Jestem...
"Pokój jest pusty. Pusty jak humor osoby, która w nim siedzi. Nikogo oprócz mnie tu nie ma i wiecie co? Czasem tak trzeba.
Przepraszam. Nawet nie padło przywitanie... Także hej! Jestem...
W sumie nie. Nie powiem wam. Nie teraz.
Czy wiem co się dalej stanie? Nikt tego nie wie, ale... Dopadła mnie myśl, iż zapisywanie tego co się wokół mojej osoby dzieje jest jak najbardziej potrzebne.
I nie, nie jestem osobą nawiedzoną. Nikt mi z Nieba nie powiedział "Od dziś zapisuj wszystko co się dzieje w twoim życiu".
Jednak... Coś mnie pchnęło do tego, by to zrobić. Więc co się pisze, gdy prowadzi się pamiętnik?
Moja młodsza siostra zawsze na początku pisze datę. Cholera! Nawet pamiętnika prowadzić nie umiem.
Tak więc dziś jest dwunasty marca, i to wcale nie tak, że data sprawdzona została przeze mnie w telefonie. Szczerze... Czas mi okropnie szybko leci. Jest niedziela, a dopiero co wszyscy cieszyli się z rozpoczęcia weekendu...
Właśnie. Wszyscy się cieszyliśmy razem. Więc jak to się stało, że każdą kolejną sekundę spędzam samotnie...?
Czy chcę wam opowiadać co się działo przez ostatni tydzień? Pewnie z czasem i tak się dowiecie, a mi naprawdę nie chcę się wracać do zdarzeń z niedawnych dni. Na pewno nie dziś. Na pewno nie teraz."
Od pisania oderwało mnie drapanie do drzwi i ciche miauczenie. Powietrze uleciało z moich płuc, po czym moje ciało się podniosło, by otworzyć drzwi nieswornemu kociakowi. Majestat kociego ideału stał tuż przede mną.
- Zapraszam Pana Narena. - Słowa te wyszły z moich ust z lekką gracją.
Kot cicho prychnął i wszedł do mego pokoju. Rudy książę od razu skierował się w stronę łóżka. Wskoczył na nie i... poszedł spać. Cały Naren.
Z dołu dało się słyszeć kobiecy głos. Czyli już wróciła...
Dobrze, że gada przez telefon. Nie mam zamiaru z nią rozmawiać.
Tak więc drzwi zostały przeze mnie zamknięte, a ciało poprowadzone z powrotem do łóżka.
Prawa dłoń pomknęła ku zeszytowi, a lewa ku długopisowi. Tak, należę do leworęcznych.
"Zmieniając temat... Tak naprawdę nie wiem o czym na razie pisać.
Próbuję zapomnieć o matce, która jest na dole, więc pewnie zapiszę tu na razie pełno głupot, by zająć myśli.
Chcecie poznać moją jaskinię?
I tak nikt tego pewnie nie przeczyta... Ale co mi szkodzi?
Moja "Jaskinia Batmana" jest... klimatyczna. Ściany są fioletowe, podłoga szwedzka jest siwa, a sufit jak sufit - po prostu biały.
Do mojego pokoju wchodzi się poprzez białe, drewniane drzwi. Tuż za nimi, na ścianie po prawo jest sporych rozmiarów tablica korkowa. Mam tam zapisane pomysły na różne projekty, co muszę zrobić, mam też parę zdjęć z przyjaciółmi i moją dziewczyną... Ehh... I znów wracamy na złe tory. To historia na inną okazję.
Wracając do pokoju. Nad tablicą korkową są korowe światełka świąteczne. Święta mogły by być u mnie całym rokiem! Tylko... Jakby było można to zmienić... to nie były by one spędzane przeze mnie z moją rodziną. No chyba, że z samą babcią i siostrą.
Na przeciwko drzwi mam biurko. Białe, spotych rozmiarów, gdyż często robię parę rzeczy na raz i zwyczajnie potrzebuję miejsca. Po lewo od biurka jest biała komoda z czterema pojemnymi szufladami, a jeszcze dalej na lewo jest mała czarna szafka nocna, na której zazwyczaj mam telefon, klucze i wodę.
Na samym końcu pokoju jest parapetowe łóżko. Kocham być blisko okna i bardzo zależało mi na takim łóżku. Nawet nie wiecie jak przyjemnie jest, gdy idąc spać głaszczecie kota i patrzycie w gwiazdy..."
- Żyjesz czy mam ci już zamawiać trumnę? - Czyli jednak weszła.
- Hej mamo.
Mój wzrok nawet lekko nie skierował się w jej stronę.
Ona zaś podeszła parę kroków bliżej.
- Co ty tam piszesz, co? - Spytała.
- Piosenkę. Nic nowego.
- Mogę zerknąć?
Mówiąc to wyciągnęła dłoń w stronę zeszytu. Moje ciało automatycznie zareagowało i odsunęło się najdalej jak mogło.
- Jak skończę. - Wypłynęło cicho z moich ust.
Wiedziała, że tego nie lubię. Doskonale wie, że nie chcę by ktokolwiek dotykał moje rzeczy bez pozwolenia. Ale to moja matka... Ona ma "swoje matczyne prawa".
Wokół nas zawisła cisza. Nawet książę Naren podniósł łepek lustrując tę okropną atmosferę między nami.
Już długo się nie dogadywaliśmy. Mimo to, udawała, że problemu nie ma i że może robić co jej się żywnie podoba.
- Twój ojciec i Emily wracają wieczorem. - Rzuciła, po czym dość szybkim krokiem wyszła z pokoju.
Jej mina mówiła to co zawsze: "Nie to nie. Jeszcze przyjdziesz do matki w łachę". Jednak odpowiedź w mojej głowie także była niezmienna "Uwierz mi, że nie przyjdę".
Zdecydowanie moim ulubionym rodzicem był tata. Ja wiem, nie powinno się faworyzować żadnego z rodziców, ale... Ojciec mnie rozumie. Jest też lepszy dla Emily. Nie jest idealny, ale matka tym bardziej.
Tak więc informacja, że on i moja siostra wracają wieczorem trochę poprawiła mi humor. Nie oznacza to jednak, że dzięki nim wszystkie problemy znikną, a szkoda...
"Wiem, że nie czekaliście, ani nie widzieliście sytuacji, ale przepraszam, że musieliście "czekać". Matka wpadła do pokoju niczym bomba, ale nie taka groźna bomba. Bardziej bomba, która zaraz ma wybuchnąć, boisz się co się stanie jak jednak wybuchnie, a jak już to zrobi to jest tylko huk i lekki zapach kwiatków.
Jeszcze dokończę tylko opis pokoju i kończę dzisiejsze marudzenie. Znaczy... Tak sądzę.
Tuż na przeciwko mojego łóżka jest spory telewizor z internetem, zawieszony na ścianie. Po lewo od niego i tym samym prawie tuż obok drzwi jest wielka, biała szafo-garderoba. W środku jest tak wiele ubrań, że nawet nie wiem jak określić mój styl ubierania czy jakiego koloru jest najwięcej, ale to chyba nie istotne. W rogu pokoju, między łóżkiem i telewizorem mam stojące lustro mojego wzrostu, a chyba nawet trochę większe. Tuż obok niego mam jeszcze moją gitarę akustyczną. Tak, gram, i to chyba nawet całkiem nieźle. W szafie mam także gitarę elektryczną i klawisze. Bardzo lubię muzykę i... To chyba najlepsza rzecz w moim życiu."
Pewnie to zabrzmiało... tragicznie w stosunku do relacji międzyludzkich, ale naprawdę największą więź mam z muzyką. Szkoda, że nie można wyjść za gitarę czy coś... A może po prostu jeszcze nie trafiła mi się odpowiednia osoba? To bardzo możliwe... Zachowanie mojej dziewczyny w ciągu ostatnich dni bardzo mnie utrzymuje w przekonaniu, że to powinno się skończyć.
Jednak gadanie gadaniem, a czyny czynami. Trzeba by było w końcu wziąć się w garść i powiedzieć jej jedno zrozumiałe, krótkie "Stop". Jednak to nie za dobre myśli na dzisiaj... Nadal mam weekend, niech mój mózg odpocznie przed jutrem.
Moje dłonie zamknęły zeszyt pozostawiając w nim długopis. W tym miejscu, w którym zapisane zostało ostatnie zdanie.
Moje ciało zwróciło się w stronę biurka, podniosło się i odłożyło na nie zeszyt wraz z długopisem.
Mój wzrok powędrował na mojego kota.
- Masz dziś ochotę mnie posłuchać czy wracasz na dół? - Zapytałem.
Kapryśny książę dziś jednak był potulny. Wraz ze mną miał niezbyt dobre podejście do mej rodzicielki, więc z jego oczu można było wyczytać "Możesz nawet drzeć ryja, ale nie zostawiaj mnie z tą kobietą. Nie mam nerw na irytujące osoby".
Tak więc moja osoba pomknęła dość szybkim krokiem z powrotem w stronę łóżka, przy którym znajdowała się moja gitara akustyczna imieniem Hebe. Tak, nazywam niektóre rzeczy, ale tylko te bardzo ważne. Olive to potępia. Ehh... W jak to się stało, że jesteśmy razem? Aj, znów wracasz do złych myśli!
Moja ręka sama złapała za gitarę, a po chwili zaczęła szarpać struny tworząc dźwięki poszczególnych akordów. W mojej głowie zaczęły się odsuwać szuflady do poszczególnych piosenek, aż w końcu znaleziona została ta, której melodia wybrzmiewała z gitary. Mój cichy śpiew zaczął unosić się w pokoju. W mym prawie zawsze pustym pokoju.
Pustka mojego pokoju nie oznacza tego, że nikt w nim nie siedzi. Znaczy... To też, ale główny powód tej pustki w przestrzeni to pustka we mnie. Tak. Na pewno nie znam słowa "miłość", a bardziej zapomniane zostało przeze mnie jego znaczenie.
Nie czuję już tego do Olive. Stała się zimna, materialna. A może zawsze taka była...? Pewnie tak. Bardzo możliwe, że kontrolę nade mną przejęło zauroczenie.
Nie czuję miłości do rodziców. Matki nie mogę znieść, a co do ojca... Po prostu jest lepszy od niej, ale nie wielbię go czy coś takiego.
Emily... Ona chyba jest najbliższa otworzeniu kłódki z napisem "miłość" w moim sercu. Mimo, że czasem zachowuję się okropnie, jakby we mnie nie było zupełnie niczego to ona i tak stara się zrobić wszystko, by było lepiej.
Wiele osób narzeka na swoje rodzeństwo, ale gdyby we mnie była choć szczypta wiary w Boga, bogów greckich, Buddę czy kogokolwiek to pierwsze co by ode mnie usłyszeli to podziękowania za Emily. No... I za Narena też.
W tej chwili do moich uszu dotarł refren piosenki "Black Roses" Pana Missio i już wszystko stało się jasne. Nigdy nie było mi dane prowadzić pamiętnik. Nigdy nie było takiej potrzeby, by go mieć.
A więc to wszystko... to był tylko sen.
Szkoda, że taki realny...
--Howdy hey! Odżywam! (tak sądzę...)
Dawno nic nie pisałam. Spowodowane to było brakiem weny, czasu i chęci do czegokolwiek, ale niedawno wpadłam na parę pomysłów, a więc oto jest! Nowa książka! Mam nadzieję, że w końcu to będzie pierwsza, którą dokończę ayyy
W międzyczasie będę pisała też inne książki na tym koncie, także no
Mam nadzieję, że pierwszy rozdział mojej "Preferencji" nie był zbyt nudny. Wszystko dopiero rozkręca się po czasie i zamysł książki raczej ma potencjał =w=
Także bedę się starać, by książka się podobała! Widzimy się w kolejnych rozdziałach!--
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro