy stanęła przed chłopakiem.

-Cześć.- odpowiedział ciemnoskóry marszcząc brwi jakby był zdziwiony, że w ogóle ktoś miał ochotę na rozmowę z nim. 

-Jestem (T.i.).- wystawiła dłoń w stronę chłopaka, który z małym opóźnieniem uścisnął jej dłoń.

-Noah.

-Podoba ci się impreza?

-Jest w porządku. Dobrze się bawię.- po jego głosie od razu można było wyczuć że nie był zbyt entuzjastycznie nastawiony. Ale (T.i.) nie dziwiła mu się. Widok bawiących się w najlepsze ludzi, którzy rozmawiali i śmiali się jakby chodzące truposze nie istniały mógł być trudny do strawienia.

-Możesz być ze mną szczery Noah. Zgaduje że nie chciałeś tu nawet przychodzić. Rozumiem to. Przeszedłeś pewnie wiele złych rzeczy tam na zewnątrz. Ale nie martw się, tu jesteś bezpieczny.- (T.i.) uśmiechnęła się delikatnie i położyła dłoń na jego ramieniu chcąc dodać mu otuchy. 

-To trudne. Ten widok... - rozejrzał się po pomieszczeniu.- jest przytłaczający. Mam wrażenie że to tylko sen, a gdy się zbudzę...

-Już dobrze. Potrzebujesz czasu. Nie mówmy o tym. Spróbuję poprawić ci humor.- wzięła go za rękę i pociągnęła za sobą. Przeszli przez tłum ludzi aż dotarli do kanapy.- Usiądź, za chwilę wrócę. 

(T.i.) podeszła do stolika z alkoholem. Wzięła dwa kubeczki i nalała do nich piwa po czym ruszyła w drogę powrotną. Gdy dotarła do kanapy zobaczyła jak  Noah niespokojnie siedzi i rozgląda się.

-To dla ciebie.- dziewczyna usiadła obok ciemnoskórego i wręczyła mu kubeczek. Chłopak przysunął do twarzy rzecz i powąchał ją.

-To alkohol?

-Tak.- mruknęła i napiła się piwa. Zaśmiała się gdy zobaczyła jego zmieszaną minę.- Spokojnie mam już osiemnaście lat, a to przecież nie jest bar. A ty ile masz lat?

-Też osiemnaście.

-Świetnie. Twoje zdrowie.- uniosła kubeczek i lekko stuknęła go o kubeczek nastolatka po czym oboje się napili. 

Kilka minut siedzieli w ciszy sącząc powoli piwo z kubeczków. Noah nie był zbyt rozmowny i wyglądał na spiętego. (T.i.) stwierdziła że po prostu ta atmosfera go za bardzo przytłacza dlatego uznała że może lepiej będzie jak wyjdą na zewnątrz. Gdy to zaproponowała nastolatek wydał się bardziej radosny jakby na prawdę czuł się tu jak na katuszach.

Wieczór nie był chłodny, ale będąc na zewnątrz tylko w sukience na cienkich ramiączkach nie dawało to zbytnio ciepła. (T.i.) skrzyżowała ręce na klatce piersiowej chcąc trochę się ogrzać, ale w taki sposób by Noah nie zauważył że było jej chłodno. Nie chciała go znowu zabierać do budynku bo gdy tylko wyszli jego twarz rozpromieniła się. Wyglądał na bardziej rozluźnionego więc nie chciała tego psuć, a do tego to ona zaproponowała by wyjść więc głupio by było teraz znowu tam wracać. 

Szli chodnikiem wzdłuż stojących obok siebie domów. (T.i.) zerknęła na niebo gdzie świeciły jasno gwiazdy po czym ukradkiem spojrzała na chłopaka, który szedł obok niej. 

-Czujesz się lepiej, prawda?

-Tak.- powiedział Noah z małym uśmiechem, ale gdy spojrzał na dziewczynę zwęził brwi. Zauważył jak (T.i.) potarła dłonią ramiona jakby próbowała się rozgrzać.- Jest ci zimno?

-Jest w porządku.- mruknęła nie obdarzając go spojrzeniem bo wiedziała że kłamać to ona nie umiała. Jej tata zawsze wiedział kiedy kłamie, wystarczyło że spojrzy jej w oczy.

-Możesz być ze mną szczera.- powiedział przytaczając jej słowa gdy spytała go czy dobrze bawi się na imprezie, a on wtedy skłamał. Nastolatek uśmiechnął się by pokazać jej że nie musi się wstydzić.

-Jest mi zimno.- mruknęła czując odrobinę zawstydzenia.- Ale nie musimy wracać do środka.

Noah zdjął swoją bluzę i nałożył ją na ramiona (T.i.), która zaskoczona spojrzała na niego. 

-Dziękuje, nie musiałeś.- uśmiechnęła się czując jak niewielki rumieniec pojawił się na jej policzkach. To był bardzo miły gest z jego strony. Aż poczuła to co każdy nazywa motylami w brzuchu. Dopiero co go poznała, a od początku już miała do niego słabość. Zauroczyła się nim od pierwszego wejrzenia. 

-Wiem, ale chciałem ci się jakoś odwdzięczyć za to że wyciągnęłaś mnie z tamtej imprezy. Sam nie mógłbym wyjść bo Maggie i Glenn pytali by się i martwili.

-Kim jest Maggie i Glenn?

-To z nimi przyszedłem na imprezę. Widziałaś?

-Tak. Wyglądają na dobrych ludzi.

-Są tacy. Wspierają mnie. Gdyby nie oni czułbym się samotnie. Nie mam rodziny. Wszyscy zginęli.

-Bardzo mi przykro.- wzięła go za rękę. Przez chwilę zmieszała się bo zdawało jej się że chłopak spiął się na jej dotyk, ale nie puścił jej, ani w żaden dziwny sposób nie spojrzał na nią.- Ja straciłam mamę i siostrę. Tylko tata mi został. Często boję się że go stracę. Samotność jest straszna.

-Nie straszniejsza niż trupy.- mruknął smętnie. Nagle jego humor popsuł się. (T.i.) westchnęła myśląc nad tym jak mogłaby go pocieszyć. To było oczywiste że niósł na swoich barkach ciężar okropnych przeżyć i koszmarów, które widział. 

-Na prawdę mi przykro. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić co mogłeś przejść.

-To przeszłość. Mam nadzieje że tu zacznę nowy rozdział. To miejsce jest jak z bajki, wydaje się być nie realne. Ci ludzie nie są świadomi ile zła kryje się za murami tej osady. 

-Masz rację. Życie tutaj jest spokojne. Ale nic nie trwa wiecznie. 

(T.i.) i Noah chodzili jeszcze trochę czasu po osadzie. Rozmowa się kleiła i oboje czuli się w swoim towarzystwie bardzo dobrze. Przeszli na weselsze tematy dzięki czemu było znacznie przyjemniej. Ale robiło się coraz później i w końcu musieli się rozejść.

-Tutaj mieszkam.- (T.i.) wskazała dom, który był podobny do innych domów w Alexandrii. Światło przed budynek paliło się, tak samo jak w salonie.- Mój tata czeka. Zawsze zostawia włączone światło gdy długo nie wracam. Zobaczymy się jutro?

-Jasne i tak nie mam planów na jutro.

-Miło było cię poznać Noah.

-Ciebie również (T.i.)

Dziewczyna zbliżyła się do nastolatka i pocałowała go w policzek. Oddała mu bluzkę po czym z uśmiechem na ustach weszła na altanę. Zerknęła przez ramię by spojrzeć na ciemnoskórego, który jeszcze stał przed jej domem. Zamachała mu na pożegnanie po czym weszła do domu. Była bardzo zadowolona, a uśmiech nie schodził z jej twarzy. Czuła się w jego towarzystwie tak bardzo dobrze i bezpiecznie. Mogła szczerze przyznać że była nim zauroczona.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro