Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nie jestem słaba

Daryl Dixon x czytelnik

(T.i.)

Nowa grupa przyniosła wiele zmian w Alexandrii. Postrzeganie świata przez mieszkańców diametralnie się zmieniło gdy musieli zmierzyć się z niebezpieczeństwem jakim były chodzące trupy i obce grupy. Niektórzy polegli, a niektórzy przyjęli nową rzeczywistość rozumiejąc że aby przetrwać trzeba walczyć. Nie było miejsca na słabości, tylko najsilniejsi przetrwają.

(T.i.) była spokojną dziewczyną, niezbyt rozmową choć miewała dni gdy nie potrafiła zamilknąć, to zwykle zależało od jej humoru, ale przeważnie nie była zbyt wylewna w słowach. Gdy nowi ludzie pojawili się w Alexandrii otworzyli mieszkańcom oczy, z tego powodu (T.i.) była im wdzięczna. Jedyną osobą która rozumiała ją w sprawach sztywnych zanim pojawili się nowi był Aaron, tylko on wiedział jak bardzo umarli są niebezpieczni. Reszta mieszkańców wierzyła że mur ich ochroni, ale gdy po raz pierwszy runął te złudne myślenie przepadło na zawsze co było dobre bo nareszcie pojęli jaki ten świat jest na prawdę.

(T.i.) siedziała na drewnianej balustradzie. Jedną nogą miała podgiętą, bliżej klatki piersiowej, na której opierała swój szkicownik, a druga zwisała jej. Rysowała sobie gdy kątem oka zauważyła, że ktoś zbliża się w kierunku jej domu.

-Złapałeś króliki. Pewnie na kolację będzie gulasz. Mniam.- delikatny uśmiech zagościł na jej pogodnej twarzy. (T.i.) lubiła Daryl'a choć mężczyzna niezbyt za nią przepadał. Nie rozumiała dlaczego. Nie była osobą konfliktową, bycie miłym było jej naturą, więc dziwnie się czuła gdy ktoś traktował ją oschle.

Daryl obdarzył ją krótkim spojrzeniem po czym wszedł do domu. Dziewczyna jedynie westchnęła przygaszona. Od chwili poznania go niewiele zmieniło się w jego zachowaniu. Nadal pozostał zamknięty i nieuprzejmy, jakby jej sama obecność go irytowała. (T.i.) mieszkała sama w domu. Miała wiele wolnego miejsca więc gdy pojawili się nowi zaproponowała że mogą u niej zamieszkać. Propozycję tą przyjęła Carol, która również zabrała ze sobą kusznika. (T.i.) bardzo polubiła szarowłosą. Starsza kobieta była dla niej miła w przeciwieństwie do jej przyjaciela. 

(T.i.) założyła kosmyk włosów za ucho i wróciła do szkicowania. Rysunek był prawie gotowy. 

~~~~~~

Przygotowany przez Carol gulasz był jak zawsze przepyszny. Ta kobieta miała prawdziwy talent do gotowania. (T.i.) nie znała nikogo lepszego od niej. 

Kolacja dobiegła końca i jak zwykle ten czas spędzili głównie w ciszy choć Carol próbowała rozluźnić atmosferę. (T.i.) oznajmiła że posprząta po kolacji bo to w końcu szarowłosa przygotowała dla nich jedzenie. Carol zanim wyszła stwierdziła że Daryl pomoże dziewczynie. Kusznik nie sprzeczał się z przyjaciółką co nie oznaczało że ten fakt go cieszył.

Zmywali naczynia w dość napiętej atmosferze. (T.i.) irytowała się trochę bo nie rozumiała dlaczego taki dla niej był. Dziewczyna kątem oka zerkała na niego, co nie uszło jego uwadze.

-Przestań się gapić.- mruknął przecierając ścierką talerz. 

-To też ci przeszkadza? Ani odezwać się, ani nawet spojrzeć, zabronisz mi jeszcze oddychać tym samym powietrzem co ty? Może najlepiej będzie jak się wyprowadzę.- stwierdziła z odrobiną złości.

-Przecież to twój dom.

-Nasz dom. Ale skoro mnie tu nie chcesz, to zniknę. Będzie ci lepiej.

(T.i.) skończyła szybko swoją część po czym bez słowa odeszła pozostawiając Daryl'a z mętlikiem w głowie. Wcale nie chciał by odchodziła, po prostu miał pewien problem, którego nie umiał rozwiązać.

(T.i.) siedziała na łóżku i szkicowała. To pomagało jej się zrelaksować i skupić myśli. Ciche pukanie w framugę drzwi oderwało ją od rysowania. Dziewczyna spojrzała w kierunku drzwi do swojego pokoju, których nie zamknęła. W wejściu stał Daryl, co było wręcz niemożliwe. Mężczyzna wyglądał na spiętego jakby toczył w sobie wewnętrzny konflikt. 

-Chcesz czegoś?- zapytała nieprzyjemnym tonem i wróciła do rysowania chcąc odwrócić swoją uwagę od niego. 

-Nie.

(T.i.) spojrzała na drzwi gdzie jeszcze tak niedawno stał Daryl, ale jego już nie było. Dziewczyna zmarszczyła brwi i wstała z łóżka podeszła do wyjścia z pokoju. Wyjrzała na korytarz, ale nikogo tam nie było. Wróciła do pokoju i tym razem zamknęła drzwi. To było dziwne. Zjawił się tak nagle nie wiadomo co i po prostu zniknął bez słowa. Ale dziewczyna nie zaprzątała sobie nim głowę. Już i tak zbyt dużo czasu przeznaczyła na niego. Skoro jej nie chciał, to musiała to uszanować i w końcu odpuścić. Zauroczenia przecież mijają, ale ona tego nie była pewna.

~~~~~

(T.i.) wyciągnęła plecak spod łóżka. Miała tam pistolet, nóż i kilka innych przydatnych rzeczy. Zapakowała jeszcze swój szkicownik. Założyła plecak po czym wyszła z pokoju. Było około południa. O tej porze (T.i.) zostawała sama w domu. Carol i Daryl wychodzili dość wcześnie rano, szczególnie kusznik, a później wracali około wieczora czasami wcześniej. Więc (T.i.) miała dużo czasu zanim ktoś zauważy jej zniknięcie. Ale gdy dziewczyna wyszła z domu i przeszła na tym budynku ktoś ją zauważył. Daryl szedł w kierunku domu gdy zobaczył jak (T.i.) znika między budynkami. To było podejrzane.

Dziewczyna zaczęła wspinać się po blaszanym ogrodzeniu. Nie raz już tędy wydostawała się niezauważona z Alexandrii. Nikt nigdy jej nie zauważył, ale tym razem została złapana na gorącym uczynku. 

-Gdzie uciekasz? 

(T.i.) zastygła w bezruchu. Nie spodziewała się że ktoś ją przyłapie, a tym bardziej on. Zerknęła przez ramię na niego. Krzyżował ramiona na klatce piersiowej, a jego wzrok utkwił na niej. 

-Nie twoja sprawa.- nie miała zamiaru pozwolić mu ją zatrzymać.

-Złaś.

-Nie.

Dziewczyna wznowiła wspinaczkę, ale nie udało jej się przedostać na drugą stronę. Daryl złapał ją za kostkę i pociągnął w dół. Był silny więc (T.i.) nie miała szans. Spadła, ale kusznik w samą porę złapał ją. Trzymał ją w swoich ramionach niczym księżniczkę. Policzki (T.i.) pokrył rumieniec. Ich twarze dzieliło zaledwie kilka milimetrów. Czuła jego ciepły oddech na twarzy. Przez krótką chwilę miała wrażenie że spojrzał na jej wargi, ale nagle szybkim ruchem odstawił ją na ziemię i moment prysnął.

-Idiota. Mogłam sobie coś zrobić.

-To ty jesteś idiotką. Myślisz że poradzisz sobie na zewnątrz.

-Od kiedy się tak martwisz? Przecież jestem tylko wkurzającą współlokatorką. Nie musisz udawać. I nie myśl sobie że jestem słaba. Niczego o mnie nie wiesz. Odwal się.- tupnęła nogą ze złością i położyła dłonie na biodrach.

Wyraz jej złości i determinacji wydał mu się uroczy przez co zamyślił się na krótką chwilę. Dziewczyna wywróciła jedynie oczami.

-Ziemia do Dixon'a? Zakochałeś się czy co?- zapytała kpiąco po czym odwróciła się przez co nie zauważyła jego zmieszanego wyrazu twarzy jakby właśnie odgadła coś czego nie powinna.- Idę, nie próbuj mnie zatrzymać.

-Pójdę z tobą.

-Nie wiem czemu tak nagle się mną zainteresowałeś, ale nie potrzebuje opiekunki.

-Więc nie wypuszczę cię.

(T.i.) westchnęła czując że nie ma wyboru. Zgodziła się więc na jego warunek. Gdy opuścili Alexandrie przez prawie całą podróż szli w ciszy aż w końcu Daryl się odezwał, co ją zaskoczyło.

-Powiesz gdzie idziemy?

-W fajne miejsce. Zobaczysz jak dotrzemy.

-Po co to robisz?

-A ty?- dziewczyna zatrzymała się i spojrzała na kusznika.- Gdybym zginęła pozbył byś się problemy. Czemu mnie tak nienawidzisz? Niczego ci nie zrobiłam, a jeśli tak to przepraszam.- (T.i.) spuściła głowę zawstydzona. Za bardzo się nim przejmowała, ale nie potrafiła od tak po prostu przestać. 

-To nie tak...

-Więc wyjaśnij.- spojrzała na niego wyczekująco.

Daryl spojrzał za nią gdzie nagle z krzaków wyszło kilku sztywnych. Mężczyzna zdjął z pleców kuszę po czym nałożył bełt i wycelował w jednego z truposzy. (T.i.) odwróciła się zdając sobie sprawę z zagrożenia.

-Ustań za mną.- polecił kusznik, ale dziewczyna tego nie zrobiła.

Wyjęła nóż i również zaczęła zabijać sztywnych. Nie raz ludzie uważali ją za słabą bo była spokojna i cicha. Sądzili że nie umie przetrwać, ale to nie była prawda. (T.i.) była dzielna, ale na pierwszy rzut oka nie było tego po niej widać.

Szybko poradzili sobie z szwendaczami. Daryl spojrzał na (T.i.). Był zaskoczony jej umiejętnościami. Nie sądził że potrafi sobie tak dobrze radzić. Ale zrozumiał że przecież nie wie zbyt wiele o niej. Nigdy nie wymienił z nią więcej niż kilka słów aż do teraz. 

-Widzisz, nie jestem słaba. Nie potrzebuje ochrony. 

W końcu dotarli do miejsca, które okazało się być ogrodem botanicznym. Urok tego miejsca wywoływał nie mały zachwyt. Było tu pięknie. Przeróżne kolorowe rośliny rozrastały na pozostałościach zniszczonych konstrukcji budynków. Przyjemne zapachy kwiatów unosiły się w powietrzu, a  wszystko komponowało się idealnie z melodiami ptaków.

-Odkryłam to miejsce tuż po tym jak zamieszkałam w Alexandrii.- dziewczyna przeszła przez tunel pnących się nad nimi roślin, Daryl poszedł za nią. Dostali się do urokliwej i bardzo dużej altany na środku której była wyschnięta fontanna.- Na początku ciężko było mi przywyknąć. Dlatego tu przychodziłam. Czasami nie czułam się tam jak w domu.

-Dziś też z tego samego powodu tu przyszłaś?- zapytał kusznik. (T.i.) przytaknęła głową po czym usiadła na marmurowym murku fontanny.- Przeze mnie?

-Nie chce cię winić, ale tak.- przyznała ściszonym głosem. Wolała go nie prowokować, ale taka właśnie była prawda. 

-Przepraszam.- Daryl usiadł pół metra od niej zachowując dystans. Odstawił kuszę na ziemię.

-W porządku. Wystarczy że będziesz milszy.- uśmiechnęła się delikatnie do niego. Mężczyzna nieporadnie odwzajemnił uśmiech po czym urwał ich kontakt wzrokowy i nerwowo podrapał się po karku. 

Spędzili trochę czasu w ogrodzie. Głównie podziwiali piękno tego miejsca. 

Siedzieli na kocu, który (T.i.) już wcześniej miała ukryty tu. Byli w części różanego ogrodu. Dziewczyna była pochłonięta szkicowaniem kwiatów, co dało kusznikowi szansę na obserwowanie jej. Zamiast podziwiać ogród, podziwiał ją. Była dla niej oschły i niemiły głównie z jednego powodu bo od momentu gdy pierwszy raz ją zobaczył nie potrafił o niej zapomnieć. Była uroczą dziewczyną, która w dawnym świecie prędzej by uciekła na jego widok. Nie pasował do niej. Czuł że nie jest jej wart.

-Chcesz zobaczyć?- głos (T.i.) wyrwał go z zamyślenia. Dziewczyna założyła kosmyk włosów za ucho. Delikatny uśmiech gościł na jej twarzy. A oczy błyszczały radośnie i były skierowane na niego.

Skinął niemrawo głową, a ona podała mu szkicownik. Na kartce był rysunek kwitnącej róży. Miała prawdziwy talent. Już chciał oddać jej z powrotem szkicownik, ale spod kartki wysunęła się inna kartka. To była tylko chwila gdy zerknął na drugi rysunek, który okazał się być jego portretem. 

-Aż tak bardzo spodobała ci się ta róża?- zapytała nieświadoma tego co mężczyzna znalazł w jej szkicowniku. 

-Tak.- mruknął niezręcznie.

Dziewczyna zbliżyła się do niego i wtedy zauważyła co mężczyzna zobaczył. Policzki zapiekły ją i spuściła zawstydzona wzrok. Kusznik oddał jej szkicownik, który dziewczyna schowała do plecaka.

-Mogłabym wymyślić jakieś kłamstwo, ale powiem szczerze. Narysowałam cię bo cię lubię. I to nie tak jak innych, tylko tak bardziej.- czuła się skrępowana i normalnie schowała by głowę w piasek. Ale skoro miała okazję to chciała mu wyjawić że coś do niego poczuła.- Podobasz mi się.- spojrzała na niego niepewnie. Po wyrazie jego twarzy wiedziała że jest zaskoczony.- Nie musisz nic mówić. Zapomnijmy o tym.

-Ty mi też.

Na początku (T.i.) była zbyt zaskoczona by coś powiedzieć. Później na jej twarzy zawitał uśmiech. 

Pocałunek przyszedł nagle. (T.i.) nawet nie zauważyła kiedy Daryl przysunął się do niej i ją pocałował. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek i pozwoliła by mężczyzna go pogłębił. Z pewnością ta wyprawa była udana.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro