Rozdział VIII Plany
- Hej Mari!
- Hej Alya! - obie dziewczyny rzuciły się sobie w ramiona.
Przyjaciółki nie widziały się miesiąc. Dla nich to jak prawie rok. Alya wyjechała do Chorwacji. Marinette w te wakacje nie planowała nigdzie wyjeżdżać. Chciała od wszystkiego odpocząć. Dalej chodziła to psychologa po napaści, ale było już o wiele, wiele lepiej. Czuła się świetnie. Każdego wieczoru odwiedzał ją jej zamaskowany ukochany. Często zostawał u dziewczyny na noc, jednak musiał wstawać w środku nocy, by odnowić moce swojego malutkiego towarzysza. Wiedział, że dla fiołkowookiej dalej bardzo ważnym elementem jest nie poznanie swoich tożsamości, teraz już tylko z jednej strony.
Im bliżej końca lata, tym coraz więcej było fajnych dni i nocy. Czwórka chodziła nad rzekę, wybierali się na wycieczki rowerowe, zostawali u siebie na noc i robili nocne maratony filmowe.
Każdy taki dzień był najlepszym dniem. Marinette w pełni pogodziła się z faktem, że Adrien nie odwzajemnia jej uczuć. Teraz tylko się wszystko zmieniło, on czuje do niej to samo co ona wcześniej. Postanowił sobie, że za jakiś czas odkryje swoją tożsamość, ale tylko dla niej. Narazie tylko dla niej. Nie wiedział jednak jak to zrobić i jak ona zareaguje: czy będzie zawiedziona? Czy znienawidzi go? Czy może będzie całkiem odwrotnie?
Ciągle zadawał sobie te pytania, przy czym starał się ją jak najczęściej odwiedzać.
Nagle jego telefon zawibrował.
- Halo?
- Stary organizujemy dla Marinette imprezę urodzinową, jutro o 15 widzimy się pod domem Alyi.
Będziesz?
- Imprezę urodzinową?
Faktycznie wielkimi krokami zbliżała się siedemnastka granatowowłosej. To były te tak zwane ostatnie dziecięce urodziny, następne rozpoczynały już dorosłość.
- No tak, haha! Pamiętasz, że to w ten weekend?
- No tak, racja!
- To przyjdziesz czy nie?
- Oczywiście, że przyjdę, ale Mari nie będzie chciała się na przykład znowu spotkać czy coś?
- Gadaliśmy z jej rodzicami, zabiorą ją do galerii handlowej, a wiesz, że potrafi tam siedzieć godzinami.
- Prawda - oboje wybuchnęli śmiechem.
- Dobra brachu, muszę kończyć bo muszę pomóc mamie w ogrodzie, bo jej obiecałem. Elo.
- Elo.
"Moja kochana będzie miała urodziny. Szczerze mówiąc to myślałem, że to za dwa tygodnie, a nie jeden. Eh nigdy nie miałem pamięci do dat, whatever. Muszę kupić jej prezent, coś wyjątkowego i coś co jej się na pewno spodoba...dobra, nie będę siebie oszukiwać. Dzwonię do Alyi."
- Serio?
- No tak, ty ją znasz najlepiej.
- Nieważne. Ubieraj się, za dwadzieścia minut widzę cię pod moim domem. Idziemy na zakupy. Nara.
Dziewczyna z początku nie była chętna do takiej pomocy, bo miała inne plany na wieczór. Potem gdy zobaczyła w swoim ulubionym sklepów wyprzedaże, poprawił jej się humor. Najpierw przeszli przez sklep z najróżniejszymi pierdołkami. Potem weszli do sklepu z grami. Tam rudowłosa kupiła przyjaciółce grę, o której ostatnio tyle mówiła.
Kolejno przeszukiwali następne sklepy, aż trafili na jubilera. Na witrynie błyszczało mnóstwo złotych i srebrnych kolczyków, wisiorków i bransoletek. Weszli przez szklane drzwi do środka. Tam ich oczom ukazało się trzy razy więcej biżuterii.
Długo krążyli po sklepie szukając czegoś na prezent. Nagle Adrien stanął i wiedział, że to będzie idealny dla Marinette. Była to piękna, złota bransoletka ze znakiem nieskończoności i serduszkiem wysadzanym cyrkoniami. Była dość droga, ale zielonooki nie chciał na nią oszczędzać.
Zebrali się i pojechali do swoich domów. Zielonooki podziękował Alyi za pomoc i obiecał, że kiedyś się odwdzięczy.
Następnego dnia z rana, Sabine obudziła córkę i oświadczyła, że jadą do galerii handlowej na babskie zakupy, potem zjedzą z tatą obiad w ulubionej restauracji Marinette, a na koniec dnia pójdą całą rodzinką do kina.
W tym samym czasie, gdy cała rodzina już spędzała wspólnie czas, znajomi nastolatki powoli zchodzili się na spotkanie. Impreza, którą planowali, miała być przyjęciem-niespodzianką. Wiedzieli o niej jej rodzice i znajomi.
Plan był taki: rano rodzice zabierają fiołkowooką gdzieś na miasto, gdziekolwiek byle by nie była w domu, dzień wcześniej Alya dostanie klucze do domu nastolatki, podczas nieobecności rodzinki przyjaciele przystoją dom i załatwią jedzenie, tortem zajmie się tata dziewczyny.
Potem Marinette wchodzi do domu i wszyscy krzyczą "Sto lat Marinette!". No a potem zabawa do rana.
Klasa założyła grupę gdzie mogą pisać i dzwonić do siebie. Nazwali ją "17-stka Mari". Oczywiście granatowowłosej tam nie było.
- Marinette co powiesz, żeby w twoje urodziny wybralibyśmy się do babci?
- Okej, w sumie to nie mam planów na sobotę - rodzice dziewczyny zaśmiali się pod nosem, co zauważyła nastolatka - co was tak śmieszy?
- Nic, nic. Po prostu cieszymy się, że dorastasz.
- Okej? Nieważne, idę do góry.
- Zawołamy cię na kolacje.
- Dobrze! - krzyknęła już z góry dziewczyna.
- Hm, Tikki?
- Tak Marinette?
- Nie uważasz, że ostatnio jest coś zbyt spokojnie? Znaczy Władca Ciem nikogo nie atakuje, i tak dalej.
- Może zrobił sobie wakacje -Kwami puściło oczko nastolatce - a tak serio to też to zauważyłam.
- Tikki to nie wróży niczego dobrego. Musimy się jutro wybrać do Mistrza Fu. Ewidentnie Władca Ciem coś knuje.
Dziewczyna ogarnęła się w łazience i położyła się spać. Zanim zasnęła chwilę myślała co Władca Ciem planuje. Po pewnym czasie odpłynęła w objęcia Morfeusza.
Podczas spotkań przyjaciele nie dali po sobie poznać, że coś szykują. Nastolatka nie miała zielonego pojęcia o tym, co ją czeka. Ich wypady na miasto wyglądały tak jak wcześniej.
Alya: *Okej, Marinette nic nie podejrzewa*
Adrien: *Tak to prawda, zachowuje się jak zawsze*
Juleka: *Dobrze, wszyscy mają prezenty? To już za trzy dni*
Wszyscy już byli gotowi. Teraz tylko czekać na sobotę.
---------------------------------------------------------
No więc tyle :)
Mam nadzieję, że wam się podobało?
Piszcie, jak myślicie co będzie dalej? ❤️
Do następnego! 😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro