Rozdział IX Ten dzień
Nadeszła sobota, czyli 17-stka Marinette.
Od rana wszyscy działali: rodzice zajęli się nastolatką, a przyjaciele organizowali przyjęcie.
Wybiła dziesiąta rano.
- Marinette? Wstawaj śpiochu!
- Mamo...jeszcze chwila no - powiedziała przykrywając sobie twarz kołdrą.
- Wszystkiego najlepszego! - Tom wszedł do pokoju córki trzymając w rękach tace ze smakołykami. Oboje zaśpiewali głośno ''Sto lat!''i najczulej jak mogli ją uściskali.
"Zjadłam pyszne śniadanie: croissant z czekoladą, omlet z brzoskwiniami, świeżo wyciskany sok z pomarańczy... Jeny jak to szybko zleciało, siedemnastka, czyli ostatni rok dzieciństwa, ostatni rok szkoły, potem studia i się zobaczy co dalej."
Fiołkowooka zebrała się z łóżka i poszła do łazienki, ogarnąć się. Wzięła szybki prysznic, rozczesała i ładnie ułożyła włosy. Na siebie ubrała jasnoniebieski t-shirt i ciemną, jeansową spódniczkę. Zrobiła sobie delikatny, dziewczęcy makijaż i zeszła na dół.
- Kochanie pięknie wyglądasz
- Dzięki tato, to gdzie w końcu idziemy?
- Najpierw pojedziesz ze mną do galerii i coś sobie kupisz - zaczęła wymieniać Sabine - potem wybierzemy sie wszyscy na obiad do restauracji, no a potem zobaczymy co dalej.
- Oki, to idę po torebkę i zaraz wracam.
Na górze postanowiła jeszcze porozmawiać z Tikki, która dała jej wcześniej naszyjnik z Ying-Yangiem
- Tikki, teraz jestem na sto procent pewna, że Władca Ciem szykuje potężny atak. Boję się, że tego nie pokonamy, nie wiadomo co wymyślił - powiedziała zmartwiona
- Na pewno damy radę - uśmiechnęła się - Czarny Kot i reszta twoich przyjaciół na pewną pomogą
- W to nie wątpię, jednak mimo wszystko...
- Musimy być po prostu czujni
- Marinette! Idziesz? - rozmowe przerwało wołanie Sabine
- Tikki wskakuj! - otworzyła torbę - Tak! Już idę!
Dziewczyny najpierw poszły do "élégamment". Obie spędziły tam ponad dwie godziny, a nogi chciały im odpaść z bólu. Granatowowłosa wybrała dla siebie śliczną, jasnoturkusową, sięgającą przed kolana, sukienkę. Do tego dobrała zwiewną, białą huste na ramiona. Uznała, że będzie idealna na obiad z rodzicami, a potem na spotkanie z babcią. Nie wiedziała, że jej plany na wieczór od początku były inne, impreza i tak dalej. Co prawda i tak spotkałaby się z babcią, ale dopiero za tydzień.
- Cicho! Mari dzwoni! - krzyknęła Alya, by wszystkich uciszyć - Halo
- Hej, powiedz mi masz dzisiaj wolny wieczór? Teraz jade z rodzicami na obiad, ale potem nie chcę być sama. Właśnie się dowiedziałam, że babcia nie przyleci dzisiaj, bo odwołali jej loty na najbliższy tydzień
- Przepraszam, ale już jakiś czas temu obiecałam mamie, że jej pomogę... - z trudem powtrzymywała śmiech
- Oh... no nic. Pooglądam coś na kompie i będzie git - powiedziała ze smutkiem nastolatka
- Naprawdę przepraszam, wynagrodzę ci to, obiecuję
- Dobrze, już dobrze! Ok, muszę kończyć, bo jestem już prawie na miejscu.
- Ok, a i jeszcze jedno: wszystkiego najlepszego
- Dzięki, papa!
- Fiuuu! Prawie nie wytrzymałam - dziewczyna wybuchnęła śmiechem, po czym posmutniała - ale z drugiej strony, naprawdę było jej przykro...
- Na pewno jej się poprawi humor, jak tylko wróci do domu - zapewniła wszystkich Alix.
- Oby
- Na sto procent
- Wymyśliłaś taką imprezę, że nie ma innej opcji! - dołączył Kim.
- Okej, wszyscy już są! Teraz tylko czekać na naszą solenizantkę!
- Dziękuję, że mnie tutaj zabraliście dzisiaj - uśmiechnęła się fiołkowooka.
- Nie ma sprawy kochanie...gdzie to jest?
- Co takiego mamo?
- Twój prezent! Został w domu - niezauważalnie mrugnęła do męża.
- Ojej, nie trzeba było. Mówiłam, że nic nie chce, no ale jak już to dacie mi go w domu - złapała rodziców za ręce.
- To co? Idziemy? - spytał Tom, jednocześnie dawajac znak ukochanej, by powiadomiła przyjaciółkę córki, że już za niedługo będą na miejscu.
- Tak, tylko skoczę do łazienki - potwierdziła kobieta.
Przyjaciele po otrzymaniu wiadomości zaczęli poprawiać ostatnie drobiazgi i poczęli chować się w salonie.
Marinette niczego nie świadoma spokojnie weszła do domu. W ekspresowym tempie małżeństwo wyprzedziło nastolatkę. Ona trochę zdziwiona zaczęła ściągać buty, lecz nie zdążyła. Jakieś lekkie światło błyskające z salonu zwróciło jej uwagę.
"Co to za światło? Eh najpierw muszę to sprawdzić... A rodzice gdzie pognali? Co tu się dzieje? Jeju jednak tu jest ciem-"
Myśl przerwał jej widok przyjaciół w przystrojonym pokoju. Alya trzymała z Nino piękny tort, reszta stała za nimi trzymając wielki transparent z napisem "Sto lat Marinette!". Gdy ją zobaczyli zaśpiewali urodzinową pieśń. Granatowowłosa stała jak wryta. Do jej oczu momentalnie napłynęły łzy, łzy szczęścia. Zdmuchnęła świeczki, po czym zaczęła domagać się wytłumaczeń.
- A-Ale jak to? Zrobiliście to wszystko d-dla mnie?
- Nie, dla twojej siostry bliźniaczki - zaśmiała się Alix, z nią cała reszta.
- Nie wiem co mam powiedzieć. Dziękuję wam!
Wszyscy przytulili Marinette. Następnie każdy darował dziewczynie prezent i składał życzenia. W między czasie niektórzy zaczęli już imprezować. Z głośników wydobywała się rozrywkowa muzyka, przy której od razu chciało się bawić. Nastolatka każdemu serdecznie podziękowała. W tedy nadeszła kolej Adriena. Gdy tylko przed nią stanął, zarumienił się.
- Marinette chciałbym Ci życzyć wszystkiego co najlepsze. Abyś da... - fiołkowooka widząc zawstdzenie chłopaka przytuliła go. Był w szoku. Po krótkiej chwili podał jej malutkie pudełeczko. - proszę. To dla ciebie.
- Oh, co to jest?
- Zobacz - szczerze się uśmiechnął - i jak?
-...
- Nie podoba Ci się?
- Jest cudowna! Dziękuję!
Chłopak pomógł jej założyć bransoletkę, a następnie poprosił ją do tańca. Ona nie odmówiła.
Tańczyli i tańczyli, w pewnym momencie rzekł:
- Słuchaj... To dopiero była pierwsza część prezentu...
- No coś ty? Ale...
- Spodoba Ci się... - w tym momencie zakręcił dziewczynę wokół jej własnej osi. Bawili się tak jeszcze przez dłuższą chwilę.
Każdy z obecnych chłopaków także poprosił ją do tańca, Tom również.
Po dłuższym czasie impreza przeniosła się do pokoju solenizankti. Rodzice chcieli przeszkadzać już gupce przyjaciół i postanowili wyjść na dłuższy spacer po pięknie oświetlonych ulicach Paryża. Zabwa trwała w najlepsze od kilku godzin. Większości nogi były już bardzo obolałe od tanća i podskoków. Wszyscy siedzieli i leżeli na ziemi. Powoli nuda zaczęła pożerać zabawowiczów. Nagle Kim, widząc zaistniałą sytuację zaproponował pewną znaną grę:
- Pograjmy w butelkę
- Serio
- Nie jesteśmy już w podstawówce! - wszyscy roześmiali się
- Ej, ale w sumie to nie jest taki zły pomysł - część spojrzała na Lukę skrzywionym wzrokiem, reszta sie tylko przytakująco uśmiechnęła - no co?
- Postanowione! - zadecydowała Alya.
Marinette była trochę zmieszana tym pomysłem, ale zgodziła się.
W tedy padło pierwsze zakręcenie butelką...
No hej maluchy!
Wiem, że długo nie było rozdziału. Ja wiem!
Za dużo spraw szkolnych, sami rozumiecie: koniec semestru, poprawy, mnóstwo ostatnich sprawdzianów, itd.
Mam nadzieję, że ten rozdział wam się podobał? I mam prośbę, piszcie coś w kom 😂
W ogóle co tu się stało?!
Dziękuję z całego serduszka także za ponad 400 odczytów i 40 głosów.
Może to niewiele, ale dla mnie to dużo znaczy ❤️
No więc do następnego! 😄
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro