Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pierwsze spotkanie

Steve Rogers -
Jak co dzień wstałaś o 6 i wzięłaś szybki prysznic, po tym ubrałaś białą luźną koszulkę, w pasie czerwoną koszule w kraty, jeansy i  zwykłe trampki, włosy zaplotłaś w luźny warkocz. Zarzuciłaś plecak na plecy i wyszłaś zamykając mieszkanie. Zeszłaś po schodach i wyszłaś z bloku. Udałaś sie na tramwaj, wsiadłaś i pojechałaś do swojej podopiecznej z którą sie bardzo związałaś. 
Weszłaś do mieszkania i od razu przywitał cie miły głos Peggy. - Witaj kochana! - Krzyknęła szczęśliwa jak zawsze - Cześć Peggy - Przytuliłaś staruszkę siedzącą na fotelu.
Było już po osiemnastej, Peggy opowiadała ci historie za czasów wojny światowej, jak radzili sobie z HYDRĄ i jak powstawała T.A.R.C.Z.A.. Nagle ktoś zapókał mocno w drzwi, uniosłaś głowę w tamtą stronę, a Peggy uśmiechnęła sie, doskonale wiedziała kto przyszedł ją odwiedzić. -Otworze.. - Wstałaś i podeszłaś do drzwi, ostrożnie je uchyliłaś, ukazał ci sie przystojny blondyn z niebieskimi tęczówkami. - Dobry wieczór, pan to kto? -Zapytałaś szerzej otwierając drzwi i podziwiając jego postać. - Dobry wieczór, przyszedłem do Peggy. - Uśmiechnął sie i twoje kolana ugięły sie niczym wata. - P-prosze.. - Wszedł do środka, zamknęłaś drzwi i podążyłaś za nim, przytulił kobiete i usiadł na kanapie. - No tak, [t.i] poznaj prosze Steve, to mój przyjaciel z frontu - Puściła do ciebie oczko a ci szczęka opadła, opowiadała o nim, ale myślałaś że już nie żyje lub ledwo trzyma sie na nogach! - Miło mi - Powiedział ukazując szereg białych niczym śnieg zębów - M-mi też.. - Podałaś mu rękę a on ją ucałował przez co na twoją twarz wkradł sie kolor czerwony. 

Tony Stark - 
-Znowu spóźniona!! - Krzyczałaś do siebie w myślach, znowu zaspałaś na konferencje, gdzie towarzyszyłaś Nickowi jako zaufana agentka. Wpadałaś na ludzi ale nie zatrzymywałaś sie, ostatnia prosta i będziesz w siedzibie. biegłaś do budynku jak strzała, kurwa kto wymyślił konferencje na najwyższym piętrze?! Podbiegłaś do windy - Kurwa, serio?! Nieczynna!? - Przeklnęłaś i pobiegłaś na schody, zdyszana dotarłaś na ostatnie piętro, wbiegłaś do sali konferencyjnej, nawet nie zauważyłaś że w kogoś wbiegłaś, a był to nie kto inny jak Iron Man we własnej osobie - O... Witaj największego bogacza - Przewróciłaś oczami a on szarmancko sie uśmiechnął, wyrwałaś sie z jego uścisku, strzepałaś kurz z ubrań i zasiadłaś po prawicy Nicka. - Co tak długo? - Spytał ostro - Sorry, zaspałam. - Odpowiedziałaś nadal zdyszana. - Ostatni raz, [t.i]. - Po spotkaniu zagadał cie "Pan jestem bogaty" - Cześć piękna - Powiedział uśmiechając sie zalotnie - Czego? - Powiedziałaś oschle, nie lubisz natrętnych typów. - Może dałabyś sie zaprosić na jakąś kolacje? - Spojrzałaś na niego- Zgoda... - Westchnęłaś, a Tony wziął sie pod ramie i odprowadził pod drzwi auta którym przyjechałaś wraz z Nickiem,

Bucky Barnes - 
Facet który prowadził ćwiczenia sprawdzające zadał wam najpierw 20 kółek wokół bosika mierzącego tyle co jeden basen olimpiski, pokonałaś tę odległość bez problemu i piłaś już sobie wode, na tor przyszła jakaś kobieta, z Nickiem i kimś jeszcze, miał kaptur na głowie, więc nie widziałaś twarzy. - [t.n] (twoje nazwisko) nie obijaj sie! -Krzyknął trener a ty wywróciłaś oczami, w końcu możesz jeszcze troche pobiegać. Nie słyszałaś ich rozmowy ale wywnioskowałaś że to chyba nowy żołnierz. Kiedy zdjął bluze, ujrzałaś coś co zbiło cie z nóg, dosłownie po leżałaś na ziemi i gapiłaś sie w metalowe ramie nowego. On tez przeniósł wzrok na ciebie, uśmiechnał sie lekko, chyba go to rozbawiło. - Widziałam poszkodowanych podczas wojny, ale czegoś takiego to nie... - Powiedziałaś pod nosem. Po czym wstałas i biegałaś dalej ciągle nie mogłas wyrzucić go z głowy. Chłopak dołączył do biegania po krótkiej rozmowie z czarnym i trenerem. Kiedy biegł z tobą w jednej lini nie wytrzymałaś i spytałaś - Co ci sie stało?! - Popatrzył na ciebie jak na psychopatkę i zakrył twarz długimi włosami, dopiero teraz skapłaś sie że są takie urocze i fajne. - Wojna - Podsómował jednym słowem, tym samym udzielając ci odpowiedzi. Przyśpieszył wyprzedzając sie, ale nie chciałaś dać za wygraną i dogoniłaś go. - Co ty jeszcze chcesz? - Zapytał z irytacją - Poznać sie? - Opowiedziałaś, a raczej spytałaś. -Eghh... - Przewrócił oczami. - Bucky. - Przedstawił sie - [t.i] - Uśmiechnęłaś sie - Przez reszte biegu rozmawialiście o paru rzeczach. 

Clint Barton - 
-Strzał za dziesięc punktów! - Usłyszałaś komentatora - Tak jest Brendo! [T.i] ma szansę na puchar! Tym samym zdobędzie tytuł jedynej dziewczyny która wygrała owe zawody strzelców! - Uśmiechnęłaś sie pod nosem i kolejny raz oddałaś strzał podczas cwału na swoim rumaku. Kiedy trafiłaś ogier radośnie zarżał a tłumy wydały krzyki podziwu i zadowolenia. Oddałaś jeszcze kilka strzałów i popatrzyłaś na wynik, same dyszki, czas doskonały i zero potknięć. Zjechałaś z padoku i zeskoczyłaś z ogiera po czym poklepałaś go. Odwróciłaś sie i zobaczyłaś chłopaka o brąz czuprynie. - Niezłe wdzianko - Powiedziałaś lustrując go wzrokiem - A dzieuje - Ukłonił sie teatralnie i razem sie zaśmialiście - [t.i] - Wyciągnęłaś ręke - Clint - Chwycił ją i ceremonjalnie potrząsnął. - Masz neizłe oko - Powiedział - Też strzelasz? - Spytałaś - Tak. Dałabyś sie zaprosić na kawe? - Uśmiechnął sie a ty sie zgodziłaś - Nigdy nie pudłuje - Powiedział o chwili a ty zrozumiałaś że dałaś sie nabrać na jego podryw. 

Thor -
Po swoim treningu w parku wyszłaś z niego i coś nagle błysło, zakryłaś twarz deską by ci oczu nie wypaliło. Spojrzałaś na źródło błysku, ujrzałaś tam dobrze zbudowanego faceta z blond długimi włosami, miał przejrzyste niebieskie oczy. - Fajna pelerynka, wiesz? - Podałaś mu dłoń i pomogłaś wstać - Dzięki młoda - Jak sie uśiechnął nogi cie sie ugięły. On chyba nie z tej ziemi. - Nie jesteś stąd, prawda? - Zapytałaś lustrując wzrokiem jego umięśnione ciało. - Można tak powiedzieć. Thor, syn Odyna. - Przedstawił sie- [t.i] t.n] córka [i.t.t] (twoje imie, twoje nazwisko, imie twojego taty xD). - Wiesz gdzie jest siedziba T.A.R.C.Z.Y.? - Spytał - Nieee.... Ale moge cie wziąść na kawe - Uśmiechnęłaś sie - ...Może być - To chodźmy - Złapałaś go za masywną rękę i poszliście do twojej ulubionej kawiarni. 

Loki
Czytałaś akurat grupce seniorów, lubiłaś swój zawód. Zero magi, zero krzyków, sama cisza... Książki zapisane przez wielu ludzi, kochałaś to miejsce. Zasiadłaś na krześle, wzięłaś książkę "Szatan z siódmej klasy", znasz to na pamięć, ale taką sobie starsze osoby zażyczyły lekturę. 

  Panienka zmarszczyła czoło, jak gdyby miała wygłosić uczoną rozprawę i pragnęła to uczynić z wielką rozwagą.
"Jak ona ślicznie marszczy czoło" - pomyślał Adam.
Gdyby panience przyszedł do głowy dość nieprawdopodobny pomysł, aby ni z tego, ni z owego kopnąć stół, Adaś pomyślałby z zachwytem: "Jak ona ślicznie kopie stół".

  Przeczytałaś i urwałaś bo ktoś wybił okno wpadając do krainy ksiąg. Seniorzy szybko, jak na swój wiek, sie ulotnili. -C-che pan co-oś wy-wypożyczyć? - Spytałaś drżąc. - Wypożyczyć? Nie. Powiedz mi piękna istoto, co to za wymiar? - Spytał szarmanckim głosem - Wymiar? N-nie wiem... Ale j-jesteś na Z-ziemi... - Wydukałaś, a on podszedł do ciebie. Założył kosmyk twoich [kolor włosów] włosów za ucho, a ty lekko sie uśmiechnęłaś co odwzajemnił. - Jestem Loki, król Azgardu, syn..Odyna.. - Ostatnie słowo wymówił z niechęcią. - [t-t.i] - Ucałował twoją dłoń. 

Bruce Banner - 
Dopiero co skończyłaś studia o dwa lata wcześniej niż reszta twoich rówieśników, przyjęli cie do T.A.R.C.Z.Y na stanowisko praktykującego naukowca. Nick Fury wraz z kilkoma innymi ludźmi oprowadzali cie po bazie, nadszedł czas na labolatorium, ujrzałaś tam znanego naukowca Brucea Bannera, eksperymentował nad promieniowaniem Gamma, o których napisałaś swoją prace. Weszłaś do pomieszczenia, podeszłaś do niego - Wow... - Nie mogłaś wydusić z siebie nic innego, był twoim idolem. - Emm.. Moge w czymś pomóc? - Spytał nie patrząc na ciebie. - Jestem [t.i] [t.n], praktykantka. - Popatrzył na ciebie, a ci na zawsze zapadły w pamięć te zielone oczy. - O miło mi, jestem - Nie dałaś mu dokończyć. - Bruce Banner, znam cie. Jesteś moim idolem. Napisałam prace na studiach na temat promieni fal Gamma. - Zdziwił sie - Bardzo mi miło to słyszeć. - - Uśmiechnął sie, co odwzajemniłaś. Pomogłaś mu w tym co właśnie robił po czym razem poszliście do stołówki i wypiliście kawe. 

Sam Wilson - 
Właśnie wróciłaś ze skrzynką z narzędziami. Położyłaś sie na specjalnej desce i wsunęłaś sie pod maszyne, zaczęłaś majstrować coś przy komorze silnika turboodrzutowego. Ktoś ciągle obok ciebie przechodził, to coś gadali, nie zwracałaś na to uwagi. Nagle usłyszałaś że ktoś podchodzi i opiera sie o kadłub twojej maszyny. Wysunęłaś sie spod myśliwca i ujrzałaś czarnego faceta, patrzył sie na ciebie z...zdziwieniem i lekkim rumieńcem? Chyba rumieńcem, bo na czarnej skórze nie widać dobrze.Wstałaś i teraz zorientowałaś sie że ten facio ma złożone mechaniczne skrzydła na lecach. - Niezłe skrzydła. - Powiedziałaś - Gdzie takie dostane? - Zaśmiałaś sie - Moge ci takie załatwić, jeśli dasz sie zarosić na kolacje - Chyba wole swój myśliwiec - Zwiesił głowe, którą podniosłaś ręką - Ale na kolacje może sie skusze - Uśmiechnęłaś sie zadziornie, na co on też poczęstował cie uśmiechem. 

Pete Parker - 
Twoja nowa wychowawczyni oprowadzała cie po twojej nowej wspaniałej szkole, czujecie ten sarkazm? No mam nadzieje. Niechętnie patrzyłaś na kolejne klasy w których spędzisz kolejne lata swojego, i tak już nudnego życia. W poprzedniej szkole nie miałaś za dużo przyjaciół, tu pewnie bedzie podobnie, a o chłopaku to nawet nie myślałaś, kto by chciał taką dziewczyne? Kobieta odeszła od ciebie, każąc ci zaczekać na nią, do dwójki bijących sie napakowanych półgłupków. Nagle koło ciebie przeszedł chłopak z brązowymi włosami i pięknymi oczami, coś wystawało mu z plecaka, to chyba jakiś strój. Czy to nie jest strój tego robaka? Pomyślałaś - Ej! Coś ci wystaje! - krzyknęłaś na co chłopak sie odwrócił- O.. Dzięki... - [t.i] -Dokończyłaś za niego - Peter - Uśmiechnął sie do ciebie. Zadzwonił dzwonek - Musze lecieć - Powiedział i zapinając plecak pobiegł do swojej klasy, do której ty też poszłaś ze swoją wychowawczynią, okazało sie że chodzisz z nim do klasy. Zaprosił cie do ławki, z chęcią z nim usiadłaś. 

Natasha Romanoff - 

Po misji w Chong-Kongu, polegającej na ujęciu chorego psychicznie superzłoczyńcy, mianowicie umiał czytać w myślach i ruszał rzeczami siłą umysłu, no wracając, ująłeś go i wraz z nim w klatce zrobionej z antymagicznych surowców, dzięki którym jego moce nie działają, wracałeś do bazy, ale najpierw wizyta w wariatkowie. Odwiozłeś chorego psychicznie do specjalnego więzienia i dopiero teraz z odpowiednimi papierkami pojechałeś do bazy. 
Kiedy już byłeś w siedzibie T.A.R.C.Z.Y. udałeś sie do Nicka Furego, ale wolałeś mówić do niego pirat. W sumie wygląda jak pirat, ma jedno oko... Eee... I to chyba tyle xD. Zamyślony wpadłeś na kogoś. - Co ty taki spięty młody, wywalili cie? - Zażartowała ruda - Nie, tylko kolejne wezwanie do pirata. - Wstałeś z jej pomocą - A ok, też bym sie bała. - Popatrzyłeś jej w oczy i uśmiechnąłeś sie - To idź już bo sie pirat zdenerwuje i zażąda abordaż - Zaśmiała sie, zamknęła jedno oko i ręką udawała hak.- Dzięki - Ruszyłeś do gabinetu Nicka, zwanym jaskinią piratów. 

Nick Fury - 
-Na poręczach znana nam już [t.i] [t.n] zeszło roczna zwyciężczyni, czy obroni tytuł? - Powiedział jeden z komentatorów. Złapałaś poręcz, wykonałaś kilkanaście akrobacji, kątem oka dostrzegłaś czarną postać na trybnach, która w następnej sekundzie zniknęła. Pomyślałaś, ok pewnie mi sie przewidziało. 
o występie zeszłaś z maty w stronę szatni, kiedy tam weszłaś ujrzałaś swojego szefa we własnej osobie. - A zabawimy sie - Pomyślałaś, znałaś nicka tylko z wyglądu, nigdy wcześniej go nie spotkałaś - O kurwa, to piraci jeszcze żyją?! - Krzyknęłaś a on patrzył na ciebie jak na debilke, a ty wybuchnęłaś śmiechem. - P-przepraszam sze-fie - Powiedziałaś nadal sie śmiejąc, a on popatrzył na ciebie z politowaniem. - Ok, już.. Już.. - Opanowałaś śmiech - To co sie stało? - Spytałaś - Nie wiedziałem że mam w drużynie tak utalentowaną sportowo agentkę. - Powiedział, zmieniając temat. - Już sobie popatrzyłeś, to może dasz mi sie teraz przebrać?- odniosłaś jedną brew - A.. J-już.. - Wyszedł, a ty w spokoju sie rzebrałaś w zwykłe ciuchy po czym wyszłaś z szatni ze swoją torbą, na korytarzu spotkałas pirata. Po odebraniu nagrody za wygrane zawody zaproponował że cie podwiezie do domu, tak też zrobił. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro