Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. Wasze pierwsze spotkanie

Kamil Stoch - Kwiaciarnia

Twoją pasją od zawsze była florystyka. Już jako małe dziecko latałaś po ogrodzie zbierając z ogrodu rosnące kwiaty, aby potem ułożony z nich bukiet włożyć do kolorowego wazonu. Może była to nietypowa pasja, ale sprawiała ci przyjemność i to było najważniejsze. Twoim celem było założenie firmy florystycznej, jednak na razie było to dalekie marzenie. Na chwile obecną byłaś przeciętnie zarabiająca studentką szkoły florystycznej pracującą w kwiaciarni kuzynki. Mimo wszystko wierzyłaś, że kiedyś uda ci się spełnić twoje marzenie.

Więc jak mówiłam pracowałaś u swojej kuzynki. Prawie cały tydzień z wyjątkiem weekendów, dzięki twojej kuzynce czas twojej pracy był ruchomy. Wszystko zależało od tego kiedy w danym dniu zaczynałaś zajęcia.

Tego dnia miałaś za zadania zostać w sklepie aż do dwudziestej pierwszej - czyli zamknięcia. Pod wieczór nie było zbyt dużego ruchu, więc znudzona siedziałaś przy kasie czytając jakieś denne czasopismo plotkarskie. Po chwili ku twemu zdziwieniu usłyszałaś znany ci dźwięk dzwonków. Oznaczało to, że ktoś wszedł do kwiaciarni. Uradowana rzuciłaś gazetkę na bok i z szerokim uśmiechem powitałaś klienta.

-Dzień dobry, w czym mogę pomóc?

Szczupły mężczyzna spojrzał na ciebie niepewnie, od razu było widać, że nie ma pojęcia od czego zacząć.

-No cóż. - posłał ci lekki uśmiech. - Potrzebuje jakiegoś ładnego bukietu, niedużego, skromnego w miarę dobrej cenie.

Wreszcie po wielu godzinach siedzenia, wstałaś od kasy i energicznym krokiem podeszłam do bruneta.

-Ciepłe kolory?

-Eee...tak tak, niech będzie. - mężczyzna kiwnął głową.

I rozpoczęłaś prace. Chodziłaś po kwiaciarni niczym zaczarowana, po drodze oczywiście chwytałaś kwiaty i z każdym wyborem pytałaś klienta o zdanie. Na co on odpowiadał kiwnięciem głowy lub zwykłym ,,tak, tak." Ostatecznie wybraliście (a właściwie ty wybrałaś) begonie, tulipany, stokrotki i jakieś liście dla uroku. Podeszłaś do lady i już po chwili zaczęłaś tworzyć bukiet.

-Begonię to śliczne kwiaty, myślę, że pana dziewczyna będzie zachwycona. Sama chciałabym dostać takie od jakiegoś chłopaka. - zaśmiałaś się. - Proszę oto bukiet.

Podałaś brunetowi gotowy bukiet owinięty w szary ozdobnym papierem.

-Właściwie to skoro tak bardzo się pani podobają...to może pani je wziąć. - zaśmiał się nerwowo. - Znaczy zapłacę oczywiście.

Mężczyzna wręczył ci bukiet z powrotem. Zdziwiona spojrzałaś na klienta.

-Jeśli pani ich nie przyjmie to będę zawiedziony.

Przyjęłaś kwiaty.

-Co mi pozostaje? Dziękuje bardzo. - zaśmiałaś się nerwowo - Pierwszy raz zdarzyła mi się taka sytuacja...Ale chwileczkę co z bukietem dla pańskiej dziewczyny?

-Wezmę jednak jedną różę. Tak standardowo. - brunet schował portfel do jednej z kieszeni swoich spodni.

Mężczyzna odebrał różę i skierował się ku wyjściu. Jednak przed samymi drzwiami odwrócił się i powiedział:

-Właściwie to początkowo te kwiaty miały być dla mojej babci. Żadnej dziewczyny. - dodał po chwili po czym opuścił kwiaciarnie. Chciał podkreślić, że jest singlem.

Dawid Kubacki - Na zakupach

Okres świąteczny kojarzony jest z wieloma czynnościami - jedna z nich to właśnie zakupy. Od rana chodziłaś po sklepach, musiałaś kupić dekoracje czy też składniki do potraw świątecznych. Miały to być twoje pierwsze święta w nowym mieszkaniu, dlatego chciałaś zakupić wiele dekoracji. Świąteczna atmosfera musiała być. Gdy patrzyłaś na łańcuchy, których wybór zajął ci bardzo długo - totalnie nie patrzyłaś na swój wózek zakupowego. Gdy już wybrałaś chwyciłaś pierwszy lepszy i pojechałaś dalej.

Gdy miałaś już iść do kasy chciałaś wyjąc portfel z torby, która znajdowała się w wózku. Jednak ku twojemu zdziwieniu torby tam nie było, a zamiast dekoracji, które wybrałaś w wózku leżały 2 litry wódki i jakieś jedzenie. Przeraziłaś się. W sklepie było tak dużo ludzi, że szansa na znalezienie wózka była nie niemożliwe.

Postanowiłaś iść do punktu informacyjnego wyjaśnić sytuacje noi aby pani zajmująca to stanowisko powiedziała przez mikrofon, że poszukujesz swoich rzeczy.

Kobieta w punkcie informacyjnym wybuchnęła głośnym śmiechem, gdy opowiedziałaś jej co się stało.

,,Zajebiście, uważa mnie za debila..." - pomyślałaś.

Pracownica mimo wszystko powiedziała na cały sklep to co miała powiedzieć. Jeśli ktoś ma te torbę miał udać się właśnie do punktu informacji.

Już po dziesięciu minutach pojawił się wysoki blondyn z wózkiem.

-Em Dzień dobry ja z tą torb-

-BOZE KOCHANY TAK! - nawet nie dałaś mu dokończyć. Natychmiast podbiegłaś do wózka i wyjęłaś z niego torbę. Zaczęłaś jej przeszukiwać, jednak nie było telefonu. - Gdzie telefon?

Wycedziłaś.

-Spokojnie. - zaśmiał się. - Tu go mam.

Wyjął telefon z kieszeni po czym podał ci go.

-Dzwonił twój tata, znaczy tak sugeruje po nicku. Nie to, że odebrałem. - zaczął się bronić. - No chyba, że masz jakiegoś innego tatusia.

-Ha ha ha. - zaśmiałaś się ironicznie. - Bardzo śmieszne...W każdym razie dziękuje.

-To co? weź ten wózek, a j- O to chyba moje.

Blondyn podszedł do wózka, który przez przypadek zabrałaś.

-Człowieku, po co ci tyle wódki? - prychnęłaś chwytając za wózek.

-Widać, że abstynentka. - zakpił. - Przecież nie wypije sam dwóch litrów.

Przewróciłaś oczami, miałaś już coś powiedzieć jednak ta sama kobieta z punktu informacji ci przerwała.

-Przepraszam bardzo, ale czy mogą państwo dyskutować w innym miejscu? Zrobiła się mała kolejka.

Obydwoje spojrzeliście za siebie, gdzie znajdował się dosyć długi rządek ludzi.

-No może rzeczywiście...Ale wcale nie jest taka długa.

-Po prostu bądź cicho i chodź. - prychnęłaś.

Obydwoje odeszliście kontynuując konwersacje o alkoholizacji blondyna.

Peter Prevc - Strefa basenów w hotelu

Nie przepadałaś za zimą. Uwielbiałaś prażyć się w słońcu, jeść lody. Po prostu kochałaś klimat wakacji. Dlatego właśnie ferie zimowe spędzałaś w ekskluzywnym hotelu z basenem oraz spa - noi wyciągiem narciarskim, ale ciebie on akurat nie obchodził. Za oknem padał śnieg, a ty zadowolona leżałaś na leżaku przy strefie basenowej. Popijając lemoniadę obserwowałaś grę w siatkówkę czterech chłopaków. Jednak gdy tylko na sekundę odwróciłaś wzrok piłka plażowa , którą grali uderzyła prosto w ciebie. Trzyma przez ciebie lemoniada wylała się na jasnoniebieskie płytki, a ty gniewnym wzrokiem spojrzałaś na grupkę ,,siatkarzy."

-Domen co ty robisz? - Najwyższy z nich wrzasnął. - Przeproś ją.

-Sorry. - rzucił od niechcenia owy Domen.

Wcześniej mówiący brunet tylko prychnął.

Wstałaś z leżaka i chwyciłaś plastikową szklankę. Gdy podniosłaś wzrok z podłogi ku twojemu zdziwieniu zobaczyłaś tego samego wysokiego bruneta, którego kolega walnął cię piłką.

-Jeszcze raz bardzo przepraszam za brata. - Podrapał się po głowie.

,,A więc jednak są braćmi" pomyślałaś.

- Oczywiście odkupie ci napój, cokolwiek to było.

Nie protestowałaś. Skoro mężczyzna sam zaproponował...Czemu by nie skorzystać? W końcu jest ci to winien. Może nie on, a jego brat, ale to nieistotne. Ważne, że będziesz miała co pić.

Wyszliście ze strefy basenów i skierowaliście się w stronę baru. Przez chwile szliście w ciszy jednak po chwalił chłopak postanowił ją przerwać.

-Mój brat po prostu nie umie grać. - zaśmiał się.

-Musze się z tym zgodzić. - spojrzałaś na niego. - Jednak ty grasz naprawdę dobrze. Widziałam waszą grę.

-Obserwowałaś nas? - uśmiechnął się zadziornie.

-Nie musze się tłumaczyć, tym zajmie się mój adwokat. - zażartowałaś.

-Obserwowanie półnagich mężczyzn jest legalne, jednak trochę niepokojące. Wiesz jeden z nich ma 16 lat.

-Czy ty posądzasz mnie o pedofilię? - obydwoje zaśmialiście się. -Spokojnie twojego brata nie tknę.

-On akurat jest już legalny.

Po chwili znaleźliście się przy barze. Peter, bo tak nazywał się mężczyzna kupił ci lemoniadę i razem wróciliście do strefy basenów.

-Słuchaj mam jeszcze jedno pytanie. - Peter stanął przed tobą.

Spojrzałaś na niego wyczekująco.

-Mo-

-Peter chodź tu! Drużyny są nierówne! - jęknął ten sam chłopak - Domen.

-Chyba cię wołają. - spojrzałaś na bruneta. - Do zobaczenia.

Brunet patrzył na ciebie przez chwile w dużym
szoku. Jakby nie był pewny co właśnie usłyszał. Jednak opamiętał się w porę i z uśmiechem rzek:

-Tak, tak...Do zobaczenia.

Domen Prevc - Na nartach z rodziną

Znajomi twoich rodziców zaprosili was na tygodniowy wyjazd na narty. Mieliście zamieszkać razem w domku noi ogólnie spędzać czas razem i poznać się lepiej, w szczególności ty i ich syn, który był w tym samym wieku co ty. Byłoby okej tylko nie umiałaś jeździć na nartach. Twoich rodzice nalegali, abyś wreszcie rozpoczęła naukę jazdy na nartach, jednak ty uparcie stwierdziłaś, że posiedzisz sobie w kawiarni i wypijesz kakao. Oczywiście to nie przeszło - zmusili cię chociaż do snowboardu.

Ze znajomymi rodziców mieliście spotkać się dopiero na kolacji, więc cały dzień mogliście poświecić na jazdę na przecudownym snowboardzie.

-Naprawdę? - zapytałaś z wytrzeszczonymi oczami. - Ja mam stad zjechać?

Twoi rodzice wybuchnęli śmiechem, na co tylko prychnęłaś.

-Na razie musisz tylko zejść na dół. - wydusiła twoja mama.

Wzruszyłaś ramiona i zaczęłaś schodzić z górki z deską w ręce, jednak szłaś zbyt szybko i już po chwili zjechałaś na dół.

Nie uszło ci nie usłyszeć głośnych śmiechów twoich rodziców z góry. Wkurzona wstałaś i podniosłaś deskę.

Na dole czekał na ciebie instruktor, który miał pomoc ci chociaż ruszyć się na desce. Z początku szło ci bardzo źle, co chwila zaliczałaś spotkanie z lodem. Po czasie pół godziny wreszcie zaczęłaś jeździć. Może nie z prędkością światła, ale nie upadałaś co sekundę i to było ważne.

-Dobra dajesz! przejedź ten odcinek. - Twój instruktor wskazał na prosty kawałek toru.

Uczyłaś się jeździć na odcinku przeznaczonym dla dzieci, który był częścią zjazdu ogólnodostępnego, więc praktycznie cały czas ktoś obok ciebie przejeżdżał.

(mam nadzieje, że wiecie o co mi chodzi XD)

Jak kazał instruktor zaczęłaś jechać. Złapałaś równowagę i balansując ciałem zjeżdżałaś na dół. Zachwycona uśmiechnęłaś się - może ten snowboard nie byk taki zły. Zadowolona z siebie miałaś już kończyć, lecz niezapowiedzianie jadący przed tobą chłopak zatrzymał się. Nie zdążyłaś wyhamować i obydwoje wylądowaliście na siatce zabezpieczającej. 

Leżałaś na chłopaku, ten szybko odepchnął cię i gniewnie rzucił:

-Spadaj.

-Po pierwsze nie takim tonem dzieciaku.- prychnęłaś próbując wstać. - Po drugie, kto normalny staje na środku stoku?

Brunet zlustrował cie od góry do dołu.

- Po pierwsze jestem starszy od ciebie. - rzekł lekceważąco.

Zdziwiłaś się, wyglądał bardzo młodo, na pewno nie ma nawet 18 lat. Z resztą...pewnie kłamie, niewychowany gówniarz.

-Po drugie, czy twoja osoba nie zna takiej umiejętności jak wymijanie kogoś?

-Wybacz, że nie potrafię z prędkością światła wyminąć uzależnionego od telefonu gówniarza, który nie umie się zachować i nie zauważa swojej winy.

-Wybacz, że nie potrafię być miłym dla panny ze zbyt wielkim ego.

Tylko spojrzałaś na niego lekceważąco.

-Dobra idę stąd, nie będę zniżać się do twojego poziomu. - przypiął swoje narty i wstał. - Postaraj się nie zabić nikogo.

Prychnął po czym odszedł.

Gdy znalazłaś się obok instruktora, on tylko wybuchnął śmiechem, a ty nadal wkurzona podjęłaś dezycję o zakończeniu wspólnej nauki jazdy na desce, którą zdążyłaś już znienawidzić.

Andreas Wellinger - W Fastfoodzie

Właśnie dzisiaj w ofercie znanego fastfooda pojawiła się twoja ulubiona kanapka. Czekałaś na nią cały rok, więc twoja radość była niedopisania, gdy burger znajdował się tuż przed tobą. Miałaś zamiar przejść do konsumpcji, lecz przeszkodził ci młody blondyn.

-Hej, czy mogę się dosiąść? - zapytał. - Błagam nigdzie nie ma wolnych miejsc...

Miał racja w związku z nową ofertą, były tłumy.

-Jasne, siadaj. - uśmiechnęłaś się jednak chłopak tego nie odwzajemnił. Nawet na ciebie nie spojrzał, usiadł i od razu zaczął jeść. Jadł bardzo szybko, wydawała ci się, że jest zdenerwowany.

Przestałaś lustrować go wzrokiem i również zaczęłaś jeść. Po chwili usłyszałaś jego głos.

-Jak sądzisz uda mi się znaleźć dziewczynę do jutra? - Chłopak skończył jeść kanapkę i przeszedł do jedzenie frytek.

-Chyba nawet głupia nie zgodzi się na związek po paru godzinach. - odpowiedziałaś zgodnie z prawdą.

Blondyn tylko przeklnął pod nosem.

-Uwierz mi nie ma co się spieszyć. - spojrzałaś na niego. - Kiedyś znajdziesz te jedyną.

Uważałaś, że jego reakcja była przesadzona. Musiał być bardzo zdesperowany...

-Co? Nie szukam dziewczyny. - prychnął. - Znaczy w pewnym sensie tak.

Spojrzałaś na niego pytająco.

-Jutro przyjeżdża do mnie mój kuzyn Hans, jest ze Szwajcarii, ale obecnie mieszka w Paryżu. To dwudziestoletni chamski i narcystyczny biznesmen. - na samo imię kuzyna jego twarz zmieniła się w grymas.

-Rozumiem.

Nic nie rozumiałaś.

-To jeszcze nie koniec. - powiedział. - Rozmawiałem z nim wczoraj przez telefon, zaczął opowiadać o swojej dziewczynie. Wkurzyłem się i sam nie wiem dlaczego powiedziałem mu, że mam dziewczynę, która studiuje modę i ma uczulenie na koty....Noi umówiliśmy się na spotkanie w trójkę. Co mam zrobić?

Chłopak schował twarz w dłonie.

-Myśle, że mogę ci pomóc.

-Niby jak?

-Zostanę twoją dziewczyną na jutrzejsze spotkanie. - powiedziałaś jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie. Wtedy nie myślałaś zbytnio o tym co robisz.

Chłopak wytrzeszczył oczy, natychmiast wstał z krzesła i złapał się za głowę.

-Że wcześniej na to nie wpadłem...KOBIETO RATUJESZ MI ŻYCIE! - krzyknął co nie umknęło uwadze ludzi wokół.

Zaśmiałaś się.

-Ciszej, wszyscy się patrzą.

-Słuchaj musze już lecieć, za godzinę mam trening. - szybko wyrzucił papierki po jedzeniu. - Ale tak napisz do mnie na facebooku. Andreas Wellinger. Przez dwa l. Na pewno mnie znajdziesz. Cześć!

I zniknął, a ty wtedy jeszcze nie wiedziałaś co wyniknie z tej znajomości.

Karl Geiger - W Parku

Była piękna pogoda i dlatego właśnie postanowiłaś wybrać się na spacer z psami. Miałaś dwa psy; owczarka niemieckiego i jednego kundelka, którego przygarnęłaś z ulicy. Gdy tylko się ogarnęłaś wyszłaś z domu wraz z pupilami.

Przemierzaliście uliczki Parku dopóki nie zatrzymał was pewien mężczyzna.

-Ale słodkie pieski. - pogłaskał jednego z nich. - Prawie tak jak ich właścicielka.

-Lepszych tekstów nie było? - zapytałaś powstrzymując śmiech.

-Słuchaj ten był najlepszy w porównaniu do innych. - wstał, aby móc spojrzeć ci prosto w oczy.

-No niech ci będzie.

-Może przejdziemy się razem? Chętnie lepiej cię poznam. Jestem Karl.

-[T.I.], z chęcią.

I tak właśnie spędziliście razem popołudnie.

Daniel Andre Tande - Na imprezie

Wraz z twoją przyjaciółką [I.T.P.] wybrałyście się na domówkę do waszego znajomego. Szanujmy się, ciebie do alkoholu nie było ciężko namówić. W bardzo szybkim czasie byłaś bardzo pijana. Od samego początku imprezy załapałaś dobry kontakt z wysokim, przystojnym blondynem - Danielem. Chłopak był przyjacielem gospodarza wcześniej się nie znaliście. On również był w takim stanie jak ty, obydwoje nie ogarnialiście co się dzieje.

-Ja nie jestem pijana! - rzekłaś swoim pijackim tonem. - Jestem trzeźwa.

-Przepraszam bardzo, ale nie wmawiajcie nam alkoholizmu, ponieważ tak nie jest. - Daniel objął cię ramieniem.

[I.T.P] i jacyś inny ludzie wybuchnęli śmiechem na wasze słowa.

-Oni się z nas śmiejąąą...Chodźmy stąd. - Chwyciłaś blondyna za rękę i wyszliście na balkon.

Było już około 23:00, więc wokół panowała ciemność. Oparłaś się o barierkę, a zaraz obok ciebie stanął blondyn.

-Masz bardzoo ładne włosy, wiesz? - zaczął bawić się kosmykami na twojej głowie.

-No wiem wiem, ale pandy są na wyginięciu. I co zrobisz?

-No cudowne włosy!

-Nic nic, ja jestem trzeźwa.

Już nie kontaktowaliście, obydwoje zaczęliście gadać jeszcze większe głupoty niż wcześniej. Trudno było nazwać to słowami, to był zwykły pijacki bełkot. Cały czas się śmialiście. Ten wieczór był cudowny (może przed kacem) choć większości nie pamiętaliście, ale o tym w następnym rozdziale.

Michael Hayboeck - W ośrodku terapeutycznym

Spędzałaś kolejny dzień pracy. Pracowałaś w głównym ośrodku rehabilitacyjnym w Wiedniu. Przebywało tu wiele sportowców oraz celebrytów. Wiedzieli, że tu mogą liczyć na profesjonalną pomoc. W prawdzie ty nie zajmowałaś się wpływowymi gości, gdyż byłaś rehabilitantką dziecięcą. Mimo wszystko lubiłaś swoją pracę i nie żałowałaś braku kontaktu z celebrytami.

-Które piętro?

-Ósme.

Właśnie w tym momencie dzieliłaś przestrzeń windy z Michaelem Hayboeckiem. Nie wiedziałaś zbytnio jakim sportem konkretnie się zajmuje. Twoje koleżanka z pracy w trakcie lunchu zdążyła tylko powiedzieć ci, że sportowiec i do tego ciacho przesiaduje w sali do ćwiczeń. Wszystkie nowe rehabilitantki mało co nie zemdlały na te wiadomość. Po prostu nie przyzwyczaiły się do pracy w tak popularnym miejscu.

-Pracujesz tutaj? - zapytał blondyn. - Pani Doktor [T.N.]

Przeczytał nazwisko z plakietki na twojej koszulce.

-Tak, ortopedia dziecięca. - oznajmiłaś. - Panie Hayboeck.

-Wow. - zmarszczył brwi. - Czyli mnie znasz?

-Moje koleżanki ciągle rozmawiają o przystojnym sportowcu z kontuzją lewego kolana. - spojrzałaś na niego z lekkim uśmiechem. - Radziłabym uważać, pewnie będę chciały pana tu przetrzymać.

Mężczyzna prychnął i z zadziornym uśmieszkiem oznajmił.

-Gdyby pani się mną zajmowała mógłbym zostać tu całą wieczność.

-Musiałby pan mieć 10 lat. Może w innym życiu.

Obydwoje zaśmialiście się. Te przyjemną konwersacje przerwał nagły huk. Winda zatrzymała się. Przerażona zaczęłaś klikać przycisk, który miał przywołać pomoc , jednak i tak owa pomoc przyszłaby dopiero za parę godzin.

-No cóż pani doktor. - mężczyzna uśmiechnął się zadziornie. - Wyglada na to, że będziemy mieli wystarczająco dużo czasu, aby lepiej się poznać.

Gregor Schlierenzauer - Przed konkursem

Jako siostra Dawida Kubackiego byłaś prawie na każdym konkursie, więc i tym razem się pojawiałaś.

Rozmawiałaś przed konkursem z polakami. Chciałaś życzyć im powodzenia, twój brat miał duże szanse na podium w pucharze świata. Trzymałaś za niego kciuki z całego serca.

-Chłopaki dajcie z siebie wszystko. - uśmiechnęłaś się. - Trzymam za was kciuki...Noi za dobre wiatry.

Dodałaś.

Mężczyźni zaśmiali się.

-Wydaje mi się, że kciuki nic nie dadzą jeśli chodzi o wiatr. - stwierdził Maciek. - Tu definitywnie trzeba kogoś przekupić.

Wszyscy wybuchnęliście głośnym śmiechem, tak głośnym, że nawet stojący po drugiej stronie Austriacy zwrócili na was uwagę. I właśnie wtedy nawiązałaś kontakt wzrokowy z Gregorem Schlierenzauerem. Wpatrywaliście się w siebie przez pare sekund. Mężczyzna uśmiechnął się do ciebie jednak gdy tylko zdałaś sobie z tego sprawę zawstydzona natychmiast odwróciłaś wzrok.

Dawid zauważył twoją reakcje i odwrócił
się w stronę w którą jeszcze przed chwilą patrzyłaś, chciał zobaczyć co wywołało zmieszanie na twojej twarzy.

-Serio Austriacy? - prychnął.

Już miałaś się tłumaczyć, ale wyprzedził cię ktoś inny.

-Dawid patrz jaki pokemon! - Piotrek krzyknął. - Łap go, a nie jacyś Austriacy hehehehe.

I ponownie wszyscy wybuchnęliście śmiechem. A ty dyskretnie zerkałaś czy austriacki skoczek nadal na ciebie patrzy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro