Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6.Jak zostaliście parą? ?

❤Jon: Tuż po tym jak uciekłaś od Królowej dalej czułaś się obserwowana.
Modliłaś się przy czardrzewie gdy reszta grupy rozbijała obóz. Usłyszałaś kogoś w krzakach, położyłaś dłoń na sztylecie, który dostałaś od Lorda Starka. Rozejrzałaś się a z pobliskich krzaków wybiegł biały wilkor.

-Duch przestraszyłeś mnie- mówiłaś głaszcząc zwierze za uchem. Nagle coś pociągnęło Cię do góry a następnie poczułaś lodowaty metal na krtani. Duch zaczął warczeć ale mężczyzna się tym nie przejmował.

-Przysyła mnie królową, dużo daje za twoją głowę, nie wiem co zrobiłaś ale na pewno jesteś niegrzeczna dziewczynką- mówiąc to złapał cie za pierś. Przypomniało ci się o sztylecie wiec chwyciłaś za jego rękojeść.

-Ucisz tego kundla!-krzyknął

- To nie kundel, to wilkor- mówiłaś stanowczo, po czy szybkim ruchem wbiłaś mu sztylet w bok mężczyzna upadł na ziemie.  Niestety podczas tego nóż mężczyzny zjechał trochę powyżej twojej piersi, z rany od razu zaczęła lecieć krew. W tej chwili w okolicy pojawił się Jon.

-Duch cicho- powiedział.- [t.i] co się stało, ty krwawisz.- mężczyzna podbiegł do ciebie jak najszybciej.

-Trzeba ci to opatrzyć- mówił przerażony.

-Spokojnie to nic wielkiego- powiedziałaś patrząc mu prosto w oczy. Jon jedna ręką trzymał cie w tali, drugą za to położył ci na policzku. Dotknęła swoja dłonią jego. Nawet nie wiedziałaś kiedy poczułaś jego ust swoimi. Całował powoli ale bardzo namiętnie.

-I tak trzeba ci to opatrzyć- powiedział mężczyzna gdy już się od siebie oderwaliście.

❤Tyrion:
Zdjęłaś z półki książki do których Tyrion nie dosięgał. Trochę dziwnie się  czułaś  pomagając mu w tym. Otworzyłaś jedna z nich i przeczytałaś kilka zdań po czym spojrzałaś na zdziwionego mężczyznę

-Co dziwi cie że kobieta mojego pokroju potrafi czytać- powiedziałaś podając mu książkę. Byliście w jego komnacie. Często tam przesiadywaliście, lubiłaś spędzać z nim czas.

-No przyznam że trochę tak- mówił z uśmiechem. Usiadłaś na jego wielkim łóżku, czekając aż  on do ciebie dołączy.

-Mógłbyś mi poczytać? Lubię słuchać twojego głosu.-powiedziałaś, karzeł usiadł na łóżku i zaczął czytać. W pewnym momencie mężczyzna spojrzał w twoje oczy. Nie mogłaś oderwać od niego wzroku tylko przysunęłaś się do niego i pocałowałaś. Najpierw pocałunek był delikatny ale z sekundy na sekundę robił się coraz bardziej namiętny nawet nie wiedziałaś kiedy leżałaś na łóżku o no na tobie. Ale nie przeszkadzało ci to w żaden sposób, uwielbiałaś czuć jego bliskość  i już nie raz przyłapałaś się  na fantazjowaniu o nim.

-Już dawno chciałem to zrobić- mówił patrząc na twoje usta.

-Ja też- odpowiedziałaś i przyciągnęłaś go żeby dalej go całować.

❤Jaimy: Nie wierzyłaś własnym oczom Jaimy siedział związany przy drzewie. Jego odcięta ręka wisiała na jego szyi. Chciałaś siedzieć przy nim ale wiedziałaś że nie możesz. Reszta obozu szykowała się do snu, wyznaczono  żołnierzy na warte.  Gdy wszystkich już zasnęli użyłaś świeżo robionej procy  żeby wartownicy nie obudzili reszty obozu. Mężczyźni leżeli nieprzytomni, ty za to podbiegłaś do drzewa gdzie związany był Jaimy i rozcięłaś line.

-Przepraszam powinnam zareagować wcześniej nie sadziłam że... -Wskazałaś na odciętą dłoń. Mężczyzna druga ręką delikatnie dotkną twojego policzka, przyciągnął twoją twarz do swojej i czule pocałował.

-Znajdź konie, ja rozwiąże Brien- powiedziałaś i oboje poszliście w swoja strony. Udało wam się uciec z obozu Boltonów.  Obserwowałaś Jaimyego który z trudem utrzymywał się  na koniu.

-Może zrobimy postój- zaproponowałaś.- On dłużej nie  wytrzyma.

-Dobrze ale na krótko, inaczej nas dogonią- zatrzymaliście się  i od razu zaczęłaś opatrywał rany mężczyzny.

-Już dobrze- odpowiedziałaś  gdy mężczyzna głośno westchnął. Poczułaś jego lewa dłoń na tali a on  wtulił się  w twoja szyje.

-Ciesze się  ze tu jesteś- powiedział i pocałował cie w szyję. Podniosłaś jego głowę obiema rekami spojrzałaś w jego oczy i znów  pocałowałaś.

❤Robb: Siedziałaś w swojej komnacie a służąca rozczesywała ci włosy. Usłyszałaś pukanie do drzwi przez co podeszłaś żeby je otworzyć, w drzwiach stał Robb.

-Witaj Lordzie- powiedziałaś uginając lekko kolana.

-Chciałbym porozmawiać- powiedział spięty. Spojrzałaś na służkę a ona opuściła pomieszczenie. Razem z Robbem usiedliście na łóżku.

-Chciałem wiedzieć co myślisz o naszym ślubie- mówił bawiąc się palcami.

-Co masz na myśli?- dopytałaś lekko zdziwiona pytaniem.

-Po prostu.. mam wrażenie że połączyło nas dość mocne uczucie i jestem ciekawy czy ty też to czujesz- powiedział trochę zbyt oficjalnie. Dotknęłaś jego dłoni przez co mężczyzna spojrzał na ciebie.  Druga rękę położyłaś na jego policzku, czując pod palcami krótkie włosy jego zarostu. Zbliżyłaś twarz do niego patrzyliście na siebie chwile. Wasze usta były bardzo blisko siebie, Robb postanowił  zniwelować te odległość. Poczułaś jego ciepłe wargi na swoich, pocałunek był delikatny i krotki. Spuściłaś głowę patrząc na wasze splecione palce.

-Zakochałam się w tobie Lordzie Starka- zaśmiałaś się nieśmiało wtulając się w jego tors.

-Ja w tobie też  Lady Stark- odpowiedział całując twoje czoło.

❤Viserys:

-O co ci znów chodzi- krzykną Viserys.

-Ciągle mi ubliżasz, mógłbyś przynajmniej raz być miły- odpowiedziała takim samym tonem ja on.

-Nie moja wina że nie umiesz nawet własnego konia pilnować-mówił. Szukaliście twojej klaczy, która ja się okazali nie była odpowiednio przywiązana.

- Nie dziwie się ze uciekł też bym od...- I właśnie w tym momencie miałaś dosyć jego slow, na początku pomyślałaś że dobrze by mu zrobił plask w twarz ale tego by się spodziewał i na pewno złapałby twoją rękę zanim zetknęła by się z jego skórą. Wiec uciszyłaś go namiętnym pocałunkiem. Położyłaś rękę na jego karku a następnie przyciągnęłaś do siebie i połączyłaś wasze usta. On położył ręce na twoich biodrach, trwaliście tak przez dłuższą chwilę.

-Nienawidzę gdy tak gadasz, jesteś wtedy nie do zniesienia- powiedziałaś dalej trzymając rękę na jego karku.

-Mogę gadać więcej jeśli wciąż będziesz mnie tak uciszyć- spojrzał ci głęboko w oczy i znów cie pocałował.

❤Tormund:

-Część piękna- powiedział rudzielec obejmując Cię ramieniem.

-Myślałam że będę mogła spokojnie sobie pospacerować- mówiłaś krzyżując ręce na piersiach- ale z Tobą to nie możliwe

-Racja że mną nic nie jest spokojne- zaśmiał się poruszając zabawnie brwiami.

-Ale powiem ci twoje towarzystwo nie jest już takie wkurwiające- stanęła  w miejscu na przeciwko niego, zapatrzona w oczy Tormunda. Za to jego wzrok oblodzi raz po twoich oczach, raz po ustach, a czasami po biuście.

-Widzisz da się ze mną wytrzymać- powiedział przyciągając Cię bliżej siebie. Nie był to pierwszy raz gdy tak robił ale dopiero teraz przeszedł cie dreszcz gdy delikatnie dotkną twojej tali.

-A kobietą potrafię sprawić ogromną przyjemność- szepną ci do ucha, drapiąc twoja skórę swoją brodą. Przez ten gest zrobiło ci się gorąco, Tormund możne i był dość specyficzny ale był też cholernie pociągający. Poczułaś pocałunki pod uchem, potem na policzku. Aż odwróciłaś głowę tak ze wasze usta się dotknęły.

-Wiedziałem że w końcu będziesz miała na mnie ochotę- odpowiedział cwaniacko, przez co twoją twarz pokrył rumieniec.

❤Poldrick:

-Cholerni szpiedzy- powiedziałaś rozglądając się po okolicy. Spacerowaliście po ogrodach.

-Myślałem że nie przeszkadzają ci oni- odpowiedział spokojnym tonem Poldrick.

-Zmieniłam  zdanie- powiedziałaś. Wiedziałaś, że ci szpiedzy donoszą miedzy innymi twojej matce i wiedziałaś że będzie wiedziała o wszystkim co tu się  zdążyć.

-Mam pomysł ale nie wiem czy ci się  spodoba- zatrzymałaś się  patrząc chłopakowi głęboko w oczy.

-Nie powiem ci jeśli nie dowiem się o co chodzi- odpowiedział. Trochę balas się  ale zrobiłaś to czego pragnęłaś od dawna. Nieśmiało zbliżyłaś swoja twarz do niego i pocałowałaś. Chłopak najpierw nie zareagował dopiero po chwili oddal pocałunek przyciągając cie do siebie.

- Już dawno chciałem to zrobić..

- Ja też- przerwałaś mu- No i jeszcze to na pewno wkurzy moja matkę.

❤Gendry:

-Nie powinno Cię tu być- powiedział mężczyzna gdy zobaczył Cię w kuźni. Miałaś na sobie pelerynę z kapturem, który zakrywał twarz.

-Nic mi nie będzie, dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy- powiedziałaś. Stałaś przyparta do zimnej ściany a Gendry patrzył na ciebie ze złością. Czułaś jego zapach, pachniał potem i rozgrzanym metalem. Wielu ludzi powiedziało by że śmierdzi ale ty lubiłaś ten zapach.

-Mówiłem ci nie mieszaj się w to, wiesz co spotkało Lorda Starka..

-On źle postąpił z tą wiedzą, a ty musisz uciekać. Królowa ....

-Coś ty znów wymyśliła- przerwał ci odsuwając się.

-Jesteś synem Roberta Barathona, bękartem ale płynie w tobie królewska krew- po tych słowach mężczyzna odwrócił się w twoją stronę.-Dlatego Namiestnik się Tobą interesował.

-Królowa będzie chciała się ciebie pozbyć- podeszłaś do niego kładąc mu dłonie na karku.-Jeszcze nie wiem dlaczego ale słyszałam jak mówiła że straż musi się pozbyć wszystkich bękartów króla.

-Nie chce Cię stracić- mówiłaś patrząc mu prosto w oczy, mężczyzna powoli zbliżył swoją twarz do swojej i złożył na twoich ustach delikatny pocałunek.

-Kocham cie- powiedział przyciągają cie bliżej siebie. Ty jedynie uśmiechnęłaś się i znów go pocałowałaś. Ten pocałunek był inny bardziej namiętny, pełen pożądania i miłości.

❤Oberyn:
-wyglądasz... przepięknie- powiedział mężczyzna oblizując dolną wargę. Miałaś na sobie dornijska suknie która idealnie podkreślała twoje atuty. Pierwszy raz widziałaś taka iskrę w oczach Oberyna. Mężczyzna podszedł bliżej ciebie, patrząc głęboko w twoje oczy. Poczułaś ręce na swoich biodrach.

-Nie sądziłem że jesteś aż taka piękna- szepnął do twojego ucha co wywołało dreszcze. Przysunęłaś się jeszcze bliżej i położyłam delikatnie rękę na jego torsie. Potem znów spojrzeliście sobie w oczy, przygryzłaś dolna wargę i spuściłaś wzrok a mężczyzna zaśmiał się.

-Jesteś aż taka niewinna czy tylko udajesz- zaśmiał się a potem wbił w twoje usta, całował namiętnie tak że nie mogłaś złapać tchu. Czułaś się cudownie ale nie wiedziałaś dlaczego to zrobił. Odetchnęłaś go delikatnie.

-Oberyn...-  chciałaś mu coś powiedzieć ale nie za bardzo wiedziałaś co.

-Co się  stało malutka?- powiedział obejmując Cię.- Przepraszam... dopiero teraz zacząłem  dostrzegać  jaką  kobietą..

Przerwałaś mu delikatnym pocałunkiem...


______________________________________________

Przepraszam że tak długo nie było rozdziału postaram się to nadrobić. Piszcie jeśli są jakieś błędy szczególnie w imionach albo czymś takim. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro