Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

37. "Nie wygląda, jakby chciała umierać"

    Wampir zbiegł na dół po schodach. Wybiegł na zewnątrz i udał się w stronę otaczającego posiadłość lasu. Czuł, jak wypełniające go zdenerwowanie powoli przejmuje kontrolę i nie mógł na to pozwolić w obecności innych. Spojrzał nienawistnie na przebijający się przez drzewa księżyc. Uważał, że jego astralny towarzysz miał teraz niesamowite szczęście, że znajdował się tak daleko. Wampir nie rozumiał, jak mogło się to stać. Dlaczego on spoglądał na wszystko z góry i nie zareagował, gdy pierwsza ważna dla niego osoba od setek lat została niesprawiedliwie pozbawiona szansy na dalsze życie?

    Zacisnął dłoń w pięść i z całej siły uderzył w jedno z drzew. Było dość wysokie, lecz chude, więc złamało się pod wpływem tego ciosu i zaczęło z hukiem uderzać w inne drzewa. Oddychał szybko i głośno. Choć nie musiał tego robić, emocje wzięły górę i kierowały obecnie jego ciałem, sprawiając, że był znacznie bardziej ludzki.

    Zadarł głowę w górę i poczuł na swoich policzkach łzy. Gapiąc się tak w księżyc, zrozumiał. Prawda uderzyła go nagle i spowodowała, że zaśmiał się gorzko. Nie było żadnego towarzysza w niebie, który by z nim rozmawiał. Księżyc to tylko wyjątkowo duży zawieszony w kosmosie kamień. Wszystkie te myśli, wyrzuty sumienia, niepewność, to wszystko świadomość wampira. Był tak samo emocjonalny jak ludzie, których miał za tak słabych i niedoskonałych. Kłamał na prawo i lewo, każdemu jak popadnie, ale największe kłamstwa mówił samemu sobie.

   — Panie. — Usłyszał za sobą głos Michaela.

    Odwrócił się w jego stronę i spojrzał na niego spod byka. Wyższy naprawdę nie wiedział, kiedy odpuścić. To cecha, którą jednocześnie w nim podziwiał i której nienawidził, zależnie od sytuacji.

    — Wolałbym być teraz sam — wysyczał. Jego dłonie znów zacisnęły się w pięści, ostrzegając jakby towarzysza, że powinien się wycofać.

    — Domyślam się, ale jest coś, co czuję się winny ci powiedzieć. — Zrobił kolejne dwa kroki w jego stronę. — Ale to pewnie sprawi, że będziemy mieć obaj problemy z prawem.

    — To może poczekać — nalegał Victor.

    — Wydaje mi się, że możemy pomóc Maureen — stwierdził Michael, wiedząc, że innymi słowami do niego nie dotrze.

    Wzrok Victora złagodniał chwilowo. Ta możliwość zmieniła całkiem jego nastawienie, ale stało się tak tylko na ułamek sekundy. Gniew powrócił dwukrotnie, gdy zdał sobie sprawę z faktu, że Michael najpewniej go okłamuje, próbując wykorzystać ten wrażliwy stan, w którym się znalazł.

    — Co masz na myśli? — wycedził, mówiąc głosem niemal tak gardłowym i zachrypniętym jak jego wilcza postać.

    — Wiesz, że od zawsze fascynowała mnie psychologia — rozpoczął swoją opowieść naukowiec. — Oczywiście, całe ciało osoby jest równie ciekawe, ale mózg to coś, z czym nic nie może się równać — kontynuował, ale widząc zniecierpliwione wywrócenie oczami Victora, postanowił znacznie przyspieszyć. — Wy, Rada, zdecydowanie za szybko spisaliście wampiry półkrwi na straty. Nie potrafiłem się pogodzić z faktem, że nie znamy sposobu na zapobiegnięcie utraty zmysłów po przemianie, więc zacząłem przeprowadzać własne, nieco nielegalne — uśmiechnął się niewinnie — eksperymenty, tworząc wampiry próbne i karmiąc je na kilka innych sposobów.

    — Takie eksperymenty robione były już lata temu, Michaelu — przypomniał mu Victor. Był bardzo bliski rzucenia się na mężczyznę z pięściami za marnowanie jego czasu. — Ty przecież powinieneś o tym wiedzieć najlepiej, bo brałeś w nich udział.

    — Wiem, ale zakazaliście ich, nim miałem szansę spróbować wszystkich możliwości.

    — Przejdź do rzeczy — pospieszył go Victor.

    — My, Wyższe, zawsze byłyśmy zbyt samolubne, aby spróbować tego, co miałyśmy najbliżej, naszej własnej krwi. — Michael stuknął palcami w swój nadgarstek. — Minęło osiem lat, a wampir półkrwi karmiony w ten sposób wciąż zachowuje rozum, posiada wcześniejsze wspomnienia i po odpowiednim treningu pozostaje spokojny nawet wśród grupy ludzi — podzielił się wynikami swoich testów.

    Victor nie wierzył w to, co słyszał. Zastanawiał się, który z nich był bardziej szalony, Michael, że próbował wmówić mu coś tak niemożliwego, a może on sam, bo w głębi duszy bardzo pragnął ufać, że nie został okłamany.

    — To przecież takie logiczne. — Zaśmiał się gorzko Michael. — W końcu to nasza krew jest tym, co kończy przemianę. Zastanawiam się, czy są gdzieś żyjące w spokoju wampiry półkrwi, a my o tym nawet nie wiemy, bo każdy, kto to zauważył, był zbyt przestraszony konsekwencjami, aby o tym powiedzieć Radzie. To niemożliwe, aby nikt nigdy nie spróbował.

    — Powtarzałeś tę próbę? — dopytał Victor, nie zamierzając rozwodzić się nad powodami tak późnego odkrycia.

    — Dokładnie siedem razy — potwierdził naukowiec. — Chciałem się upewnić, że to nie przypadek, a może raczej nie cud, że tamten przeżył. Udawało mi się jednak za każdym razem z tak samo zadowalającymi skutkami. — Uśmiechnął się zadowolony ze swoich wyników.

    August się nie odzywał. Nie było chyba nic logicznego, co mógłby w tej sytuacji powiedzieć.

    — Wiem, że nawet ty, panie, nie unikniesz kary za złamanie prawa w ten sposób. Uważam cię jednak za swojego przyjaciela i czułbym się okropnie, gdybym cię nie poinformował o takiej możliwości.

    — Ona nie chce mnie nawet widzieć — mruknął, przypominając sobie odrazę, z którą spoglądała na niego ostatnio Maureen. — Nie ma szans, żeby była zadowolona wizją spędzenia całej wieczności przyssana do mojej krwi, zupełnie od niej zależna.

    — Porozmawiam z nią w twoim imieniu — zaoferował Michael. — Wyjaśnię wszystko tak, jak zrobiłem to tobie, panie. Jestem pewien, że się zgodzi. Nie wygląda, jakby chciała umierać.

    — Kto by chciał? — Prychnął gorzko Victor. — Ludzie są przecież specjalnie skonstruowani tak, żeby bali się śmierci, bo ich życie jest tak krótkie i kruche. — Bardzo chciał mówić ogólnie, ale prędko stało się to oczywiste, że miał kogoś konkretnego na myśli. Westchnął. Nie było sensu już niczego przed nikim ukrywać. — Mogłem ją zostawić samą, to od początku nie była dziewczyna dla mnie.

    — Wyrzuty sumienia u pana Victora Augusta? Naprawdę musisz ją kochać, panie. — Victor zgromił Michaela wzrokiem za ton, z którym wypowiedział to zdanie. Iskierki nadziei w jego oczach powiedziały im obu jednak wszystko, co musieli wiedzieć. — Zrobię, co w mojej mocy, aby ją przekonać.

***

    — Więc jest duża szansa, że pijąc krew Victora, mogłabyś żyć świadomie jako wampir półkrwi — zakończył swój wykład Michael.

    Maureen spoglądała na niego niepewnie. Dopiero przed chwilą Keira wyszła z jej pokoju, a już kolejna osoba zalewała ją lawiną nowych informacji. Chciała przede wszystkim odpocząć, a nie dowiadywać się, że najprawdopodobniej stanie się wkrótce kolejnym z królików doświadczalnych Michaela.

    — Jak duża szansa? — zapytała sceptycznie.

    — Sto procent — uśmiechnął się Michael — ale, aby być z tobą w pełni szczerym, muszę przyznać, że siedem obiektów testowych to niewiele.

    — Na jak długo? — dopytywała.

    — Tego nie wiem — przyznał Wyższy. — Najstarszy z nich żyje już ósmy rok — dodał, a jego ton sugerował, że to coś bardzo optymistycznego.

    — Więc może być tak, że po dziesięciu mi odbije — ostudziła jego zapał Maureen.

    — Może — mruknął niezadowolony kierunkiem, w którym zmierzała ta rozmowa.

    — Wybacz mi... — szepnęła, dostrzegając to niezadowolenie. — Rozumiem, że powinnam się cieszyć, ale mnie to na razie jedynie przeraża.

    — Co dokładnie cię przeraża? Postaram się cię uspokoić — zaoferował. W głębi duszy już żałował, że postanowił odbyć tę rozmowę za Victora.

    — Zmiana gatunku...

    — Nie odczujesz zmian — zatrzymał się na chwilę — jakoś bardzo dotkliwie. Pragnienie zastąpi po prostu głód, ciało stanie się bardziej wydajne, zyskasz nieśmiertelność.

    Dziewczyna nie zamierzała wdawać się z nim nawet w dyskusję, że żadna z rzeczy, które wymienia, nie są takie proste i nieszkodliwe. Ten specjalista od ludzi był okropnie od nich oderwany.

    — To jest nielegalne — podała inny argument przeciw.

    — Większość moich badań jest, a mimo to stoję tu przed tobą w jednym kawałku. — Michael nastroszył się jak paw, mówiąc to. — Victor nie ma stu lat, wie, jak obejść prawo.

    Znów powstrzymała pragnienie rozmowy na temat tego, czy posiadanie stu lat to tak mało.

    — Nie wiadomo, czy zadziała, a jeśli tak, to na jak długo — kontynuowała po prostu.

    — Ze źródeł, które są dostępne, wynika, że jest sto procent szans, że zadziała. — Naukowiec zdecydowanie był dobry w przedstawianiu wyników swoich badań w sposób, jaki obecnie był dla niego wygodny. — Jeśli nie będzie trwałym rozwiązaniem, wydłuży twoje życie co najmniej o kilka lat.

    — Dziękuję, że chce mi pan pomóc. — Uśmiechnęła się blado dziewczyna. — Mimo wszystko nie jestem pewna, czy to dobry pomysł.

    — Martwię się też o Victora. — Michael westchnął, spoglądając na nią uważnie. Choć nie miał pojęcia, co August widział w tej małej dziewczynce, nie zamierzał tego kwestionować. — Jeśli nie chcesz tego zrobić dla siebie, pomyśl o nim.

    — On sobie poradzi — powiedziała pewnie. Nad tym akurat nie musiała się zastanawiać, ani o to martwić. — Radził sobie już wystarczająco długo.

    — Nie zdajesz sobie chyba sprawy z tego, co z nim zrobiłaś. — Wyższy pokręcił głową, a potem spojrzał przez okno sypialni, sięgając jednak wzrokiem w jakieś całkiem odległe miejsce. — Znam go od setek lat, a zmiana, która zaszła w nim w ciągu ostatnich tygodni, to coś, czego jeszcze nigdy nie widziałem.

    — Dlaczego mam wam wszystkim w to uwierzyć? — zapytała dziewczyna, nie kryjąc swojej frustracji. Najpierw Keira, a teraz Michael mówił dokładnie to samo. — Co jest niby we mnie takiego specjalnego?

    — Sam chciałbym wiedzieć. — Uśmiechnął się do niej tajemniczo. — Gwarantuję ci jednak, że powstrzymam się nad skomplikowanymi badaniami twojego umysłu — dodał, widząc jej zdezorientowany wzrok.

    — Jeszcze raz dziękuję za informację. — Odwróciła spojrzenie, dając mu do zrozumienia, że rozmowa się właśnie zakończyła.

    Michael skinął głową. Wiedział, że musiał teraz odpuścić, bo w przeciwnym wypadku tylko pogorszy sytuację. Dziewczyna opadła bezradnie na poduszki. Naukowiec obiecał jej, że nie przeprowadzi żadnych badań nad jej mózgiem. Problem w tym, że może one pomogłyby odpowiedzieć samej Maureen na pytanie, czego tak naprawdę pragnęła. 

(1625 słów)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro