Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11. "Jestem wampirem"

    Maureen dopijała pierwszy kieliszek czerwonego wina, gdy uznała to za dziwne, że wciąż nie dostali nic do jedzenia, jedynie drobne przekąski do trunku, których mężczyzna nawet nie tknął. Rozmowa z Victorem płynęła jednak tak swobodnie i przyjemnie, że nie miała nawet czasu zastanawiać się nad dziwnymi rzeczami, które mogły dziać się dookoła. Z jakiegoś powodu czuła się przy nim tak niesamowicie dobrze i spokojnie, że nie potrafiłaby chyba martwić się o cokolwiek. Bawiła się resztką szkarłatnego napoju, czując efekty, które nawet tak niewielka ilość wywierała na jej ciele.

    — Maureen. — Usłyszała swoje imię, wypowiedziane jego cudownym głosem. Uśmiechnęła się słodko, spoglądając na niego, a pogodny wyraz opuścił jej twarz, zwalniając miejsce dla zaniepokojenia, gdy zrozumiała, jak Victor niesamowicie spoważniał. — Muszę ci o czymś powiedzieć.

    Przyjrzała mu się. Wyglądał na zimnego i kompletnie pozbawionego uczuć. Jego twarz wydawała się zamienić w kamień. Poruszały się jedynie ciemne oczy, które aktualnie przeszywały ją na wylot. Zaczęła mieć nieodparte wrażenie, że ta rozmowa zaczynała iść w kierunku, którego bardzo by nie chciała.

    — Słucham — oznajmiła, przechylając całkiem kieliszek z winem, opróżniając do końca jego zawartość.

    — Chcę jeszcze, żebyś wiedziała, że jeśli czujesz, iż nie chcesz już ze mną dłużej przebywać, możesz w każdej chwili stąd wyjść. Obsługa została poinformowana, że w takiej sytuacji mają cię niezwłocznie zabrać do domu lub w dowolne inne miejsce — kontynuował, tylko zwiększając zaniepokojone bicie serca dziewczyny.

    — Mam wrażenie, że jeśli chcesz powiedzieć coś trudnego, robienie takich wstępów pogarsza sytuację — wtrąciła się, nie potrafiąc się powstrzymać. Przygryzła wargę i spoglądała mu w oczy. Przytaknął powoli, niemo przyznając jej rację.

    — Jestem wampirem — powiedział, a następnie zaczął uważnie obserwować jej reakcję. Ta zmarszczyła jedynie brwi, niepewna, czy się przesłyszała.

    — Wampirem? — dopytała, nie potrafiąc nawet ukryć odrobiny rozbawienia, które pojawiło się w jej głosie.

    Mężczyzna kiwnął znów powoli głową. Maureen nie zauważyła, żeby się uśmiechał. Jej rozbawienie zniknęło tak szybko, jak się pojawiło, gdy zaczęła desperacko szukać jakichkolwiek przesłanek, że żartował. W dalszym ciągu był jednak śmiertelnie poważny.

    — Wydaje ci się, że nim jesteś? — zadała jedyne racjonalne pytanie, jakie przyszło jej do głowy. — Czy to jakieś zaburzenie psychiczne?

    — Wszystko z moją głową w porządku — odparł spokojnie, rozsiadając się wygodnie w krześle.

    — Fetysz krwi? Lubisz odgrywać rolę wampira? Fobia przed słońcem? — rzucała kolejnymi pytaniami, a każde z nich spotykało się z niemą odmową ze strony mężczyzny. — Czyli chcesz mi powiedzieć, że dosłownie jesteś magiczną istotą?

    — Nie powiedziałbym, że jest w nas cokolwiek magicznego. Jesteśmy po prostu ludźmi, którzy wyewoluowali, by polować na swoich dawnych braci — wyjaśnił spokojnie, jakby mówił dziecku o człowieku i małpach.

    — Wiesz, o co mi chodzi — warknęła zdenerwowana Maureen. Nie chciała słuchać jego wyjaśnień i być traktowana jak idiotka.

    — Wybacz, moim zamiarem nie było cię urazić — przeprosił, choć w jego głosie nie dało się odnaleźć ani odrobiny skruchy. Prawdę mówiąc, nic w nim nie było, żadnego uczucia czy intencji. — Tak, mówię, że ty i ja jesteśmy przedstawicielami dwóch zupełnie innych gatunków.

    — Próbowałeś rozmawiać o tym z psychiatrą? — zapytała, jednocześnie zirytowana i zaintrygowana jego wyznaniem.

    — Sądzisz, że powinienem? Nie wierzysz mi? — odpowiedział swoimi własnymi pytaniami i po raz pierwszy od jakiegoś czasu odrzucił zimny ton, przybierając taki odrobinę rozbawiony.

    — Powinnam? — przedrzeźniła go, prychając z niedowierzaniem. — Nie mówisz chyba poważnie.

    — Hm — mruknął, zastanawiając się nad czymś widocznie. — W jaki sposób stwierdziłabyś, że ktoś jest żyjącym człowiekiem? — zadał pytanie, a dziewczyna wywróciła oczami na jego niedorzeczność.

    — Powiedz po prostu, do czego bijesz — zażądała, a jej podrażnienie rosło wprost proporcjonalnie do zaciekawienia. Czuła, że zaraz ktoś wyskoczy zza drzwi z ukrytą kamerą i powie, że to wszystko, od samego początku było jedynie planem mającym sprawić, żeby uwierzyła Victorowi w to, że był wampirem. Uśmiechnęła się gorzko, myśląc, że dzięki takiemu wyjaśnieniu zrozumiałaby w końcu, dlaczego mężczyzna się nią zainteresował.

    — Widzisz w ciele ciało, które wygląda jak człowiek. Leży bez ruchu. Jak sprawdzisz, czy żyje, czy nie? — kontynuował po chwili zastanowienia.

    — Oddech i bicie serca — odpowiedziała krótko, nie fatygując się, aby przedstawić całą procedurę, której uczyli ją na zajęciach z pierwszej pomocy.

    — Spróbuj zatem. — Jego słowa zabrzmiały niemal jak wyzwanie.

    — Co takiego? — dopytała, znów nie będąc pewna, czy uszy jej nie zawiodły.

    — Spróbuj na mnie. Sprawdź, czy żyję. — Mężczyzna posłał w jej stronę uśmiech, którego intencję trudno było Maureen odgadnąć. Położył swoje ręce na stole, nadgarstkami w górę, utkwił wzrok w pustym kieliszku, który stał bliżej dziewczyny i znieruchomiał.

    Maureen zaczęła poważnie rozważać, czy nie powinna czasem uciec. Znalazła w końcu jakiś haczyk w do tej pory idealnym Victorze. Bardzo wyraźnie zmagał się z jakimiś problemami psychicznymi i nie była pewna, czy chciała dać się wciągnąć w gierki jakiegoś wariata. Czy obsługa rzeczywiście odwiezie ją do domu, gdy tylko stąd wyjdzie? Wstała i zaczęła iść w kierunku drzwi, postanawiając od razu to sprawdzić.

    Rzuciła ostatnie spojrzenie na mężczyznę. Wciąż nie poruszył się nawet o milimetr. Nie mrugał. Poprawiła spoczywające na jej nosie okulary. Nie zauważyła, żeby jego klatka piersiowa się poruszała. Zaczęła przeklinać swoją ciekawskość. Jej dłoń chwyciła już z wieszaka płaszcz, w którym przyszła, a druga spoczywała na klamce, w pełnej gotowości do wyjścia. Coś jednak zatrzymywało ją w środku i wierciło dziurę w brzuchu. Wiedziała, że jeśli teraz stąd wyjdzie, nigdy nie wybaczy sobie, że pozostawiła tę zagadkę nierozwiązaną.

    Zirytowana westchnęła głośno, upewniając się, że mężczyzna ją usłyszy. Dosłownie rzuciła swój płaszcz i torebkę na stojący pod ścianą fotel i podeszła do Victora. Z jakiegoś powodu zawahała się przez chwilę. A co, jeśli to, o czym mówił, było prawdą? Czy chciałaby wiedzieć, że istnieją na tym świecie inteligentne istoty inne niż ludzie, a jeśli wierzyć legendom takie, które muszą na nich polować, aby przetrwać?

    Postarała się odrzucić szybko te myśli, orientując się, jak niedorzecznie one brzmiały. Przyłożyła palce do prawego nadgarstka mężczyzny, uciskając w miejscu, gdzie powinny znaleźć się żyły. Zauważyła, że jego skóra była zupełnie zimna, pomimo siedzenia dłuższy już czas w ogrzewanym pomieszczeniu i wypicia lampki wina. Jej brwi zmarszczyły się nieznacznie, gdy nie wyczuła nawet najsłabszego pulsu.

    Nie zniechęcała się jednak. Wiedziała, że nie była ratownikiem medycznym. Nikt nigdy tak naprawdę nie przeszkolił jej, jak go znajdywać. Pomyślała, że z pewnością łatwiej wyczuć puls w miejscu takim, jak szyja, więc tam skierowała teraz swoją dłoń. Przykładała opuszki w kilka różnych miejsc, ale mimo wszystko w dalszym ciągu otrzymywała jedno, wielkie nic. Poczuła, jak jej własne serce zaczęło bić nieprzyzwoicie szybko. Wiedziała, że musiało być na to wszystko inne wytłumaczenie niż domniemany wampiryzm Victora.

    Ucisnęła tętnicę na własnej szyi, będąc pewna, że po prostu kładzie palce w złym miejscu. Wyczuła swoje tętno natychmiast i bez żadnego problemu. Przysięgała, że to nie jest zabawne i gdy tylko Victor wytłumaczy jej, o co tak naprawdę chodziło, nigdy więcej się już do niego nie odezwie. Mężczyzna w dalszym ciągu pozostawał nieruchomy. Wciąż nie poruszył nawet powiekami, a jego oczy nadal miały pusty i niemal... martwy wzrok.

    — Victor? — odezwała się zmartwiona, myśląc, że może rzeczywiście coś stało mu się podczas tej zabawy i teraz potrzebował pomocy.

    — Słucham — odpowiedział spokojnie, mrugnął i odwrócił głowę, spoglądając na nią, a jego ruch spowodował, że dziewczyna niemalże podskoczyła ze strachu.

    Nie wiedziała, co powinna myśleć. Jej oczy przybrały wyraz, który był niejasną mieszaniną strachu, niedowierzania i zaskoczenia. Zagryzła nerwowo wargę, a siła, z jaką to zrobiła, przecięła znajdującą się tam skórę. Poczuła w ustach zapach krwi. Oblizała zeschnięte wargi i spoglądała uważnie na mężczyznę.

    — Pragniesz stąd odejść? — zapytał, a jego głos pozostawał spokojny, choć już nie taki zimny. Ktoś mógłby nawet stwierdzić, że słychać w nim było odrobinę troski.

    — Czego ode mnie chcesz? — rzuciła oskarżycielskim pytaniem w odpowiedzi i od razu skarciła się za to w myślach. Wiedziała, że nie postępowała racjonalnie, a to nie był dobry pomysł. Powinna już dawno temu znajdować się za drzwiami, a jednak coś kazało jej tutaj zostać.

    — Usiądź, proszę — powiedział, unikając odpowiadania od razu.

    Maureen uznała, że jego prośba jest na tyle racjonalna, aby ją spełnić. Nie zajęła jednak miejsca, na którym wcześniej siedziała, a zasiadła w fotelu, który znajdował się najbliżej drzwi i najdalej od wampira jednocześnie. Nazywanie go wampirem, nawet myślach, wydawało jej się tak paskudnie niedorzeczne, że niemal zaśmiała się, gdy do zrobiła.

    — Pragnę cię — wyjaśnił krótko, gdy dziewczyna siedziała już wygodnie, zakrywając nagle zziębnięte kolana płaszczem, którego nie zapomniała pochwycić po drodze. — Wiesz zapewne, co jest podstawową cechą wampira, która pojawia się w każdej legendzie i w popkulturze, niezależnie od autora.

    — Krew — szepnęła bez chwili zawahania. Choć wiedziała, jak bardzo to niemądre, nie mogła powstrzymać się przed odczuwaniem odrobiny zawiedzenia. Niezależnie od tego, czy Victor rzeczywiście potrzebował płynącej w dziewczynie cieczy do życia, czy jego pragnienie było spowodowane chorobą psychiczną lub fetyszem, interesował się nią tylko ze względu na to. Znów zaczęła męczyć swoją wargę zębami. Oczywiście, że ktoś taki nie mógł być nią po prostu zainteresowany.

    — Nie martw się, nie zrobię nic bez twojej zgody i nie skrzywdzę cię w żaden sposób — zapewnił.

    Jego głos złagodniał dość wyraźnie. Dziewczyna znów zaczęła dostrzegać w nim mężczyznę, którym był podczas ich spotkania na jarmarku. Poczuła jeszcze większy zawód. Dlaczego to nie mogło trwać choć nieco dłużej? Wydawało jej się, że naprawdę dobrze jej przy nim było.

    — Na stoliku obok ciebie leży skórzana teczka. Zajrzyj do jej zawartości w domu. Nie chcę, abyś czuła presję ze względu na moją obecność tutaj. — Wskazał dłonią we właściwym kierunku. Maureen podniosła wspomnianą przez niego rzecz i choć mówił o robieniu tego w domu, zajrzała do środka. Miała nadzieję, że być może będzie to zaledwie jedna kartka z napisem „Mam Cię!". Zauważyła wspomniane kilka razy na stronie słowo „żywicielka" i zrozumiała, że to na pewno się nie wydarzy. — Jeśli przychodzą ci do głowy jakieś pytania w tym momencie, jestem do twojej dyspozycji.

    — Zakładając, że to co mówisz o byciu wampirem, jest prawdą, oczywiście. — Prychnęła ponownie, gdy mężczyzna nonszalancko przytaknął. — Dlaczego mnie wybrałeś? — zapytała, chowając teczkę do swojej torebki, w której ledwie się zmieściła. Nie wierzyła samej sobie, że naprawdę zamierzała ją zabrać.

    — Pachniesz cudownie — wyjaśnił prosto i szczerze. — Do tego niemal perfekcyjnie wpisujesz się w profil kobiety, która jest dobrą kandydatką na żywicielkę.

    — Dlaczego miałabym się zgodzić? — kontynuowała. Zastanawiała się, jaki był ów profil, lecz nie dopytała, sądząc, że jeśli wampir nie przedstawił go od razu, nie zrobi tego nawet na jej prośbę.

    — Oferuję wynagrodzenie w postaci pokaźnej sumy pieniędzy — odpowiadał bez zastanowienia. Dziewczyna nie miała pewności, czy jego szczerość uspokajała ją czy jeszcze bardziej wprawiała w niepokój. Oznaczała ona bowiem, że mężczyzna mógł wcale sobie tego wszystkiego nie uroić. Jeśli było to jedynie majaczenie chorego umysłu, musiał żyć z tym dość długo, mając odpowiedź na każde pytanie zdrowego człowieka opracowane do perfekcji.

    — Czy to wszystko oznacza, że nie jesteś zainteresowany żadną romantyczną relacją ze mną? Pragniesz jedynie transakcji krew za pieniądze? — Zapragnęła klaryfikacji. Spodziewała się, jaka będzie odpowiedź na to pytanie, lecz nie spodziewała się, że przyniesie ona tyle zawodu. Mężczyzna zdążył coś poruszyć w jej sercu. Dlaczego to musiało skończyć się w ten sposób?

    — Owszem, nie jestem zainteresowany niczym romantycznym — potwierdził jej przypuszczenia. — Muszę cię jednak zapewnić, że relacja wampir i żywicielka to znacznie więcej niż sucha transakcja. Jest pod wieloma względami intymna i jeśli poprowadzona właściwie, tworzy silną więź.

    — Ale zamierzasz mnie zostawić, gdy ci się znudzę? — zapytała zgryźliwie, uśmiechając się kwaśno.

    — Jestem nieśmiertelny. — Nie dał się wyprowadzić z równowagi. — Życie długo i szczęśliwie nie byłoby dla nas możliwe. Wybacz, jeśli moje zachowanie sprawiło, że miałaś na nie nadzieję, ale pragnąłem jedynie zdobyć twoje zaufanie.

    — Miałam — przyznała, ale zamiast być smutna, prychnęła lekceważąco. — Dzięki, że powiedziałeś mi w porę, że jesteś wariatem. — Wstała i po raz kolejny już podeszła do drzwi.

    — Wiem, że mi nie wierzysz, ale mimo wszystko przemyśl moją propozycję — powiedział jeszcze, nim zdążyła dotknąć klamki.

    — A jeśli się nie zgodzę, zostawisz mnie w spokoju? Pozwolisz żyć moim życiem, jak robiłam to do tej pory? — wypowiedziała ostatnie pytania, uchylając drzwi.

    — Jeśli tego sobie zażyczysz, dam ci spokój — zapewnił, odprowadzając ją wzrokiem.

    — Dobranoc, Victorze. Bardzo mi przykro, że to musiało skończyć się w ten sposób. — Z wyraźną w gestach złością, zatrzasnęła za sobą drzwi, upewniając się, aby nie spoglądać na siedzącą za stołem postać już ani razu. 

(2088 słów)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro