Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

- Nieźle, co? Walka, która odbyła się na terenie szkoły czarodziejów, wcale nie była taka ważna, jak się wydawało. - powiedziałem siadając obok Iny na stołówce. Jeszcze nigdzie nie widziałem Luci ani Kathy.

- Tak, masz rację. - skrzywiła się - Twoja aura ma dość dziwny kolor. - powiedziała, patrząc na mnie - O co chodzi? - zapytała z troską i dotknęła mojego ramienia, na co tylko potrząsnąłem głową i pocałowałem ją w policzek.

- Nawet nie wiesz jakie to uczucie móc cię pocałować i nie bać się, że znowu uciekniesz, oraz, że jednak czujesz to, co ja. - szepnąłem, a ona zarumieniła się lekko.

- Nie zmieniaj tematu. - powiedziała patrząc mi w oczy, a ja westchnąłem.

- Małe kłopoty z rodzicami, ale to nic wielkiego.

- Mam nadzieję, że mówisz prawdę. - mruknęła i zabrała się do jedzenia.

- Właśnie. Masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór? - spytałem po chwili.

- Nie, a co wymyśliłeś? - na jej twarzy zagościła szczera ciekawość, którą potwierdzała jej aura.

- Bądź gotowa na 19. - powiedziałem i wyszedłem ze stołówki. Miałem trzy godziny na przygotowanie wszystkiego, więc postanowiłam się za to zabrać już teraz.

Ina POV

Kiedy wybiła godzina 19, do drzwi naszego pokoju ktoś zapukał.

- Powodzenia. - powiedziała bezgłośnie i z uśmiechem Kathy, a ja odwzajemniłam jej gest.

- Gotowa? - zapytał Zack, na co skinęłam głową i pożegnałam się z przyjaciółką krótkim "Do zobaczenia", po czym poszłam za chłopakiem.

- Więc... Gdzie mnie zabierasz? - zapytałam ciekawa, na co ten tylko uśmiechnął się.

- To niespodzianka i mam nadzieję, że ci się spodoba. - przewróciłam oczami wiedząc, że nic od niego nie wyciągnę.

Po piętnastu minutach drogi, zatrzymaliśmy się przed niespodzianką Zack'a, a ja uśmiechnęłam się szeroko.

Pomiędzy drzewami były powieszone kolorowe lampy, które otaczały obszar, na którym leżał koc, a na nim: dwie gitary. Poczułam, że ktoś obejmuje mnie od tyłu i opiera brodę na moim ramieniu.

- I jak się podoba? - zapytał, a ja nadal patrzyłam na to miejsce.

- Jest pięknie. Dziękuję. - szepnęłam.

- To jeszcze nie koniec, ale dalsza część będzie dopiero o 22. Pamiętasz, jak mówiłaś, że twój tata opowiadał ci o magicznych istotkach, które pojawiają się nad wodospadem? No cóż... Może nie ma tu wodospadu, ale o 22 właśnie takie elfy przemierzają ten teren. - odwróciłam się do niego i spojrzałam w niedowierzaniu.

- Na prawdę? - zapytałam cicho, a ten tylko skinął głową, na co przytuliłam się do niego - Dziękuję ci, to... Coś wspaniałego. - powiedziałam i mocniej się w niego wtuliłam.

- Cieszę się, że ci się podoba. - powiedział i poprowadził mnie w stronę koca - Kiedyś mówiłem o duecie. Zagramy? - zaśmiałam się.

- Pewnie. - odparłam chwytając gitarę i siadając obok bruneta - Od czego zaczynamy? - uśmiechnął się.

- R U mine? - skinęłam głową i złapałam odpowiedni chwyt - Zaczynamy?

- Hahaha, to nam nie wyszło. - powiedziałam tarzając się po kocu ze śmiechu. Akurat skończyliśmy śpiewać Radioactive, co nam kompletnie nie wyszło. Zack sam się śmiał i odłożył gitarę, po czym położył się obok mnie i spojrzał w gwiazdy.

- To strasznie dziwne uczucie, kiedy zdałem sobie sprawę, że w tej chwili w odległym miejscu, Anioły i Demony walczą, a my nic nie możemy zrobić. Musimy żyć tak jak przed tą wiedzą, normalnie. - powiedział, a ja odwróciłam się w jego stronę.

- Tak, możemy jedynie chronić innych przed masą tutejszych Demonów, a to już coś, prawda? Ale... - zacisnęłam wargi, a Zack odwrócił się w moją stronę, patrząc na mnie w oczekiwaniu, żebym dokończyła zaczętą myśl - Ale boję się ostatecznej walki, to będzie gorsze niż to, co widzieliśmy. Będzie gorsze od tej chimery, którą widzieliśmy w czasie tamtej walki. Rozpęta się prawdziwe piekło, prawda? - Zack dotknął mojego policzka, a ja wtuliłam twarz w jego dłoń.

- Nie mam pojęcia, Ino. Nie mamy również pewności, że wydarzy się to za naszego życia. Ale jeżeli tak się stanie, mogę obiecać ci jedno: przeżyjesz, choćbym ja miał zginąć. - obiecał, a ja pokręciłam głową.

- Już raz to przerabialiśmy: nie możesz zginąć. - powiedziałam łapiąc jego dłoń, która nadal była na moim policzku - Razem to przeżyjemy - szepnęłam pragnąc, żeby zabrzmiało to przekonująco.

Fisher skinął głową, a ja niepewnie go pocałowałam. Brunet oddał pocałunek i po chwili zawisnął nade mną, odrywając swoje usta od moich i patrząc mi w oczy. Widziałam w nich tyle emocji, ale głównie miłość, na co uśmiechnęłam się niekontrolowanie. Położyłam mu rękę na ramieniu i złączyłam nasze usta w pocałunku, który natychmiast stał się bardziej namiętny. Wsunęłam mu jedną rękę we włosy, drugą kładąc na ramieniu i podniosłam się lekko, pogłębiając pocałunek. Zack usiadł, nie przerywając pocałunku i posadził mnie sobie na kolanach, tak, żeby obojgu nam było wygodniej. Chłopak objął mnie ręką w pasie, mocniej do siebie przyciskając. Nagle oderwałam się od szarookiego, kiedy usłyszałam jakiś cichy szmer.

Dookoła naszego koca zaczęła przelatywać setka małych i kolorowych światełek, które były elfami. Istotki miały kolorowe włosy i ubranka w tych samych kolorach, a każde z nich miało parę srebrnych, delikatnych skrzydełek oraz barwną poświatę.  Patrzyłam jak zaczarowana na ten widok, a gdy wszystkie elfy zniknęły, znowu spojrzałam na Zack'a, który patrzył na mnie uważnie z delikatnym uśmiechem.

- Kocham cię. - szepnął, a ja zauważyłam w jego oczach niepewność wywołaną tym, że on już mi o tym powiedział, ale ja nie powiedziałam mu tego samego. Uśmiechnęłam się delikatnie i pocałowałam go lekko.

- Kocham cię, Zack. - jego twarz rozświetlił piękny uśmiech i po chwili wylądowałam w jego uścisku, który odwzajemniłam i schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro