Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 29

Zack POV

Wcześniej

- O czym chciałeś pogadać? - zapytałem siadając w salonie, a Luca chodził przede mną niespokojnie.

- Nie chcę się wtrącać w nie swoje sprawy, ale to sprawa wyższa.

- Kathy? - podpowiedziałem, a on skinął głową. To było zabawne, że ta mała osóbka miała na niego tak wielki wpływ, chociaż doskonale to rozumiałem - No dobra, o co chodzi?

- Więc co się stało między tobą a Iną? Gennaro nie daje mi spokoju w tej sprawie. - wyjaśnił, a ja pokiwałem głową w zamyśleniu.

- Yesubai wysłała mi wiadomość z telefonu Iny, w której napisała, że chce się ze mną spotkać. Poszedłem więc nad wodospad, a ona przybrała formę Collins i pocałowała mnie. Zrozumiałem co się dzieje, kiedy usłyszałem jej krzyk, a Bai przyjęła swoją prawdziwą formę. - wyjaśniłem.

- Co do niej czujesz?

Co do niej czuję?, pomyślałem, Ina jest kimś, kogo kocham, a cały czas tracę. Nasz związek chwiał się prawie przez cały czas, a nasz koniec był nieuchronny.

Ale co do niej czuję, to już inna bajka. Jestem w nią zapatrzony jak w obrazek i nie raz zrobiłem z tego powodu głupie rzeczy, które wywoływały u niej śmiech. To co przy niej czułem; nie było tego przy żadnej innej, to uczucie jest jedyne w swoim rodzaju i zdawałem sobie z tego sprawę. Collins była dla mnie zagadką od zawsze, a nie rozumiem jej nadal, chociaż znam ją już od kilkunastu lat. Poza tym od dziecka byłem w niej zakochany i bałem się, że będę dla niej jak brat i choć kiedyś mnie tak traktowała, teraz mnie kochała.

Przypomniałem sobie to wspaniałe uczucie, kiedy trzymałem ją w ramionach, a ona chowała się w nich, jakby chcąc uciec od świata. Tą radość, kiedy wywoływałem na jej twarzy uśmiech i uczucie nie dopisania, kiedy całowałem ją z zaskoczenia. Wszystko to było magiczne, jak każda rzecz, kiedy Ina była przy mnie. Prawda jest taka, że jestem w niej zakochany bez opamiętania. Ina jest moim całym światem, jedynym światełkiem nadziei, który został mi odebrany tak gwałtownie i znienacka, że trudem było się nie rozsypać na drobne kawałeczki, które już nigdy miałyby nie być poskładane w całość, bo jakiejś części by brakowało.

- Nazwać rzecz po imieniu? - skinął głową - Kocham ją całym sercem, to najprostsza odpowiedź.

- Więc czemu o nią nie walczysz? - zapytał szczerze zdziwiony i usiadł obok mnie, a ja przetarłem twarz dłońmi.

- Za każdym razem kiedy chcę z nią porozmawiać, ona ode mnie ucieka. Nie miałem jak jej tego wytłumaczyć, a teraz... - westchnąłem gorzko - Teraz ona jest w budynku Rady. Nie wpuszczą mnie tam, a ona nie odbierze ode mnie telefonu, skasuje wiadomości, a listy spali. - zagwizdał.

- No to mamy problem. - spiorunowałem go wzrokiem.

- Jakbym nie wiedział. - przyznałem ironicznie, a przyjaciel poklepał mnie po plecach.

- Walcz o nią, stary. Jest tego warta.- skinąłem głową.

- Nie pozwolę jej odejść na zawsze, nie martw się. - nie miałem takiego zamiaru, to akurat była prawda, ale nie wiedziałem jak chcę tego dokonać.

Chciał coś powiedzieć, ale okno od salonu rozprysło się na tysiące kawałków, a my schowaliśmy się za sofą. Do środka Akademii zaczęło wlatywać setki Cunterów i innych latających demonów.

- Yesubai była szpiegiem?! - krzyknąłem pierwsze co mi przyszło do głowy. No tak, to wampirzyca.

- Za godzinę w salonie! - krzyknął Luca i zniknął w drzwiach, a ja poszedłem w jego ślady. Zaopatrzyłem się w broń i lekką zbroję, po czym wyszedłem na korytarz.

- No cześć, stęskniłeś się? - odwróciłem się na dźwięk głosu Bai. Stała przede mną w wampirzej postaci.

Jej skóra była nienaturalnie biała i popadała w szary odcień. Kły były dużo dłuższe, a jej palce zakończone szponami. Na skrzydłach miała metalowe ochronki, a jej oczy żarzyły się ognistą czerwienią i błyszczała w nich żądza krwi.

- Nie bardzo. - odparłem i natarłem na nią bronią, ale ta zwinnie zblokowała mój cios.

- Głupi! Zapomniałeś, że szkoliłam się z wami? - syknęła i drasnęła moje ramię.

Wykonałem obrót, chroniąc się przed jej szponami i zamachnąłem się mieczem, raniąc jej skrzydła. Wampirzyca wydała z siebie przerażający skrzek i rzuciła się na mnie, ale ja wbiłem jej miecz w podbrzusze. Jej oczy zaszły krwią, a ja przekręciłem klingę z okrutnym uśmiechem. Z ust Yesubai zaczęła się sączyć krew, a jej ciało zawisło na mojej klindze, którą wyjąłem jednym ruchem. Ciało wampirzycy opadło na ziemię, a ona sama dławiła się krwią.

- Wyrządziłem ci przysługę, posyłając cię do piekła. Do twojego domu. - powiedziałem lekko, wycierając ostrze o pobliską zasłonę, po czym pobiegłem dalej. Jedyne o czym teraz marzyłem, to ocalenie Akademii przed tymi demonami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro