Rozdział XIV Wspólne Popołudnie
- Dzień dobry! - matka nastolatki szeroko się uśmiechnęła.
- Dzień dobry pani - Adrien odwzajemnił uśmiech.
- Hej mamo!
- Jesteście głodni? Usiądźcie - kiwnęła głową w stronę stołu.
- Gdzie tata? - zapytała granatowowłosa siadając na krześle.
- Musiał jechać na drugi koniec kraju.
- Co się stało? Dlaczego?
- Jakieś kilkudniowe warsztaty cukiernicze - położyła talerze z naleśnikami, a obok postawiła słoik z dżemem i kremem czekoladowym.
- Ale jemu nie są potrzebne jakieś warsztaty, jest najlepszym cukiernikiem na świecie! - rodzicielka razem z blondynem zaśmiali się.
Po śniadaniu para przyjaciół poszła do pokoju nastolatki. Tam rozpoczął się dialog o wszystkim i o niczym.
- Jeju! Nie mogę uwierzyć, że już za pół roku będę mógł się wyprowadzić od ojca!
- Pozwolił ci?
- Em, o tym nie pomyślałem. Ale z drugiej strony jednak będę pełnoletni...
- Znasz swojego tatę.
- No tak. Mama z pewnością by się zgodziła...
"Na te słowa przypomniał mi się mój sen, a dokładniej rozmowa z osobą z tego snu. To była mama Adriena, słynna Emilie Agreste. Co mnie zaciekawiło w jej zachowaniu to reakcja na wspomnienie o Gabrielu.
Podobno zaginęła, ale chodziły plotki, że nie żyje. Wróćmy do tematu, ewidentnie pomiędzy nią, a Agreste nie było aż tak kolorowo. Chciałabym wiedzieć o co chodzi, ale nie mam chyba odwagi spytać Adiego. I czy w ogóle powinnam mu powiedzieć o tych snach? Sama nie wiem, może lepiej nie, no ale z drugiej strony to jego mama. Kiedyś mu powiem, ale nie teraz. Najpierw muszę porozmawiać o tym z Czarnym Kotem."
Jakiś czas później chłopak zebrał się i wrócił do domu. Marinette potwierdziła Kotu, że ma wolny wieczór i jeśli może to niech do niej przyjdzie.
Nastał wieczór. Fiołkowooka siedziała na dachu i wyczekiwała obiecanych odwiedzin jej partnera.
- Jestem!
- No to dobrze - zaśmiała się.
- Więc tak jak wyglądał ten sen?
- Sny.
- Co?
- No sny, to się powtórzyło.
- O proszę, opowiadaj.
- Więc spotkałam się z tą kobietą, ale teraz już wiem kim jest no i pytałam ogólnie o co chodzi z tymi snami.
- Kto to?
- Co?
- O Jezu, kim ona jest?
- To mama Adriena Agresta Emilie, nie wiem czy znasz?
- S-słucham?!
- Co?
- Mo...znaczy jego mama?
- No tak? Kocie, wszystko w porządku? - dziewczyna zauważyła wielkie zdziwienie, jak i zmartwienie blondyna.
- Tak...
-Na pewno?
- Nie martw się.
Dwójka rozmawiała tak prawie dwie godziny. Co prawda rozmowa, którą wcześniej zaczęli zamieniła się w plotki i historie z życia wzięte. Za tydzień miał się rozpoczął nowy rok szkolny i o tym też musieli podyskutować. Na odchodne namiętnie się pocałowali.
Nastał nowy dzień. Niestety pogoda była prawie adekwatna do najbliższej pory roku i trzeba było go przesiedzieć w domu pod kocykiem.
Dość wyspana Marinette zebrała się po dziewiątej, zjadła porządne, ciepłe śniadanie i wdziała na siebie w miarę podomowe ubranie, to znaczy granatowa bluza ze Star Wars'ów i czarne legginsy.
Razem z Sabine piekły właśnie ciasto, przy tym gawędząc i śmiejąc się do rozpuku. Obie cieszyły się, że znalazły choć odrobinę czasu, który mogły spędzić razem. Przez całe wakacje jej rodzice musieli pracować i wyjeżdżać na różne szkolenia czy wystawy, konkursy i niekonkursy i tak dalej. Przez to nie wyjechali nigdzie na wakacje, ale dziewczyna nie miała tego za złe rodzicom. Tak czy tak bawiła się z przyjaciółmi i naprawdę świetnie spędziła ten beztroski czas.
- Wiesz już gdzie pójdziesz po liceum?
- Raczej będę szukać jakiejś uczelni modowej.
- Jest jakaś dobra w Paryżu?
- Nie wiem, może będę musiała wyjechać. Z resztą zobaczymy no.
- Wyjechać mówisz?
- Wiem, ale spokojnie sama będę zarabiać, o to się nie martw - puściła oczko.
- Ale my z tatą ci pomożemy w razie czego.
*ding-dong*
- Pójdę otworzyć!
Fiołkowooka otworzyła drzwi, a za nimi ukazała się Alya trzymająca pudełko z paczkąmi.
- Cześć Alya!
- Witam! - obie się objęły.
- O dzień dobry Alyo.
- Dzień dobry Pani! - szczerze się uśmiechnęła.
- Co ty tu robisz?
- A no odwiedzam cię - roześmiała się.
- Usiądź, jeśli chwilę poczekasz to dostaniesz pyszne ciacho. Herbaty?
- Ooo, tak proszę.
- Ta co zawsze?
- A jak, ta co zawsze.
- Kochanie, wychodzę na urodziny Aghaty, pamiętasz?
- Tak mamo, mówiłaś mi.
- Tak, a mogłabyś mi doradzić? - kobieta pokazała dwa wieszaki: na jednym była długa beżowa suknia, na drugim koszula i spodnie na kant.
- Jeśli już to ta sukienka, ale mamo, nie masz nic bardziej odważnego?
- Potwierdzam, coś brakuje. - wtrąciła Alya.
- Myślicie?
- Mam pomysł! - dziewczyna mrugnęła porozumiewawczo do okularnicy, obie chwyciły pod ramię Sabine i zaprowadziły ją do łazienki.
Szatynka zaczęła robić mamie przyjaciółki olśniewający makijaż, a fiołkowooka miała skombinować sukienkę. Jak to nasza Marinette uwielbiała szyć, a akurat miała do dokończenia takowej dla mamy, ponieważ chciała jej zrobić w najbliższym czasie niespodziankę.
- Ja pójdę dokończyć sukienkę dla mamy, a ty zajmij się makijażem. Z fryzurą ci pomogę - wyszeptała przyjaciółce na ucho.
- No problema! - zaakcentowała nastolatka.
- Dziękuję wam! Ten makijaż i fryzura są przepiękne!
- Ale czekaj, czekaj mamusiu.
- Co tam masz?
- Ta dam! - obie przyjaciółki krzyknęły wyciągając za pleców rubinową, długą suknię wieczorową.
- T-to dla mnie?
- Tak!
- Nie wiem co powiedzieć.
- Mamo nie płacz, haha, bo ci się makijaż zepsuje - obie przytuliły kobietę.
Przyjaciółki odprowadziły mamę nastolatki i zasiadły na kanapie. Zjadły pyszny placek malinowy i chwilę poplotkowały. Niestety nie miały zbyt dużo czasu dla siebie, ponieważ Alya musiała wracać do domu i zająć się swoimi młodszymi siostrami.
Marinette pożegnała się ze swoim niezapowiedzianym gościem i wróciła się do kuchni. Zaczęła wkładać brudne naczynia do zmywarki. Tylko zaczęła, jednak musiała przerwać, bo usłyszała gwałtowne pukanie i dzwonienie do drzwi. Pewna, że to jej przyjaciółka czegoś zapomniała ze sobą zabrać krzyknęła pytająco:
- Alya? Zapomniałaś czegoś?
- Mari proszę otwórz!
- Adrien?
- Błagam, otwórz!
- Już poczekaj!
Dziewczyna pośpiesznym krokiem ruszyła w stronę przedpokoju. Zdyszany i mokry od deszczu chłopak wbiegł do domu i zatrzasnął za sobą drzwi. Złapał się za głowę i próbując złapać oddech przepraszał nastolatkę.
- A-Adrien wszystko w porządku? Co się stało?
- Ja...
- Co ty?
- On... - ledwo wymawiał słowa dalej łapiąc powietrze do płuc
- Kto?
- Nienawidzę go!
- O kim mówisz? - do oczu blondyna napływało coraz więcej łez. Widać, że to co się wydarzyło było dla niego okropnym wydarzeniem. - Hej, mów do mnie, proszę.
- Marinette ja już nie mogę. Mógłbym zostać u ciebie na noc?
- Jasne - przytuliła go.
I co myślicie?
O co chodzi Adrienowi?
Co takiego się stało?
Piszcie :)
I mamy 800 odczytów! (w sumie jak to pisze to jest już 840 al cii 🤫)
Dzięki z całego serduszka 😍
Na dziś dziękuję 😘
Głosik? ♥
Do następnego :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro