41. "Jest szansa?"
Zgodnie z prośbą Victora, spotkanie Rady odbyło się dokładnie tydzień po przemianie Maureen w wampira półkrwi.
W sali konferencyjnej znajdowało się dziewięć osób, które wampir doskonale znał. Spoglądał na każdego z nich z osobna, gdy witali się ze sobą, a następnie zajmowali wyznaczone im miejsca. Ze względu na ostatnie wydarzenia i niecodzienność, którym było wezwanie Victora, każdy pojawił się osobiście w ich angielskiej siedzibie. Wyższy odpowiadał krótko na uprzejmości. Nikt nie dziwił mu się jednak i nie dopytywał, każdy zakładał po prostu, że w ten sposób rozpacza po stracie swojej żywicielki. Plotki rozeszły się już po całym społeczeństwie wampirów, że jego reakcja na fakt, że dziewczyna została zaatakowana, wykraczała poza tą właściwą dla zwykłego pana, a przypominała znacznie bardziej reakcję kochanka.
Członkowie Rady spoglądali na niego z zaciekawieniem, gdy nie odzywał się dłuższą chwilę, zbierając myśli. Jako osoba wzywająca do spotkania, miał obowiązek rozpocząć to posiedzenie. W końcu wstał i odmówił formułkę, którą musiał, witając wszystkich, lecz zaraz później znów zamilknął.
— Postanowiłem, że zamierzam zrezygnować ze swojej pozycji.
Słowa, które wypowiedział w końcu, przerywając swoje milczenie, były zaskoczeniem dla wszystkich, wliczając w to samego je wypowiadającego. Każdy wiedział, że poświęcił wiele, by dojść do władzy, a także najzwyklej w świecie ją uwielbiał. W tamtej chwili nikt nie potrafił dojść do logicznego wyjaśnienia jego decyzji. Spoglądali na niego jak na intruza, który przejął ciało znanego im kiedyś Wyższego.
— Victorze, jesteś tego pewien? — zapytał Raphael. On wiedział lepiej niż ktokolwiek z nich, że w normalnych okolicznościach jego brat by nigdy tego nie zrobił. — Zdajesz sobie sprawę z tego, że nasze zasady zabraniają osobie, która raz zrezygnowała na ponowne objęcie stanowiska?
— Tak — potwierdził krótko, nie zamierzając wdawać się w dyskusje. — Chcę, żeby wśród Wyższych zostało przeprowadzone głosowanie, który z moich synów, wnuków lub prawnuków jest odpowiedni na przejęcie stanowiska.
— Musisz nam wybaczyć dociekliwość, panie, ale to chyba naturalne, że nie pozwolimy ci odejść bez poznania powodów tak radykalnej decyzji — odezwał się jeden z Radnych, a wszyscy inni, łącznie z braćmi Victora, przytaknęli zgodnie.
— Maureen? — zadał znów pytanie Raphael, gdy August nie mówił znów nic przez chwilę.
Victor przytaknął spokojnie. Nie było powodu, aby dłużej trzymać ich w niepewności.
— Czy jej utrata była aż tak bolesna? — kontynuował najmłodszy z braci, spoglądając na starszego ze szczerym współczuciem.
— Nie chodzi o to, że ją straciłem. — Wziął długi i głęboki wdech. — Chodzi o to, że zrobiłem coś zabronionego, by ją uratować.
— Nie chcesz chyba powiedzieć, panie — zaczął niepewnie inny Radny — że pozwoliłeś jej się przemienić.
Victor spojrzał temu Wyższemu w oczy i ponownie przytaknął bardzo spokojnie. Gdy tylko Radni zrozumieli, co zrobił, zaczęli na głos wyrażać swoje opinie:
— Nie możemy pozwolić jej żyć.
— To ogromne zagrożenie dla nas wszystkich.
— Powinieneś doskonale rozumieć, panie, że ona nie zostanie sobą na długo.
— Victorze, co ci przyszło do głowy? — dopytywał Raphael, nie dowierzając. — Rozumiem, że to niewinny człowiek, który prawie stracił życie przez nasze problemy, ale to nie zmienia faktu, że nie możemy na to pozwolić.
— Jestem w stanie udowodnić, że dziewczyna nie stwarza zagrożenia. Jesteśmy jej winni tę szansę.
— Bracie, naprawdę rozumiem twój gniew, zarówno ja, Julius jak i wielu innych straciliśmy kogoś tego dnia. Mimo wszystko nie możemy jej odpuścić...
— Jak to udowodnisz? — włączył się do rozmowy cichy do tej pory najstarszy z braci.
— Maureen jest przemieniona już tydzień. Nie będę ukrywać, że wciąż wymaga wiele pracy pod względem samokontroli, jednak nie zachowuje się jak normalny wampir półkrwi. Co najważniejsze, do tej pory nie zaatakowała ani jednego człowieka lub zwierzęcia, choć znajdowała się w ich otoczeniu. Gwarantuję na swoje własne imię, które, mam nadzieję, posiada w waszych oczach jakąś wartość, że potrafię utrzymać jej żądzę pod kontrolą. Jeśli jest to konieczne, dziewczyna stawi się tutaj przed wami i udowodni, że to, co mówię, jest prawdą.
Wszyscy ucichli na moment, próbując przyjąć do wiadomości, co Victor właśnie powiedział. Kłóciło się to ze wszystkim, co do tej pory wiedzieli o własnym gatunku.
— Pragnąłbym, żebyście wzięli pod uwagę wyjątkową sytuację, w której się znaleźliśmy, a także ile żyć zostało już straconych przez ten incydent. Ponownie gwarantuję, że odsunę się na jakiś czas z życia naszej społeczności i wyjadę w wysokie góry, by ukryć dziewczynę, nim będę jej stuprocentowo pewny.
— Mam jeszcze jedno pytanie — oznajmił Raphael. Victor skinął głową, dając mu znać, że słucha. — Skoro nie ludzką i nie zwierzęcą krwią zaspokaja swoje pragnienie, czym ją żywisz?
— Swoją własną.
Jego słowa po raz kolejny wywołały falę zdezorientowanych spojrzeń wymienianych między Wyższymi znajdującymi się w pokoju. Zszokował ich wszystkich i nie zamierzali wcale tego faktu ukrywać. Każdy z nich zastanawiał się, co nowe informacje oznaczają dla całego świata wampirów, jeśli są prawdziwe. Większość z nich była jednak przekonana, że Victor zupełnie stracił rozum utratą dziewczyny.
— Dziękuję wam, że mnie wysłuchaliście. — Victor wstał, uważając, że powiedział już wystarczająco. — Rozumiem, że posiedzenie będzie dotyczyć mnie, zatem nie powinienem brać w nim udziału. Będę oczekiwał oficjalnych postanowień Rady w zaciszu swojej posiadłości.
***
Maureen czekała na niego, nerwowo chodząc po całym salonie. Cały ten tydzień pracowała ciężko nad samokontrolą. Wiedziała jednak, że brakowało jej wiele czasu, nim będzie mogła być za siebie pewna. Miała jedynie nadzieję, że te obecne umiejętności wystarczą, by sprostać jakiejkolwiek próbie, którą przygotowała dla niej Rada. Przygryzła wargę. Nie mogła mieć nawet pewności, że dostanie szansę, aby się wykazać.
Poczuła zapach zbliżającego się wampira. Przez te kilka dni nauczyła się jeszcze lepiej wykorzystywać swoje wyostrzone zmysły. Rozpoznawała już zapach Victora kilkadziesiąt metrów przed tym, jak znajdował się przy niej. Wiedząc to, musiała przyznać mu rację, że zostawienie jej samej w tamtym hotelu rzeczywiście mogło być lepszą z opcji. Nie miała więc już do niego żalu, że tak postąpił. Jego zapach rzeczywiście był wyjątkowy i łatwo wyczuwalny.
Nie minęło długo, aż wampir pojawił się przy niej. Nie marnowała czasu, tylko spojrzała mu w oczy wyczekująco.
— Nie wiem — odpowiedział na jej niezadane pytanie. — Musimy czekać.
Ta informacja nie zadowoliła jej ani trochę. Wolałaby oczywiście mieć to już wszystko za sobą. Jeszcze mocniej zacisnęła zęby na wardze, a dopiero chwilę potem zorientowała się, że przegryzła ją do krwi. Przeklęła cicho pod nosem swój brak kontroli tej nowej siły.
— Ale na pewno masz jakieś przypuszczenia — mruknęła, próbując zatamować dłonią płynącą z wargi krew. — Jest szansa?
— Szansa jest zawsze. — Wyciągnął swój sztylet, zrobił małą ranę na czubku kciuka i wsadził go dziewczynie do ust, by zlizała wypływającą krew. — Pozostaje nam się zastanawiać jak duża.
Rozcięta skóra dziewczyny zagoiła się natychmiast, a ona wydawała się rozluźnić odrobinę, ssąc krew Wyższego.
— Użyj na mnie dziś swoich mocy, proszę — szepnęła błagalnie. — Naprawdę nie chcę się obudzić szybciej niż to absolutnie konieczne.
— To dobry pomysł, żeby iść już odpoczywać. Przede wszystkim musisz być jutro spokojna.
Wampir chwycił dłoń Maureen, widząc odrobinę zawahania, które pojawiło się nagle w jej oczach. Zaprowadził ją do swojej sypialni, gdzie najpierw zostawił ją na chwilę samą w łazience, by mogła się przygotować do spania, a później pomógł jej wygodnie ułożyć się obok, przykrywając ją starannie kołdrą.
— Dziękuję ci — powiedziała czule, układając się wygodnie na boku. — Naprawdę nie chciałam wtedy umierać. Dziękuję, że teraz próbujesz o mnie walczyć.
— Miałaś iść spać — skarcił ją.
— Musisz się w końcu nauczyć przyjmować czyjąś szczerą wdzięczność, wiesz? Nie pozwolę ci spędzić drugich dwóch tysięcy lat, chowając się ciągle za tą maską.
— Och, więc nie zamierzasz mnie zostawiać? — Pochylił się, by kolejne pytanie wyszeptać wprost do jej ucha. — Czy mogę innym mówić, że oficjalnie znalazłem sobie dziewczynę?
— Uważaj, bo się rozmyślę — stwierdziła zadziornie, nie potrafiąc się jednak powstrzymać przed złożeniem delikatnego pocałunku na jego policzku, nim odwróciła się do niego plecami i z uśmiechem na ustach poszła spać.
(1309 słów)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro